Myśli 09/2025, 28 lutego 2025 Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga? (J 5, 43-44). Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą otrzymaliście - niech będzie przeklęty! (Ga 1, 7-9)
Watykan stara się ograniczyć możliwość sprawowania mszy św. w rycie rzymskim, czyli tzw. mszy trydenckiej. Papież Benedykt XVI potwierdził w swoim dokumencie, że taka msza św. nigdy nie była zakazana i może ją odprawiać każdy kapłan bez występowania o jakąkolwiek zgodę. Natomiast następca Benedykta XVI stara się jak najbardziej ograniczyć te możliwości. Niektórzy dostojnicy watykańscy podają jako powód tych ograniczeń fakt, że środowiska związane z Tradycją odrzucają nauczanie Soboru Watykańskiego II. Dlatego kapłani tych środowisk będą mogli odprawiać mszę św. trydenckiej dopiero wtedy, gdy oświadczą, że uznają wszystkie dokumenty SWII.
Warto zauważyć, że SWII nie miał charakteru dogmatycznego, tylko duszpasterski, o czym na otwarciu soboru wyraźnie mówił Jan XXIII. Podczas soboru nie ogłoszono żadnego nauczania w formie uroczystej, która zobowiązuje do przyjęcia nauczania przez wiernych. Konstytucje soborowe zostały ogłoszone w zwykłej formie, a nie "ex cathedra" czyli uroczyście, mocą papieskiego urzędu.
Można powiedzieć, że Stolica Apostolska wymaga od kapłanów jakby odwróconej przysięgi antymodernistycznej, którą wprowadził św. Pius X. Obecnie, od kapłanów chcących odprawiać mszę trydencką wymaga się przyrzeczenia przyjęcia całości nauczania Soboru Watykańskiego II, czyli zgody również na nauczanie modernistyczne. Gdyby nauczanie Kościoła na SWII nie zostało zmienione, nikt by się nie domagał takiego przyrzeczenia.
Nauczanie Kościoła na soborze zostało zmienione przynajmniej w takich obszarach: wolność religijna, kolegialność w Kościele, ekumenizm, liturgia. To spowodowało, że część duchownych odrzuciło to nauczanie. Sztandarowym tego przykładem był abp Marcel Lefebvre, który ukazywał, że to czego nauczał przed soborem, było przedmiotem pochwał i uznania ze strony Watykanu, a następnie – po soborze- takie samo nauczanie stało się powodem krytyki i kar ze strony tegoż Watykanu.
Trzeba więc przyjrzeć się temu co się zdarzyło podczas soboru, a nawet wcześniej, przed soborem. Pius XI i Pius XII nie zdecydowali się na zwołania soboru, ze względu na wielkie ryzyko sterowania przebiegiem soboru przez zorganizowane grupy modernistycznych biskupów i teologów.
Jan XXIII zwołał sobór i rozpoczęły się prace komisji przygotowawczych. Rozesłana została ankieta do biskupów i przełożonych zakonów. Nadesłane do Watykanu odpowiedzi były umiarkowane: oczekiwały potępienia współczesnego zła zarówno wewnątrz Kościoła, jak i na zewnątrz (komunizm), oraz spodziewały się opracowania kolejnych definicji doktrynalnych (w tym związanych z Dziewicą Maryją). Sobór nie spełnił tych postulatów ojców soborowych, ale usatysfakcjonował roszczenia mniejszości, której od początku udało się stanąć na czele zgromadzenia i ukierunkowywać jego decyzje. Wynika to jednoznacznie z danych historycznych (R. de Mattei „Sobór Watykański II. Historia dotąd nieopowiedziana). Mniejszości, która stanęła na czele soboru udało się odrzucić, wbrew przyjętym zasadom prowadzenia prac soborowych, ale za aprobatą papieża, dokumenty przygotowane przez komisje (i podpisane przez papieża), i sobór rozpoczął te prace na nowo, ale z innymi przewodniczącymi komisji.
Jeszcze przed rozpoczęciem soboru papież utworzył Sekretariat ds Jedności Chrześcijan a na jego przewodniczącym mianował kard. A. Beę (niemieckiego jezuitę), osobę, która miała odegrać kluczową rolę podczas soboru. Stworzenie tego organizmu świadczyło o przełomie, ponieważ odbierało Świętemu Oficjum kompetencje w relacjach między katolikami a innymi chrześcijanami. Podstawowym sposobem, jakim Sekretariat próbował wpływać na prace przygotowawcze, było przekazywanie innym komisjom uwag wskazujących na negatywne skutki danego dokumentu dla idei ekumenizmu. Sekretariat stał się taką „nadkomisją”, która przywłaszczyła sobie kompetencje teologiczne w istotnych kwestiach (np. wolność religijna, małżeństwa mieszane, ruch ekumeniczny).
Mniejszość to przedstawiciele Kościoła z Niemiec, Francji, Belgii, Holandii wspierani przez biskupów południowoamerykańskich (korzystających z materialnego wsparcia Kościoła z Niemiec). Po soborze episkopaty tych krajów kontestowały nauczanie papieża; oczekiwały przeprowadzenia znacznie dalej idących zmian.
Wielu ojców soborowych miało świadomość, że przyjmowane dokumenty są niejasne, a niekiedy po prostu błędne. A jednak mimo tych wad, konstytucje i deklaracje ostatecznie przyjmowano prawie jednomyślnie. Dlaczego opór przeciw zmianom był tak słaby? Może na soborze dominowała logika systemu demokratycznego (trzeba głosować tak, jak inni), a może posłuszeństwo wobec papieża. Myśl, że papież może się mylić i wspierać tezy szkodliwe... nie przychodziła ojcom do głowy.
Po zakończeniu soboru powołano Komisje ds wdrażania przyjętych dokumentów. Jedna z nich, Sacrosanctum Concilium, dokonała fundamentalnej zmiany liturgii, wprowadzając nowy ryt mszy św. (Novus Ordo Missae), co spotkało się z protestami i wprowadziło podziały obecne aż do teraz. Paweł VI kierował się ekumeniczną intencją porzucenia tego, co we Mszy było zbyt katolickie w tradycyjnym znaczeniu, by Mszę katolicką zbliżyć do nabożeństwa protestanckiego (to potwierdził również przyjaciel papieża J. Guitton). Papież Benedykt XVI próbował zniwelować te podziały: „to, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe”. Ale następny pontyfikat wzniecił te podziały na nowo.
Czy zmienione nauczanie o wolności religijnej nie skutkowało wypowiedziami o równości różnych religii? Czy zmiany związane z kolegialnością nie doprowadziły do zagrożenia spójności Kościoła katolickiego za pomocą synodalności?
Jeśli ktoś twierdzi, że dokumenty soboru nie zmieniły nauczania Kościoła, to powinien dowieść ich zgodności z Tradycją; nie wystarczy stwierdzić, że ona występuje (jak czynią niektórzy hierarchowie). Początkowy błąd prowadzi do potężnych trudności; trzeba się przeciwstawiać błędom już u źródła. Miejmy nadzieję, że zmysł kościelny wiernych nie dopuści do zafałszowania nauczania Chrystusa Pana i do rozpadu Kościoła.
Warto wysłuchać rozmowy (sprzed 4 lat, ale aktualnej) z prof. M. Kornatem, historykiem:
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.