Edukacyjna zasadzka. Komu przysłuży się forsowany model edukacji włączającej?
data:05 marca 2023     Redaktor: ArekN


W niniejszym artykule zamierzam objaśnić kolejne wątki, związane z Edukacją Włączającą i jej znaczenie dla sytuacji politycznej w Polsce. Przypomnę, że jest to projekt alternatywnej organizacji oświaty i społeczeństwa. Polega na umieszczeniu we wszystkich zwykłych szkołach uczniów niepełnosprawnych, upośledzonych, niedorozwiniętych, chorych psychicznie, niedostosowanych społecznie, nieneurotypowych. To sprawi, że nauczanie przedmiotowe zostanie dostosowane do poziomu niepełnosprawności intelektualnej w stopniu głębokim, powstanie system inwigilacji i kontroli rodzin, cały naród zostanie obrócony w zasób ludzki o cechach autystycznych i wyuczonej bezradności.

 

Projekt ten jest niemiecką inwestycją, bardzo promowaną przez Komisję Europejską oraz wszystkie środowiska, dążące do tego, by przekształcić Unię Europejską w państwo federalne, zarządzane przez Niemcy. Ich gospodarka potrzebuje wielkich ilości pracowników, którym można płacić najniższe pensje. W celu promowania rozwiązań, korzystnych dla siebie aktywizują swoich ludzi, czynnych w Polsce, czyli totalną opozycję, samorządowców, lewackich aktywistów, organizacje pozarządowe, naukowców, ekspertów.

Już w latach 90-tych zaczęli budować sieci swoich wpływów, przypominające ośmiornice, tworzone przez ludzi, pracujących w ministerstwach, urzędach centralnych, uczelniach, innych agendach państwa, samorządach, firmach publicznych i prywatnych. Sieci te zazwyczaj działają sektorowo, obejmując poszczególne resorty. Umożliwiają sprawną absorpcję środków unijnych i budżetowych i kierowanie do współpracujących podmiotów, dzięki czemu ludzie ci czerpią pokaźne korzyści finansowe. Ich działania zazwyczaj są legalne i kojarzone pozytywnie, dlatego nie zostały dotąd zidentyfikowane jako układ, który należy rozbić. Lubią podszywać się pod chrześcijaństwo, patriotyzm, a nawet konserwatyzm. Wydaje się, że resort edukacji też nie jest wolny od takich ośmiorniczek.

 

Zmiany w edukacji zazwyczaj umykają uwadze mediów i opinii publicznej. Tematyka pojawia się na początku roku szkolnego, by wyczerpać się konkluzją, że są za małe pensje. Tymczasem jest to jeden z najważniejszych resortów państwa, od czasów Lenina doceniony, a w końcu skolonizowany przez lewicę. Jest to zresztą znamienne dla całego Zachodu, który między innymi z tego powodu jest tak zniewieściały i zlewaczony, podatny na ideologię gender i rosyjską dezinformację. Edukacja Włączająca jest w Polsce pomału wprowadzana od połowy lat 90-tych, co doprowadziło do obniżenia poziomu i ogólnego niezadowolenia wszystkich. Ostatnimi laty zyskała jednak nową dynamikę, zmiany wyraźnie przyspieszają, co należy wiązać z niemieckimi działaniami, zmierzającymi do federalizacji Europy i likwidacji państw narodowych, co nie przypadkiem zbiegło się w czasie ze współpracą z Rosją Putina. Koniecznym warunkiem, aby ten plan się powiódł jest przejęcie przez Komisję Europejską wpływu na systemy edukacji państw członkowskich, i to jest zadaniem Edukacji Włączającej. Dlatego właśnie we wszystkich Regionalnych Programach Operacyjnych na lata 2021-2027 jest wprost zapisane wspieranie Edukacji Włączającej i dyskryminacja finansowa szkół specjalnych.

 

Kolejnym sabotażem państwa polskiego jest umieszczenie agendy włączającej w programach rządowych. Komisja Europejska przeznaczyła na budowę tego systemu 25 miliardów złotych. Do akcji zostali wciągnięci pedagodzy specjalni, zatrudnieni na uczelniach, mający przekonania lewicowo – neomarksistowskie. W ciągu 30 lat całkowicie zdominowali oni nauki pedagogiczne. Są oni niezbędnym elementem sieci współpracy, gdyż Edukacja Włączająca, zwana też inkluzyjną musi mieć bardzo mocne wsparcie ludzi z tytułami naukowymi. Bez nich eurolewakom nie udałoby się nikogo przekonać do inkluzji.

13 października 2017 r., zarządzeniem MEN nr 39 powołano Zespół do spraw opracowania modelu kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W jego skład weszło pierwotnie 31 osób. Wszyscy członkowie byli teoretycznie i praktycznie przygotowani do zajmowania się SPE, co jest jednym z eufemizmów, używanych na określenie dzieci specjalnej troski. Na początku 2020 r. był już gotów sążnisty dokument, efekt prac Zespołu. Z jakiegoś powodu jednak poczekano do listopada 2020 r., by krótko po tym, gdy nominację odebrał minister Przemysław Czarnek  przedłożyć dokument do podpisu i skierować do wdrożenia.

Dokument ten jednak nie dotyczy tego, czego powinien. Jego pełny tytuł brzmi: „Edukacja dla wszystkich   ramy rozwiązań legislacyjno  organizacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się”. Jak widać, Zespół przekroczył swoje kompetencje, nie mając ani umocowania prawnego, ani kwalifikacji merytorycznych do tego, co finalnie zrobił. Miał powstać model dla SPE, a powstał model dla wszystkich. Dlaczego tak zrobiono i nikt tego nie zauważył w MEiN – tego nie wiem. Sam dokument nie zawiera nazwisk autorów, co jest niezgodne z przyjętą praktyką. Trzeba ich szukać w zarządzeniu MEN o powołaniu Zespołu.

Mimo tego dokument natychmiast poszedł do wdrożeń i bardzo szybko powstał projekt ustawy „O wsparciu uczniów, dzieci i rodzin” UD319, będący pierwszym z planowanych kilku wielkich aktów normatywnych, wprowadzających nowy model szkolnictwa, a przy okazji zmieniający ustrój państwa polskiego. Pośród wielu przełomowych zapisów tego projektu na szczególną uwagę zasługuje zamiar powołania Centrum Koordynacyjnego, skupiającego ogromną władzę, Komitetu Koordynacyjnego, uzgadniającego działania wszystkich resortów z polityką inkluzji, nałożenia na MEiN obowiązku składania raportu co dwa lata z wdrażania inkluzji. Centrum Koordynacyjne ma być w kontakcie z organizacjami ponadnarodowymi, określającymi inkluzję. Są w praktyce dwie takie organizacje – Komisja Europejska i ONZ. Praktycznym skutkiem wejścia w życie tej ustawy będzie utrata suwerenności rządu polskiego, ogólny nadzór WHO nad Polską i szczegółowe dyrektywy Komisji Europejskiej. Polski rząd będzie mógł prowadzić tylko taką politykę, którą te organizacje uznają za zgodną ze swoimi wytycznymi.

Edukacja Włączająca, narzucana przez Komisję Europejską pod pozorem troski o dobrostan i prawa dzieci niepełnosprawnych ogranicza ramy nauczania przedmiotowego do poziomu uczniów niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu głębokim. Z niemiecko – rosyjskiego punktu widzenia ma to sens. Po pierwsze, kolejne roczniki polskich absolwentów będą dysponować minimalną wiedzą ogólną i przedmiotową oraz niskimi kwalifikacjami zawodowymi. To sprawi, że nie będą w stanie pracować w rozwijającej się gospodarce Polski, za to świetnie odnajdą się w przygotowanych dla nich najniżej płatnych miejscach pracy gospodarki niemieckiej. Po drugie, Edukacja Włączająca, rezygnując z wiedzy stawia na empatię i integrację różnorodności. W sytuacji, gdy zagraża nam najazd rosyjski taka cecha sprawi, że nasi żołnierze nie będą skłonni do walki z wrogiem, lecz empatycznie otwarci na przyjęcie armii, złożonej z różnorodnych nacji Federacji Rosyjskiej. Po trzecie, Edukacja Włączająca rezygnuje z obiektywnych standardów wiedzy, ocen, wymogów edukacyjnych, w zamian oferując indywidualne wsparcie terapeutyczne i dostosowanie się szkoły do potrzeb każdego dziecka.

W konsekwencji nasi absolwenci pozbawieni zostaną odporności psychicznej, koniecznej do pracy i walki. Abramsy, Patrioty i Himarsy raczej nie będą dostosowane do osobistych preferencji i ograniczeń, a wagnerowcy nie uwzględnią indywidualnych potrzeb emocjonalnych naszych żołnierzy. Trudno też spodziewać się, że systemy naszych nowych elektrowni atomowych będą tolerować prawo pracowników do błędu. Po czwarte, za zasłoną deklaracji, że każdy uczeń zostanie nauczony samodzielnego życia, inkluzja wprowadza system pełnej kontroli uczniów przez specjalistów, prowadzący ich jak po sznurku w stronę wzorca dobrostanu, określonego przez WHO, co prowadzi do powszechnego wykształcenia cech autystycznych i wyuczonej bezradności. Bez wspierającego specjalisty absolwent będzie miał trudność z podjęciem jakiejkolwiek samodzielnej decyzji.

Konsekwencje tego nieraz dały się już poznać. Najlepszym przykładem jest casus Andersa Breivika. W dniu 22 lipca 2011 r. dokonał on dwóch zamachów – bombowego w Oslo i z użyciem broni palnej na wyspie Utoya, na której odbywał się zlot młodzieży. Breivik w przebraniu policjanta przez 72 minuty spokojnie strzelał do młodych ludzi, zabijając 69 osób i ponad sto raniąc. Zaskakujące było zachowanie młodocianych ofiar. Normalny odruch samozachowawczy nakazuje ukryć się lub uciec. Odważniejsi w takiej sytuacji zawiązują ad hoc grupę, żeby obezwładnić lub zabić napastnika. Jednak tam ci młodzi ludzie próbowali rozmawiać z Breivikiem i przekonać go, że powinien odłożyć broń, dlatego tak wielu ich zginęło. Norwegia przoduje w inkluzji społecznej, więc Breivik otrzymał najwyższy wymiar kary, przewidziany przez tamtejsze prawo, czyli 21 lat empatycznej odsiadki. To jest właśnie praktyczny skutek Edukacji Włączającej.

Nie są to jedyne zagrożenia bezpieczeństwa narodowego, wynikające z inkluzji. Wojna na Ukrainie pokazuje, jak bardzo zagrożona jest ludność cywilna. Szkoły są jednym z głównych celów rosyjskich rakiet, co potwierdza, jaką wagę przywiązują Rosjanie do zniszczenia edukacji. Jest to również sposób na zastraszenie atakowanego narodu. Ludzie, gdy ich dzieci są zagrożone skłaniają się ku kapitulacji. W razie ostrzału lub nalotu pozostaje niewiele czasu na ewakuację dzieci z zagrożonego budynku, liczy się każda sekunda. Edukacja Włączająca zakłada nasycenie każdej szkoły i klasy niepełnosprawnymi uczniami. Wyobraźmy sobie, jak będzie przebiegać ewakuacja klasy różnorodnej, w której są dzieci na wózkach, niewidzące, niesłyszące, niepełnosprawne intelektualnie.

Zastanówmy się, czy to ułatwi, czy utrudni ewakuację. W szkołach specjalnych klasy są małe, a personel dobrze przygotowany do opieki nad dziećmi specjalnej troski. W zwykłych szkołach masowych nauczyciele nie panują nad zróżnicowanymi klasami nawet w czasie pokoju. Ale nie musi od razu być wojny – wystarczy zamach terrorystyczny, wzięcie zakładników, inna sytuacja, wymagająca ewakuacji, np. pożar lub skażenie. Użyjmy wyobraźni, jak będą reagować dzieci z zespołem Aspergera lub autyzmem, jak to wpłynie na bezpieczeństwo ich oraz pozostałych uczniów. Edukacja Włączająca sprawi, że Polska stanie się mniej odporna na zagrożenia i bardziej skłonna do ustępstw.

Zastanawiająca jest postawa nauczycieli wobec inkluzji. Założenia Edukacji Włączającej są znane władzom Związku Nauczycielstwa Polskiego. W dniu 25 lutego 2021 r. rozpoczęła się kampania informacyjna, organizowana przez ZNP, jednak jej energia wyczerpała się już w czerwcu. Od tamtej pory ZNP milczy na ten temat. Próba wyjaśnienia tej sytuacji wymaga retrospektywy.

W dniu 8 kwietnia 2019 r. rozpoczął się największy strajk w historii polskiej oświaty, zorganizowany przez ZNP, głównie z powodu postulatów płacowych. Został on czynnie wsparty politycznie przez partie, należące do totalnej opozycji oraz tzw. „wolne media”. Wywołana w ten sposób determinacja nauczycieli była wielka, większość kadry zdecydowała się na trwanie w uporze, jednak nieoczekiwanie strajk został zawieszony 27 kwietnia, co wywołało rozgoryczenie sporej części środowiska nauczycielskiego. Okoliczności tych wydarzeń są niejasne, dominuje pogląd, że ZNP i nauczyciele zostali wykorzystani politycznie przez totalną opozycję do obalenia rządu Zjednoczonej Prawicy. Zapewne był to jeden z celów, sądzę jednak, że nie jedyny, zaproponuję więc dodatkowe wyjaśnienie.

Politycy opozycji totalnej ciążą ku Europie federalnej, co jest zgodne z polityką Niemiec. Jednym z kluczowych elementów Europy totalnej jest jednolity system Edukacji Włączającej. Europejscy inkluzjoniści musieli spodziewać się, że grupa zawodowa nauczycieli może stawić czynny opór zmianom. Zapewne było tak, że planując przyspieszenie włączenia i przejęcie polskiego systemu edukacji, postanowili zawczasu spacyfikować ewentualny opór. Poprzez swoje kontakty polityczne wpłynęli na wywołanie akcji strajkowej. Jej skutki są następujące: uczniowie zostali pozbawieni nauczania, co zaszkodziło wiedzy Polaków; nauczyciele skłócili się ze społeczeństwem i nadszarpnęli zaufanie do siebie; skłócili się także z rządem, co spowodowało wzajemną nieufność; skłócili się także wewnątrz swojego własnego środowiska, konfliktując się z tymi, którzy nie przystąpili do strajku; fiasko całej akcji i zawiedzione nadzieje wywołały marazm całego środowiska i niechęć do spraw publicznych. Architekci federalnej Europy upiekli więc kilka pieczeni przy jednym ogniu. Teraz nauczyciele nie będą skłonni do podjęcia żadnej skoordynowanej akcji. Mało tego, została wyłoniona grupa, która nie przystąpiła do strajku. Można założyć, że to właśnie ci nauczyciele będą również najbardziej przeciwni Edukacji Włączającej i podejmą próby aktywizacji środowiska. Zostali jednak zidentyfikowani jako zagrożenie i zmarginalizowani. Sytuacja ta pokazuje, jak pedagodzy chcąc nie chcąc zostali wplątani w rozgrywkę geopolityczną.

Inkluzjoniści ciągle twierdzą, że „my wszyscy tego chcemy”, sugerując, jakoby tak stanowiła wola narodu. Ale kto im dał prawo wypowiadania się w imieniu nas wszystkich i stawiania naszego życia na głowie? Owo „my” należy rozumieć inaczej. Edukacji Włączającej chcą niemieccy politycy i kamaryla unijnych biurokratów, a u nas w kraju grupka, złożona z edukacyjnych oszołomów, eurolewaków i beneficjentów unijnych pieniędzy.

Ci ludzie, którzy w głowie mają inkluzyjne utopie, a w oczach przeliczają miliardy z Komisji Europejskiej. To nie jest reprezentacja narodu, niestety, opanowali stanowiska na uczelniach i w administracji. Większość rodziców i nauczycieli jeszcze nie wie, co szykują samozwańczy zbawcy dzieci. Spróbuję uświadomić, co będzie, gdy w naszych szkołach na dobre zagości Edukacja Włączająca.

Nauczyciele zaczną masowo odchodzić z zawodu, i nie pomogą tu żadne zaklinania rzeczywistości, oni po prostu będą ratować swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Narzucenie tej grupie zawodowej obowiązków, wynikających z inkluzji jest cynicznym, nieludzkim okrucieństwem, i wtrąci ich w spiralę nienawiści wobec tej władzy, która im to zrobi. Zjednoczonej Prawicy nie uda się pozyskać tej grupy społecznej już nigdy.

Rodzice, wtrąceni w inkluzję, obserwując chaos w szkołach, manipulacje dziećmi i upadek nauki także skierują oskarżenia przeciw obecnej władzy, niezależnie od obecnych sympatii politycznych. Tu gra toczy się o ich dzieci, a ludzie w Polsce nie są głupi i nie uwierzą w oszustwa inkluzji. Zbyt dobrze pamiętają jeszcze sowiecką komunę, która używała podobnych kłamstw.

Spróbujmy dokonać kalkulacji politycznej z punktu widzenia nadchodzących wyborów parlamentarnych. Edukacja Włączająca podoba się eurolewakom, co może dawać prawicy nadzieję na zyskanie głosów lewicowo – liberalnych. Nadzieja daremna, bowiem ludzie ci są tak niechętni państwu polskiemu, a jednocześnie tak zakochani w Unii, że w żaden sposób nie da się ich pozyskać prawicy. Chociażby nie wiem co, wszystko, co prawica zrobi, czy dobre, czy złe zostanie przez nich napiętnowane bez refleksji, gdyż oni nie myślą, lecz czują.

Tradycyjny elektorat prawicowy, obecna stabilna baza społeczna zacznie się kruszyć i falować, gdy pojmie, że ich dzieci wydano na żer eurolewakom. Wprowadzając Edukację Włączającą, Zjednoczona Prawica ma szansę stracić część swoich wiernych wyborców. Oni nie przyjmą tłumaczenia, że” musieliśmy, bo Unia kazała”, tylko zrozumieją to tak, że „chcieli, bo wzięli pieniądze”, i nic tu nie da tłumaczenie, że to spisek ośmiornicy inkluzyjnej.

Taka sytuacja będzie na rękę niemieckim politykom, brukselskim urzędnikom i totalnej opozycji. Oto bowiem Zjednoczona Prawica, wmanewrowania w inkluzję wbrew sobie wprowadzi w Polsce program Europy federalnej i poniesie pełne koszty polityczne, co zapewne odsunie ją od władzy. Byłaby to fatalna sytuacja, bowiem jest to jedyna siła, która może nas uratować przed eurokołchozem. Jeśli zostanie odsunięta od władzy, wówczas partie lewicowo – liberalne zrobią z Polską wszystko, czego chcą eurokomuniści.

Rezygnacja z Edukacji Włączającej zapewne wywoła histeryczną reakcję eurolewaków, także na prawicy. Ich argumenty można jednak łatwo przewidzieć i zawczasu przygotować dowody na obalenie ich narracji. Nie będzie to trudne, gdyż doświadczenia innych krajów z inkluzją są jednoznacznie negatywne, a ta część opinii publicznej w Polsce, która zetknęła się z Edukacją Włączającą jest jej zdecydowanie przeciwna. Odchodząc od włączenia prawica może za to zyskać sympatię nauczycieli i ich rodzin, gdy będą mogli oni wreszcie zająć się pracą w swoim zawodzie, zamiast przekształcać się w pedagogów specjalnych.

Warto na koniec uświadomić sobie, co jest istotą Edukacji Włączającej. Obecność dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w szkołach ogólnodostępnych, ocena funkcjonalna obejmująca wszystkich uczniów, wspólna podstawa programowa dla uczniów pełnosprawnych i niepełnosprawnych intelektualnie. Natomiast istotą normalnej szkoły są: podstawy programowe osobne dla pełnosprawnych i niepełnosprawnych intelektualnie, wymogi edukacyjne, zakładające, że trzeba mieć pewną wiedzę, żeby dostać promocję, oceny cyfrowe. Takiej właśnie szkoły pragnie naród, a nienawidzą eurokomuniści.

 

Bartosz Kopczyński

wiceprezes zarządu Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.