Nabici w konstytucję
data:05 października 2025     Redaktor: Redakcja

W czasie zaprzysiężenia nowy Prezydent RP Karol Nawrocki zapowiedział rozpoczęcie prac nad nową konstytucją: „Pałac Prezydencki stanie się miejscem, w którym otworzymy narodową, uczciwą dyskusję o tym, jak ma wyglądać konstytucja roku 2030, bo obywatele dzisiaj potrzebują klarownych, jasnych zasad współpracy między politykami, zabezpieczenia interesu suwerenności, bezpieczeństwa państwa polskiego. I musimy to wykonywać już teraz, żeby w roku 2030 najpóźniej być gotowymi” [https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/zaprzysiezenie-prezydenta-rp-karola-nawrockiego-,104583]

Pomysł napisania nowej konstytucji komentują przychyli prezydentowi dziennikarze, a odwołania nawet do obecnej ustawy zasadniczej pojawiły się w materiałach Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły https://solidarni2010.pl/45516-zbzak-mysli---misja-cywilizacyjna.html.
Nie podzielam powszechnego zachwytu nad prezydencką inicjatywą uchwalenia nowej konstytucji.
Pierwszą rzeczą, której trudno nie dostrzec jest to, że przegłosowanie ustawy o zmianie konstytucji większością głosów określoną w art. 235 ust. 4 konstytucji z 2 kwietnia 1997 r. najprawdopodobniej nigdy nie będzie możliwe. Wskazany przepis stanowi bowiem, że uchwalenie zmiany konstytucji przez sejm  wymaga większości co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz  bezwzględnej większością głosów w senacie w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Jak wskazują P. Tuleja i B. Szczurowski: „Artykuł 235 jako jedyna dopuszczalna procedura zmiany Konstytucji RP. Procedura uregulowana w komentowanym przepisie jest jedyną przewidzianą procedurą dokonania zmiany ustawy zasadniczej. Sama Konstytucja RP nie dopuszcza zatem, aby modyfikacja jej postanowień została dokonana w jakikolwiek inny sposób.” [P. Tuleja i B. Szczurowski [w:] M. Safjan, L. Bosek (red.) Konstytucja RP. Tom II. Komentarz do art. 87-243, wyd. I, 2016, art. 235]. Ostatnią siłą polityczną, która dysponowała w sejmie większością 2/3 głosów była koalicja PiS-LPR-Samoobrona, natomiast przypuszczenie, że w 2030 r. będzie istniała siła polityczna dysponująca większością konieczną do zmiany (uchwalenia nowej) konstytucji nie ma żadnych realnych podstaw, choćby z tej przyczyny, że sytuacji w naszym kraju za pięć lat nie da się przewidzieć. Z odległego terminu, jako prezydent Karol Nawrocki wyznaczył swoim ekspertom na przygotowanie projektu konstytucji wynika zatem, że zamierza on przygotować właśnie projekt konstytucji, natomiast możliwość uchwalenia konstytucji pozostaje poza sferą jego zainteresowania.
Oczywistym jest, że gdyby prezydent zapowiedział opracowanie projektu nowej konstytucji w ciągu roku rządząca koalicja odparłaby, że żaden projekt prezydencki nie znajdzie poparcia w sejmie, co zakończyłoby jałowe dywagacje na ten temat. Wyznaczenie odległego terminu opracowania projektu konstytucji nie zmienia faktu, że najprawdopodobniej konstytucja i tak nie zostanie zmieniona, natomiast umożliwi prowadzenie z góry skazanej na porażkę i pozbawionej znaczenia dyskusji przez najbliższe pięć lat.
Wyznaczenie pięcioletniego planu opracowywania projektu konstytucji trudno wytłumaczyć rzeczywistym nakładem pracy. Obecna konstytucja liczy 243 artykuły. Przy założeniu, że nowa konstytucja zawierałaby podobną ilość treści, opracowanie jednego artykułu (liczącego zwykle jedno lub dwa zdania) zajmowałoby siedem i pół dnia, co wynika z prostego obliczenia: 5 lat x 365 dni / 243 artykuły. Gdyby prezydenccy juryści postanowili przedstawić projekt nowego kodeksu postępowania cywilnego, który kończy się na 1217 artykule, pracując w tym tempie, uzyskaliby projekt kodeksu po ponad 25 latach pracy (1217 artykułów x 5 lat / 243 artykuły).
Znajomość określonych w konstytucji z 1997 r. większości głosów w sejmie i senacie, koniecznych do zmiany konstytucji w zasadzie powoduje, że rozważania na temat postulowanej treści nowej konstytucji, która najprawdopodobniej nigdy nie zostanie uchwalona stanowią stratę czasu tych, którzy takich rozważań się podejmą.
Ze względu jednak na fakt, że konstytucja z 1997 r. obowiązuje, użyteczne wydaje się wytłumaczenie jej rzeczywistej roli ustawy zasadniczej w systemie prawa. Treść art. 8 ust. 1 i 2 Konstytucji sugeruje jej wyjątkowe znaczenie („Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej”), a także bezpośredni wpływ na życie obywateli („Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej”).  Nie kwestionując patetycznego brzmienia przytoczonych przepisów, normalne doświadczenie życiowe każdego z nas uczy, że bezpośrednio stosowane przepisy konstytucji rzadko kształtują naszą faktyczną sytuację prawną: nikt z nas nie dostał mandatu drogowego, w którym zarzucono by mu naruszenie konstytucji, a jedynie kodeksu wykroczeń, ewentualnie wraz z przepisami ustawy prawo o ruchu drogowym, wysokość kar za poszczególne przestępstwa określa kodeks karny, a nie konstytucja, skazane na porażkę jest także szukanie stawek podatkowych w konstytucji, ponieważ określają je przepisy ustaw podatkowych o VAT i podatkach dochodowych.
Brak wpływu konstytucji na nasze zwyczajne, szare życie wydaje się oczywisty zważywszy na powszechnie znany fakt, że przed uchwaleniem pierwszych konstytucji, które miało miejsce w końcu XVIII w. istniały przecież normy prawne wynikające z prawa stanowionego (w I Rzeczpospolitej nazywanego właśnie konstytucjami) oraz prawa zwyczajowego. Nie były również konstytucjami akty prawne rzeczywiście odczuwalne w życiu obywateli takie jak Kodeks Napoleona https://pl.wikipedia.org/wiki/Kodeks_Napoleona czy polski Kodeks karny Makarewicza https://pl.wikipedia.org/wiki/Kodeks_karny_(1932) Gdyby zatem prezydent dostrzegł, że dotychczasowe regulacje źle funkcjonują lub istnieją dziedziny życia, które powinny zostać uregulowane w aktach prawnych, powinien zgłaszać projekty ustaw zamiast mającej jedynie fasadowe i propagandowe znaczenie konstytucji.
Mimo że sama konstytucja w art. 8 ust. 1 patetycznie stanowi, że jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej uczestnicy życia politycznego zdają się nie mieć wątpliwości, że wynikające z niej normy prawne są jedynie pustymi deklaracjami. Uważam, że rację miał Jarosław Kaczyński w swojej oczywistej, lecz mimo to wprawiającej we wściekłość wypowiedzi na temat konstytucji: „Konstytucja to taka książeczka. W jaki sposób może być suwerenem? Ci, którzy ją stosują, mogą być suwerenem.” [https://300polityka.pl/pl/live/2017-07-19/kaczynski-konstytucja-to-taka-ksiazeczka-w-jaki-sposob-moze-byc-suwerenem]
 
Oficerowie w Kozielsku kpili z sowieckiej konstytucji
 
Brak realnego związku pomiędzy szczytnymi hasłami zawartymi w konstytucji ZSRR, a praktyką sowieckiego życia był, jak odnotowuje Janusz Zawodny, doskonale znany polskim oficerom przebywającym w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie: „Wkrótce po przyjeździe jeńców na terenie obozów rozwieszono olbrzymie tablice ogłoszeń. Znajdowała się na nich, wymalowana żywymi kolorami, konstytucja sowiecka w języku polskim. Widniejące w niej artykuły gwarantujące przeróżne «wolności» dawały oficerom powód do wygłaszania nie dających się powtórzyć komentarzy.” [Janusz Zawodny „Katyń” Lublin – Paryż 1989 s. 115]. Pięknie byłoby gdybyśmy razem z prezydentem Polski starali się naśladować oficerów zamordowanych w Katyniu, a nie powoływali się na bardziej lub mniej sowiecką konstytucję jak zbrodniarze z NKWD, którzy w Katyniu mordowali.
Brak związku pomiędzy wzniosłymi hasłami oraz treścią konstytucji, a rzeczywistym życiem był znany nie tylko mieszkańcom kraju rad, ale także ginącym masowo na gilotynie Francuzom, którym trzecia na świecie konstytucja z 1791 r. nie była w stanie zapewnić procesu zapewniającego choćby pozory uczciwości. Waldemar Łysiak przytacza: „Oto fragment autentycznego przesłuchania w tzw. «procesie stu sześćdziesięciu» (oskarżeni o spisek w więzieniu, wszyscy skazani na śmierć); pytania zadaje przewodniczący Trybunału, Dumas:
- Panie Dorival, czy pan wiedział o spisku?
- Nie!
- Byłem na tę odpowiedź przygotowany, ale to panu nie pomoże. Następny. Panie Champigny, czy jest pan szlachcicem?
- Tak.
- Następny. Nazwisko Guèdreville. Jest pan księdzem.
- Tak, ale przysięgałem na konstytucję…
- Nie pytałem o to. Następny. Panie Menil pracował pan u członka Konstytuanty, Menou?
- Tak.
- Następny. Panie Vèby, pan był chyba architektem szwagierki króla?
- Byłem, ale już w roku 1788 popadłem w niełaskę i…
- Następny!… itd.
Najzimniejszą krew i resztkę humoru zachował w tej sytuacji stary złośliwiec, markiz de Champcenetz, który – zanim wywołano «następnego» - zdążył zadać sędziom pytanie, czy wolno mu poszukać zastępcy na gilotynę, podobnie jak wyszukiwali sobie zastępców powołani do Gwardii Narodowej” [Waldemar Łysiak „Francuska ścieżka” Kraków 1984 s. 167-168]
Wreszcie konstytucja 3 maja uchwalona przy udziale oklaskiwanego na tą okoliczność kochanka carycy Katarzyny II i naszego ostatniego, nieszczęśliwego króla nie uchroniła I Rzeczpospolitej od zniknięcia z mapy Europy. Zadeklarowanie na kawałku papieru zamiaru posiadania stu tysięcznej armii nie było równoznaczne z jej wystawieniem i uzbrojeniem. Obecne szumne zapowiedzi szefa kancelarii prezydenta Zbigniewa Boguckiego, że Polska wystawi pół milionową armię przywodzą niestety na myśl czasy przedrozbiorowe.  [https://dorzeczy.pl/opinie/778824/szef-kprp-polska-potrzebuje-polmilionowej-armii.html]
 
Konstytucja nie da nam suwerenności
 
Uważne przeczytanie wypowiedzi prezydenta prowadzi do wniosku, że nie upatruje on w uchwaleniu nowej konstytucji poprawy losu Polaków, ale ma ona regulować zasady współpracy pomiędzy politykami oraz zabezpieczać suwerenność, interesy i bezpieczeństwo państwa polskiego. O ile wzajemne zależności między politykami możemy zostawić politykom, warta zastanowienia jest odpowiedź na pytanie, czy nowa konstytucja może zabezpieczyć naszą suwerenność.
Zgodnie z art. 4 ust. 1 konstytucji władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, z kolei ustęp 2 wskazanego artykułu stanowi, że Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio, co jest określane jako zasada suwerenności Narodu [https://zpe.gov.pl/a/przeczytaj/D439BQLbg]. Ponadto, zgodnie z art. 126 ust. 2 konstytucji na straży suwerenności państwa stoi prezydent, z czego wynika, że wolą ustawodawcy konstytucyjnego państwo jest suwerenne.  Brakuje mi zatem wyobraźni, w jaki, bardziej jednoznaczny (a może wprost: łopatologiczny), sposób miałyby zostać sformułowane postanowienia nowej konstytucji, aby przeciwdziałać połajankom ze strony ambasadorów naszych sojuszników takich jak Georgette Mobacher, Anna Azari czy kolejnych unijnych komisarzy.
Już Bolesław Prus w „Faraonie” napisał, że „ Nie ma traktatów dla słabych! nie zasłonią granic srebrne tablice zapisane ugodami, jeżeli za nimi nie staną włócznie i miecze.” Pomysł prezydenta jest jeszcze dalej idący niż zawieranie traktatów, ponieważ nie zamierza on budować suwerenności, ani bezpieczeństwa na traktatach, które umawiające się z nami państwo musiałoby podpisać, a następnie wypowiedzieć albo  złamać (co niejednokrotnie się w historii zdarzało), ale na zawartych w konstytucji własnych i jednostronnych oświadczeniach, że jesteśmy suwerenni i bezpieczni.
Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że największym zagrożeniem dla naszej suwerenności jest nasze członkostwo w unii europejskiej. Gdy wstępowaliśmy do unii europejskiej trybunał sprawiedliwości UE wydał już słynny wyrok z 29 kwietnia 1999 r., sygn. akt C-224/97 w sprawie Erich Ciola vs. Land Voralberg, w którym stwierdził: „Według TS, skoro przepisy Traktatu rzymskiego są bezpośrednio stosowalne w systemach prawnych wszystkich państw członkowskich, a prawo wspólnotowe ma pierwszeństwo przed krajowym, to przepisy takie tworzą uprawnienia dla osób zainteresowanych i obowiązkiem władz krajowych jest ich przestrzeganie i chronienie. Tym samym żaden przepis krajowy niezgodny z prawem wspólnotowym nie może być nadal stosowany.”[https://efektywne-prawo.org.pl/wp-content/uploads/2020/12/6f57a7_49ab2827fa3e4f2ba46b039455d178a5.pdf].  Innymi słowy polski ustawodawca nie może uchwalić prawa sprzecznego z tym, czego wymagają od niego organy UE. Nawet gdyby doszło do uchwalenia przez polski sejm prawa (konstytucji, ustawy) sprzecznej z prawem unijnym, polski sąd musi zastosować przepisy unijne, czyli nie zastosować przepisów uchwalanych w naszym kraju. Mówiąc krócej, nie może być tak, aby ktokolwiek inny niż Niemiec w Polsce stanowił prawo. Do takiej właśnie unii, zdecydowaliśmy się w referendum akcesyjnym z 2001 r. (a więc dwa lata po wydaniu wyroku w sprawie Erich Ciola vs. Land Voralberg) przystąpić.
Przed groźbę lekceważenia konstytucji przez organy unii europejskiej, niezależnie od tego, czy byłaby to polska konstytucja z 1997 r., konstytucja o nieznanej nam obecnie treści postulowana przez prezydenta Nawrockiego czy  konstytucja innego niż Polska państwa członkowskiego UE ostrzegał adw. Stanisław Michalkiewicz w felietonie pt. „Polska nierządem stoi”: „Chodzi o to, że TK wydał przed kilkoma laty orzeczenie, iż konstytucja Rzeczypospolitej ma charakter nadrzędny nad prawem unijnym. Sęk w tym, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości jeszcze w 1964 roku, w sprawie Flaminio Costa przeciw E.N.E.L. sformułował obowiązującą po dziś dzień zasadę, że „prawo wspólnotowe” (bo w 1964 roku Unii Europejskiej jeszcze nie było, a tylko „Wspólnoty”) ma charakter nadrzędny nad prawem krajów członkowskich bez względu na rangę ustawy. Toteż pani sędzia Małgorzata Jungnikiel, podczas dyskusji na Uniwersytecie Warszawskim nad ewentualnym wejściem Polski do unii walutowej (do czego Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym, chociaż na szczęście – bez określania terminu) powiedziała, że sądy w Polsce będą stosowały prawo unijne nawet w sytuacji jego sprzeczności z polską konstytucją. Jestem tedy pewien, że dopóki ETS będzie się tą sprawą zajmował, jest pewne, że Trybunał nie tylko nie wyda żadnego orzeczenia, ale w ogóle nie będzie w stanie się zebrać. Jak widzimy, przynajmniej ten segment państwa został już skutecznie zablokowany na jakiś czas, a jeśli ten pretekst ustanie, to z pewnością konfidenci zwerbowani przez ABW w ramach „Operacji Temida” wymyślą jakiś kolejny.” http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5350
Obecna konstytucja w art. 9 stanowi, że Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego, zaś w art. 87 wymienia wśród źródeł prawa ratyfikowane umowy międzynarodowe. Trudno wyobrazić sobie, aby w przyszłej konstytucji znalazło się postanowienie, że Rzeczpospolita nie przestrzega zawieranych przez siebie umów międzynarodowych. Rozwiązania problemu pogłębiającego się wraz z każdym unijnym rozporządzeniem, dyrektywą i wyrokiem TSUE uzależnienia naszego kraju od unii europejskiej nie powinniśmy jednak szukać w nie w nowej konstytucji czy jakichkolwiek aktach prawa krajowego, które ze względu na konieczność przestrzegania zawartych przez Polskę umów międzynarodowych są nieskuteczne, ale w wystąpieniu z unii europejskiej.
 
Poprzedni prezydent i sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie wiedzieli, kim byli banderowcy
 
Bardzo poważne obawy dotyczące naszej suwerenności wynikają nie tylko z naszego podporządkowania unii europejskiej, ale także z naszych nieekwiwalentnych relacji z Ukrainą, w sferze polityki historycznej, darmowego przekazania ufundowanej przez Polaków pomocy wojskowej i gospodarczej oraz uprzywilejowania Ukraińców w Polsce kosztem Polaków w zakresie świadczeń socjalnych i służby zdrowia.
Należy przypomnieć, że pomimo uregulowania w ustawie z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ewidencjonowania, gromadzenia dokumentów dotyczących zbrodni ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką, a także ustawowego zdefiniowania pojęcia zbrodni ukraińskich nacjonalistów i członków formacji kolaboracyjnych w art. 2a ustawy o IPN, przepisy te utraciły moc ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 17 stycznia 2019, sygn. akt K 1/18. Sędziowie TK Julia Przyłębska, Grzegorz Jędrejek, Zbigniew Jędrzejewski, Michał Warciński i Andrzej Zielonacki, na wniosek poprzedniego prezydenta Andrzeja Dudy, który skierował nowelizację ustawy do TK uznali, że nie wiedzą, kim byli „ukraińscy nacjonaliści”, ani gdzie leży „Małopolska Wschodnia”, co powoduje, że zbrodni banderowców IPN ścigać, ani dokumentować nie może [https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20190000131/O/D20190131.pdf]
Prezydent Andrzej Duda, ani sędziowie Trybunału nie mieli natomiast podobnych zastrzeżeń dotyczących zbrodni nazistowskich (które nie mają definicji legalnej w ustawie o IPN), ani komunistycznych, które zostały zdefiniowane w art. 2 ustawy o IPN.  Przenikliwi sędziowie TK mogliby nabrać wątpliwości, czy chodzi o zbrodnie popełnione przez funkcjonariuszy komunistycznych Chin, Korei Północnej, czy Jugosławii, nie wiedzieli, czy chodzi o zbrodnie leninowskie, stalinowskie czy „komunistów z ludzką twarzą” i z pewnością uznali całą ustawę o IPN za niekonstytucyjną, jednakże w tym przypadku nikt nie pytał ich o zgodność ustawy z konstytucją.
Trudno wytłumaczyć, dlaczego ówczesny prezydent Polski, wywodzący się z tej samej partii, co większość sejmowa,  nie podzielił się swoimi wątpliwościami dotyczącymi zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o IPN z jej autorami przed przegłosowaniem jej w sejmie i w senacie, co umożliwiłoby poprawienie projektu ustawy, aby był zgodny z konstytucją. Nawet gdyby prezydent nie mógł przekonać posłów do swojego pomysłu, mógł skorzystać również z inicjatywy ustawodawczej i sam złożyć zgodny z konstytucją projekt, czego do końca swojej kadencji  nie uczynił.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego nowelizacji ustawy o IPN, śmiały zamiar jakiegokolwiek ścigania zbrodni banderowskich przez IPN opuścił posłów i senatorów, którzy niekonstytucyjną ustawę poparli i od dnia 17 stycznia 2019 r., aż do chwili obecnej (tj. przez ponad sześć lat) sejm nie przygotował żądnej nowelizacji ustawy o IPN, ani kodeksu karnego, która pozwalałaby ścigać zbrodniarzy z UPA albo wprost zabraniała propagowania banderyzmu. Braku zainteresowania większości sejmowej, senackiej oraz ówczesnego prezydenta Andrzeja Dudy przeciwdziałaniu banderyzmowi nie zmieniła masowe imigracja Ukraińców do Polski, ani ostatnie prowokacyjne prezentowanie symboliki banderowskiej na Stadionie Narodowym.  Jeżeli potępienie zbrodniczej ideologii banderowskiej, bezpośrednio wymierzonej w Polskę i Polaków wymaga ponad sześcioletniej refleksji, to być może pięcioletni termin zastanawiania się nad nową konstytucją jest terminem realnym? Nie możemy przecież przypuszczać, że większość sejmowa i senacka celowo uchwaliła nieskuteczną nowelizację ustawy o IPN, aby po prostu oszukać wyborców, że nie zamierzają pozwalać na oddawanie czci mordercom 200 000 Polaków.
Trudno wytłumaczyć dlaczego środowisko polityczne, które udzieliło poparcia Karolowi Nawrockiemu w zakończonej sukcesem kampanii prezydenckiej, dysponując większością w sejmie, senacie i posiadające przychylnego sobie prezydenta w latach 2019-2023, pomimo upływu czterech lat,  nie potrafiło wprowadzić do kodeksu karnego przepisów zabraniających propagowania banderyzmu.
Prezydent Karol Nawrocki złożył wprawdzie w sejmie projekt ustawy w sprawie penalizacji banderyzmu, trudno jednak nie dostrzec, że projekt ten musiałby uzyskać akceptację parlamentu, który jest prezydentowi niechętny https://www.radiomaryja.pl/informacje/prezydent-karol-nawrocki-chce-polozyc-kres-propagowaniu-banderyzmu-dzis-do-sejmu-trafi-prezydencki-projekt-ustawy-w-tej-sprawie/
Trudności w przegłosowaniu przepisów dotyczących karania za propagowanie ideologii banderowskiej prezydent mógłby uniknąć wetując ostatnią nowelizację ustawy o pomocy dla Ukraińców, do czasu przegłosowania przez sejm i senat nowelizacji kodeksu karnego dotyczącej banderyzmu, jednakże pozbawił się tej możliwości podpisując ustawę o pomocy dla Ukraińców.
 
 
Nowelizacja ustawy o pomocy dla Ukraińców w 17 dni.
 
Istotne zarówno dla rządu jak i prezydenta projekty ustaw nie są rozpatrywane latami. Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu weryfikacji świadczeń na rzecz rodziny dla cudzoziemców oraz warunkach pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (druk nr 1685) wpłynął do sejmu 9 września 2025 r., 10 września odbył się jego pierwsze czytanie, 12 września drugie i trzecie czytanie, 19 września ustawa została przekazana prezydentowi do podpisu, a 26 września, czyli po upływie 7 dni, ustawa została podpisana przez prezydenta. [https://www.sejm.gov.pl/sejm10.nsf/PrzebiegProc.xsp?nr=1685]  Zgodnie z art. 122 ust. 2 konstytucji prezydent podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od jej przedstawienia, nawet jeśli nie mógł lub nie chciał ustawy zawetować, ani skierować do Trybunału Konstytucyjnego (ciekawe jaki byłby efekt porównania przywilejów dla Ukraińców z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa), mógł przynajmniej czekać do ostatniego dnia terminu pozorując, na użytek nieprzychylnych Ukraińcom wyborców, jakiekolwiek wątpliwości.
Mógł też ogłosić, że wobec „wtargnięcie rosyjskich dronów na terytorium Polski”  w nocy z 9 na 10 września 2025 r.  https://pl.wikipedia.org/wiki/Wtargni%C4%99cie_rosyjskich_dron%C3%B3w_na_terytorium_Polski_w_2025_roku   (czy kiedyś przeczytamy o wtargnięciu niemieckich bomb na terytorium Warszawy we wrześniu 1939 r. zamiast o bombardowaniu Warszawy) Polska potrzebuje pieniędzy na system obrony przeciwlotniczej, a nie na fundowanie Ukraińcom, którzy nie opłacili składek na NFZ darmowych świadczeń medycznych oraz wypłacanie emerytur Ukraińcom, którzy składem na emeryturę w Polsce nigdy nie odprowadzali.
Jednakże los obywateli Ukrainy na terytorium naszego państwa ma dla wszystkich polskich władz znaczenie absolutnie priorytetowe, co uniemożliwia zawetowanie ustawy albo skierowanie jej do trybunału konstytucyjnego.  To tylko Polacy mogą czekać pięć lat na projekt nowej konstytucji, to co ma istotne znaczenie może zostać uchwalone przez sejm, senat i podpisane przez prezydenta w ciągu 17 dni.
I chociaż wszyscy musimy się z tym pogodzić, czekając posłusznie w kolejce do lekarza, nie traćmy przynajmniej czasu na zastanawianie się nad projektem nowej, wspaniałej konstytucji.
 
BL





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.