J. Dobrzyńska: Jak ukraść społeczeństwu rozum. Edukacja włączająca Cz.6
data:22 stycznia 2023     Redaktor: Anna

Nieodzowne jest wyjaśnienie czytelnikowi, w jakiej fazie wdrażania edukacji włączającej znajduje się obecnie Polska.

Do szkół ogólnodostępnych w kraju uczęszcza aktualnie 63% uczniów z orzeczeniami o niepełnosprawności. Są to dzieci z wszelkimi dysfunkcjami, także ciężkimi. Sytuacja ta generuje trudności w prowadzeniu zajęć.
Poważne problemy stwarzają dzieci z zaburzeniami psychicznymi, zwłaszcza nerwicowymi. W warunkach szkoły masowej bywają nadmiernie pobudzone i rozdrażnione. Ich stan zaostrza się w sytuacji stresu szkolnego. Wymagają nieraz czasowego odizolowania i wyciszenia. Zatrudnieni w oddziałach nauczyciele wspomagający wyprowadzają je z klasy, spacerują po korytarzu, bądź prowadzą do specjalnie przygotowanych pokoi wyciszeń. Bywają, nierzadko, sytuacje drastyczne, gdy ofiarą napadu agresji jest nauczyciel bądź inni uczniowie. Pobicia, pogryzienia i podarta odzież to powody coraz liczniejszych konfliktów rodziców ze szkołą, a także procesów sądowych.
Inną grupą stwarzającą poważne problemy wychowawcze w oddziałach szkolnych jest młodzież niedostosowana społecznie bądź zagrożona niedostosowaniem społecznym. Obydwie kategorie charakteryzują się trudnościami w podporządkowaniu się normom społecznym i zasadom moralnym oraz negatywnymi bądź nieadekwatnymi reakcjami na nakazy i zakazy. Przejawy są różnie: nagminne wagary, picie alkoholu, odurzanie się, niszczenie mienia, bójki, kradzieże, udział w grupach negatywnych, itp. Niegdyś poddawani resocjalizacji w ośrodkach wychowawczych, bądź w grupach terapeutycznych młodzieżowych ośrodków socjoterapii, dziś nierzadko brylują wśród młodzieży wszystkich typów szkół.
Inkluzjoniści dostrzegają problemy, lecz winą za nie obciążają nieprzygotowanych do pracy nauczycieli. A zatem: szkolenia, szkolenia… Blisko 690 000 polskich nauczycieli wprowadzić należy na tory edukacji włączającej! Zastanawiający jest koszt przeobrażeń.
Nieodzowne instrumenty polityki włączenia edukacyjnego – projektowanie uniwersalne, nauczanie spersonalizowane, ocena funkcjonalna, superwizja – nie mieszczą się w ramach obecnego prawa oświatowego i bywają stosowane jedynie w postaci pilotażu. Dla ich wprowadzenia w system prawny powstał projekt nowej ustawy, zatytułowanej „o wsparciu dzieci, uczniów i rodzin”. Nowe regulacje pozwolą domknąć cały proces wdrażania edukacji włączającej w Polsce. Ich autorką jest Pełnomocnik Rządu ds. Wdrażania Edukacji Włączającej, minister Marzena Machałek. Projekt aktualnie oczekuje na rozpatrzenie w Kancelarii Premiera. Jest chwila czasu na wzbudzenie społecznej refleksji, czy chcemy opisanej w nim szkoły inkluzyjnej i inkluzyjnego społeczeństwa. Problem w tym, że z haseł propagandowych i „kampanii świadomościowych” społeczeństwo polskie nie dowie się, kto i w jakim celu funduje światu edukację włączającą.
A zatem, dokąd zmierzamy, czy raczej… dokąd jesteśmy prowadzeni?
Naiwnością byłaby wiara, że autorzy globalnego zamysłu edukacji włączającej nie przewidują jego następstw. W latach 70. XX wieku w Stanach Zjednoczonych edukacja włączająca przeszła test. W jednym roku zlikwidowane zostały szkoły specjalne, zaś nauczycieli i dzieci przeniesiono do szkół masowych. Z powstałej zapaści, mimo usilnych zabiegów Reagana i żmudnego odbudowywania szkolnictwa specjalnego, kraj już się nie dźwignął. Nie przeszkodziło to jednak zaszczepianiu polityki edukacyjnej inkluzji w innych krajach anglosaskich. Przedstawiciele Rządu Wielkiej Brytanii przyznali po latach, że w sprawie badań nad wynikami inkluzji byli oszukiwani. Władze Australii, po zaistniałym chaosie, wycofały sporą część dzieci niepełnosprawnych do szkół specjalnych. W tym samym czasie polityka inkluzji opanowywała kolejne kraje Europy Zachodniej.
W 1998 roku powołana przez UNESCO Międzynarodowa Komisja do spraw Edukacji dla XXI wieku, pracująca pod przewodnictwem Jacques’a Delorsa, opracowała raport, który w wersji polskojęzycznej nosi tytuł „Edukacja: jest w niej ukryty skarb”. W raporcie opisane zostały cztery filary kształcenia młodzieży dla czasów przyszłych:
„Aby spełnić w całości swoją misję, edukacja powinna organizować się wokół czterech aspektów kształcenia, które przez całe życie będą niejako dla każdej jednostki filarami jej wiedzy: uczyć się, aby wiedzieć, tzn. aby zdobyć narzędzia rozumienia; uczyć się, aby działać, aby móc oddziaływać na swoje środowisko; uczyć się, aby żyć wspólnie, aby uczestniczyć i współpracować z innymi na wszystkich płaszczyznach działalności ludzkiej; wreszcie, uczyć się, aby być, dążenie, które jest pokrewne trzem poprzednim. Oczywiście, te cztery drogi wiedzy tworzą całość, albowiem mają one wiele punktów zbieżnych, przecinających się i uzupełniających.”
UNESCO nie była usatysfakcjonowana przedstawionym raportem. Wybrała dla edukacji globalnej tylko jeden filar, jeden cel, który powiela po dziś dzień i obudowuje programowo – uczyć się, aby żyć wspólnie!
Szkoła włączająca ma być nośnikiem przemian społecznych, ma przygotowywać uczniów do życia w społeczeństwie inkluzyjnym. Niestety, w żadnym dokumencie nie znajdziemy definicji społeczeństwa inkluzyjnego. Być może, tak jak wiele terminów z obszaru polityki globalnej, okaże się ono z czasem czymś całkiem różnym od naszych intuicyjnych wyobrażeń. Na razie wiemy, że szkoła ma wychowywać młodzież nastawioną na zmianę i akceptującą wszelkie różnice między ludźmi jako wartość.
Każde dziecko zostanie zaakceptowane takim, jakim jest, gdy pojawi się w szkole. Jednocześnie każdego zmieniać będzie szkoła, aby był takim, jakim chcą go widzieć inkluzjoniści. Co więcej, grupa będzie przygotowana do wpływania na każdego, aby zachowywał się tak, jak chcą inkluzjoniści. To dość przewrotny program, w którym, jak łatwo dostrzec, dzieci niepełnosprawne mają  pełnić rolę katalizatora społecznych przemian. Socjalizacja podejmowana już od najmłodszych lat, od przedszkola, rozpowszechni w kulturze ideologię kolektywistyczną.
Edukacja włączająca nie jest „edukacją dla wszystkich”. To zwodnicza nazwa.
W krajach zachodnich system edukacji inkluzyjnej nie dotyczy grupy dzieci elit biznesowych, administracji rządowej i rodzin oficerskich. Dla nich przeznaczono szkoły inne – prywatne, o zaporowej wysokości czesnego, ale dla pracowników służb państwowych refundowane.  Są bogate programowo, wymagają kultury, dyscypliny pracy, wysiłku i samozaparcia. Nauczyciele stosują poznawcze metody pracy z uczniem – obserwacje, badania, doświadczenia, zdobywanie informacji źródłowych. Szkół tych nikt nie nazywa „przyjaznymi dla dziecka”, ale świadomość przynależności do grupy uprzywilejowanej i otwarta droga na najlepsze światowe uczelnie rekompensują trudy nauki. Są to szkoły dla przyszłych elit biznesu i władzy.
Czy powinniśmy zatem wierzyć w sztandarowe społeczne „równości”, gdy na naszych oczach, granica dwóch światów – rządzących i rządzonych – pogłębia się w skali globu, zaś zdolne jednostki klasy średniej, potencjalnie konkurencyjne, wypychane są poza graniczną szczelinę dostępu do wiedzy i władzy?
W Polsce nie ma szkół dla elit. Prawo oświatowe nie sprzyja ich tworzeniu. Niełatwo przychodzi nam zrozumienie polityki globalnej, niełatwo też odczytanie, czym w zamyśle twórców są programy fundowane nam przez Agendę 2030. Może wskazówką będzie przesłanie Feliksa Koniecznego…
„Bezsilne jest zło w życiu zbiorowym, dopóki nie urządzi z siebie imitacji dobra, ażeby móc wyłudzić współpracę obywateli pragnących dobra. Dlatego to w życiu zbiorowym głupota (a choćby tylko naiwność) jest gorsza od samego zła, nie byłoby bowiem zła w życiu publicznym, gdyby nie znajdowało oparcia pomiędzy dobrymi, gdyby nie było przejmowane w najlepszej myśli.” ( „Myśl Narodowa”, maj 1931 r.)
Uwspółcześnienie tego przesłania znajdziemy u Adama Wielomskiego, politologa i historyka idei:
„Tragedią współczesnych czasów jest właśnie to, że osobom wpływowym udało się zbudować system sterowania społecznego, który jest w stanie mobilizować miliony ludzi do czynienia zła – chowając się przy tym za parawanem najwyższego dobra. Miliony ludzi w dobrej wierze, w przekonaniu, że robią coś dobrego, swoimi codziennymi działaniami podtrzymują w funkcjonowaniu system, który ich niewoli, grabi, niszczy zdrowie, a nawet zabija. I żeby to dostrzec, trzeba zadać sobie trud, by zbadać, co jest realnym celem działań globalistycznej mafii i jak ten cel jest osiągany.”
A zatem… nie bądźmy papugą narodów, ani nie traktujmy edukacji włączającej jako dziejowej konieczności. Jeśli nie obronimy dziś szkoły przed ideologią, wkrótce przyjdzie nam bronić nasze dzieci przed szkołą. Kraju przed neokolonializmem wówczas nie obronimy.

Jolanta Dobrzyńska: Jak ukraść społeczeństwu rozum
Źródło: ARCANA nr 168, Kraków (6/2022)
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.