Niestety wciąż jest w Polsce wiele osób, które uważają, że tortury to wyrywanie paznokci, sadzanie na nodze odwróconego krzesła, czy inne wyrafinowane formy fizycznego znęcania.
Dlatego nigdy dość przypominania ratyfikowanej przez Polskę „Konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania”, która w artykule 1 definiuje tortury jako: „każde działanie, którym jakiejkolwiek osobie umyślnie zadaje się ostry ból lub cierpienie, fizyczne bądź psychiczne, w celu uzyskania od niej lub od osoby trzeciej informacji lub wyznania, w celu ukarania jej za czyn popełniony przez nią lub osobę trzecią albo o którego dokonanie jest ona podejrzana”.
Jednej z uwięzionych pań urzędniczek zakazano telefonicznych kontaktów z piętnastoletnim synem, licealistą. Matka z synem mogą raz w miesiącu zobaczyć się w sali widzeń, zobaczyć się przez szybę oddzielającą aresztowanych od odwiedzających. Czy – zgodnie z przytoczoną definicją zawartą w Konwencji – nie jest to psychiczne torturowanie zarówno uwięzionej kobiety jak i jej niepełnoletniego syna? Jaki związek ma ten nieludzki zakaz z przedmiotem prowadzonego śledztwa?
Okazuje się, że związek jest i jest to związek bardzo istotny. Na jeden z apeli profesora Andrzeja Nowaka w sprawie uwolnienia przetrzymywanych w areszcie urzędniczek i księdza Michała Olszewskiego zareagował znany dziennikarz gazety wyborczej Wojciech Czuchnowski. W opublikowanym artykule pod znamiennym tytułem „Tchórze z Bogiem i honorem na sztandarach” napisał: „Jest prosty sposób, by obie urzędniczki i ksiądz Olszewski mogli opuścić areszty i na wolności oczekiwać procesu, który zacznie się, gdy prokuratura zbierze materiały i wyśle do sądu akt oskarżenia. Wystarczy, by poseł Romanowski przestał uciekać, stawił się w prokuraturze i – zgodnie z tym, co deklaruje publicznie – wziął na siebie odpowiedzialność za podjęte decyzje. Bo to on był dysponentem Funduszu i to on arbitralnie decydował, kto ma dostać pieniądze”.
Wojciech Czuchnowski jest doświadczonym dziennikarzem pozycjonującym się na styku mediów i polityki obecnego rządu. Trudno zatem nie dostrzec meritum przekazu zawartego w przytoczonym tekście. Czuchnowski daje wyraźnie do zrozumienie, że obie panie urzędniczki oraz ksiądz nie są winni i nie są oni „celem” prowadzonego śledztwa. Chodzi o aresztowanie i skazanie Marcina Romanowskiego, w latach 2019 – 2023 podsekretarza stanu i sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Przetrzymywanie w areszcie wydobywczym zatrzymanych osób jest zatem formą szantażu wywieraną przez prokuraturę na osobę, której zatrzymanie jest trudne z prawnego punktu widzenia. Trudne, ponieważ Marcin Romanowski jako poseł jest chroniony immunitetem. Trudne, ponieważ z braku „twardych” dowodów prokuratura przedłożyła sądowi opinie „biegłych specjalistów” pozbawione podpisów i dat ich sporządzenia. Przedłożyła sądowi bezwartościowe świstki papieru.
Czy zatem już sam fakt zatrzymania księdza i dwóch urzędniczek oraz ich wielomiesięczne przetrzymywanie w areszcie nie jest torturą? Torturą okrutną, bo wszyscy oni zdają sobie sprawę, że są „przynętą” w politycznej rozgrywce, której celem jest krwawa zemsta obecnie rządzących lewicowo – liberalnych polityków na swoich prawicowych poprzednikach.
24 października 2024 roku, na utajnionym przed mediami, a zatem utajnionym przed społeczeństwem posiedzeniu, Sąd Apelacyjny ogłosił możliwość uwolnienia aresztowanych za poręczeniem majątkowym w wysokości 350 tys. złotych od każdej osoby. To wysokie kwoty, ale zarazem jakże niska cena za uniknięcie dalszych tortur ze strony policyjnego aparatu „walczącej demokracji”.
Marcin Bogdan