Śledztwo obywatelskie w sprawie ?Katastrofy Smoleńskiej? - 46
data:27 sierpnia 2011     Redaktor: Barbara Chojnacka

Wszystkich zainteresowanych obywatelskim śledztwem FYM-a odsyłamy do jego początków, zgodnie z sugestią autora, tu: http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/01/drugi-katyn.html Wcześniejsze wpisy FYM-a na naszej stronie w zakładce Katastrofa tu:
http://solidarni2010.pl/news.php?id=11

Fym
Opowieści o górze lodowej


Z opublikowanego dziś artykułu A. Ambroziak wyłania się ciekawy obraz śledczej pracy wojskowej prokuratury, która nie tylko miałaby przymykać oczy na wykryte już 9 lat temu nieprawidłowości w działaniu 36 splt, ale i zignorować kwestię nacisków na pilota za czasów legendarnego L. Millera (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110826&typ=po&id=po03.txt):

"Co najmniej od 2002 r. prokuratura wojskowa dysponowała wiedzą na temat poważnych tarapatów, w jakich znalazł się 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. To, że specpułk ma problemy z kompletowaniem załóg i przestrzeganiem czasu spoczynku żołnierzy, wyszło na jaw przy badaniu tzw. afery fakturowej. Jeden z przesłuchiwanych wówczas pilotów Janusz M. zeznał, że dochodziło do łamania regulaminu lotów poprzez wykonywanie czynności lotniczych powyżej 12 godzin, bez czasu spoczynku. Rok później, przy okazji innej sprawy, członkowie załóg skarżyli się prokuratorom na naciski cywilnych dysponentów lotu. Co z pozyskaną wiedzą zrobili wojskowi śledczy? Nic.

Prokurator Ireneusz Szeląg, którego podpis widnieje w aktach sprawy zainicjowanej w 2002 r., dziś jest zaangażowany w postępowanie dotyczące katastrofy smoleńskiej. Ale to nie jedyny przykład braku dociekliwości i inercji płk. Szeląga. Po wypadku śmigłowca Mi-8 z Leszkiem Millerem na pokładzie jego dowódca ppłk Marek Miłosz zeznał wprost o naciskach, jakie wywierał na niego były premier, wymuszając ryzykowny lot poniżej minimów pogodowych. O naciskach cywilnych dysponentów mówili też inni piloci eskadry śmigłowców. Jak zareagował prokurator? Zasugerował pilotowi przyznanie się do błędów w pilotażu. W ten sposób wątek naciskowy został zamieciony pod dywan. - Nie posiadam takiej wiedzy. To prokurator, który prowadzi sprawę, ma obowiązek znać każdy protokół. A ja nie prowadziłem tej sprawy - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" płk Ireneusz Szeląg."

Nieprawidłowości nieprawidłowościom nierówne, naciski naciskom też. Warto o tym wspomnieć zwłaszcza dlatego, że L. Miller był bardzo aktywny w komentowaniu przyczyn "katastrofy na Siewiernym". Materiał w "NDz" nie daje jednak pełnego obrazu, gdyż ? na co wskazuje sporo innych przesłanek ? mamy do czynienia z wierzchołkiem góry lodowej i to właśnie w kontekście "sprawy smoleńskiej". W książce "Smoleńsk. Zapis śmierci", wątek "afery fakturowej" opisany jest dużo szerzej (chodziło głównie o wyłudzanie przez pilotów pieniędzy za pomocą lewych rachunków z zagranicznych delegacji), a w dodatku, co wydaje się szczególnie interesujące, powiązany z pracami instytucji badających "wypadek" z 10-go Kwietnia:

"Przełom (w śledztwie ws. afery - przyp. F.Y.M.) nastąpił pod koniec 2008 roku. Wyjście z sytuacji znalazł prokurator wojskowy Tomasz Mackiewicz (dziś zajmujący się katastrofą w Smoleńsku) Były pilot Tu 154: "Wchodzę na przesłuchanie i słyszę: "Jeśli przyzna się pan do wszystkiego i odda wyłudzone pieniądze, to sąd skaże pana bez rozprawy. Odstąpi od wymierzenia kary i każe zapłacić kilkaset złotych na cel charytatywny. Wyrok zatrze się po roku i będzie pan miał z głowy. To co siadamy? Ja już zacznę pisać protokół, szlaki są przetarte. Nie jest pan pierwszy, wszyscy na to idą". Pomyślałem, że tylko idiota by się nie zgodził. Usiedliśmy i zaczął pisać.

Szlak rzeczywiście został przetarty. W ciągu kilkunastu miesięcy ci, którzy jeszcze do niedawna wszystkiego się wypierali, nagle zaczęli składać identycznie brzmiące zeznania: "Przyznaję się do stawianych mi zarzutów. Bardzo żałuję tego, co się stało. Chcę dobrowolnie poddać się karze (...)" Każde z tych przesłuchań trwało dwadzieścia minut, a niektóre zeznania nie różniły się nawet przecinkami.

Inni dostali jeszcze lepszą ofertę. "Prokurator Mackiewicz powiedział mojemu klientowi, że jeśli przyzna się do winy, to śledztwo zostanie umorzone. Zgodził się" - opowiada mecenas Krzysztof Szwedowski, pełnomocnik jednego z byłych dowódców jednostki. Pułkownik się przyznał i Mackiewicz zamknął sprawę.

Pilot, który zasiadał w komisji badającej katastrofę smoleńską, zgodził się na układ "przyznaj się, a dostaniesz łagodny wyrok". (?) Sąd skazał go za dziewięć fałszywych faktur i zgodnie z umową odstąpił od wymierzenia kary. (?) Skazanie zatarło się 15 kwietnia 2010 roku, czyli kilka dni po katastrofie w Smoleńsku, ale położenie pilota i tak było dwuznaczne. Kiedyś wyprowadzał pieniądze z pułku, a potem badał przestrzeganie panujących w nim procedur. Kiedyś był oskarżony przez prokuratora Mackiewicza, a później ramię w ramię z nim wyjaśniał przyczyny smoleńskiej katastrofy" (s. 304-305).

Wyłania się zatem wielopoziomowy mechanizm wzajemnych zależności między różnymi środowiskami i swoistej wspólnoty interesów polegającej na tym, by jedne sprawy zamiatać w trakcie lub przy okazji zamiatania innych spraw ? taka polska klasyczna "neverending story". Ale też w ten sposób może będzie nam łatwiej pojąć swoistą zmowę milczenia w polskim wojsku po tragedii z 10-go Kwietnia, niewykluczone bowiem, że wiele środowisk szachuje się wzajemnie za pomocą skrupulatnie przechowywanych "kwitów". Jak zresztą pamiętamy, "tragiczny" stan 36 splt przez niektórych "byłych pilotów" tłumaczony był tym, że "odeszli najlepsi", a nie tym, że niektórzy z tych najlepszych, co odeszli, mieli problemy z polskim prawem. Na tym jednak nie koniec, bo przecież w trakcie "śledztwa smoleńskiego" dochodzi do innych przypadków sędziowania we własnej sprawie, na co choćby zwracał uwagę po konferencji millerowców M. Pyza: "Komisja Millera mnóstwo zarzutów skierowała pod adresem 36. pułku i nadzorujących go struktur wojskowych. Usłyszeliśmy o całej serii rażących nieprawidłowości. O złym szkoleniu (w pośpiechu i wbrew programowi) i słabym jego nadzorze przez Dowództwo Sił Powietrznych. Także o za małej liczbie załóg i nieprawidłowych kontrolach sytuacji w pułku (co ciekawe, jedną z nich przeprowadzał w 2008 r. wiceprzewodniczący komisji płk Mirosław Grochowski)" ("Uważam Rze", "Błędy Rosjan, wina Polaków" 26/2011, s. 23).

Biorąc to wszystko pod uwagę, likwidacja 36 splt przez ciemniaków w kontekście sygnalizowanych w "Białej Księdze" (już skwapliwie badanej przez prokuraturę) Zespołu smoleńskiego nieprawidłowości w MON dot. braku zakupu nowoczesnego sprzętu dla 36 splt nabiera innego wymiaru, tak jak i fakt, że tupolew o n-rze bocznym 102 po kosztownym remoncie ma naraz wraz z czterema jakami-40 "iść pod młotek". Czy jednak ten pośpiech ciemniaków w sprzątaniu przeróżnych spraw nie świadczy zarazem o tym, że polski Titanic na górze lodowej się właśnie zatrzymał? Pytanie więc, kto pierwszy będzie się salwował jakąś spektakularną ucieczką (skacząc z pokładu i ściskając dyplomatkę z "kwitami") i hasłem "łapaj złodzieja!".

fym1-st_wer_titanic_550


P.S.
Jako ciekawostkę dodam, że gdy się zajrzy do ministerialnych materiałów dotyczących katastrofy w Mirosławcu, to, jeśli dobrze policzyłem, czterej członkowie komisji badającej tamto zdarzenie pojawiają się również przy badaniu "katastrofy smoleńskiej" (http://www.mon.gov.pl/pliki/File/Protokol.pdf) ? są to M. Milanowski, B. Biernat, D. Majewski oraz L. Filipczyk.


Link do notki z komentarzami:
http://freeyourmind.salon24.pl/336480,opowiesci-o-gorze-lodowej





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.