Grozi nam bolszewicki nokaut w oświacie
Uświadomienie sobie zagrożenia to początek sukcesu. To od nas zależy, czy po wakacjach powrócimy do szkoły nieco lepszej, czy też o wiele gorszej niż ta, z którą rozstajemy się pod koniec czerwca. Trudno być optymistą. Jednak opuszczone ręce prowokują nokautujący cios przeciwnika, nawet garda to w tej sytuacji za mało. Potrzebny jest szybki kontratak.
Wielokrotnie wskazywaliśmy na destrukcję, jaką generuje w oświacie lewicowa minister edukacji B. Nowacka i jej nie mniej radykalnie lewoskrętna ekipa. Na co dzień możemy obserwować, iż wzorce sprzed ponad 100 lat – rodem z projektów Anatolija Łunaczarskiego ludowego komisarza oświaty– są [niczym Lenin] „wiecznie żywe” w Al. Szucha, w gmachu MEN. Brzmi to jednak nie ironicznie, a dość groźnie.
Kluczowymi wyznacznikami marksistowsko-leninowskich założeń w oświacie były: walka z religią i rodziną, a jedną z metod – jak najwcześniejsza seksualizacja dzieci. Z nich wynikały dalsze, w szybkim tempie rujnując kulturę Rosji, generując powszechny analfabetyzm, sprowadzając społeczeństwo do nieznanego wcześniej poziomu zezwierzęcenia. Rychło Stalin zarządził odwrót z drogi nieograniczonego seksualizowania dzieci i młodzieży, jednak nie wobec zmiany poglądów, a wskutek zapaści sowieckiej gospodarki.
Wszakże walka z religią, zmierzająca do wychowania „nowego człowieka”, nie uległa zmianie – art. 121 Kodeksu Karnego Sowietów wciąż wyznaczał kary za nauczanie religii zarówno w państwowych, jak i prywatnych zakładach wychowawczych. Z tego nigdy nie zrezygnowano!
Do tej raz wytyczonej i „jedynie słusznej” marksistowskiej drogi właśnie powraca Barbara Nowacka. Po 30-letniej przerwie na względną normalność, za obecnych rządów koalicji 13 grudnia nie publikuje się jednoznacznego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, by perfidnie rugować lekcje religii i nie oceniać ich na świadectwie. To się dzieje na naszych oczach!
Bolszewicka nauczycielka T. Żabicka w piśmie „Sierp” (Kijów, 24 kwietnia 1927) tak pisze o rezultatach komunistycznej oświaty: — „Chamstwo, impertynencja, gburowatość, chuligaństwo – rosną w zastraszający sposób. Byłam i jestem wciąż świadkiem powracających ze szkół wiejskich. Toć to istne bydło”. W sprawozdaniu w Centralnym Komitecie Wykonawczym (C. I. K.) sam Łunaczarski oświadczył: „Zniszczyliśmy dzieło, z którego tak byliśmy dumni. Ciemności ignorancji zaczynają zalewać rosyjskie dzieci, ciemności – przy których mrok caryzmu wydaje się być pełen światła”. (Walka z bolszewizmem, 1928)
Walka z bolszewizmem, która odnotowała ten znamienny cytat, była miesięcznikiem nie byle jakim. Podtytuł głosił: „miesięcznik bezpartyjny i niezależny, poświęcony obronie Polski przed bolszewicko-komunistycznym najazdem”. Świadectwa i analizy przytoczone i opracowane przez bacznych obserwatorów, monitorujących w latach 1927-31 z perspektywy Warszawy przebieg sowieckiej rewolucji [w tym oświatowej], powinny być dla nas na zawsze przestrogą. Jakże dziś brakuje podobnego periodyku, który realizowany obecnie KOMUNISTYCZNY NAJAZD nazwie po imieniu.
Boleśnie aktualnie brzmią powyższe cytaty wobec zjawisk zachodzących w polskiej szkole pod rządami wyznawców neomarksistowskiej ideologii.
MEN krok po kroku wprowadza polską szkołę na ścieżkę podległości wobec rekomendacji płynących z UE. Postępuje wdrażanie Europejskiego Obszaru Edukacji, które w Polsce nazywa się „reformą oświaty 2026 r.”. W EOE podstawy programowe mają być wspólne [kolektywne] i zgodne z tzw. „wartościami europejskimi”, jak np. tolerancja dla wszelkich odmienności i ochrona zagrożonej planety… przed człowiekiem, pozbawione narodowych cech i wartości.
Wypłukiwanie podstaw programowych z bliskich nam treści postępuje z żelazną konsekwencją od ponad roku.
Jednak najgorsze dopiero nadchodzi. Już teraz warto zadać pytania – interpelacje poselskie, pytania do urzędów w ramach dostępu do informacji publicznej, listy do szefa IBE – o to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami Instytutu Badan Edukacyjnych, gdyż właśnie to ”zbrojne ramię” MEN szykuje obecnie podstawy wszystkich przedmiotów szkolnych w powołanych zespołach programowych. Po cyklu szkoleń, formatujących myślenie zespołów [są dostępne do wysłuchania i to otwiera oczy na kierunek zmian, jakie planuje wdrożyć MEN], według opracowanej przez IBE „formatki” tworzone są zmiany.
W poprzednich miesiącach sformułowano tzw. profil absolwenta służący – co wielokrotnie podkreślają władze MEN i IBE – jako podwalina i punkt wyjścia do opracowania nowej postawy programowej. Ten pomysł nie pozostawił złudzeń co do intencji pomysłodawców deformy.
Fundamentalny sprzeciw wobec profilu absolwenta znalazł swój dobitny wyraz w opinii skierowanej do IBE przez Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły 31.10.24. Oto jej fragment:
„Termin „profil”, mimo że nie został w przedstawionym materiale zdefiniowany, bezsprzecznie odnosi się do profilowania, modelowania, formatowania dziecka przedszkolnego i ucznia szkoły podstawowej. Tymczasem, w szczególności w przedszkolu i w szkole podstawowej, nie ma miejsca na standaryzację celów kształcenia i unifikację postaw dzieci według jakichkolwiek ustalonych odgórnie wzorców.[…] Jako społeczny ruch podmiotów zainteresowanych dobrą edukacją wnioskujemy o wycofanie opiniowanego projektu. W żadnym razie nie może się on stać podstawą zapowiadanych zmian w oświacie”.
https://www.ratujmyszkole.pl/opinia-krops-dotyczaca-profilu-absolwenta-wyslana-do-ibe-men/
Zignorowano ten głos, podobnie jak treść Admonicji skierowanej „do Pana Profesora Macieja Jakubowskiego, dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych jako obywatelskie upomnienie i wołanie o szacunek do godności osobowej nauczycieli, dzieci i młodzieży. Autorki Admonicji – Dorota Dziamska i Maria Gudro-Homicka, związane z oświatą od dziesięcioleci – zawarły tam istotne spostrzeżenie:
„ wzmianka, iż profil absolwenta/absolwentki ma posłużyć do konstrukcji nowych podstaw programowych nie jest zgodna z żadną obwiązującą ustawą regulującą w Polsce działanie systemu oświaty. Istniejące prawo obliguje bowiem ministra edukacji do konstrukcji rozporządzeń np. o podstawach programowych, nie obliguje natomiast, aby przed podstawą minister tworzył jakiekolwiek profile.
Na I Zjeździe Pedologów Anatolij W. Łunaczarski stwierdził: „Pedologia, gdy ustali, co to takiego dziecko, podług jakich praw ono się rozwija, tym samym objaśni nam najważniejszy proces wytwarzania nowego człowieka, analogicznie do tego, jak wytwarza się nowe narzędzia”.
Taki właśnie tok myślenia przyświecał konstruktorom Profilu absolwenta, a obecnie – twórcom założeń podstawy programowej, krojonej „pod” ten profil.
Determinacji oświatowych rewolucjonistów spod czerwonej flagi powinniśmy przeciwstawić kontrrewolucję!
Nie czekajmy na ogłoszenie podstaw programowych – co nastąpi zapewne dopiero we wrześniu. Wyważmy [symbolicznie rzecz jasna] szczelnie zamknięte drzwi, za którymi B. Nowacka i MEN we współpracy z IBE ukrywa prawdę o antypolskiej deformie oświaty.
Już dziś pytajmy o kanon polskiej literatury – Czy w ogóle będzie? Czy nie od klasy VII dopiero, pozostawiając uczniów aż do klasy VI włącznie bez wspólnotowego kodu, którego emanacją jest polska literatura i obcowanie z nią? Jakie dzieła zaproponowane zostaną jako oś programowa? Czy przypadkiem podczas szkoleń niezbyt zachwycano się „Panem Tadeuszem”? Odwoływanie się przez IBE do zagranicznych inspiracji jest w tym wypadku bardzo groźne – Szekspir często jest lepiej znany polskim uczniom niż młodym Anglikom.
Czy kurs historii uwzględniać będzie fakty, postaci i związki między nimi według polskiej racji stanu i z polskiej perspektywy? Czy też pójdzie tropem wyznaczonym z Berlina lub Brukseli, gdzie „wypędzeni” byli zawsze tylko jedni, a ci drudzy – „wszystkiemu winni”, począwszy od Mieszka I? Tylko dlatego, że śmieli zaistnieć i utrzymać się blisko 1100 lat ze swoją wiarą, koroną i państwowością. Wspólne zespoły historyków polskich i niemieckich oraz polskich i ukraińskich nie są tu dobrą wróżbą.
Czy geografia wtopiona w „przyrodę” – interdyscyplinarny przedmiot łączący 4 przedmioty nauczania aż do kl. 6.włącznie, wbrew protestom zgłaszanym wobec tej koncepcji w 2024 r. – będzie jeszcze mówić o tym, co interesuje nas tu nad Wisłą? Czy też edukacja klimatyczna – obowiązkowy komponent wszystkich przedmiotów nauczania – uczyni z uczniów wyznawców tzw. „religii klimatycznej”, nowej rewolucyjnej ideologii, która ma chronić planetę przed człowiekiem? Według Europejskiego Obszaru Edukacji kolejne pokolenie Polaków ma być orędownikami tego, by Polska stanowiła w całości skansen Europy, park ekologiczno-nieużyteczny, gdzie [wzorem Odry] zakazane są uprawy i hodowle oraz wszelki przemysł.
Pytań można i należy stawiać wiele – politykom, decydentom, sobie samym. Ku czemu zmierza polska oświata? Jakiego wykształcenia chcę dla swoich dzieci? Z jakich zajęć koniecznie je wypisać, by chronić przed seksualizacją i demoralizacją? A jakich się domagać w polskiej szkole?
Jak obronić wiarę, prawdę, dobro i piękno – w dzieciach, w szkole i w Ojczyźnie?
Jak? Naszą aktywnością podczas wakacji – informujmy i ostrzegajmy pod hasłem „Wypisz dziecko z edukacji anty-zdrowotnej” , po powrocie z wakacji – w Trójkach klasowych i Radach Rodziców.
Pamiętajmy też, że jako podatnicy możemy stawiać żądania tym, którzy piastują władzę w Polsce, i możemy ich rozliczać. Możemy i powinniśmy.
Możemy też mieć oczekiwania wobec tych, którzy – jak Prezydent Elekt – za chwilę obejmą najwyższy urząd w Państwie.
Narodową kontrrewolucję w obronie suwerenności polskiej szkoły należy zacząć od dziś.
Hanna Dobrowolska
Ekspert Oświatowy
Ruch Ochrony Szkoły / Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły
za:
https://pch24.pl/grozi-nam-bolszewicki-nokaut-w-oswiacie/
[foto_duzy_2]

[/foto_duzy_2]
[foto_duzy_3]

[/foto_duzy_3]
[foto_duzy_4]

[/foto_duzy_4]
[foto_duzy_5]

[/foto_duzy_5]
[foto_duzy_6]

[/foto_duzy_6]
[foto_duzy_7]

[/foto_duzy_7]
[foto_duzy_8]

[/foto_duzy_8]
[foto_duzy_9]

[/foto_duzy_9]