Niemcy wysiedlili z Zamojszczyzny ok. 30 tys. polskich dzieci. Tylko 800 udało się po wojnie odzyskać -Anna Szczepańska w artykule Golgota dzieci Zamojszczyzny przedstawia tragiczny los polskich dzieci. Autorka przywołuje też słowa Marcina Romanowskiego:
Tragedia Dzieci Zamojszczyzny nie może zostać zapomniana. Mamy obowiązek podnosić ten temat i bronić prawdy historycznej. Rabunek polskich dzieci został uznany przez Trybunał w Norymberdze za zbrodnię ludobójstwa, co zostało też uwzględnione przez Konwencję ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 r. (Marcin Romanowski)
Rabunek polskich dzieci uznany został za zbrodnię na podstawie „Dziennika z lat okupacji” Zygmunta Klukowskiego, ordynatora szpitala w Szczebrzeszynie, lekarza, historyka, dziennikarza i żołnierza AK w konspiracji. Skrupulatny dziennik, zgromadzone wspomnienia, relacje i notatki bezpośrednich świadków niemieckich zbrodni i ruchu oporu to bezcenne 700 stronicowe materiały do dziejów Zamojszczyzny w latach wojny 1939-1944, które stały się materiałem dowodowym w procesie norymberskim w 1946 roku. Zygmunt Klukowski tak pisał o tym zdarzeniu: „Na stole koło mównicy prokuratorskiej leżały cztery tomy mojego wydawnictwa z angielskim streszczeniem. Byłem jedynym świadkiem mówiącym o Zamojszczyźnie, o wysiedleniach, pacyfikacji..”
Czy w 80 rocznicę „rzezi wołyńskiej” mordowanie polskich dzieci przez Ukraińców, dzieci uznanych przez nich bez wyjątku za rasowo niepotrzebne na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej napadniętej przez Niemcy i Rosję, zostanie uznane przez Trybunał w Hadze za zbrodnię ludobójstwa? Mamy wielu świadków i wiele tomów relacji, dokumentów, wspomnień, zdjęć, zeznań. Czy według pana Marcina Romanowskiego mamy obowiązek podnosić ten temat i bronić prawdy historycznej?
Jeśli współczesne Niemcy naprawdę chcą pojednania i przebaczenia, to muszą rozliczyć się z przeszłością. Całą. W tym z porywaniem polskich dzieci- Marcin Romnowski (Anna Szczepańska, Dorzeczy) .
A co z rozliczeniem współczesnej Ukrainy z przeszłością, całą, w tym z przybijaniem polskich niemowląt do ściany z podpisem „Polśkij oreł”, rozdzieraniem niemowląt za nóżki z okrzykiem „Tyś polski orzeł” lub wbijaniem niemowląt na widły? Czy Ukraina jeśli chce pojednania i przebaczenia oraz przyjęcia do NATO i UE musi rozliczyć się z przeszłością?
Niemiecki plan zagłady Słowian – to tytuł rozmowy w dodatku Dorzeczy z prof. Grzegorzem Kucharczykiem o koszmarnym niemieckim planie zagłady mieszkańców Zamojszczyzny (Polaków i Żydów), o czystce etnicznej i rasowej, o współdziałaniu między SS, policją i formacjami pomocniczymi. Sojusznikami Niemców w planie zagłady byli Ukraińcy zarówno w formacjach wojskowych SS jak i pełniący funkcje administracyjne na Zamojszczyźnie. Zygmunt Klukowski w „Dzienniku z lat okupacji” wspomina:
6 czerwca 1943
Przyjeżdżają ludzie od strony Rawy Ruskiej i z Wołynia. Opowiadają okropne rzeczy o tym, jak układają się tam stosunki między Polakami a Ukraińcami, o masowych rzeziach, o najrozmaitszych bandach, rabunkach, morderstwach itp. U nas o niczym innym teraz się nie mówi jak tylko o tych napadach i masowych morderstwach.
4 lipca 1943
Wciąż jadą z wysiedlonymi w stronę Zamościa. Z powrotem pędzą puste ciężarówki. Wśród ludności okolicznych wsi i u nas w mieście krąży uporczywa pogłoska o grożącym wysiedleniu. Bardzo wielu ludzi jest spakowanych.
6 lipca 1943
Rzuca się w oczy zjawisko o zasadniczym znaczeniu. Mianowicie koło dzisiejszej cerkwi (przed wojną kościół św. Katarzyny obok szpitala) od rana można widzieć dużo ludzi z przewagą kobiet i dzieci. To chłopi, np. z Błonia i innych nie wysiedlonych jeszcze wsi, masowo przechodzą na prawosławie. Ponieważ Ukraińców i prawosławnych w naszej okolicy nie usuwano, więc chcą oni tym sposobem zabezpieczyć się przed wysiedleniem. Mówił mi dzisiaj ks. dziekan Szepietowski ze Zwierzyńca, że to jest objaw powszechny i wymienił szereg wsi w pow. biłgorajskim, gdzie cała ludność zmieniła wyznanie, zapisując się równocześnie na Ukraińców, m. in. w Kosobudach, w których ksiądz katolicki nie ma już właściwie co robić.
20 października 1943
Niespodziewanie zjawił się rano Jerzy Płomieński. Przez dłuższy czas korzystał z gościny we dworze w Uhrynowie w pow. hrubieszowskim, a teraz gdy dwór spalili nacjonaliści ukraińscy, ucieka stamtąd do Warszawy. Opowiadał nam straszne rzeczy o tym, co dzieje się na Wołyniu, o niesłychanym znęcaniu się Ukraińców nad ludnością polską. Fala terroru ukraińskiego dotarła już do powiatu hrubieszowskiego. Polacy-kto tylko może-uciekają. Nawet w Szczebrzeszynie widzieliśmy dzisiaj furmanki z uciekinierami z Sokala.
2 marca 1944
Wiadomość o zamordowaniu przez Ukrańców w Tarnogrodzie 4 Polaków spośród miejscowej inteligencji potwierdza się. Największe wrażenie zrobiła śmierć dra Kryszkiewicza, młodego, trzydziesto- paroletniego lekarza, dalekiego od wszelkiej polityki, oddanego wyłącznie swojemu szpitalowi i zawodowi lekarskiemu.
10 marca 1944
Do Zwierzyńca przybyli Ukraińcy SS. Dziś byli już we wsiach koło Zwierzyńca. Podobno mają być użyci do akcji przeciwko oddziałom „Groma” i „Podkowy”. Oczywiście chłopi są w strachu, bo wiemy wszyscy aż nadto dobrze, jak odbywa się taka akcja, a Ukraińcy specjalnie znani są ze swego okrucieństwa. Rozeszła się wiadomość o zajęciu przez wojska radzieckie Tarnopola i Złoczowa, co oznaczałoby silne zagrożenie Lwowa.
18 kwietnia 1944
Przez cały dzień przejeżdżały dziś przez Szczebrzeszyn pojedyncze furmanki z uciekinierami - Polakami z Hrubieszowskiego. Dochodzą nas straszne wiadomości o tym, co się dzieje w okolicach Hrubieszowa, pod Tomaszowem, pod Sokalem. Nacjonaliści ukraińscy w zupełnie nieprawdopodobny sposób mordują Polaków.
28 kwietnia 1944
Do Szczebrzeszyna stale przybywają uciekinierzy spod Rawy Ruskiej i Bełżca. Mówią, że zjawili się jacyś nowi Ukraińcy, którzy legitymują się polskimi kartami rozpoznawczymi.
29 kwietnia 1944
Oddziały nasze przeważnie wróciły już spod Rawy Ruskiej. Spodziewamy się teraz jakichś nowych wyczynów „Podkowy”, który wciąż krąży w pobliżu Szczebrzeszyna.
W mieście zjawiły się nowe, nieznajome twarze. To zaczynają napływać Ukraińcy. Oczywiście nasz wywiad ich obserwuje. Wylegitymowanie często nie daje rezultatu, ponieważ niektórzy z nich są zaopatrzeni w polskie tzw. ,,Kenkarty”.
Bożena Ratter
Zdjęcie: IPN