Bożena Ratter: I te setki dziecinnych ciał, wczoraj dzieciaków, dziś żołnierzy
data:02 grudnia 2023 Redaktor: Anna
Na rocznicę wyzwolenia Lwowa 22.11. 1918 r. - z archiwum
Kiedy na początku przypomniano wiek dzieci lwowskich, to myślałem o matkach - rozpoczął homilię ks. Ludwik podczas tegorocznej listopadowej Mszy św. za Orlęta Lwowskie. Od roku 1978 r. z inicjatywy śp. Danuty Barbary Łomaczewskiej odbywają się one regularnie 20 listopada w kościele św. Krzyża w Warszawie
Jakie były, że wszczepiły w serce dzieci wrażliwość i odwagę. W historii ludzkości mamy wiele dowodów na to, że kobiety są dzielne, odważne i mądre. Wtedy, kiedy cenią swoją kobiecą godność- z przykładami postaw kobiet od starożytności kontynuował ks. Ludwik piękną opowieść o niewiastach.
W Wykazie poległych w obronie Lwowa i Wschodnich Kresów od 1listopada 1918 do 30czerwca 1919 r. są poniżej wymienieni:
Grabska Dołęga Helena, córka Antoniego i Marii z Jagodzińskich, obywateli ziemi płockiej, uczennica szkół średnich, wprawiała się ochotnie w czasie światowej wichury wojennej w władaniu palną bronią, a gdy po wskrzeszeniu Polski zawiązał się w Płocku „Komitet Obrony Lwowa" pod przewodnictwem zasłużonej na polu społecznym działaczki Haliny Welamin Rutskiej i bracia Grabskiej, Tadeusz i Jan, przemieścili się w bój ku wschodnim kresom, wymknęła się po kryjomu z domu rodzicielskiego i podążyła w świat na nieznane losy. We Lwowie zgłosiła się do służby w Ochotniczej Legii Kobiet pod komendę Aleksandry Zagórskiej. Z wielką tylko trudnością uzyskała przyjęcie do służby orężnej, liczyła bowiem szesnastą zaledwie wiosnę życia. Odkomenderowana do służby na dworzec kolejowy, oddała tamże trafiona wrażą kulą życie swoje w dniu 11 kwietnia.
Grabski Dołęga Jan, syn Antoniego i Marii z Jagodzińskich, uczeń szkół średnich, lat 17, poległ przy obsłudze karabinów maszynowych 15 kwietnia pod Rawą Ruską.
Grabski Dołęga Tadeusz, syn Antoniego i Marii z Jagodzińskich, uczeń szkół średnich, w wieku lat 19 ranny pod Czyszkami, został przewieziony do szpitala w Przemyślu, a następnie do rodzinnego domu w Płocku, gdzie zmarł jako trzecia ofiara, złożona przez rodzinę Grabskich na ołtarzu Ojczyzny. (Wykaz poległych w obronie Lwowa i Wschodnich Kresów).
Podczas wojny ukraińsko rosyjskiej popyt na samochody klasy BMW X, który w najprostszej wersji kosztuje około 460 tys. zł, oraz indywidualne numery rejestracyjne - jest na Ukrainie rekordowy. „W czasie wojny Ukraińcy chcą przemieszczać się elegancko. Wraz z rosnącym popytem na luksusowe samochody, tablice rejestracyjne VIP stały się atrybutem prestiżu” – zauważył portal Ukraińska Prawda. Jedną z głównych grup nabywców byli w ostatnich miesiącach urzędnicy państwowi i ich krewni. Jak zaznaczały w ostatnich miesiącach ukraińskie media, poziom korupcji jest obecnie najwyższy od czasu proklamowania niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku.
Jak powtarza pan Stanisław Michalkiewicz „każda wojna prowadzi do pokoju”. Jak widać różne mogą być drogi.
Henryk „Kazimierz” Dobranicki, podporucznik zginął 12. I. 1919 r. pod Bartatowem, walcząc w grupie rotmistrza Abrahama. Ur. 1892 r. w Łodzi, jako 18 letni chłopak, uwięziony i skazany na zesłanie na Sybir, zbiegł po roku i przyjechał do Lwowa. Zamierzał kontynuować studia filozoficzne rozpoczęte samodzielnie w więzieniu i na wygnaniu. We Lwowie wstępuje do Związku strzeleckiego i od początku istnienia Legionów bierze udział w ich walkach, jako wachmistrz I p. uł. Beliny. Bił się pod Chęcinami i Brzegami, pod Kielcami, pod Krzywopłotami i pod Łowczówkiem, nad Nidą i pod Konarami, i w wołyńskich walkach. Więzień Szczypiórnej i Łomży, do ostatecznej likwidacji. Wyjeżdża dla poratowania zdrowia do Zakopanego. W październiku 1918 roku przekrada się ze Zborowa do Lwowa, gdzie stanął w szeregach walczących. W czasie obrony Lwowa, brał udział w krwawych potyczkach ulicznych, należąc do „rycerzy śmierci" na Górze Stracenia. Po oswobodzeniu Lwowa 22 listopada walczył we wszystkich bitwach okolicznych - Grzybowice, Laszki, Dublany, Sokolniki, Sołonka i krwią bohaterów spływająca męstwem, ich sławna Persenkówka, Kozice, Domażyr i w końcu Bartatów. W czasie zaciekłego ataku Ukraińców, dnia 12.1. 1919 r. zginął, walcząc na czele swego oddziału. (Wykaz poległych w obronie Lwowa i Wschodnich Kresów)
A więc na odsiecz... Złapało mię to całkiem nagle. Do Krakowa przecież przyjechałem tylko na dzień - po rzeczy. Chwila - i już jestem zaliczony do pociągu. Nie pojedziesz już, niebożę, z powrotem, do Warszawki. Jeno na wojenkę i to, niestety, niezbyt daleką- wspomina por. Malągowski, komendant pociągu opancerzonego „Śmiały”.
Już zadudniły koła pod ciężkimi pancernymi wozami. Kapitan Hickiewicz prowadzi pociąg. Siedzę w bastionie i całą duszą wchłaniam widoki, które się przesuwają, swąd lokomotywy, blady mat pancerny. Wszystko to już było. Przypominają mi się boje z bolszewikami, w których tereny tak samo wrzynał się mój pociąg.
Dalej! Na Lwów!
Wpadamy na pierwszą zasadzkę chłopów pod Medyką. Przebijamy się jednak z powrotem do Przemyśla. Nocą wyruszamy ponownie. Tym razem za nami wlecze się wąż pociągów, ładowanych wojskiem wszelkich rodzajów broni. Nasz „Śmiały" sunie powoli naprzód wśród głębokiego śniegu. Co raz to stajemy, naprawiając zerwany tor i mosty. Z rzadka witają nas chłopi odległymi strzałami.
Aż po dwóch dobach dopiero tej mitrężnej jazdy zajeżdżamy do Lwowa, na dworzec główny, który jest w rękach polskich. Jesteśmy pierwsi, którzy przyszli na pomoc ze świata. Nie zapomnę wrażenia tego wjazdu. Wszędzie snują się uzbrojone postacie. Twarze jakieś szczupłe i sczerniałe. Oczy błyszczące. Kobiety z bronią. Malcy, dźwigający na rzemieniach większe od nich karabiny.
Tu -czuć chęć do walki, wewnątrz rwący najtajniejszy, potężny strumień radości życia i wiary.
Tam - przed nami - spowity w nocne cienie Lwów, pełen wroga. A więc świtaniem atak...
I skoro świt - „Śmiały" rusza. Przed nim grzechoczą trzy puste platformy. Kierujemy się tak ku Podzamczu.
Aż kiedy zaczerniał przed nami most na Pełtwi, który stanowi linię bojową, odczepiamy „lory" (platformy) i puszczamy je z góry wolno. „Lory” dopadają we wściekłym pędzie do mostu i rozbijają się, spadając z nasypu na wyrwanej szynie. Nie udała się Rusinom niespodzianka. Niby w odwet za to potęguje się ich ogień. Mimo to polscy obrońcy Lwowa wyskakują z najprzeróżniejszych zakamarków, machają uroczyście czapkami i chustkami i pozdrawiają pociąg. Radość to tym większa, że na razie nie zorientowali się, co to za monstrum wpada na tor od kilku tygodni zamarły i powitali nas strzałami.
Ukraińcy też wiwatują po swojemu, aż trzeszczy pancerz. Z za mostu zaciekle bije prosto w okienko karabin maszynowy. Istnie piekielnym ogniem zieje do nas młyn. Padają znów ranni w wagonach. Pada ciężko ranny w oko i w nogę waleczny komendant pociągu, kapitan Hickiewicz. Obejmuję komendę. (…) Przypominało to z Ogniem i Mieczem forsowanie mostu przez Krzywonosa pod Konstantynowem. Aż po upływie pół godziny, gdy już nie stało żeru dla rozpalonych luf, wycofujemy się na dworzec główny dla oddania komendanta i rannych towarzyszy.
Odwożą ich do szpitala. Ogromne sale tonące w półmroku nikłych świateł. I te setki dziecinnych ciał, zalegających prycze, setki rozszerzonych oczu ciężko rannych, wczoraj dzieciaków, dziś żołnierzy. (Ilustracja Polska „Placówka” Warszawa 1919)
Bożena Ratter
[foto_duzy_2]
[/foto_duzy_2]
[foto_duzy_3]
[/foto_duzy_3]
[foto_duzy_4]
[/foto_duzy_4]
[foto_duzy_5]
[/foto_duzy_5]
[foto_duzy_6]
[/foto_duzy_6]
[foto_duzy_7]
[/foto_duzy_7]
[foto_duzy_8]
[/foto_duzy_8]
[foto_duzy_9]
[/foto_duzy_9]