Prezydent Francji złożył kolejny dowód politycznej demencji, znanej nam z jego telefonów i piruetów dokoła Putina. Tym razem Macron – pięć miesięcy po załagodzeniu kryzysu wywołanego zerwaniem umowy z Francją przez Scotta Morrisona w związku z AUKUS-em podpisanym z USA i Anglią – nagle ponownie wypomniał tę sprawę na szczycie APEC w Bangkoku ( 18.XI. br) i wyraził nadzieję, że do realizacji tego planu nie dojdzie, gdyż grozi to...nuklearną konfrontacją z Chinami! Czyżby ? Należy zatem przypomnieć, że projektowane łodzie podwodne tego typu mają posiadać napęd nuklearny, a nie pociski nuklearne! Australijski premier Anthony Albanese zdecydowanie odrzucił więc dictum prezydenta Francji, który jakby nie rozumiał tej subtelnej różnicy i jakby troszczył się o bezpieczeństwo bloku państw komunistycznych czy post-komunistycznych. Macron dodał też, że Australia powinna ...”zdefiniować swoją strategię w strefie Indo-Pacyfiku” (!), co przecież Canberra uczyniła już expressis verbis. Francuski prezydent albo to przeoczył, albo udaje Greka i sypie sól attycką do azjatyckiego menu. Jak pamiętamy Macron lubi się przekomarzać politycznie z Anglosasami, kilka miesięcy temu również ostrzegał, aby przypadkiem nie upokorzyć Putina, bo mogłoby to spowodować przykre dla świata konsekwencje...Cykoria to czy może promoskiewska nuta? A może po prostu obie przyczyny? Suma kontraktów na dostawy do Rosji była tak znaczna, że faktycznie niełatwo pożegnać się z tą perspektywą...I Macron chciałby nie tylko pomóc Ukrainie (co Francja w końcu robiła), ale i diabłu ogarek zapalić? Podobne motywy być może zaważyły na jego wypowiedzi w Bangkoku...Macron jest chyba wybitnym uczniem Talleyranda!
Marek Baterowicz