Pch24.pl: Groźna iluzja inkluzji - edukacja włączająca jako metoda na dekonstrukcję oświaty
data:27 września 2022     Redaktor: Redakcja

Edukacja włączająca realizuje rodzaj zaprogramowanej i sowicie opłacanej rewolucji kulturowej. Tym razem ideologiczny „marsz przez instytucje” maszeruje poprzez polski system oświaty. Co gorsza - przewrót kulturowy dokonywany jest z wykorzystaniem kolejnej mniejszości społecznej.


Dotychczasowa lewicowa metoda poruszania antydyskryminacyjnych strun sprawdziła się i przyniosła pożądaną dekonstrukcję tradycyjnych społeczności i narodów z wykorzystaniem mniejszości etnicznych, grup imigrantów, kobiet, mniejszości seksualnych i osób z zaburzoną płciowością.  W wypadku edukacji włączającej mniejszość ratowana przed „złem tego świata” to – o grozo! - dzieci i młodzież z rozmaitymi, rozwojowymi i nabytymi dysfunkcjami. Pod pozorem obrony interesów tej grupy uczniów podejmowane są konkretne, wręcz niszczące, działania. Są one szkodliwe i dla tych uczniów, i dla całego otoczenia szkolnego.
Integracja, klasy integracyjne, przedszkola integracyjne, szkoły integracyjne – przez lata nie budziły niepokoju i  były odbierane jako wielka szansa dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Pod jednym wszakże warunkiem – istnienia placówek kształcenia specjalnego, ich unowocześnienia i rozwoju, zwiększania liczby szkół specjalnych i ich dostępności.  Szczególnie  dla uczniów z niepełnosprawnościami intelektualnymi w stopniu znacznym [terminu upośledzenie umysłowe obecnie nie stosuje się w oświacie z powodu możliwego posądzenia o dyskryminację, jednak w medycynie nadal opisuje on te zjawiska] była to realna możliwość społecznego zaistnienia, nauki samoobsługi i niekiedy zawodu. Także – możliwość wsparcia dla rodzin, poprzez tworzenie więzi osób dotkniętych podobnymi problemami, często wielkimi rodzinnymi tragediami.
Likwidacja szkolnictwa specjalnego lub - co bardziej prawdopodobne – jego stopniowa cicha samolikwidacja, jest wpisana w utopijną ideę „włączenia”. Jasno wskazuje na to przebieg tworzenia Specjalistycznych Centrów Wspierających Edukację Włączającą, odsysających kadry ze szkół specjalnych lub wręcz powstających na skutek przekształcania się niektórych zespołów szkół specjalnych.
Przez lata nie było nikogo, kto zakwestionowałby słuszne decyzje o budowie podjazdów i wind dla uczniów na wózkach. W kontekście integracji mówiono od lat 90-tych i pisano głównie o uczniach z dysfunkcjami sensorycznymi. Dziecko na wózku stało się ikoną w każdym podręczniku szkolnym i każdej pomocy dydaktycznej, jako przykład słusznej i możliwej do zrealizowania integracji.
Obecnie okazało się, że tak pojęta, sprawiedliwa i społecznie akceptowana integracja posłużyła jako wytrych – ku inkluzji, czyli pełnemu włączeniu. Dziś w ogólnodostępnych oddziałach uczą się na równi dzieci bez deficytów, jak i z każdą możliwą dysfunkcją, w tym: niewidomi, głuchoniemi, z afazją, niepełnosprawni ruchowo, z upośledzeniem umysłowym, autystyczni i niedostosowani społecznie.
Z roku na rok w szkole coraz liczniej pojawiali się uczniowie z orzeczonymi rozmaitymi dysfunkcjami.  W wielu przypadkach orzecznictwo budziło wątpliwości, a doświadczeni nauczyciele wskazywali często na banalne lenistwo uczniów i brak dozoru w domach rodzinnych. Tajemnicą poliszynela było ułatwianie sobie życia przez rodziców, zwalnianych często z odpowiedzialności za problemy szkolne ich dzieci, poprzez orzecznictwo i dzięki opiece specjalistów. Stopniowo pojawiły się coraz liczniejsze orzeczenia o ADHD, autyzmie, Aspergerze. Cywilizacyjny postęp i rozkład tradycyjnej rodziny współgrał z tą falą nowych typów dysfunkcji, a nowocześni psycholodzy i pedagodzy coraz łatwiej diagnozowali kolejne przypadki. Olbrzymia ilość orzeczonych „specjalnych potrzeb edukacyjnych” była jednym z koronnych argumentów o konieczności przebudowy całego  systemu oświaty, który stał się niewydolny wobec tej ilości problemów zdrowotnych dzieci.
Równocześnie – posługując się nośnymi hasłami o prawach rodziców - zmieniono przepisy tak, by jedynie rodzic decydował o tym, do jakiej placówki szkolnej  skieruje swoje dziecko. Skutkuje to tym, iż poradnie psychologiczno-pedagogiczne i ich orzecznictwo przestało być decydujące, a same orzeczenia i opinie nie muszą nawet obecnie być przedstawiane przez rodziców w szkole. Wielu pedagogów podkreśla, jak radykalnie  się zmieniła ich rola, obecnie nie jest nią pomoc dziecku w wychowaniu i zdobywaniu wiedzy oraz umiejętności, ale działania osłaniające i zapewniające tzw. dobrostan dziecka.
Niekiedy jeszcze, widząc problemy z nauką i zachowaniem dziecka w klasie,  doświadczony szkolny psycholog we współpracy z nauczycielem wydobywa kluczowe dokumenty od opornych rodziców, którzy nie chcą się przyznać przed sobą i światem, jak głębokie problemy ma jego dziecko. Nieświadoma i nastawiona na „włączenie” postawa rodziców często zaprzepaszcza możliwość udzielenia wczesnej i koniecznej pomocy ich dzieciom. Ale na jak długo jeszcze wystarczy nauczycielom sił  i samozaparcia wobec coraz liczniejszych takich przypadków, i to w klasach liczących do 30 uczniów. Włączenie uczniów niepełnosprawnych ze wszystkimi typami dysfunkcji w życie klasy dokonywane jest obecnie bez żadnych wyjątków.
Procesowi zmian organizacyjno-prawnych towarzyszy od lat zmasowana kampania prointegracyjna, a obecnie prowłączająca. Ma ona cechy typowej indoktrynacji, głosy rozsądku i sprzeciwu pojawiają się sporadycznie, gdyż trudno wprost występować przeciw własnym szefom. W anonimowej ankiecie Głosu nauczycielskiego przeprowadzonej w 2021 r. aż 88% nauczycieli wypowiedziało się przeciw edukacji włączającej.
Media z rzadka podejmują temat, pomimo pism i protestów podjętych przez oba główne nauczycielskie związki zawodowe w 2021 r.  Pozytywnie przedstawiana edukacja włączająca jest za to na ustach wszystkich, wystarczy otworzyć strony ministerstw, Ośrodka Rozwoju Edukacji, uczelni pedagogicznych, ośrodków szkoleniowych etc… Na filmikach i konferencjach zachwyceni funkcjonariusze „kadr włączających” przedstawiają tę utopijną wizję edukacji  jako jedyną słuszną perspektywę szczęśliwej szkoły.
Obecnie opadła kurtyna - dawną troskę o uczniów niepełnosprawnych przesłaniają hasła „równości szans” i  „nowej filozofii myślenia o edukacji”. Mówi się już otwarcie o „inkluzji bez barier”, „szkole dla każdego”, „edukacji dla wszystkich” w każdej polskiej szkole.  
„Edukacja ta stawia za cel wyposażenie uczniów w kompetencje niezbędne do stworzenia w przyszłości włączającego społeczeństwa, czyli  społeczeństwa, w którym osoby niezależnie od różnic m.in. w stanie zdrowia, sprawności, pochodzeniu, wyznaniu są pełnoprawnymi członkami społeczności” – czytamy na stronie https://www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/edukacja-wlaczajaca
Wynika z tego jasno, że nie o wiedzę i nie o umiejętności ucznia chodzi w procesie edukacji, tylko o budowę „włączającego społeczeństwa” i kształtowanie „kompetencji niezbędnych”, by je stworzyć!
Obfity strumień finansowania, który płynie na inkluzję, świadczy o ideologicznych ”równościowych” podstawach tego zamysłu. Dokonywana metamorfoza polskiej szkoły, która postępuje  od początku lat 90-tych, ma silne wsparcie w Agendzie ONZ na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030 i finansowana jest przez instytucje międzynarodowe, głównie Komisję Europejską.  W ostatnim roku, do 31 grudnia 2022 r. na samo  pilotażowe powołanie szesnastu  SCWED, specjalistycznych centrów wspierających projekt, zaplanowano 31 088 194,30 zł [ wkład Europejskiego Funduszu Społecznego wynosi 27 979 374,87 zł. Z tej kwoty tylko 10% może być przeznaczone na zakup specjalistycznego sprzętu, reszta - na „działania merytoryczne”. Niedawno, bo 6 września – jak czytamy – dodano do grantu jeszcze milion złotych. Fala szkoleń dla „kadr włączających” objęła wszystkie województwa, realizowane są one za gigantyczne środki unijne w większości przez firmy szkoleniowe i doradcze. Co ma to wspólnego z pomocą udzielaną dzieciom niepełnosprawnym, na co środków wciąż braknie?
Za tym finansowaniem idą wprost już wyrażane naciski UE wobec polskiego państwa o jeszcze większą gorliwość we wdrażaniu toksycznej inkluzji.
Przykładem stosowania tego mechanizmu jest niedawna wizyta w Polsce  delegacji Parlamentu Europejskiego. 19 września 2022 r. do Ministerstwa Edukacji i Nauki delegacja ta przybyła pod dowództwem europosłanki Dolors Monserrat, członka Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego. Pretekstem były petycje, złożone przez dwie polskie obywatelki w kwestii dostępności szkolnictwa dla dzieci niepełnosprawnych. Zostało to wykorzystane, by bezpośrednio nacisnąć na mało aktywny – zdaniem dawców środków finansowych – polski rząd. I oto Sekretarz Stanu w MEiN, Pełnomocnik Rządu do spraw wspierania wychowawczej funkcji szkoły i placówki, edukacji włączającej oraz kształcenia zawodowego, Marzena Machałek wyjaśnia, jak dalece myli się PE i jak wspaniale przebiega realizacja projektu włączania, podając najświeższe – i wielce niepokojące - dane. [...]

Hanna Dobrowolska

czytaj więcej na:
https://pch24.pl/grozna-iluzja-inkluzji-edukacja-wlaczajaca-jako-metoda-na-dekonstrukcje-oswiaty/





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.