Rąbka tajemnicy uchylił jeden z głównych ideologów tego nowego ustroju, minister „sprawiedliwości walczącej” Adam Bodnar, wskazując na „osoby, które dostały awans, ale tylko dlatego, że miały nieprzepartą wolę awansowania w strukturze sądownictwa”. Mieć wolę awansowania w drabince zawodowej jest jak widać myślozbrodnią przewidzianą proroczo przez George'a Orwella w „Roku 1984”. Jaką karę przewidziano w ustroju „demokracji walczącej” za taką niepohamowaną myślozbrodnię?
I tę kwestię Adam Bodnar wyjaśnił jasno i dobitnie: „W tym przypadku przewidujemy wprowadzenie instytucji „czynnego żalu”. Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje, mogą od następnego dnia startować w nowych konkursach i ubiegać się o funkcjonowanie na nowych zasadach. W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni”. Minister „walczącej sprawiedliwości” nie wyjaśnił jednak, czy rozgrzeszenie będzie udzielane przy kratkach konfesjonału, czy tylko przy kratach więziennych. Nie wyjaśnił też, czy po akcie rozgrzeszenia penitent będzie całował stułę czy szalik ministra, a może pierścień „walczącej sprawiedliwości” lub sprawiedliwą dłoń ministra?
Wiele lat temu współpracowałem ze szwajcarską firmą sprzedającą produkowane przez siebie urządzenia do wielu krajów na wszystkich kontynentach. Podczas corocznych eventów spotykali się przedstawiciele handlowi z kilkudziesięciu krajów z całego świata. Jednym z uczestników tych spotkań był konstruktor, współtwórca produkowanych urządzeń, współtwórca sukcesu firmy. Przedstawiał się jako T.B. i wszyscy mówili o nim T.B. Wybitny specjalista, a jednocześnie skromny człowiek. Szanowany przez wszystkich, niekwestionowany autorytet. Nie musiał wymieniać imienia i nazwiska, wystarczyło samo T.B., by miał posłuch wśród ludzi różnych kultur z różnych kontynentów. Po latach sam się łapałem na pokusie podpisywania moich maili czy innej korespondencji służbowej skrótem M.B. Liczyłem podświadomie, że i w moim wypadku nie jest konieczne pełne imię i nazwisko, że wystarczy samo M.B.
To naturalna pokusa, nieobca zapewne nikomu. Każdy chce być kimś. Ale co tak naprawdę oznacza określenie „być kimś”? W domyśle oznacza „być kimś ważnym”. Ale literalnie „być kimś”, znaczy tyle, co być kimś innym. Kimś innym, zatem nie sobą. Bycie sobą tkwi w naturze człowieka, jest niepisanym prawem człowieka. Dlatego swoistym manifestem zniewolonych przez sowiecki komunizm Polaków, były słowa utworu grupy „Perfekt”:
„Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą wreszcie
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą jeszcze”
Celem każdego systemu totalitarnego jest zniewolenie a nie zagłada. Zagłada jest pochodną oporu przeciw zniewoleniu. Można nawet stwierdzić, że zagłada nie daje takiej satysfakcji dyktatorom i tyranom jak zniewolenie. Komunizm był i jest apogeum zniewolenia. W komunizmie jednak każda myślozbrodnia mogła i może być, nie tyle darowana co „rozgrzeszona”. Warunkiem było i jest „złożenie oświadczenia, powiedzenie, że to był błąd życiowy”. Warunkiem „rozgrzeszenia” jest zniewolenie i upodlenie. Zniewolenie i upodlenie przez ludzi, którzy chcą być kimś, bo nie zapracowali swoim życiem na to, żeby być sobą. Tak było w sowieckiej Rosji, tak było w Polsce Ludowej, tak było w stanie wojennym, tak jest teraz w „walczącej demokracji”. W stanie wojennym sędziom też proponowano czynny żal, składanie oświadczeń, że popieranie „Solidarności” było ich błędem życiowym. Nie każdego stać było na heroizm, wielu uległo. Po latach tłumaczyli, że nie podpisywali, a jeśli podpisywali to nie donosili, a jeśli donosili to nie szkodzili. Nie każdego stać na heroizm. Rodzina, kredyt, ostracyzm środowiska. I dziś wielu wyrazi czynny żal i uzyska „rozgrzeszenie” za cenę zniewolenia i upodlenia. Za lat kilka lub kilkanaście będą się tłumaczyć, że nic nie podpisywali, a jeśli podpisali, to nie szkodzili.
Adam Bodnar przypisując sobie władzę odpuszczania domniemanych grzechów zdefiniował nam ustrój „demokracji walczącej”. Ustrój, w którym znów aktualne stały się słowa śpiewane w zniewolonej przez komunizm Polsce, śpiewane wraz z kultowym zespołem „Perfekt”:
„Na klatce stoi cieć, co się boi
Nawet odsłonić, miotłę ściska w dłoni
Ortalion szary, chwytam za bary
I przerażonej twarzy krzyczę prosto w nos
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą wreszcie
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą jeszcze
Chcemy być sobą
Chcemy być sobą wreszcie
Chcemy być sobą
Chcemy być sobą jeszcze”
Marcin Bogdan