Marcin Bogdan: Wybory do Sejmu - uczciwe czy sfałszowane ?
data:06 lutego 2023     Redaktor: ArekN

Na postawione w tytule pytanie chyba zdecydowana większość Polaków odpowie, że wybory do Sejmu powinny być uczciwe. Może nas wiele dzielić, możemy nie zgadzać się nawet w fundamentalnych sprawach, możemy popierać skrajnie różnych kandydatów, ale przynajmniej ta jedna rzecz powinna nas łączyć. Wszystkim Polakom powinno zależeć, by wybory były uczciwe.

 

Artykuł 96 Konstytucji w punkcie 2 stanowi, że „Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym”. Każdy z tych pięciu przymiotników jest atrybutem uczciwości. Wszak oznaką uczciwości jest powszechność wyborów, rozumiana nie tylko jako prawo do uczestniczenia w wyborach, ale także jako praktyczna dostępność do tego uczestnictwa. Według Kodeksu wyborczego „Stały obwód głosowania powinien obejmować od 500 do 4000 mieszkańców”. To powoduje, że w małych miejscowościach i wsiach nie ma lokali wyborczych i mieszkające tam osoby muszą dojeżdżać po kilka, czy nawet kilkanaście kilometrów, by oddać swój głos. Czy może zatem dziwić, że procedowana jest w Sejmie nowelizacja Kodeksu wyborczego obniżająca dolny próg z 500 do 200 osób? Ale paradoksalnie problemem jest też wysokość górnego progu wynosząca aż 4000 mieszkańców. Powoduje to, że w Polsce jest zaledwie niecałe 28 tys. komisji obwodowych (w ostatnich wyborach było to 27 415 komisji), a średnia liczba mieszkańców przypadająca na jedną komisję wynosi blisko 1400 osób. Dla porównania w Niemczech jest ok. 88 tys. komisji, co daje średnią ok. 950 osób na lokal. Najniższa średnia w Europie jest w Danii, gdzie na jeden lokal wyborczy przypada zaledwie 300 mieszkańców. Polska w tej statystyce zajmuje niezbyt chlubne 20 miejsce w Europie. Dziwne więc, że ci, którzy uważają się bardziej za Europejczyków niż za Polaków nie tylko nie popierają procedowanych zmian, ale uważają je wręcz za szkodliwe.

Nowelizacja Kodeksu wyborczego obniżająca zarówno górny, jak i dolny próg liczby mieszkańców, nie tylko skróciłaby drogę wyborców do lokali, ale poprawiłaby także komfort głosowania. Często w lokalach wyborczych panuje ścisk jak w przysłowiowym maglu. To z kolei wpływa negatywnie na przejrzystość głosowania, gdyż członkowie komisji zajęci sprawdzaniem tożsamości wyborców i wydawaniem kart do głosowania nie są w stanie rzetelnie obserwować lokalu, a w szczególności okolic kabin i urny wyborczej. Posłużę się tu przykładem tzw. procederu kupowania głosów. Osoby nieuczciwe zachęcone gratyfikacją finansową wynoszą poza teren lokalu przysługującą im kartę wyborczą. Tam nieuczciwy nabywca „odkupuje” od nich tę kartę i wypełnia wg własnego uznania, po czym wchodzi do lokalu i korzystając z tłoku wrzuca kupiony głos do urny. We Francji – aby zapobiec tego typu sytuacjom – komisje sprawdzają tożsamość wyborcy dwukrotnie, najpierw przy wydawaniu kart do głosowania, a drugi raz przed wrzuceniem głosu do urny. Polski Kodeks wyborczy nie przewiduje takiej ponownej kontroli i również w tym zakresie mógłby zostać znowelizowany. Wtedy tym bardziej, by uniknąć wydłużenia kolejek i tłoku w lokalach, komisji powinno być dużo więcej niż obecnie. Dodam tu jeszcze, że we Francji wyborcy nie stawiają żadnych znaczków / iksów na kartach wyborczych. Dostają tyle kart, ilu jest kandydatów czy też komitetów wyborczych i wybraną przez siebie kartę wkładają do koperty wyborczej i wrzucają do urny, a pozostałe wyrzucają do stojących w lokalach „niszczarek”. Ten sposób głosowania uniemożliwia późniejsze oszustwa polegające na unieważnianiu głosów poprzez dodanie dodatkowego iksa na prawidłowo wypełnionej karcie do głosowania. Te przykłady pokazują, jak różnią się zasady głosowania w różnych krajach, a obowiązujący obecnie w Polsce Kodeks wyborczy - jak widać - daleki jest od ideału.

Kwestia zasad głosowania jest ważna, ale jeszcze ważniejsza jest kwestia rzetelnego i transparentnego sposobu liczenia głosów. Jak mawiał Józef Stalin: "Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy". Czara goryczy przelała się w Polsce po wyborach samorządowych w 2014 roku. W opublikowanych przez PKW wynikach wyborów znalazła się informacja, że w wyborach tych oddano aż 1,16 mln głosów nieważnych. Głównym powodem unieważnienia tych głosów były podwójne iksy, co bardziej wskazywało na domniemane fałszerstwa niż na świadome unieważnianie głosów przez tak dużą grupę wyborców. Dodatkowo znalazły się osoby, które twierdziły, że wraz z kilkuosobową rodziną oddały głosy na kandydata, który w opublikowanych protokołach uzyskał zerowe poparcie. To po tych wyborach powstał Ruch Kontroli Wyborów, który nie tylko prowadzi szkolenia dla członków obwodowych komisji wyborczych, ale także zgłasza postulaty nowelizacji Kodeksu wyborczego. Postulaty istotne, wręcz fundamentalne, które niestety w większości nie stały się przedmiotem obecnej nowelizacji Kodeksu wyborczego.

Skoro postulowane są zmiany, nasuwa się pytanie, gdzie i w jaki sposób może dochodzić do fałszowania wyborów. Najprostszym sposobem wydaje się fałszowanie na etapie obliczania wyników końcowych na szczeblu Państwowej Komisji Wyborczej. By ugruntować ten pogląd i odwrócić naszą uwagę od rzeczywistych zagrożeń rozpuszczane były fake newsy, że serwery obliczeniowe znajdują się Rosji. Trzeba dobitnie stwierdzić, że obecnie fałszowanie wyborów na etapie zliczania głosów przez PKW jest praktycznie niemożliwe. Wszystkie protokoły z obwodowych komisji wyborczych (jak wspominałem jest ich ponad 27 tys.) są publikowane w internecie na stronach PKW i są dostępne praktycznie dla każdego. Co więcej, na skutek postulatów RKW w ostatnich wyborach prezydenckich PKW opublikowała nie tylko wyniki z poszczególnych komisji, ale także scany wszystkich protokołów. To zapewnia pełną przejrzystość i transparentność. W wyborach prezydenckich z roku 2020 Ruch Kontroli Wyborów bodaj po raz pierwszy w historii dokonał niezależnego zliczenia wszystkich oddanych głosów i potwierdził stuprocentową zgodność z wynikami opublikowanymi przez PKW.

Aby móc jednak stwierdzić, że wybory były uczciwe i nie zostały sfałszowane musimy być jeszcze pewni dwóch rzeczy. Po pierwsze, że protokoły sporządzone przez poszczególne komisje obwodowe są zgodne z tym, co wywieszono do publicznej wiadomości przy lokalach wyborczych, a zarazem zgodne z tym co następnie opublikowała PKW. To także wydaje się możliwe do zweryfikowania. Członkowie każdej z komisji powinni porównać podpisany przez siebie protokół (każdy członek komisji ma prawo zabrać do domu kopię protokołu lub wykonać jego zdjęcie) z tym, co następnie zostało opublikowane i w razie jakichkolwiek rozbieżności zgłosić te rozbieżności chociażby do przedstawicieli RKW lub do partii politycznej, z ramienia której zasiadali w komisji. Jak widać próba fałszowania wyborów na tym etapie jest także praktycznie niemożliwa. Ale aby móc stwierdzić, że wybory były uczciwe musimy być jeszcze pewni drugiej rzeczy, że nie było żadnych nadużyć w samym procesie głosowania i w obliczaniu wyników w poszczególnych komisjach obwodowych. Jeden błąd, jeden fałszywy głos w każdej komisji to w sumie ponad 27 tys. fałszywych głosów. Dziesięć fałszywych głosów w każdej komisji to już ponad 270 tys. fałszywych głosów w skali kraju, co może wypaczyć i całkowicie odwrócić wynik głosowania.

Kluczowe jest zatem pytanie, czy możliwe są oszustwa na tym najniższym szczeblu, a więc w głosowaniu i sumowaniu głosów w komisjach. Niestety tak. Czy można temu zapobiec poprzez właściwy nadzór? Bardzo trudno, ale trzeba się starać to robić wszelkimi dostępnymi metodami. Czy można temu zapobiec nowelizując we właściwy sposób Kodeks wyborczy? Tak, dobra organizacja wyborów i transparentny sposób liczenia głosów mogą wyeliminować większość zagrożeń. Jakie to są zagrożenia? Niestety możliwe jest podwójne lub wręcz wielokrotne głosowanie przez jedną i tę samą osobę. To po części kwestia błędnie przygotowanych przez samorządy list wyborczych. Zdarzały się przypadki, że ulica leżąca na granicy dwóch obwodów wyborczych była przypisana do dwu sąsiadujących ze sobą komisji i wiedzący o tym wyborca mógł oddać głos dwukrotnie niczym praktycznie nie ryzykując. RKW informował też, że w jednym z miast na listach była dwa razy ta sama ulica, raz Mickiewicza pod literą M, a drugi raz Adama Mickiewicza pod literą A. Niestety dużym problemem jest też kwestia umieszczania na listach wyborczych osób zmarłych. To duża pokusa dla nieuczciwego członka komisji, by dorzucić do urny głos w imieniu takiej osoby, a wierzcie mi Państwo, że niełatwo temu zapobiec. Bezrefleksyjne wprowadzanie zasad RODO spowodowało, że członkowie komisji mają obowiązek zasłaniać przed podpisującym się na liście wyborcą nazwiska osób sąsiadujących na tej liście. Uniemożliwia to wyborcom wykrycie, że zmarły sąsiad podpisał się na liście i wziął udział w głosowaniu. Jeszcze większe nadużycia związane są z głosowaniem poza miejscem zamieszkania na podstawie zaświadczenia. Czy druki tych zaświadczeń są wystarczająco zabezpieczone przed ich fałszowaniem / powielaniem? Czy członkowie komisji mają narzędzia i stosowną wiedzę, by rozpoznać taki sfałszowany dokument? Wszystkim tym potencjalnym zagrożeniom fałszowania wyborów poprzez wielokrotne głosowanie może zapobiec ustawodawca poprzez wprowadzenie centralnego rejestru wyborców. Żyjemy w XXI wieku, gdzie po wykroczeniu drogowym policjant w klika sekund jest w stanie sprawdzić ile punktów karnych figuruje na naszym koncie. Dlaczego zatem funkcjonariusz państwowy jakim jest członek obwodowej komisji wyborczej nie może przy wydawaniu wyborcy kart do głosowania zweryfikować, czy dany wyborca już w tych wyborach nie oddał głosu? Centralne rejestry wyborców istnieją w wielu państwach europejskich, dlaczego nie w Polsce?

I na koniec jeszcze jedna ważna, a może najważniejsza sprawa. Kwestia liczenia głosów w poszczególnych komisjach obwodowych. Dotychczasowe zapisy Kodeksu wskazują na konieczność tzw. wspólnego liczenia głosów. Spotyka to się jednak z gigantycznym oporem większości członków komisji. Procedowana w Sejmie nowelizacja ma tę kwestię jednoznacznie rozstrzygnąć nakazując obowiązek wspólnego liczenia. Wspólnego to znaczy, że każda karta, każdy głos jest okazywany wszystkim członkom komisji i wspólnie kwalifikowany jako nieważny lub ważny i oddany na daną osobę. Proces sumowania tych głosów można tak zorganizować, że nie wydłuży to prac komisji. Wiem to z własnej praktyki. Obecnie najczęściej jest tak, że członkowie komisji zmęczeni pracą od wczesnego świtu, będąc pod presją konieczności wykonania wielu czynności związanych nie tylko z policzeniem głosów, ale także z prawidłowym wypełnieniem protokołów, spakowaniem i zaplombowaniem list i kart wyborczych, ulegają pokusie liczenia głosów w podgrupach. Często jest to nie tyle pokusa, ile presja osób, którym zależy, by w komisji zapanował nieład, by inni członkowie zajęci liczeniem i układaniem kart stracili zdolność obserwacji tego, co się dzieje „za ich plecami”. Samo licznie w tzw. podgrupach podlega często kontroli pozornej. Jedna osoba układa na stosiku 100 kart z głosami na danego kandydata. Kolejne dwie osoby przeliczając karty, sprawdzają, czy zgadza się ich ilość, ale ich nie oglądają. I tak wśród kart z głosami na jednego kandydata zostają policzone – na skutek zwykłej pomyłki lub celowego działania – karty z głosami oddanymi faktycznie na innego kandydata. Jeden kandydat traci kilka głosów, drugi zaś te same kilka głosów zyskuje. Zysk jest więc niejako podwójny.

To zaledwie kilka przykładów. Realnych zagrożeń fałszowania wyników na poziomie obwodowych komisji jest dużo więcej. Można by napisać całą książkę, a nie krótki artykuł. Pikanterii dodaje fakt, że tego typu przestępstwa nie są ścigane z urzędu. To powoduje, że wiele osób będąc świadkami takich działań woli przymknąć na to oko niż wnosić oskarżenie z własnego powództwa. RKW postuluje zmianę kodeksu karnego w tym zakresie. Procedowane obecnie w Sejmie oraz postulowane przez RKW kolejne niezbędne zmiany Kodeksu wyborczego nie wprowadzają zmian w zakresie prawa wyborczego. Dotyczą tylko i wyłącznie spraw związanych z transparentnością i uczciwością procesu wyborczego. Dlatego bulwersujący jest zarzut ze strony Donalda Tuska, który stwierdził, że "Każdy, kto zmienia reguły gry, wprowadza nowe zasady w Kodeksie wyborczym tuż przed wyborami, tak naprawdę gwałci podstawowe zasady demokracji". Wypowiedź Donalda Tuska brzmi jak skarga gangstera, który po kilku miesiącach przygotowań do napadu na bank zorientował się, że założono właśnie nowy, lepszy system alarmowy. Dodatkowo próbuje nam wmówić, że wprowadzenie nowych zabezpieczeń w banku gwałci podstawowe zasady przechowywania pieniędzy na kontach.

Czy zatem rzeczywiście wszystkim Polakom zależy, by wybory były uczciwe?

Marcin Bogdan






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.