Pięknym językiem, ale o tragicznym skutku i przeżyciu wyraził się powieściopisarz polski, Henryk Sienkiewicz o wojnach kozackich: Wilcy wyli na zgliszczach dawnych miast i kwitnące niegdyś kraje były jakby wielki grobowiec. Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew.
O minionych latach 1939 – 1945 na polskich Kresach Wschodnich pióro Sienkiewicza pisałoby jeszcze bardziej tragicznie! – słowa te napisał Ks. Bp. Wincenty Urban we wstępie do Drogi Krzyżowej archidiecezji lwowskiej ale Drogą Krzyżową przeszły również inne archidiecezje, Wilna czy Grodna.
W pierwszych dniach po napaści Niemiec 1 września 1939 roku zaczęły się pojawiać tłumy uciekinierów, zmierzające ku wschodnim rubieżom Polski i grupy rozbitych polskich oddziałów wojskowych. W Biłce Szlacheckiej i Królewskiej jako „polskich wioskach” utworzył się w 1939 roku prawdziwy obóz wojskowy i cywilny. Uciekinierzy polscy po wyjściu ze Lwowa czy też jego obejściu, idąc szlakiem tarnopolskim, kierowali się przeważnie dla odpoczynku i noclegu do tych wsi, ponieważ wsie zamieszkałe w większości przez ludność ukraińską, niosły dla zmęczonych uciekinierów mord, śmierć i ograbienie. Ukraińscy chłopi zapraszali do siebie umęczonych żołnierzy polskich, dawali jeść, miejsce do spania, a w nocy mordowali i okradali ze wszystkiego, tak było w Czyżykowie i Hermanowie.( Ks. Bp. Wincenty Urban)
Władze II RP likwidowały i aresztowały zawodowych szpiegów sowieckich oraz informatorów z mniejszości narodowych. Sowieci mieli pełne informacje o administracji, wojsku, służbach granicznych, osadnikach itp. Natychmiast rozpoczęto aresztowania, a później mordowano polskich urzędników, samorządowców, sędziów, prokuratorów, policjantów, kolejarzy, leśników, profesorów, nauczycieli, działaczy politycznych i społecznych. Jednym słowem polską inteligencję- Władysław Białowąs , pismo Na Rubieży nr 127/2013.
Zaraz potem ruszyły transporty ludności z kresów do Workuty, Kołymy, Magadanu. To miejsca kaźni, gdzie deportowani, skazani na zagładę tracili życie, zdrowie, nabywali inwalidztwa. A w ślad za nimi rodziny, które uznano za godne zesłania, to były tysiące, setki tysięcy rodzin polskich wywożonych w czterech masowych deportacjach: 10 lutego, 13 kwietnia i 20 czerwca 1940 roku oraz 21 czerwca 1941 roku; na syberyjska tajgę i stepy Kazachstanu. A wzdłuż torów, na nasypie kolejowym leżały wyrzucone zwłoki zamarzniętych na śmierć, z głodu, chorób, pragnienia niemowląt, dzieci i starców.
Według szacunku władz polskich w Londynie ze wschodnich terenów II RP wywieziono ponad 1 milion 200 tysięcy osób. Także około 150 tysięcy zmobilizowano do armii czerwonej, a 180 tysięcy wywieziono jako jeńców wojennych. Z ludobójstwem mamy do czynienia już od momentu transportu deportowanych w nieludzkich warunkach,- ocenia Władysław Białowąs.
Przed wybuchem wojny w 1939 Ukraińcy deklarowali się jako sprzymierzeńcy Niemców i w czasie okupacji wojennej rolę tę wykonywali bardzo wiernie. Najpierw całowali oni czołgi sowieckie, które miały ich wyzwolić spod jarzma polskiego, później czynili to samo z czołgami niemieckimi. Ukraińcy przejęli większość władzy administracyjnej i dostarczali NKWD listy proskrypcyjne, według których następowały aresztowania i wywózki na Syberię. Oskarżali Polaków przed władzami sowieckimi, że posiadają oni broń i chcą użyć przeciw nim. Następstwem tego były przeróżne represje wobec Polaków, jak więzienie i zsyłki na roboty. Dziełem Ukraińskiej Republiki był wielki wywóz Polaków na Sybir w 1940 r. (10 luty przy największym mrozie)…nie był to ostatni wywóz.. (Ks. Bp. Wincenty Urban).
Między 17 września a końcem roku 1939 zostało wymordowanych w trzech powiatach województwa tarnopolskiego: Buchacz, Podhajce, Brzeżany około 6000 -8000 Polaków. To już jest skala masowa, zbrodnia trwa do 1947 roku. Dla nas, którzy mieszkaliśmy w tym województwie tarnopolskim strach był tym najbardziej porażającym uczuciem i my ten strach ciągnęliśmy za sobą, strach nami owładnął i panował nad nami do 1945 roku, kiedy nas wyrzucono z naszej polskiej ziemi. Musieliśmy się z tym zmierzyć, ból duszy , nasi sąsiedzi, nasi przyjaciele nagle biorą siekiery, widły idą do naszych domów odcinają nam głowy, nogi ręce, kobietom piersi, języki, wydłubują oczy - Stanisław Srokowski.
Ze zbioru Archiwum Instytutu Hoovera w Stanford – opracował Jan Tomasz Gross . Powiat łucki- Roman M. (ur.1926)
"Gdy przyszli Sowieci do naszej wioski to ukraińcy zaczęli nam wszystko zabierać z domu a następnie zaczęli dzielić naszą ziemię pomiędzy siebie, a mianowicie tym, którzy za polskich czasów nie mogli obrobić nawet swojej własnej ziemi z powodu lenistwa, ale na naszą to lecieli bardzo chętnie. Później Sowieci dali Ukraińcom 24 godziny, że mogą robić co im się podoba z Polakami. Wtedy ukraińcy ze wsi Nawóz przyszli na naszą osadę i zaczęli rabować i zabijać osadników, zabili 5 osadników: Tański, Kucharski, Strumidło, Minkusik, Michalski, a 7-miu pouciekali lub się pokryli na parę tygodni w lasach. Nie można było wyjść z lasów bo wszędzie było pełno ukraińców z Moskalami. A do naszego domu to na noc przychodzili ukraińcy jeden po drugim i szukali Tatusia ale niestety, bo tatuś był ukryty w lesie i nic już nie znaleźli, ani nawet jednej kury bo poprzednie ukraińcy pozabierali nawet najdrobniejsze rzeczy. Ukraińcy nie dawali nam wyjść z domów, bo bluźnili nam na każdym kroku i nawet małe pętaki rzucali kijami gdy spotkałem się z nimi. Po trzech tygodniach tatuś wrócił do domu, ale nie nocował w domu, tylko musiał na noc ukrywać się, bo przychodzili co noc i pytali za tatusiem. Pewnej nocy przyszli do sąsiada Głowy i zaczęli szukać ażeby co zrabować a następnie zaczęli pytać mego kolegi gdzie jest ojciec, lecz chłopak nie powiedział, to zabili go (Głowa Władysław), młody chłopak miał dopiero szesnasty rok. Kierowniczkę Puszkarczukową zamordowali ukraińcy i powiesili ażeby mieć wymówkę, że to nie prawda. Tak męczyliśmy się od 20 września aż do 10-tego lutego. 10-tego lutego w nocy przyszli ukraińcy z Moskalami i wywieźli naszą całą osadę a nawet i sąsiednie osady do Rosji". ( W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali, str. 199, Jan Tomasz Gross).
Cudem ocaleli nie wrócili do swych domów, bo już ani ich domów, ani Polski tam nie było. Czekała tam na nich nienawiść, a w Polsce nie mieli prawa na do mówienia o swoich przeżyciach. Zamieszkali na ziemiach zniszczonych pięcioletnią niemiecką okupacją w granicach Polski powojennej, również na terenie województwa dolnośląskiego, opolskiego. W wyniku transformacji 1989 roku na tych terenach zlikwidowano kopalnie, huty, zakłady włókiennicze, ceramiczne, chemiczne itp. a oni stracili miejsca pracy i szansę na godne życie, zyskali degradację rodzin, wyjazdy młodych, biedę. Dzisiaj przeżywają kolejną tragedię, tracą wszystko, co udało im się zdobyć.
Wszystko, co było najpiękniejsze i beztroskie w moim dziecinnym życiu, runęło na zawsze. Przyszły same troski, kłopoty i zmartwienia. A ja bardzo szybko wydoroślałem - wspomina zesłany na Sybir w wieku 6 lat Marian.
Bożena Ratter