Toyah: O dwóch kibolach i wzgardzonym krzyżu
data:13 lipca 2011     Redaktor:

Dobrzy ludzie, nawet jeśli nigdy w życiu nie zajdą do kościoła, bo ksiądz to pijak, a pani z plebanii to jego kochanka, to przynajmniej, jak zagrzmi, zrobią znak krzyża.

www.pomorska.pl
Historia, którą chcę tu opowiedzieć jest już dość stara i już dawno też opowiedziana na moim blogu, ale ponieważ czasy są wciąż nowsze, a refleksje też coraz to świeższe, chciałbym ją tu przypomnieć. Otóż. pewnego razu, jechałem z moją najmłodszą córką pociągiem z Katowic do Warszawy. Było to kilka lat temu, więc i ja i ona byliśmy odrobinę młodsi, co akurat w jej wypadku ma tu pewne znaczenie. W przedziale z nami siedziało dwóch Belgów, z których jeden patrzył przez okno, a drugi oglądał film na laptopie, jakiś pan, który czytał "Najwyższy Czas", inny pan, który sobie spał i dwóch absolutnie modelowych, łysych kiboli. I to nie kiboli na miarę rządu pana premiera Donalda Tuska. To byli kibole jak najbardziej klasyczni, takich których można zobaczyć na zdjęciach policyjnych podczas tłumienia boiskowych ekscesów. Ja kompletnie do dziś nie mam pojęcia, co oni robili w pociągu typu IC ? w końcu nie takim znów tanim. Podejrzewam, że jechali bez biletów. Wyglądali zresztą na takich, którzy nie kupują biletów nigdzie, nigdy i pod żadnym pozorem.

Jechali więc sobie kibole z nami w przedziale i zachowywali się jak najbardziej po kibolsku. Czyli pili piwo z puszek, omawiali ostatnie pojedynki z policją i jak najbardziej przeklinali. Przeklinali na poziomie absolutnie najwyższym, bez jakichkolwiek ograniczeń i bez jakiegokolwiek poczucia, że może nie są sami. Jeden z nich machał przy tym ręką, nieustannie zasłaniając panu z UPR-u poszczególne strony NC. Siedzieliśmy sobie z nimi w tym eleganckim przedziale, a ja miałem nadzieję podwójną. Przede wszystkim liczyłem na to, że oni pewnie wysiądą w Zawierciu, a na wypadek gdyby jednak wybierali się do stolicy, że nie dojdzie do aktów przemocy. Przyznaję, cholera, że się normalnie bałem. Kiedy minęliśmy to Zawiercie, a im ani w głowie było wysiadać, zebrałem się w sobie ? do dziś nie potrafię uwierzyć, że to zrobiłem ? nachyliłem się grzecznie do tego łysego naprzeciwko mnie i grzecznie powiedziałem: "Bardzo przepraszam? ale widzi pan? małe dziecko? nie wypada tak przy niej?" Kibola jakby poraził prąd. Opluł się piwem, zaczął gwałtownie przepraszać, drapać się nerwowo po łysej pale i w końcu wydusił jedno prawie pełne zdanie: "Znowu nie takie małe, to prawie pannica". Tak powiedział. Dosłownie. Następnie przez chyba pięć minut obaj w ciszy żłopali te piwa, a później z tego napięcia wstali i się przenieśli do innej części pociągu.

Przypomina mi się dziś ta historia przede wszystkim dlatego pewnie, że ostatnio pojawił się problem tak zwanych kiboli, tyle że nie w odniesieniu do uprawianego przez nich tradycyjnie stylu życia, a polegającego na tym, by się tłuc na śmierć i życie albo z innymi kinolami, albo z policjantami, którzy im tę ich przyjemność chcą ograniczyć, ale przy okazji ich niezwykłego zaangażowania przeciwko władzy reprezentowanej przez Donalda Tuska. No i oczywiście przy okazji tej nienawiści, jaka została przeciwko nim skierowana ze strony owej właśnie władzy i moderującego ją Systemu. Nie z ich chuligaństwo, ale za ich polityczne zaangażowanie.

Do czego zmierzam, wspominając tamten dzień i tamtą niezwykłą zupełnie reakcję dwóch zwykłych bandytów? Do dwóch mianowicie refleksji. Pierwsza to taka, że gdyby w tamtym przedziale, zamiast tej parki, naprzeciwko mnie siedziało dwoje przedstawicieli Klubu Inteligencji Katolickiej z Krakowa i wymieniali się żartami na temat "Zimnego Lecha" i "Krwawej Mary" i ja bym im zwrócił uwagę na niestosowność ich zachowania, oni w najlepszym wypadku by mnie zlekceważyli, albo ? co bardziej prawdopodobne ? by mnie najpierw wyszydzili, a następnie, tak jak to tylko oni potrafią, zrównali mnie z ziemią.

I oto druga refleksja. Taka mianowicie, że dobrzy ludzie grzechu się boją. Dobrzy ludzie nie chcą być źli. Dobrzy ludzie czują ten wiatr nawet w czasie największego upadku. Dobrzy ludzie, nawet jeśli nigdy w życiu nie zajdą do kościoła, bo ksiądz to pijak, a pani z plebanii to jego kochanka, to przynajmniej, jak zagrzmi, zrobią znak krzyża. I ten znak krzyża znaczy dla nich o wiele więcej, niż dla takiego posła Gowina z przyległościami.

Toyah





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.