W ten sposób Niemcy dbali o swoje bezpieczeństwo, ale też okazywali pogardę dla Polaków. Okazywali pogardę w imię wpojonego im przeświadczenia, że Niemcy są ponad wszystko – „Deutschland über alles”.
Napisałem, że każdy Polak to wie, ale współczesna polityka próbuje tę wiedzę nie tyle zacierać, ile przeinaczać. Coraz częściej słyszymy, że II wojna światowa została rozpętana nie przez Niemców tylko przez jakiś mitycznych nazistów. W tym kontekście ktoś przytomnie zauważył, że na tramwajowych wagonach w okupowanej Polsce nie było przecież napisów „Nur für Nazis” tylko „Nur für Deutsche”.
Od zakończenia wojny minęło prawie 80 lat i wydawać by się mogło, że stosowanie jakichkolwiek metod separacji zostało już raz na zawsze wyeliminowane z niemieckiej mentalności i z niemieckiej polityki. Ale oto Partia Zielonych zaproponowała, by w berlińskim metrze wydzielić wagony "Nur für Frauen" – tylko dla kobiet. Miałoby to chronić kobiety przed rosnącym ryzykiem napaści seksualnych. Tylko w roku 2023 w berlińskiej komunikacji miejskiej doszło do 391 przypadków tego rodzaju przestępstw, a wiadomo, że nie wszystkie tego typu zdarzenia są zgłaszane na policję. Wnioskodawcy z Partii Zielonych argumentują, „że obecnie podróżowanie wieczorami, kiedy jest tłoczno, jest niebezpieczne dla kobiet w Niemczech i cały czas wzrasta liczba napaści”. Berlińskie przedsiębiorstwo transportowe (BVG) jest przeciwne temu pomysłowi twierdząc że „Każdy, kto źle się poczuje lub potrzebuje pomocy, ma możliwość zadzwonienia do naszej ochrony z telefonu alarmowego o każdej porze dnia i nocy na każdym dworcu”. W swoim stanowisku BVG nie wyjaśniła, czy dzwonić należy podczas gwałtu czy po nim, no bo przecież gwałtu podobnie jak i innych form przemocy fizycznej bezpośrednia ofiara nie może przewidzieć z góry, by zawczasu powiadomić odpowiednie służby.
Nie chodzi tu jednak o spór między Partią Zielonych a przedsiębiorstwem transportowym BVG. Chodzi o to, że kolejny raz w historii politycy rządzący Niemcami lansują chorą ideologię, która może przynieść, czy wręcz już przynosi dramatyczne skutki. Gdyby spróbować wpisać się w tę ideologię, należałoby spytać, dlaczego zieloni domagają się specjalnych wagonów metra tylko dla kobiet. A gdzie troska o 55, czy też może 127 pozostałych płci, wyłączając stuprocentowych mężczyzn, którzy jak rozumiem mają się bronić sami? Gdzie troska o różne drag’i, queen’y, king’i inne lgbt coś tam coś tam? Czy zatem zdaniem Partii Zielonych taka przykładowa drag queen jest z natury tak obrzydliwa, że żaden uchodźca nie zechce jej / jego napastować seksualnie, a może nawet na nią / na niego nie spojrzy? Dlatego, w odróżnieniu od stuprocentowych kobiet nie muszą podlegać prewencyjnej separacji?
Pytania we współczesnym świecie jak najbardziej na miejscu, zasadne. Ale mam świadomość, że dla wielu czytelników zabrzmiały (na szczęście) groteskowo, jak żart. Bo postawić trzeba inne pytanie. Dlaczego niemieccy politycy chcą separować potencjalne ofiary a nie potencjalnych sprawców? Czy kolejnym pomysłem będzie zakazywanie kobietom wychodzenia po zmierzchu z domów? Może nie tylko kobietom, ale wszystkim rdzennym, choć aż kusi napisać białym, mieszkańcom Berlina oraz innych niemieckich i europejskich miast? Propagowana ideologia multi-kulti przekształca się powoli w mono-kulti. Tylko, że to mono odnoszone jest do imigrantów a nie do rodowitych Europejczyków, którzy są pozbawiani należnych im praw przez zaczadzonych ideologiami polityków. Jeśli Europa nie otrząśnie się z konsumpcyjnego letargu, to niedługo na zewnętrznych granicach UE pod dwunastoma gwiazdkami na błękitnym tle pojawią się wypisane złotymi literami znamienne słowa „Nur für Immigranten“.
Marcin Bogdan