To nie wiąże się tylko z kwestią aborcji czy eutanazji. To wiąże się przede wszystkim z przekonaniem, że możemy dowolnie formować swoją tożsamość i negować przywiązanie do pojedynczej tożsamości, np. narodowej, która nas kształtowała, mobilizowała, dawała nam poczucie sensu. To jest czymś fatalnym, najgorszym, prymitywnym ponieważ możemy zmieniać tożsamość na poziomie biologicznym – dzisiaj ogłaszam że jestem mężczyzną a jutro będę kobietą, pojutrze kimś innym, bo to poszerza moją wolność- podsumowuje profesor.
Zostaje tylko czysta ideologia i jej słudzy w Polsce –profesor przywołuje postać Hindusa, wiernego sługi kolonizatorów, który stara się naśladować tych kolonizatorów z Wielkiej Brytanii i służyć im, ponieważ to czyni go we własnych oczach kimś wyższym od miejscowej populacji. Reszta to brudni Hindusi a ja wyglądam prawie jak Brytyjczyk, ja wiem, że tam jest mój wzór.
Taka jest duża, ważna część funkcji inteligencji nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach tzw. peryferii w stosunku do centrum. Ta część inteligencji zyskuje swoją wartość przez to, że czuje się lepsza od reszty – to my reprezentujemy postęp, reszta to motłoch. A centrum dla tej części jest w wyimaginowanej Europie, której nie ma naprawdę, ale którą ideologicznie próbuje się zastąpić realna Europę. Momentem prawdy, zderzenia będzie ta chwila, kiedy nie polski populus zbuntuje się przeciwko tej ideologicznej wizji Europy, ale kiedy w Niemczech, we Francji, większość demokratyczna zechce wypowiedzieć się przeciwko projektowi zniszczenia starej Europy w obliczu „nowoczesnego” materialnego ubóstwa.
Profesor Andrzej Nowak omawiając dzieje modernizacji w historii Europy i Polski zwraca uwagę na osłabienie pewnego aspektu modernizacji czyli materialnego wymiaru nowoczesności, który 35 lat temu zakładał, iż musimy zgodzić się na wszystko, czego oczekuje partner zachodni, ponieważ w zamian uzyskujemy obietnicę awansu w dziedzinie dobrobytu, godnego materialnego życia.
Francja czy Niemcy, które w 1989 roku spoglądały na odzyskujące wolność społeczeństwa Europy Środkowo Wschodniej jak na wygłodzone, zapuszczone, prymitywne, chcące dopchać się do pełnego stołu widzą, że po 35 latach to właśnie we Francji czy w Niemczech się pogarsza, a w Warszawie żyje się lepiej, spokojniej, bezpieczniej a na pewno czyściej. To już nie we Francji czy w Niemczech jest dużo lepiej, a może w ogóle lepiej, o czym każdy może się przekonać kto wyjeżdża, a prawie wszyscy dzisiaj jeżdżą na zachód.
To „oni” czyli my Słowianie- zawsze pogardzani, zawsze jako gorsza rasa ludzka ( to przekonanie, iż u nas jest ta ciemnota, ten katolicki fanatyzm, niezrozumienie ideałów nowoczesności wywodzi się z XVIII wieku) - jakoś się urządzili, więc materialny wymiar nowoczesności przestał być przekonującym argumentem i pojawia się pytanie o nowe źródło nowoczesności, do którego odwołanie ma pokazać miejscowej ludności, że nadal mają się czuć gorsi, że mają się czuć niepełnowartościowi, że mają traktować nowoczesność jako coś, co jest zaprzeczeniem patriotyzmu. (profesor Andrzej Nowak, wykład Modernizacja: uzasadnienie rezygnacji czy nowego patriotyzmu, Solidarni2010)
Stanowisko Niemiec wobec Słowian , zgodnie z wypowiedzią sprzed 127 lat innego polskiego profesora, tym razem z Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, profesora Oswalda Balzera jest niezmienne. Tylko ta część obecnej "inteligencji" tego nie wie, bo do wykonania niemieckich dyrektyw wiedza nie jest potrzebna. Natomiast obaj profesorowie są przedstawicielami polskiej inteligencji, którym wiedza, uczciwość, działanie w zgodzie z prawdą, z pożytkiem dla narodu, państwa i lokalnej społeczności daje wystarczające poczucie wartości.
Dr Oswald Balzer, prof. uniw. lwowskiego
List Otwarty do Dr Teodora Mommsen prof. uniw. berlińskiego z powodu jego odezwy „An die Deutschen in Oesterreich” umieszczonej w „N.F.Presse” z 31. paźdz. 1897.
Jaśnie Wielmożny Panie !
Wypowiedziałeś Pan doniosłe słowa. Pokąd z ław wzburzonego parlamentu padały obelżywe przeciw Słowianom wyrazy o ich „niższej wartości”, można je było zbyć krótkiem: Guarda e passa, bo się nie zrodziły ani z zastanowienia, ani ze znajomości rzeczy, a jedynym ich argumentem i poparciem była piana na ustach mówców i bicie o pulpity. Ale obecnie rzecz się zmieniła. W tej samej sprawie zabiera głos mąż nauki, który pracami swymi zdobył sobie rozgłos w Europie, którego zdanie, jeśli w rozgrywającym się sporze politycznym ma mieć jakie znaczenie, to chyba przez to, że się wspiera na jego powadze naukowej, o którym przypuszczać winniśmy, że go praca całego życia zaprawiła dążnością szukania i głoszenia prawdy. Odzywa się mąż, który wykazał, że umie się wznieść ponad małostkowe uprzedzenia narodowościowe, kiedy w najbliższym czasie po ukończeniu wojny z r. 1870-71 tak usilnie i skwapliwie starał się o nawiązanie stosunków naukowych z Akademią francuską. Głos jego idzie dalej i rozbrzmiewa donośniej, niż głosy pospolitych szowinistów politycznych; świat, który naukę czci w jej przedstawicielach, uważając ich za głosicieli prawdy, skłonny jest dać wiarę twierdzeniom, jakie z ust ich padają.
Surowe to są słowa, jakie Pan wypowiedziałeś; surowsze od tych, na jakie się odważyli rozbijający pulpity mężowie stanu. Nie ma już wcale mowy o „niższej wartości" Słowian; nazwałeś ich Pan wprost „apostołami barbarzyństwa, którzy niemiecką pracę pół tysiąca lat pogrzebać pragną w przepaściach swojej dzikości". Nie było dotąd historyka, któryby twierdzenie takie, nie powiem udowodnił, ale chociażby tylko gołosłownie poważył się wypowiedzieć. (…). Oczekujemy dowodów. Wymaga tego Pańska powaga naukowa, wymaga tego Pański siwy włos, który zbielał w pracy nad szukaniem prawdy; wymaga tego Pańska godność człowiecza, która żądając szacunku dla siebie, nie powinna targać nikogo bez uzasadnionej i wykazanej podstawy.
Po słowach tych nastąpił naukowy wywód profesora Oswalda, znakomitego historyka prawa i ustroju, profesora i rektora Uniwersytetu Lwowskiego, dyrektora Archiwum Krajowego Aktów Grodzkich i Ziemskich we Lwowie, twórcy i prezesa Towarzystwa Naukowego we Lwowie, obrońca sprawy Morskiego Oka. Dr Oswald Balzer dokonał analizy porównawczej wszystkich czynników mających wpływ na tworzenie się narodu i kultury niemieckiej i słowiańskiej. Wywód swój zakończył słowami:
W wyższym stopniu politycy i germanizatorowie, aniżeli cywilizatorowie, zidentyfikowali pojęcie kultury z pojęciem swojego państwa i narodowości; rozumieli i chcieli wmówić w świat, chcieli nawet, żeby świat w to uwierzył, że droga do cywilizacyi prowadzi tylko przez Niemcy, i że nie ma większego szczęścia dla innych ludów, jak dostać się tą drogą do wyższej doskonałości. Ogłosili się patentowanymi opiekunami wszystkich, którzy później od nich pracę cywilizacyjną poczęli, nie pytając się wcale o to, czy inni tej opieki chcą, i nie licząc się z tym, że mogą samodzielnie pracować dla kultury, otrzymawszy w posagu od Boga to samo, co i Niemcy uzdolnienie. (…)
A więc precz z ogródkami! Okrzyk zgrozy, jaki się wydarł z piersi Pańskich, to nie było wołanie o pomoc z powoda zagrożonej kultury, to był jęk boleści i rozpaczy z powodu wysuwającej się z rąk Niemców supremacyi. Trzeba rzeczy nazywać po imieniu i nie uciekać się pod płaszczyk kultury tam, gdzie chodzi o inne widoki i cele. Leży to nie tylko w interesie prawdy, ale i Niemców samych.
Niemcy nieśli kulturę pomiędzy Słowian przeważnie tylko za cenę wyrzeczenia się ich najwyższego dobra, swojej narodowości; gdzie Słowianie tej ceny zapłacić nie chcieli, tam stawiali oni wprost przeszkody ich samoistnemu rozwojowi cywilizacyjnemu, tam nie dozwalali im rozszerzać kultury dalej, choć chełpią się sami, że jej bez przestanku wiernie służyli. Narody słowiańskie, które nie straciły swej narodowości, a przecież stały się narodami kulturalnymi, stały się nimi mimo, a nawet wbrew woli Niemców. Oto, dlaczego się im podoba nazywać ich dzikimi i barbarzyńskimi. …Kultura niemiecka nie jest ani pierwszą, ani ostatnią, ani jedyną, która by prowadziła do doskonałości. (Oswald Balzer)
Bożena Ratter