Zabijanie na raty Janusza Walusia
data:01 grudnia 2022     Redaktor: Redakcja

Autorowi, dziękujemy za nadesłany przejmujący felieton.

„Za bohatera się nie uważam. Nie chciałem tylko siedzieć z założonymi rękami. Podjąłem się trudnego zadania. Znałem ryzyko niepowodzenia, wiedziałem co mi grozi. Nie wycofałem się. Wykonałem zadanie najlepiej jak potrafiłem. Zrobiłem to, co do mnie należało. Tutaj w RPA tylko moje pokolenie o tym pamięta, ale w Polsce młodzież się tym bardzo interesuje. Może moja postawa zmieni ich sposób myślenia? To dla mnie ważne. Bo trzeba w tych młodych podsycać patriotyzm, konserwatyzm i zdrowy rozsądek” [Janusz Waluś]
 
Zawsze myślałem, że napiszę ten tekst jako elegię, gdy już Janusz Waluś umrze w południowoafrykańskim więzieniu Kgosi Mampuru w Pretorii nie doczekawszy się warunkowego zwolnienia. Myślałem, że jego uwolnienie jest równie prawdopodobne jak komunistyczna amnestia dla „Łupaszki” albo „Warszyca”. Dlatego nie dziwi mnie, że na opublikowanie informacji o nakazaniu przez Trybunał Konstytucyjny RPA warunkowego zwolnienia Janusza Walusia niektórzy komentatorzy zareagowali prośbą o modlitwę w intencji bezpiecznego opuszczenia przez niego więzienia Kgosi Mampuru w Pretorii. https://www.nacjonalista.pl/2022/11/21/trybunal-konstytucyjny-rpa-janusz-walus-ma-wyjsc-na-wolnosc/ Wypada żałować, że podobną do internautów troską  o życie i zdrowie naszego Rodaka nie wykazał się polski konsul, ani minister spraw zagranicznych.
We wtorek, 29 listopada 2022 roku, a więc na dwa dni przed ostatecznym terminem odzyskania przez Janusza Walusia wolności, portal wPolityce.pl podał informację, że Janusz Waluś został  raniony nożem przez współwięźnia. [https://wpolityce.pl/swiat/624205-janusz-walus-zaatakowany-przez-wspolwieznia] Skąd współwięzień mógł mieć nóż w więzieniu o najsurowszym rygorze w RPA, w strefie określanej jako maximum security? Odpowiedzi na to pytanie mogłoby dostarczyć polskie śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa polskiego obywatela. Podstawą do wszczęcia takiego śledztwa jest art. 110 § 1 kodeksu karnego, ale czy znajdzie się prokurator gotów  je wszcząć?
21 listopada 2022 roku Trybunał Konstytucyjny RPA wydał wyrok, w którym orzekł o warunkowym zwolnieniu Janusza Walusia oraz zobowiązał ministerstwo sprawiedliwości oraz administracje więzienia Kgosi Mamputu w Pretorii do jego uwolnienia w ciągu 10 dni. https://www.nacjonalista.pl/2022/11/21/trybunal-konstytucyjny-rpa-janusz-walus-ma-wyjsc-na-wolnosc/ Należy wprawdzie pamiętać, że jest on zwalniany warunkowo, to znaczy może ponownie stracić wolność w przypadku naruszenia określonych przez sąd zasad. W Polsce warunkowe przedterminowe zwolnienie musi zostać odwołane przez sąd, jeżeli skazany popełni w okresie próby kolejne przestępstwo umyślne, za które zostanie skazany na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia jej wykonania, może natomiast odwołać warunkowe przedterminowe zwolnienie, jeżeli rażąco narusza porządek prawny, w szczególności popełni inne przestępstwo lub zostanie orzeczona wobec niego inna kara (ograniczenie wolności, grzywna) albo gdy uchyla się od dozoru, orzeczonych środków karnych, przepadku lub środków kompensacyjnych (art. 160 kodeksu karnego wykonawczego). Ze względu na możliwość orzeczenia wobec Janusza Walusia dozoru i konieczności poddania się mu w RPA, niemożliwym mógłby okazać się jego powrót do Polski. Dostępne informacje medialne nie pozwalają na ustalenie, czy wraz z nakazaniem warunkowego przedterminowego zwolnienia sąd ustalił jakikolwiek dozór nad Januszem Walusiem. Brak jego ustanowienia byłby skrajnie nieracjonalny, chyba że było wiadomo, że warunkowo zwalniany więzienia nigdy nie opuści. Podobnie nieracjonalne wydaje się wyznaczenie dziesięciodniowego terminu na zwolnienie Janusza Walusia z więzienia, który jest zbyt krótki na jakąkolwiek resocjalizację, a jednocześnie zbyt długi na dopełnienie wszystkich formalności. Gdyby termin zwolnienia był krótszy, nie doszłoby do zamachu na jego życie.
 
Pukanie z trumny
 
Postacią najbardziej chyba zbliżoną do Janusza Walusia był Sergiusz Piasecki. Ten agent Oddziału II Sztabu Generalnego (wywiad), zostaje demobilizacji w 1921 roku bezskutecznie usiłuje wstąpić do Legii Cudzoziemskiej, co jednak nie udaje się, ponieważ jest oficerem rezerwy Wojska Polskiego. Z braku środków do życia, pod wpływem narkotyków napada na dwóch żydowskich kupców, za co zostaje skazany na karę śmierci. Karę odbywa w najcięższym więzieniu II RP na Świętym Krzyżu. Oto jak warunki życia na Świętym Krzyżu relacjonuje Melchior Wańkowicz: „W celach, małych celach, wielkości przeciętnego pokoju, siedzi po kilkunastu więźniów. Sienniki ich spiętrzone wysoko pod sufit. Nocą nie pozostaje piędzi ziemi. W celu po jakie trzy taburety na kilkunastu ludzi. Reszta... „S p o o c z n i i i j...” - głuchy rumor rozpoczyna się znowu w więzieniu. To masa siedemsetkilkudziesięciu więźniów poczyna chodzić po celach, kłapiąc drewnianemi podeszwami chodaków. Chodzić... Ale jak? Cele są tak ciasne, że chodzić nie można. Więc wyrobili sobie technikę: ustawiają się w dwa rzędy w celi i chodzą, na komendę się odwracając. Tak chodząc, rozmawiają, lub... myślą. Żaden nie może zmylić kroku, ani wyłamać się na pół rytmu, boby się wszystko splątało.” [M. Wańkowicz w Przedmowie do „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy.]. Ostatecznie, dzięki protekcji Melchiora Wańkowicza, który odkrył w nim wybitny talent literacki, na krótko przed wybuchem wojny opuszcza więzienie i zostaje szefem wileńskiej egzekutywy Armii Krajowej.
Janusz Waluś również, za zabójstwo Chrisa Haniego zostaje skazany na karę śmierci, zamienioną na dożywotnie więzienie. Może opuści więzienie, nie dzięki pomocy wybitnego pisarza i własnej twórczości jak Piasecki, ale dzięki uporowi tych Polaków i Afrykanerów, którzy pisali do niego listy przez te wszystkie lata, organizowali pikiety pod ambasadą RPA, domagali się jego uwolnienia, dziennikarzom, którzy opisali jego historię Michałowi Zichlarzowi i Cezaremu Łazarewiczowi, wreszcie kibicom przynoszącym na mecze transparenty z pozdrowieniem „Stay strong brother” i jego wizerunkiem. Wysiłkowi tych, którzy nie dali mu umrzeć w zapomnieniu.
 
Król życia
 
Janusz Waluś nie miał żadnych osobistych powodów, aby nienawidzić ustroju komunistycznego. Ojciec Janusza, Tadeusz był wprawdzie aresztowany w 1946 roku w związku z podejrzeniem o udział w Narodowych Siłach Zbrojnych, ale nie przeszkodziło mu to w założeniu prywatnej  huty szkła i zgromadzeniu pokaźnego majątku [C. Łazarewicz s. 53] W życiorysie sporządzonym już w więzieniu w Pretorii określa swoje dzieciństwo jako szczęśliwe: „Nasze dzieciństwo jest szczęśliwe. Powinienem nawet napisać, że bardzo szczęśliwe. Nie mamy zbyt wielu zajęć oprócz uczenia się (to  nigdy nie był mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu). Lubię czytać, słuchać dyskusji o polityce i historii oraz rodzinnych opowieści.” [C. Łazarewicz „Nic osobistego” s. 39] Dobrobyt Walusiów był zbudowany na sprycie prywatnej inicjatywy (prywatnej hucie szkła) i nie byli oni klasyczną komunistyczną nomenklaturą. Niepokój o możliwość zrujnowania rodzinnego interesu i przykład ojca, aby brać sprawy w swoje ręce z pewnością naznaczył osobowość Janusza.
Właśnie jako kierowca w firmie ojca, Janusz Waluś rozpoczął swoją przygodę z motoryzacją, przygodę, która miała doprowadzić go do zdobycia mistrzostwa Polski na szutrach w 1977 roku w klasie od 850 do 1150 cm³ [http://www.scr.civ.pl/rmp1977.html] i dziesiąte miejsce indywidualne w plebiscycie „Złota Kierownica” dla najlepszego kierowcy. Po powrocie do Polski każde szanujące się czasopismo motoryzacyjne powinno zabiegać o zatrudnienie go jako eksperta od rajdów samochodowych. Po powrocie do Polski mógłby również opisać własne wspomnienia, które  byłyby doskonałym tematem na film sensacyjny.
23 października 1981 roku Janusz Waluś opuścił Polskę [M. Zichlarz „Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia s. 23], by pracować w założonej przez swojego ojca fabryce kryształów Koedoede Manufacturing Works Ltd w bantustanie QwaQwa. Rodzinna firma wkrótce upadła, a Waluś wykonywał pracę kierowcy ciężarówki.  
Pasją Walusia jest uprawianie sportów indywidualnych, w których ponosi, jak zaznacza, wyłączną odpowiedzialność za swoje rezultaty – po osiedleniu się w RPA trenuje karate w Johannesburgu. W dniu, w którym zabił Chrisa Haniego powiedział swojej dziewczynie Mariji, że jedzie na trening karate. Nigdy nie wrócił do domu.
 
10 kwietnia 1993 roku
 
W czasie pobytu w RPA Waluś staje się sympatykiem Partii Konserwatywnej i pozostaje pod dużym wpływem jej lidera Clive’a Derby-Lewisa. Przyszłość swojej nowej Ojczyzny widzi w czarnych barwach, wraz z demontażem apartheidu oraz zdobywaniem przez komunistów poparcia wśród czarnej ludności.
 
Rano, w Wielką Sobotę 10 kwietnia 1993 roku Janusz Waluś zabija Chrisa Haniego, przywódcę komunistycznej organizacji Umkhonto we Sizwe. Przyczynę zamachu Waluś tłumaczy Cezaremu Łazarewiczowi: „Był terrorystą. Dowodził komunistyczną armią – Umkhonto we Sizwe. Kolor skóry raczej nie miał tu znaczenia. Znaczenie miały jego komunistyczne poglądy i aktywność terrorystyczna.” [C. Łazarewicz „Nic osobistego” s. 17] Poznając historię Janusza Walusia odniosłem jednak wrażenie, że bezpośrednią przyczyną zabójstwa Chrisa Haniego była jego podróż do Wolnej Polski, w której właśnie „Solidarność” pokonała komunizm. Pełnie półki, rozwój prywatnych firm, optymizm spowodowany odzyskaniem niepodległości i poczucie, jak wiele lat straciliśmy pod rządami komunistów. Tymczasem RPA staczało się w szybkim tempie w kierunku wprowadzenia ustroju wymyślonego przez Lenina i Stalina. Dlatego Janusz Waluś powrócił do swojej nowej Ojczyzny – Republiki Południowej Afryki.
Oto jak dokonany przez siebie zamach wspomina Janusz Waluś: „Widzę jak wraca do samochodu z gazetą pod pachą. Gdzie może jechać? Tylko z powrotem do domu. Nie chcę go płoszyć, więc jadę inną drogą, by mnie nie widział. Na miejscu jest przede mną. Gdy podjeżdżam, parkuje właśnie samochód na podjeździe. Już nie pamiętam, czy zatrzymałem się za nim, czy na drodze. Z torby na tylnym siedzeniu wyjmuję pistolet, wsadzam z tyłu za pasek spodni i wysiadam z auta. On stoi już przy garażu, ale jest odwrócony do mnie tyłem. Nie widzę twarzy, a chcę mieć pewność. Robię kilka kroków do przodu i wołam: «Mister Hani» On się odwraca… I robi gest, jakby chciał się ze mną przywitać. Nie ma to dla mnie znaczenia. Już go poznałem. Wtedy wyciągam zza paska pistolet. Zobaczył go. Może się przestraszył? Zrobił skręt, jakby chciał tego uniknąć. Za późno. Pierwszy strzał pada w korpus. Gdy upadał wydał z siebie nieartykułowany okrzyk. Może ze strachu, a może z bólu. Drugi strzał w głowę. On upada na podjeździe” [C. Łazarewicz „Nic osobistego” s. 25] Relacja Walusia o chwili, która zmieniła jego życie, z powodu której przesiedział w więzieniu 30 lat jest lakoniczna, nie zawiera żadnej koloryzacji, kłamstwa, próby umniejszania własnej winy, tłumaczenia własnego postępowania. Na myśl przychodzi wiersz pt. „Łupaszko przed sądem” Wojciecha Wencla i strofa z wiersza Herberta pt. „Dlaczego Klasycy”: „Tucydydes mówi tylko\ że miał siedem okrętów\ była zima\ i płynął szybko”. Lakoniczny sposób wypowiedzi Janusza Walusia kontrastuje z zalewem bezwartościowych słów, którego dostarcza nam kultura, w której żyjemy oraz  z wielotomowymi dziełami Lenina i Stalina.
 
Limpho Hani ma głos
 
Niewątpliwym walorem książki Łazarewicza pt. „Nic osobistego. Historia Janusza Walusia”  jest przeprowadzony przez niego wywiad z córką Chrisa Haniego. Budzi ona współczucie czytelnika, ze względu na świat, który ją otacza, z którego czerpie swoje myśli, świat stworzony przez Chrisa Haniego i towarzyszących mu działaczy komunistycznych. Łazarewicz notuje: „Na studiach Hani nie może się zdecydować. Co niedziela jest na mszy w kościele, ale też czyta Minifest komunistyczny Karola Marksa i Fryderyka Engelsa”  [Łazarewicz s. 78], następnie wspomina o odbytym przez ofiarę rasizmu szkoleniu w Moskwie. Ta wewnętrzna sprzeczność, lawirowanie pomiędzy wykluczającymi się systemami wartości jest krańcowo odległa od dyskusji o historii, polityce i Polsce, które Janusz Waluś wspomina z domu rodzinnego.
Tak uformowana Limpho Hani nie zastanawia się nawet nad przebaczeniem dla Janusza Walusia: „Była zbrodnia, musi być i kara” - odpowiada  dziennikarzom pytającym ją o przebaczenie dla Janusza Walusia. [C. Łazarewicz s. 206]. Pikietujący przed budynkiem sądu zwolennicy Haniego wyrażają dokładnie tę samą myśl „Ma zgnić w więzieniu”. Tak też przez lata orzeka południowoafrykański wymiar sprawiedliwości,  początkowo pozornie przychylając się do kolejnych wniosków obrońców Walusia o skrócenie kary, a następnie je odrzucając.
Oba te stwierdzenia odsłaniają przerażającą, duchową pustkę zawodowych działaczy komunistycznych czy ruchu BLM w każdej szerokości geograficznej. Pustkę, którą usiłuje się wypełnić zniszczeniem przypadkowego przeciwnika politycznego, nieważne czy będzie on afrykanerem, białym panem czy kułakiem, a więc po prostu bardziej pracowitym gospodarzem na wsi.
Gdyby Limpho Hani uwierzyła w głoszoną podobno przez komunistów równość wszystkich ludzi, musiałaby uznać, że jej mąż nie był nikim więcej niż fabryczny robotnik albo setki białych ofiar rządów czarnej większości w RPA. Ale wówczas musiałaby również uznać, że sama nie jest wyjątkowa, zrezygnować ze statusu wdowy po otoczonym kultem jednostki Chrisem Hanim.
Naturalnym etapem ewolucji komunizmu, jest bowiem kult jednostki w RPA mający postać kultu Chrisa Haniego, a w Związku Radzieckim kultu Stalina. Wiedzieli o tym Żołnierze Wyklęci śpiewając w okresie powojennym partyzancką pieśń „To przecież on jak bóstwo czci Stalina /
Kapłanom twym nie szczędząc srogich mąk / To przecież on z kościołów zrobił kina / I depcze krzyż czerwoną gwiazdę czcząc”
 
Afrykańska praworządność
 
Niezrozumiałe pozostaje uzależnienie przez sądy zwolnienia Janusza Walusia od jego pojednania z bliskimi Chrisa Haniego tj. wdową Limpho Hani i córką Lindiwe Hani. To decydujące, zdaniem autora książki, kryterium mogłoby być wprawdzie jednym z kryteriów warunkowego przedterminowego zwolnienia, jednakże w Polsce kluczową rolę odgrywa udany proces resocjalizacji, który uprawdopodabnia przypuszczenie, że warunkowo skazany nie popełni ponownie przestępstwa. Pojednanie  z pokrzywdzonym (a precyzyjniej: zachowanie pokrzywdzonego) jest w polskim prawie jedną z wielu dyrektyw wymiaru kary podobnie jak np., wysokość wyrządzonej szkody, ale nie jest warunkiem uzyskania warunkowego przedterminowego zwolnienia. Z drugiej strony jest oczywiste, że Janusz Waluś odbywa obecnie karę dożywotniego pozbawienia wolności, a zatem w polskich warunkach mógłby jedynie starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, nie ma natomiast wyznaczonego terminu, po upływie którego jego kara musi się skończyć.
Przyjmując jednak hipotezę (która w państwach zachowujących elementarną praworządność jest pewnikiem), że sąd stosuje prawo, które wcześniej zostało przez ustawodawcę uchwalone przez ustawodawcę (w systemie prawa stanowionego) albo pochodzi z starych jak świat precedensów (w systemie common law) los skazanego nie może zależeć od poglądów sędziego, a już w żadnym wypadku od zgody pokrzywdzonego. Gdyby bowiem pojednanie z żoną i córką Chrisa Haniego było normatywnym warunkiem uzyskania warunkowego przedterminowego zwolnienia, to co w sytuacji, gdyby zamordowany nie miał żadnej rodziny?
Na marginesie należy chyba wskazać polskiemu konsulowi w RPA, a nawet ministrowi spraw zagranicznych, że odniesione przez Janusza Walusia rany oraz jego hospitalizacja w szpitalu powinna uzasadniać przerwę w wykonywaniu kary, ze względu nie niemożliwość zapewnienia należytej opieki w warunkach więziennych. Czy jednak polskie władze są obecnie zainteresowane losem naszego Rodaka w RPA?
Wyrok południowoafrykańskiego Trybunału Konstytucyjnego nie był pierwszą szansą na odzyskanie przez Janusza Walusia wolności. Już w sierpniu 1997 roku złożył on zeznania przed Komisją Prawdy i Pojednania, która w zamian za zgodne z prawdą zeznania miała zwrócić mu oraz innym sprawcom przestępstw politycznych w RPA wolność. Jak wiadomo, pomimo złożenia wyjaśnień, Janusz Waluś wolności nie odzyskał. Była to jednak dla niego szansa, na przedstawienie owoców komunizmu w Polsce: niszczenia prywatnych przedsiębiorców, powszechnego ubóstwa, strzelania do protestujących robotników. [Łazarewicz s. 162] Jak wynika z przesłuchania przez Komisją Prawdy i Pojednania Janusz Waluś nie był gotów, aby uzyskać wolność, zataić prawdziwego oblicza komunizmu, mimo że składał zeznania właśnie przed komisją złożoną w dużej części z komunistów.
Następnie, w 2016 roku Naczelny Sąd Apelacyjny orzekł o zwolnieniu Janusza Walusia, jednakże „Po długiej batalii prawnej orzeczenie wydał Naczelny Sąd Apelacyjny, który decyzję o zwolnieniu znów przekazał w ręce Michaela Masuthy. A ten zdecydował o pozostaniu Walusia w zakładzie penitencjarnym w Pretorii.”https://www.rp.pl/kraj/art1769711-janusz-walus-wciaz-marzy-o-ojczyznie  Jeżeli przyjąć, że Wojciech Ferfecki w Rzeczpospolitej dokonał poprawnego tłumaczenia (zapewne z angielskiego), znaczyłoby to, że w RPA organy władzy wykonawczej (minister sprawiedliwości, a nawet dyrektor więzienia) są instancją odwoławczą od wyroków sądów, innymi słowy obowiązuje tam formalny prymat względów politycznych nad prawnymi. Jest to jawne zaprzeczenie monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władz.
 
O dożywotnim pozbawieniu wolności: zabijanie człowieka na raty
 
Warto również przeczytać, co Janusz Waluś, z perspektywy trzydziestu lat spędzonych w południowoafrykańskim więzieniu, sądzi na temat kary śmierci: „Mówią, że powinienem być szczęśliwy, bo karę śmierci zamienili mi na dożywocie. I to ma być dla mnie dobrodziejstwo. Nigdy nie byłem przeciwnikiem kary śmierci, ani przed, ani po wyroku. Bez kary śmierci nie uda się utrzymać porządku w Afryce. Mnie nikt nie pytał, co wolę. Bo gdyby takie pytanie padło, w ogóle bym się nie zawahał. Wybrałbym śmierć. Bo wyrok dożywotniego więzienia jest gorszy od śmierci. To zabijanie człowieka na raty, zamiast raz a dobrze. (…) Pewnie, że mógłbym sam rozwiązać ten problem. Nachodzą mnie czasem takie złe myśli (…) Myślę wtedy o bliskich, których nie chciałem zawieść, i tych młodych ludziach z Polski, którzy piszą do mnie listy. Dla nich jestem bohaterem i wzorem. Mogliby sobie pomyśleć, że nie wytrzymałem presji. Moja śmierć byłaby dla  nich wielkim zawodem. Nie chciałbym też dać satysfakcji tym, którzy mnie tu więżą.”
Teraz, wobec usiłowania zabójstwa Janusza Walusia w „maximum secutity zone” na terenie więzienia w Pretorii słowa o zabijaniu człowieka na raty nabierają nowego znaczenia.
 
Prawdziwi przyjaciele
 
Orzeczenie kary dożywotniego pozbawienia wolności jest przez niego samego określane jako zabijanie człowieka na raty, miało pokazać mu, że świat o nim zapomniał. I rzeczywiście Janusz Waluś, już po skazaniu go na karę śmierci zamienioną na dożywotnie pozbawienie wolności doświadczył od południowoafrykańskiego państwa wielu niesprawiedliwości. Znane przysłowie głosi, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie i, jak się okazuje, w przypadku Janusza Walusia było ich niemało. W czasie procesu spotkanie zasiadającego na ławie oskarżonych Walusia i jego dziewczyny Marii Ras relacjonuje Peta Thornycroft w „The sun”: „Maria Ras jest pierwszą osobą, dzięki której na kamiennej twarzy Janusza Walusia pojawia się uśmiech. (…) Pogodna i opanowana uśmiecha się do swojego chłopaka i jego prawników.
Starszy brat Janusza Witold, odważnie zeznaje w czasie procesu, że „Komunizm to niszczący duszę system, który zabija godność i dumę” [C. Łazarewicz „Nic osobistego” s. 134] Obaj bracia nie biorą pod uwagę, że sędzia, biały, czy czarny, wydając wyrok ma na względzie przede wszystkim swoją własną karierę i nie ma pewności, czy w niedługim czasie nie zostanie z entuzjazmem sędzią sądu komunistycznego. Tak jakby zeznawali przed innym wymiarem sprawiedliwości…
W czasie pobytu w więzieniu Janusz Waluś poznaje także, księdza Waltera, kapelana więzienia w Pretorii, który pokazuje mu Mszę Trydencką i pozwala odnaleźć wiarę.  Tak charakteryzuje go Janusz Waluś: „Okazał się fantastycznym facetem. Spotkałem prawdziwego księdza, wspaniałego kapłana, spowiednika, duszpasterza i przyjaciela. Inteligentny, ludzki, ze zdrowym podejściem do sprawy. To mi po prostu zmieniło wiarę. Przekonałem się, że jest jeszcze prawdziwy Kościół i są zasady. Stałem się katolikiem tradycjonalnym (…) Mojego czynu nie mógł pochwalić, ale zadał mi pokutę, której pozostałą część będę mógł spełnić, jeżeli przypadkiem wrócę do Polski”. [C. Łazarewicz s. 190]
W czasie pobytu w więzieniu Janusz Waluś zetknął się z odważnym i niezwykle skutecznym obrońcą Julianem Knightem. Mecenas Knight w rozmowie z Łazarewiczem przyznaje: „Gdyby chodziło o kogoś innego niż Waluś, już dawno byłby pewnie na wolności. Ale ponieważ zastrzelił lidera komunistów, Chrisa Haniego, to minister sprawiedliwości i więziennictwa ma problem, bo sam jest członkiem partii komunistycznej” [Łazarewicz s. 236] Z wypowiedzi adwokata Walusia wynika po pierwsze, że minister sprawiedliwości nie czuje się zobowiązany do zachowywania w jakiejkolwiek sprawie, w tym w sprawie jego klienta bezstronności, a po drugie, że wymiar sprawiedliwości i sądownictwo są faktycznie podległe władzy wykonawczej, naruszają trójpodział władzy, co powoduje, że nie mogą uchodzić za bezstronne. Mimo to, mecenas Knight się nie poddaje.
Polskę i więzienie Kgosi Maputu II dzielą tysiące kilometrów, nad którymi z pamięci i słów przesyłanych w listach zbudowany jest niewidzialny most. Most, który powstaje nie staraniami polskiego rządu, czy konsula, ale całkowicie oddolnie, od stadionów piłkarskich poczynając.
Listy piszą kibice, członkowie organizacji narodowych, Polonia, Polacy. Nawet były dziennikarz Gazety Wyborczej Łazarewicz przyznaje, że na święta Waluś otrzymuje kilkadziesiąt listów z życzeniami. Listy muszą być pisane po angielsku, ze względu na więzienną cenzurę i wysyłane na więzienny adres: Private Bag X45 , Pretoria Central Prison, 0001 Pretoria, South Africa.
Dr Marzena Dobner pisze w tekście pt. Janusz Waluś – niezłomny obrońca Cywilizacji: „Jako przedstawiciele Narodowego Odrodzenia Polski nie godzimy się, by nazywać Janusza Walusia terrorystą. Nie jest też ostatnim Wyklętym, ale jeśli już, to Niezłomnym – wiernym ideałom do końca i w każdych, nawet najtrudniejszych okolicznościach.” [https://www.nacjonalista.pl/2020/02/20/marzena-dobner-janusz-walus-niezlomny-obronca-cywilizacji/  ].
Do udziału w pikiecie w obronie Janusza Walusia zachęcał również Krzysztof Jastrzębski na stronie Solidarnych 2010 http://solidarni2010.pl/33987-krzysztof-jastrzembski-z-londynu-uwolnic-janusza-walusia.html
Zamieszkały w Afryce polski dziennikarz sportowy i autor pierwszej książki o Januszu Walusiu regularnie relacjonuje jego sytuację na swoim blogu: http://afrykagola.pl/?p=9234 Ostatnio książka Zichlarza pt. „Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia” doczekała się wznowienia.
Poseł Konfederacji Grzegorz Braun zapowiadał, że zrealizuje film o Januszu Walusiu, na opłacenie pomocy prawnej dla niego zbierało środki wydawnictwo 3DOM, które wydało książkę Michała Zichlarza „Zabić Haniego”. https://wolnosc.tv/grzegorz-braun-janusz-walus-czyli-o-polaku-ktory-zabil-komunistycznego-przywodce/ Uwolnienie Walusia popierał również zmarły niedawno muzyk Kazik Staszewski https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/7726860,janusz-walus-apartheid-nelson-mandela-kazik-ulaskawienie.html
Tego właśnie nie przewidział ani sąd, ani  władze RPA, mostu pomiędzy Polską a więzieniem Kgosi Mampuru II w Pretorii zbudowanego ze słów.
 
Niebezpieczeństwo
 
Usiłowanie zabójstwa Janusza Walusia już po wyroku południowoafrykańskiego Trybunału Konstytucyjnego, który nakazał jego zwolnienie w terminie 10 dni, nie było najmniejszym zaskoczeniem dla kogoś, kto interesowałby się tą sprawą. Bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia, było oczywiste. Nawet w książce Łazarewicza Waluś wypowiada do dziennikarza słowa: „Rozumiem, że nawet jeśli zniosą karę śmierci, dla mnie będzie to bez znaczenia. Mogą mnie przenieść do wieloosobowej celi z czarnymi. Z trzema, czterema sobie poradzę, ale z większą liczbą może być krucho. Mogą mnie wypuścić, ale tylko po to, aby załatwić po cichu tuż za bramą.” [C. Łazarewicz „Nic osobistego” s. 145]. Pojawia się zatem pytanie, skoro bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia Janusza Walusia było znane i opisywane w książce, którą bez trudu można kupić za kilka złotych, dlaczego polski konsulat nie podjął żadnych działań, aby chronić życie polskiego obywatela przez ostatnie dziesięć dni przebywania w więzieniu?
 
Próba podsumowania
 
W sprawie Janusza Walusia istnieje niezwykle silny kontrast pomiędzy oddolną organizację zwykłych ludzi (kibiców piłkarskich, nacjonalistów, afrykanerów, obrońcy, kapelana więziennego) a celową nieudolnością południowoafrykańskich władz, które rzekomo nie potrafiły zapewnić mu przez dziesięć dni bezpieczeństwa, tak by wyrok Trybunału Konstytucyjnego został wykonany. Uderzająca jest również nieudolność państwa polskiego, któremu los Polonusa był zupełnie obojętny nawet wtedy, gdy na skutek oddolnego zaangażowania, stał się publicznie znany.  Nikt chyba nie wyobraża sobie nawet, aby z powodu usiłowania zabójstwa polskiego obywatela, za którego bezpieczeństwo jako więźnia odpowiadały południowoafrykańskie władze został do polskiego MSZ wezwany południowoafrykański ambasador, aby została z tego powodu wysłana jakakolwiek nota dyplomatyczna albo aby na towary pochodzące z tego kraju Polska nałożyła embargo.
W jakiś sposób historia Janusza Walusia przywodzi na myśl egzekucję kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, który został zamordowany przez komunistów 19 lutego 1947 roku, na trzy dni przed uchwaleniem amnestii https://lodz.ipn.gov.pl/pl6/aktualnosci/38820,Kpt-Stanislaw-Sojczynski-Warszyc.html oraz masakry więzienne NKWD dokonywane w obliczu pochodu niemieckich wojsk w 1941 roku.
Pozostaje modlitwa i uwieczniane na transparentach obok twarzy Janusza Walusia pozdrowienie: Stay strong brother!
 
 
BL
 
Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.