Marek Baterowicz:  WĘDRÓWKA
data:25 września 2024     Redaktor: GKut

 

                                          

Idę przez miasta I mosty

- wsparte na kruchych filarach –

idę przez świątynie, doliny i łąki,

ujścia rzek tętno oceanów,

błądzę w spalonych lasach

i mijam górskie jary

niosąc w plecaku moją Polskę,

zasianą ponad  tysiąc lat temu

nad brzegami Gopła

- tam było gniazdo.

Rosła wysoko jak topola

odpierając najazdy,

a chrzest złączył ją z Europą

(jakże inną od dzisiejszej

- odartej z praw i świętości)

i Polska rosła jednocząc się z innymi

- nigdy mieczem, lecz ugodą stateczną,

nie mając uprzedzeń do obcych

trafiając do serc i umysłów,

niosąc sąsiadom znak Krzyża,

ufając  wygnańcom i dając im prawa,

koronę ofiarując nawet cudzoziemcom,

co było  gestem wielkiej złudy,

nadmiaru tolerancji,

i w końcu przywiodło nas do zguby...

Tak zmarła  Rzeczpospolita

dla tylu narodów królestwo wolności,

swobód  dla tylu wyznań i sumienia...

Upadło...gdyż bezbronne było wobec nienawiści

kipiącej na wschodnich rubieżach,

a szabli dobywało jedynie w obronie,

w pospolitym ruszeniu

w niepospolitym męstwie

aż zabrakło wojsk by bronić Konstytucji,

a zdrajcy w stolicy frymarczyli tronem,

gdy konfederaci nad Newą wznosili toasty

wiodąc i króla do zaprzaństwa...

Nie dało się odwrócić losu

i wyjść zwycięsko z mroków burzy...

Straciliśmy godło i granice

nie tracąc jednak godności i wiary,

ani plemiennej pamięci,

ocaliła nas tej nocy rozbiorów

i w heroicznych zrywach insurekcji,

by niepodległość wywalczyć wbrew światu!

W moim podróżnym plecaku

niosę więc radość i dumę z legionów,

ze wskrzeszonej Rzeczypospolitej...

Rozdartej później inwazją dwóch kolosów...

Odtąd mój plecak puchł od krwi i popiołów,

a po wojnie także od krwi

żołnierzy niezłomnych i tych wszystkich,

co ginęli z rąk nowego okupanta,

skatowani i chowani ukradkiem,

rozstrzeliwani na ulicach,

gdy pochody prosiły chleba,

zabitych w stanie wojennym,

który trwał bez przerwy,      

dniem i nocą czuwali skrytobójcy,

nawet pod okrągłym stołem

i nie dano nam wskrzesić Rzeczypospolitej!

A jeszcze po smoleńskiej zbrodni

oddano śledztwo wraz z  niepodległością

i mój plecak pękł ze szczętem...

Błądzimy we mgle, co zakryła świt

i palimy znicze próbując daremnie

rozjaśnić dzień  i  Najjaśniejszą...

I śpiewamy jak dawniej -

Boże coś Polskę przez tak długie wieki

widział w syberyjskich cierniach,

spraw aby  Matka zawsze Miłosierna

znak uczyniła  wśród obłoków święty !

                                                        Marek Baterowicz, Sydney 2020

 

 

           

Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE

                                                     

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.