Śledztwo blogerów w sprawie ?Katastrofy Smoleńskiej? - 35
data:10 sierpnia 2011     Redaktor: Barbara Chojnacka

Podstawowe problemy związane z "wypadkiem smoleńskim"

Wszystkich zainteresowanych blogerskim śledztwem FYM-a odsyłamy do jego początków, zgodnie z sugestią autora, tu: http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/01/drugi-katyn.html
Wcześniejsze wpisy FYM-a na naszej stronie w zakładce Katastrofa tu:
http://solidarni2010.pl/news.php?id=11

LordJim
Podstawowe problemy związane z "wypadkiem smoleńskim"


1. Jak, kiedy i w jakich okolicznościach pojawiła się pierwsza informacja o tragedii? Kto zna odpowiedź na to pytanie? Podejrzewam, że chyba nikt - gdyż, co wiemy od kilkunastu miesięcy - takiej jednej wyjściowej informacji nie było. Owszem, zwykle mówi się, że o 9.23 pojawia się w mediach oficjalny komunikat Reutersa i MSZ o tragedii, ale przecież jest to dobre PÓŁ GODZINY po "katastrofie" (jeślibyśmy trzymali się obecnej jej ustalonej godziny, gdyż zrazu podawano godz. 8.56 pol. czasu). Nie o ten komunikat więc chodzi, zresztą skąd, co i w jaki sposób dowiedział się Reuters wraz z MSZ to osobna, także zagadkowa, sprawa (jak dobrze poinformowany był P. Paszkowski świadczy choćby podawana przez niego koło 9.30 wieść o... wydobywaniu ciał ofiar z wraku po zakończonej akcji gaśniczej). Wprawdzie Polsat News o 9.04 przekazuje pierwsze "absolutnie nieoficjalne" wieści o "awarii prezydenckiego samolotu", uzyskane od W. Batera, ten ostatni jednak korespondent, jak wiemy z materiału zamieszczonego na YouTube, miał tak szybko informacje "o nieszczęściu", że wyprzedzały one nawet godzinę ustalonej później oficjalnie "katastrofy" ("pierwszą informację (?) otrzymałem o 10.40 czasu lokalnego, czyli o 8.40 czasu polskiego, czyli praktycznie cztery minuty po katastrofie..." http://www.youtube.com/watch?v=_96X6s2eRvI)(http://freeyourmind.salon24.pl/303533,swiadek-bater).

Od samego początku były przeróżne i dość liczne "informacje" (a ściślej ruskie dezy) i to rozpowszechniane drogą "poczty pantoflowej" czy propagandy szeptanej ? nie zaś jedna prosta konkretna wiadomość: stało się to a to. A przecież powinna być sytuacja prosta jak budowa cepa: spadł samolot o tej a o tej godzinie tu a tu, tak a tak wygląda sytuacja po wypadku. Należy podkreślić, że to właśnie Ruscy "informowali" stopniowo o "problemach", o "zalecaniu skierowania się na lotniska zapasowe" (co załoga miała odrzucić), wreszcie o "wypadku", którego "nie miał prawa nikt przeżyć". Ruscy informatorzy w charakterze "łączników" docierających 10-go Kwietnia do Polaków byli zarówno na lotnisku Siewiernyj (np. P. Kozłow), jak i w Lesie Katyńskim (życzliwi informatorzy dziennikarzy oraz borowców). Po "ogłoszeniu wypadku" pojawiła się zaś cała masa ruskich informatorów w postaci życzliwych i nadwrażliwych milicjantów, którzy ze wzruszeniem opowiadali polskim żurnalistom, że "takiej tragedii świat nie widział" i nie pozwalali, rzecz jasna, na "miejsce wypadku" się zbliżać.

O losach delegacji nic nie wiedziało Centrum Operacji Powietrznych, łączności z delegacją nie miał ani BOR, ani macierzysty pułk, tymczasem już o 8.48 o "wypadku" ma się dowiedzieć R. Sikorski, a jeszcze przed godz. 9-tą odbywają się rządowe "konsultacje z FSB" (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/konsultacje-z-fsb.html), podczas gdy o 9.01 toczy się w COP rozmowa na temat jaka-40, którym miał lecieć szef Sił Powietrznych (http://freeyourmind.salon24.pl/294090,czas-na-nowa-narracje) i nikt w COP nie wie o żadnej katastrofie. Dodajmy zresztą, że nikt żadnej katastrofy ani nie widział, ani nie słyszał, zaś relacje świadków oscylują między opowieściami (np. Bahra) o dziwnym zachowaniu Rusków, o "ryku silników", o huku, o "plaśnięciu", o eksplozji przypominającej jajko, "pewnie coś tam palą i butelka wybuchła" (http://freeyourmind.salon24.pl/234632,film-swiadkowie) itd., a historiami o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania i parogodzinnym krążeniu nad lotniskiem. Ponadto jest wielokrotnie zmieniana wersja najważniejszego i najbardziej zagadkowego świadka - "polskiego montażysty" - który miał widzieć a to kawałek skrzydła, a to kawałek kadłuba, a to mały wojskowy samolocik, a to skrzydło orzące ziemię itd. w gęstej smoleńskiej mgle, kiedy wyłączył kamerę w obawie przed hotelowymi blacharzami. Wersje spin doctora Safonienki/Iwanowa gwiazdy ruskich i polskich mediów już w ogóle pominę milczeniem (http://freeyourmind.salon24.pl/295513,spin-doctor).Tych medialnych gwiazd, a więc osób powracających jako "naoczni świadkowie", którzy za każdym razem coraz więcej pamiętają, jest dość niewiele (Fomin, Koromczik, dziadek Alosza).

fym1-sk26ka_550

fym2-sk17_550

fym3-sup_609_3_550


2. Skoro to był lotniczy wypadek, to dlaczego takie przedziwne zachowania "po wypadku"? Nie zostaje wszczęta żadna akcja poszukiwawczo-ratownicza, teren otaczają mundurowi i nie przepuszczają nikogo na miejsce zdarzenia. Orzeka się autorytatywnie, że "wsie pogibli" i na podstawie oceny "skali zniszczeń" twierdzi się, że "nikt nie miał prawa przeżyć". Taką diagnozę podzielają nie tylko przeróżni "polscy dyplomaci", ale, rzecz jasna, "polscy dziennikarze", którzy za ruskimi milicjantami powtarzają to, co im powiedziano. Żadnych służb poszukiwawczo-ratowniczych nie wysyła też Polska, mimo że dysponuje przeróżnymi jednostkami zajmującymi się tego rodzaju działaniami (http://freeyourmind.salon24.pl/314848,ewakuacja). Gdyby tego było mało, nie wysyła się bezzwłocznie po uzyskaniu informacji o "lotniczym wypadku" nawet specjalistów zajmujących się identyfikacją ofiar katastrof, polskich ekspertów medycyny sądowej etc. (http://freeyourmind.salon24.pl/292769,natychmiast-wszczac-sledztwo). Sami zaś (wyznaczeni w niejasnych okolicznościach i z pogwałceniem prawa) badacze dotrą dopiero późnym wieczorem, a prace swe (trwające niezwykle krótko jak na skalę zdarzenia) rozpoczną 11-go, gdy już pobojowisko będzie gruntownie zmienione przez Rusków (wycinki, przestawione części, wysypany piasek, betonowe płyty etc.). Gabinet ciemniaków błyskawicznie nawiązuje "dyplomatyczne kontakty" z FSB, ale w żaden sposób nie doprasza się pomocy ze strony NATO, amerykańskiej NTSB czy choćby unijnych instytucji zajmujących się badaniami wypadków lotniczych? Jeśli to był po prostu wypadek, to dlaczego nie ściągnięto zachodnich specjalistów do badań?


3. Wielokrotnie poruszana kwestia przekazu medialnego: jeśli to była prosta historia (lotniczy wypadek), to dlaczego tak się sprawa komplikowała w narracji medialnej? Pamiętamy dokumentalny, wspomnieniowy film rządowej telewizji TVN24 na temat tego, jakie były problemy z ustaleniem tego, co się stało, z potwierdzeniem napływających informacji i ze zwerbalizowaniem oraz zobrazowaniem Zdarzenia z 10-go Kwietnia (http://www.youtube.com/watch?v=6Ck9RvqrU7E). Rządowa telewizja, wydawałoby się najlepiej nad Wisłą poinformowana z wszystkich, a tu takie kombinacje alpejskie, by... powstał news. Oczywiście, o ile pracownicy redakcji łamią sobie głowy kwestią "co i jak powiedzieć" ("problemy z lądowaniem" itd.), to jakoś już doskonale wiedzą, że NIE DOSZŁO DO ŻADNEGO ZAMACHU. Wiedzą, że doszło do "rozbicia się samolotu z Prezydentem", ale wiedzą też (nie wiemy skąd), że tragedia nie jest rezultatem żadnego zamachu, a przecież pierwsze skojarzenie, jakie chyba każdemu sensownie myślącemu dziennikarzowi powinno się nasunąć, to właśnie to, iż ktoś dokonał ataku na polską delegację, nie zaś, że "po prostu doszło do wypadku", skoro "takie wypadki się nie zdarzają". Co więcej, ta rządowa telewizja, która sprawdza po stokroć napływające informacje, podaje jako pierwszą swoją zweryfikowaną wiadomość tę, że problemy z lądowaniem miał... "prezydencki jak-40", a nie "prezydencki tupolew" (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/byy-dwie-maszyny-ktora-sie-rozbia.html). Nie ma telefonów na Okęcie, do 36 splt, do MSZ, do BOR-u? Nie można ustalić w ciągu kilkunastu minut od otrzymania pierwszych informacji, jakimi statkami udała się do Smoleńska delegacja i jaki był przebieg lotów? Żeby już było całkowicie śmiesznie, to na miejscu na Siewiernym jest już (zawrócony ponoć sprzed cmentarza w Katyniu) J. Mróz, który także nie jest w stanie niczego sensownego powiedzieć, co się stało ("panuje absolutny chaos"), dopiero gdy tuż po 9-tej spotka "polskiego montażystę" S. Wiśniewskiego, zacznie się klarować sytuacja, gdyż moonwalker poda się za naocznego świadka katastrofy i autora zdjęć wraku.


4. W ten sposób dochodzimy do kolejnej niesamowitej zagadki smoleńskiej. Jeśli 10-go Kwietnia był po prostu lotniczy wypadek, dlaczego nikomu nie udało się go zarejestrować i dlaczego tak niewiele powstało materiałów z samego miejsca zdarzenia? Pomijając jakieś podejrzane ruskie zdjęcia czy filmiki (typu wrzutka na e-ostrołęka), to nie ma żadnego wiarygodnego materiału, na którym pokazane byłoby pobojowisko wraz z ciałami ofiar, fotelami, rzeczami etc. (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/fotosynteza.html) Nie ma żadnego wiarygodnego materiału z krzątającymi się lekarzami ani z "wydobywaniem ciał". Co więcej, przedstawiciele "komisji Millera" na spotkaniu z rodzinami ofiar, stwierdzili, że w czasie, gdy oni prowadzili prace (a było to 11-go kwietnia "cały dzień, do nocy", jak to ładnie ujął płk. Grochowski w wywiadzie dla "NDz" (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110809&typ=po&id=po15.txt)) nie było już ludzkich zwłok. Ta relacja kłóci się całkowicie z tym, co przekazywały ruskie i polskie media o trwającej jeszcze przez kilka dni "po wypadku" akcji odnajdywania ciał. Oczywiście te z kolei relacje medialne o wydobywaniu ciał przez następne dni po 10-tym Kwietnia, kłóciły się całkowicie z tymi ruskimi doniesieniami, że wszystkie ciała zabrano z Siewiernego już pierwszego dnia po tragedii.

fym4-pols15_550

Z kolei jeśliby wierzyć oficjalnym zapewnieniom właśnie dotyczącym wydobycia wszystkich ciał ofiar już 10-go (i rozpoczęciu błyskawicznych identyfikacji 11-go w Moskwie), kłóciłoby się całkowicie z opowieściami o niesamowitym zdefragmentowaniu zwłok ofiar. Jeśliby zaś wierzyć opowieściom o tym totalnym zmasakrowaniu (vide np. relacja jednej z "pracownic pogotowia": "To nie były zwłoki, tylko fragmenty ciał, krew, wnętrzności. Biegaliśmy między tym wszystkim i próbowaliśmy znaleźć chociaż jakieś ciało w całości" (http://freeyourmind.salon24.pl/301386,2-akcje-ratunkowe)), to kłóciłyby się one zupełnie z wyglądem wielu ubrań ofiar jak też z tym, że tak szybko można było dokonywać tylu identyfikacji. Kłóciłyby się one też z relacjami tych "pracownic pogotowia", które występowały w "Superwizjerze" i opowiadały o doliczeniu się 90 ciał w przeciągu pół godziny (http://freeyourmind.salon24.pl/234632,film-swiadkowie), a potem załadowaniu ich pod białymi prześcieradłami na nosze. Jak zresztą wiemy z wielu źródeł, same identyfikacje przebiegały w osobnej, skandalicznej atmosferze (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/identyfikacja-2.html), więc i one, tak jak i "sekcje zwłok" przeprowadzane przez Rusków (tudzież dokumentacja sekcyjna) budzą wiele poważnych wątpliwości.


5. Zagadnienie rozkładu szczątków. Schemat tego rozkładu (wedle ruskiego raportu komisji Burdenki 2) jest taki, jakby samolot twardo przyziemiał lecąc "po drzewach", skala zniszczeń jest zaś taka, jakby samolot spadł z wysokości wielu setek metrów i/lub został wysadzony i to za pomocą potężnych ładunków wybuchowych, bo (jak opowiadali różni świadkowie) nie było widać ani ciał, ani foteli, ani kokpitu, ani sporej części powietrznego statku. Mało tego, na tych szczątkach, które są widoczne na zdjęciach, nie ma śladów po koziołkowaniu tychże fragmentów (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/koziokowanie.html), nie ma roślinności i błota na większości części (jeden silnik się wyróżnia jakimiś zabłoceniami, bo już jedne koła wyglądają jakby były brudne od stania wiele dni pod gołym niebem (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/powiekszenie.html)), nie ma śladów po paleniu się tychże lotniczych szczątków ? nie doszło zresztą, co przyznali sami Ruscy, do żadnego poważnego pożaru. Choć w zonie Koli, a więc "strefie zero", do której dotarł (wbrew temu, co opowiadał w sejmie przed Zespołem smoleńskim) Wiśniewski, widać jakieś dziwne paleniska (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/07/palenisko-w-zonie-koli.html) (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/moonwalker-w-zonie-koli.html).


6. Kwestia ruskich szympansów ? szeroko komentowana, aczkolwiek dość wybiórczo potraktowana także przez "komisję Millera". Zdobycie "chałupniczą metodą" nagrań z wieży (i to też nie wszystkich) dopiero 17-go kwietnia (i w następnych dniach), stawia te materiały pod dużym znakiem zapytania (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/stenogramy-z-wiezy.html). Chodzi zarówno o ich wiarygodność (czy nie podlegały montażowi, kasowaniu etc.), ale i ich (tak jak w przypadku zapisów CVR) przedziwną długość. Zapisy z kokpitu, jak wiemy, cudownie wydłużyły się do ca. 40 minut, zaś zapisy z wieży szympansów są wybitnie skrócone, obejmują bowiem okres od godz. 8.38 do 10.43 rus. czasu, gdy tymczasem "magnetofon P-500" w wieży pracował już od 7.15 tego dnia (tabela na s. 81 ruskiego "raportu"). Czy nie zachował się zapis między 7.15 a 8.38? Poza tym, czy nie warto było nagrać też zapisów z... 7-go kwietnia i porównać prace wieży tamtego dnia? Czy były te same szympansy, czy nieco inne? Czy pracowały w podobny sposób, przypominający ruską pijacko-wojacką balangę z potokami przekleństw, czy też praca odbywała się na baczność i z "elegancją Francją"? Czy korzystano z tych samych radarów, czy z nieco innych? Czy pracowano w tym samym baraku, czy w zupełnie innym budynku? Jak wyglądała korespondencja z polskimi załogami? Jak wyglądało naprowadzanie? Jakie wydawano komendy i w jaki sposób? Czy też krążył po głupiemu jakiś ił nad lotniskiem, czy nie? Czy przelatywał jakiś TSO 331 "z Moskwy do Barcelony" dopytujący akurat o pogodę na "nieistniejącym na mapach cyfrowych" i "nieczynnym" lotnisku wojskowym, czy nie? Nawiasem mówiąc "polski montażysta" twierdził, że składał "oficjałkę" telewizyjną z przylotu delegacji Tuska. Może by się udało tę oficjałkę odnaleźć? Chyba że ta oficjałka to taki sam fakt medialny jak wielokrotne podchodzenie tupolewa do lądowania na Siewiernym.


7. Kwestia czasu. Jeśli to był prosty lotniczy wypadek, to dlaczego tyle problemów nastręczało dokładne ustalenie jego zajścia (pominę może kwestię problemów z ustaleniem tego, co się działo na Okęciu, bo to też temat-rzeka, np. kwestia ilości samolotów lecących 10-go (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/by-jeszcze-jeden-samolot_31.html))? Ruchoma okazała się sama "godzina katastrofy", ruchome też były godziny w zeznaniach przeróżnych świadków. Przypomnę fragment relacji M. Pyzy z 10-go Kwietnia (http://freeyourmind.salon24.pl/297779,zakrzywienie-czasoprzestrzeni): "Wszystko się wydarzyło około dwustu metrów stąd za tymi drzewami. Tam runął samolot z prezydentem L. Kaczyńskim na pokładzie około godziny dziesiątej (! - przyp. F.Y.M.). Dwieście metrów w drugą stronę jest hotel, w którym zakwaterowana jest ekipa telewizji. Myśmy jeszcze ten samolot słyszeli, gdy on podchodził do lądowania. Słyszeliśmy wielokrotnie szum silników niemal nad naszymi głowami, ale nic wtedy jeszcze nie budziło niepokoju." Jeśliby uznać "oficjalną" dwugodzinną różnicę czasu, to "około dziesiątej" wedle ruskich parametrów znaczyłoby "około ósmej" w polskiej strefie czasowej. Taki przebieg zdarzeń pozwalałby zrozumieć, rzecz jasna, ekspresowe tempo uzyskania newsa przez Batera (w takim wariancie miałby wiadomość "o nieszczęściu" pół godziny "po wypadku"). Nie muszę jednak dodawać, że przyjęcie godziny np. 7.56 jako "godziny katastrofy" nakazałoby całe śledztwo zacząć od początku. Problemy z ustaleniem precyzyjnej chronologii zdarzeń ma wielu dziennikarzy (http://freeyourmind.salon24.pl/294632,same-fakty-w-fakcie), (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/problem-jednoczesnosci.html), ale się tym specjalnie nie przejmują :).

fym5-m7842984


8. Kwestia "dokumentacji" dot. "wypadku". Tu, jak pamiętamy, nieoceniony, nie tylko dla radzieckich, ale i dla neopeerelowskich ekspertów, wkład ma współpracujący z ruskimi specsłużbami doc. Amielin (http://freeyourmind.salon24.pl/304592,fotoamator-specjalnego-znaczenia), który "trzy dni po wypadku", jak sam przyznał kiedyś w wywiadzie dla "NDz" zabrał się za "rekonstrukcję zdarzeń". Amielin, żeby było śmieszniej, nazywany blogerem (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/blogerzy-gubernatora.html), uchodzi za radzieckiego świętego w neopeerelowskich kręgach promoskiewskich, tak więc nie tylko ma już swoich uczniów-apostołów (vide Osiecki), ale i z pielgrzymką do Smoleńska udał się kiedyś do niego sam sterany życiem G. Miecugow, by nakręcić wywiad-rzekę z wielkim uczonym (http://www.tvn24.pl/0,1698758,0,1,nie-ma-jednej?to-byl-caly-zespol-przyczyn-katastrofy,wiadomosc.html), który to wywiad na pewno przejdzie do historii żurnalistyki i może nawet ukaże się w wersji książkowej. Tak się bowiem składa, że poza Amielinem żadnych już więcej ekspertów na miejscu zdarzenia nie było trzeba. Z tego też powodu rządowa telewizja nie wysyłała reporterów, by dokładnie ofotografowali słynne lotnisko ? zresztą nawet, gdy wysłała swoje dziennikarki do Smoleńska, to miały one problemy z nawiązaniem kontaktów nie tylko z ruskimi szympansami (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/rozmowa-z-plusninem.html) (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/rozmowa-z-ryzenka.html), ale nawet z milicjantkami (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/rozmowa-z-milicjantkami.html).


9. Kwestia "zapisu FMS-a" (podanego w raporcie komisji Burdenki 2). Po tych wymienionych wyżej problemach widać, sądzę, że kwestii wyjaśnienia tragedii smoleńskiej nie można zredukować do problemu komputera pokładowego tupolewa (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/ostatnie-ogniwo.html). Nie chodzi bowiem w całym śledztwie o to, by wyjaśnić "zapis FMS-a", lecz by wyjaśnić wszystkie zdarzenia związane z tragedią. I to nie tylko po stronie ruskiej, lecz i polskiej, a więc nie tylko na Siewiernym, lecz i na Okęciu. Nie tylko bowiem w neo-ZSSR działy się przedziwne rzeczy. Nie tylko bowiem zniknął zapis z monitoringu w warsztacie, którego okna wychodzą na pobojowisko,

fym6-widokzwarsztatu5_550

ale i monitoring na Okęciu. Nie tylko przylotu polskiej delegacji nie widzieli oczekujący na Siewiernym, ale tego przelotu najwyraźniej nie śledziły wyspecjalizowane służby polskie z jednostkami zajmującymi się radiolokacją włącznie (http://freeyourmind.salon24.pl/308350,w-polskiej-zonie). Jeśli jeszcze dodać, szeroko komentowaną obecnie w blogosferze, kwestię nielegalnej i tajemniczej przeróbki tupolewowej salonki nr 3 z 8-osobowej na 18-osobową (http://freeyourmind.salon24.pl/331808,problem-tupolewa), to cała sprawa wydaje się o wiele większego kalibru aniżeli tylko związana z analizą, jak to genialnie ujął swego czasu płk. Szeląg, "języka maszynowego" i "danych zgrywanych procesowo w Moskwie".


http://freeyourmind.salon24.pl/307440,okecie-10-kwietnia
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/czy-tak-to-wygladao-10-kwietnia.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/ruscy-antyterrorysci-z-kwietnia-2010.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/7-kwietnia-2010-pukowo.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/kilka-wyjatkowych-zagadek.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/o-kulcie-brzozy.html
http://freeyourmind.salon24.pl/292537,proste-pytania
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/2-akcje-ratunkowe.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/blitzkrieg-z-10042010.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/08/brak-wizji-z-okeciem.html



Link do notki z komentarzami:
http://freeyourmind.salon24.pl/332113,podstawowe-problemy-zwiazane-z-wypadkiem-smolenskim





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.