TRZYNASTA  ROCZNICA  ZAMACHU
data:29 marca 2023     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

 

 

   Mija trzynasta już rocznica smoleńskiego zamachu – 10 kwietnia -  a towarzysze z sekty pancernej brzozy pilnują, by nikt nie podważał absurdalnych dywagacji MAKU czy prostackich ustaleń raportu Millera. Oddanie Rosjanom śledztwa nie tylko obciąża Tuska w obliczu prawa, ale i jest pośrednim dowodem zamachu, gdyż rząd jego starał się ukryć  okoliczności  powierzając dochodzenia właśnie tej stronie, która mogła manipulować wszystkim. Tusk w ogóle stworzył warunki dla zamachu doprowadzając do rozdzielenia wizyt, zachował się jak wspólnik Putina. Oddanie śledztwa było też rezygnacją z suwerenności. A potem pilnował, by członkowie PO rozsyłali sms-y pomawiające pilotów o „katastrofę”, wreszcie on, nominalnie polski premier, zmuszał prokuraturę do akceptowania woli śledczych obcego państwa. Tylko Pasionek próbował ściągnąć zdjęcie satelitarne eksplozji, ale koledzy z prokuratury to udaremnili, gdyż rząd z góry ustalił tory śledztwa, i Sikorski nie przyjął tego zdjęcia.  Wiemy o tym nie od wczoraj, a  rzeczowo i trafnie podsumował różne kłamstwa prof. Stanisław Żaryn po jednej z konferencji prokuratury ws. smoleńskiej tragedii (w r.2015), komentowanej potem wPolityce.pl). Konferencja ta była  histeryczną reakcją na promocję książki J. Rotha, który ujawnił detale zaprzeczające teorii „brzozy”, a czerpał je z niemieckiego wywiadu. Prof. Żaryn wykazał też, że ta sama prokuratura co innego twierdziła dawniej, a co innego utrzymuje dzisiaj – np. w kwestii odejścia znad lotniska w Smoleńsku. Ekspertyzy potwierdzające komendę odejścia nagle zostały anulowane nowymi stenogramami, co tylko potwierdza  tendencyjną tezę MAKU o winie pilotów, która była przecież głównym wątkiem „śledztwa” prowadzonego przez Anodinę. Wszystko było tam manipulacją, poczynając od zapisów rozmów z wieżą kontrolną, co kwestionowali od razu piloci JAKA-40 - chorąży Remigiusz Muś przypłacił to życiem, a por. Arturowi Wosztylowi przecięto przewody hamulców w samochodzie, próbując zlikwidować i jego. Takie były metody usuwania niewygodnych świadków w III RP, zwłaszcza w sprawie tak wielkiego kalibru jak smoleńska masakra, wywołana eksplozją na pokładzie, a nie muśnięciem brzozy. Ginęli więc w różnych „wypadkach” eksperci awiacji, specjaliści, niewygodni świadkowie, nawet dyrektor kancelarii Tuska pan Grzegorz Michniewicz, który znał korespondencję z okresu przed tragedią, gdy TU-154 wracał z remontu w Rosji. Media w III RP wyrażały wolę rządu interesując się tylko tym, kto przebywał w kokpicie samolotu, a nie tym, kto znajdował się w wieży lotniska jak już w dwa miesiące po „katastrofie” sygnalizował rozsądnie prof. Wojciech Roszkowski („Gość Niedzielny”, 20.6.2010). I właśnie to było jedną z podstawowych spraw dla obiektywnego śledztwa, a był to oficer przysłany z Moskwy, niestety nie przesłuchano go.    Szczątki pasażerów rozrzucone na wrakowisku, a nawet na okolicznych drzewach, są niezbitym dowodem wybuchu. Dlatego naród domagał się prawdy, a nie smoleńskich kłamstw serwowanych hojnie przez Anodinę czy Millera, Laska i dlatego w bazylice warszawskiej w piątą rocznicę zamachu usłyszano okrzyki „Chcemy prawdy o Smoleńsku”! I dzięki pracy zespołu Antoniego Macierewicza, niezależnym ekspertom jak prof. W. Binienda czy dr G. Szuladziński  znamy już okoliczności zamachu. Wrak samolotu przetrzymywany przez Putina nie był potrzebny dla ich analiz, dość jego kawałków trafiło do Polaków.  Nawet w „Rzeczypospolitej” ( 30.X.2012 ) Cezary Gmyz ujawnił ślady trotylu na wraku Tupolewa, co wywołało gwałtowną reakcję premiera Tuska i dymisję (!) całej redakcji pisma, a sprawę zamieciono pod dywan. Jednak potem zagraniczne laboratoria też potwierdziły ślady substancji wybuchowych. A były i inne dowody eksplozji, dostępne w opisie zwęglonych szczątków  ofiar, o czym we wspomnianym artykule pisał prof. Żaryn. Polscy prokuratorzy jakby bali się uznać owe symptomy za skutek eksplozji ?  Oddanie śledztwa Rosjanom było dyplomatyczną zdradą Tuska, grozi mu za to do 10 lat więzienia ( Ewa Stankiewicz, „Matrix III Rzeczypospolitej”, Kraków, Wyd. M, 2015, str.78/9) – książka ta zasługuje na wnikliwą lekturę, nie tylko stron tu podanych. Solidarni 2010 bardzo zasłużyli się w walce o prawdę o zamachu organizując smoleńskie miesięcznice czy wydając dwa tomy antologii wierszy poświęconych tej zbrodni.

        A rekord na polu science-fiction pobiła właśnie Naczelna Prokuratura Wojskowa, ogłaszając  „nowe” odczytania z czarnych skrzynek, a raczej z ich marnych ( i już sfałszowanych) kopii przekazanych przez Rosjan. Ich kiepski stan nie pozwalał też na stuprocentową pewność przy odczytach rozmów w r.2011, ale teraz podobno użyto nowatorskiej metody i spece Laska wysmażyły zupełnie rewelacyjne stenogramy, a nawet „dowód” spożycia alkoholu ( w dialogu ktoś wspomina piwko – a może podawała je Anodina?) i, co gorsza,  rzekomo w obecności w kokpicie gen. Błasika. Jest to dla tych „speców” dowód słynnych „nacisków” na pilotów, ale przyczyną masakry była eksplozja, a nie nalegania, by piloci wylądowali! (dziś wymazuje się komendę „Odchodzimy!”).  Gdy rząd Tuska siał zamęt i zmanipulował dochodzenia z pomocą Anodiny, to eksperci niezależni dociekali prawdy w oparciu o rzetelne śledztwo. Pośrednim dowodem na zamach jest i to, że Rosjanie odesłali do Warszawy – bez lądowania! – samolot wiozący limuzyny dla delegacji polskiej, a zatem z góry wiedzieli że nie będą one potrzebne!   Prawda o Smoleńsku zostanie uznana, tak jak wyszła kiedyś prawda o Katyniu. Polska prokuratura musiała basować czastuszkom Anodiny, lecz dziś znamy już prawdę  z raportu podkomisji Macierewicza:

                http://podkomisjasmolensk.mon.gov.pl/pl/2.html

    A gdyby ktoś pytał o motywy tej zbrodni, to wszystko wyłuszczył już dr Leszek Pietrzak w tomie 5 „Zakazanej Historii” ( W-wa, Wyd. Penelopa, 2013) i tam w rozdziale „Osobisty wróg Putina” przedstawił powody nienawiści i zemsty poczynając od oczekiwań przeprosin za bierność wobec powstańczej Warszawy, projekt tarczy, powrót do idei jagiellońskiej czy interwencji Lecha Kaczyńskiego podczas inwazji Gruzji ( 2008), gdy w Tbilisi mówił o obowiązku solidarnego przeciwstawienia się imperialnym dążeniom Rosji. Przesłanie to jakże aktualne i dzisiaj po putinowskiej inwazji Ukrainy.  

                                                                                                  Marek Baterowicz

 

 
 
Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 i 2017) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
 
 
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.