Marcin Bogdan: Sąd Najwyższy a konklawe
data:03 lipca 2022     Redaktor: Redakcja


24 czerwca 2022 Sąd Najwyższy USA orzekł, że amerykańska konstytucja nie gwarantuje prawa do aborcji. Jednocześnie SN uchylił wyroki w precedensowych sprawach Roe kontra Wade oraz Casey kontra Planned Parenthood z roku 1973, kiedy to ustalono konstytucyjne prawo do aborcji w początkowym okresie ciąży przed „uzyskaniem przez płód stanu przeżywalności”. Wydany obecnie wyrok nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Żyjemy w XXI wieku, dzięki rozwojowi nauki wiemy, że płód od momentu poczęcia ma swoje unikalne DNA, nie jest więc „częścią jej ciała”, tylko nowym, odrębnym człowiekiem. Poczętemu dziecku, tak jak każdemu innemu człowiekowi krajowe konstytucje, w tym amerykańska, gwarantują prawo do życia. I prawo to nie jest w żadnym przypadku zależne od posiadania „stanu przeżywalności”, gdyż konstytucje nie gwarantują przecież prawa do zabijania kilkumiesięcznych dzieci czy osób upośledzonych, które nie są w stanie przeżyć bez pomocy i opieki innych osób.
O ile więc sam wyrok SN USA nie jest zaskoczeniem, to zaskoczeniem jest  wynik głosowania 6:3. Wynik ten zamiast odzwierciedlać stan wiedzy naukowej, odzwierciedla podział polityczny w składzie Sądu Najwyższego. Warto tu przypomnieć, że Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych składa się z 9-ciu sędziów mianowanych dożywotnio przez prezydenta i zatwierdzanych przez senat. Dlatego żaden prezydent nie ma możliwości dokonać zmian w składzie SN wg własnych ocen i preferencji politycznych. Prezydent może mianować nowego członka SN jedynie w przypadku wygaśnięcia mandatu zmarłego sędziego, o ile stanie się to w okresie jego prezydenckiej kadencji. Administracja Joe Bidena namawiana była przez Demokratów oraz lewicowe media do dokonania swoistego „zamachu na Sąd Najwyższy”. Prezydent Joe Biden powołał nawet komisję ds. reformy SN, która miałaby wskazać możliwość zwiększenia składu sędziowskiego do 15 osób, dzięki czemu Biden mógłby mianować 6-ciu nowych sędziów, zmieniając w ten sposób istniejący układ sił w SN.
       Administracja prezydenta jednak nie uległa tej pokusie, obawiając się ryzyka spadku zaufania obywateli do instytucji sądu, ale przede wszystkim obawiając się, że wytworzy się w ten sposób groźny precedens. Przecież po kolejnych wyborach, kolejny prezydent może znowu zwiększyć skład sędziowski, by móc mianować sędziów wg swojego uznania, co wywoła spiralę bez końca.
       Podobne zagrożenie nakręcenia niekończącej się spirali istnieje w Kościele. Dlatego już pod koniec XVI wieku papież Sykstus V ustalił liczbę kardynałów elektorów na maksimum 70 osób. Kardynałowie mają prawo uczestniczenia w konklawe do 80-tego roku życia, dlatego dopiero po przekroczeniu tego wieku przez jakiegoś kardynała, aktualny papież mógł mianować kolejnego na jego miejsce. W następnych wiekach kardynałowie wywodzili się wyłącznie z Europy. Dopiero Pius IX mianował w roku 1875 pierwszego kardynała z Ameryki Północnej (arcybiskup z Nowego Jorku), a Leon XIII w roku 1905 mianował kardynałem arcybiskupa Rio de Janeiro. To „umiędzynarodowienie świętego kolegium” na inne kontynenty spowodowało, że papież Paweł VI 5 listopada 1973 roku zwiększył liczbę kardynałów z prawem głosu w konklawe do 120. Papież mianując kardynałów nie tworzy elektoratu dla siebie, ponieważ kardynałowie elektorzy mogą potencjalnie wybierać jedynie jego następcę. Nie ma więc pokusy kierowania się przy nominacji „swoim interesem”, a jedynie dobrem Kościoła. Ale ze względu na opisane niebezpieczeństwo nakręcenia spirali, przepis ograniczający możliwość nominowania kardynałów elektorów do liczby 120 potwierdził Jan Paweł II w konstytucji apostolskiej „Universi Dominici Gregis”, stwierdzając w punkcie 33 Rozdziału I: „Prawo wyboru Biskupa Rzymskiego przysługuje jedynie Kardynałom Świętego Kościoła Rzymskiego, z wyjątkiem tych, którzy przed dniem śmierci Papieża lub dniem, w którym nastąpił wakat Stolicy Apostolskiej, ukończyli już osiemdziesiąty rok życia. Maksymalna liczba Kardynałów wyborców nie powinna przekroczyć stu dwudziestu.” Zapisów tej apostolskiej konstytucji przestrzegał także kolejny papież Benedykt XVI.
      Papież Franciszek z mocy sprawowanego urzędu mógł ten przepis zmienić, mógł ogłosić nową konstytucję. Jednak tego nie zrobił, tylko po prostu złamał obowiązujące przepisy. Obecnie jest 117 kardynałów elektorów, w sierpniu dwóch przekroczy wiek elektoralny. Papież Franciszek pozostając w zgodzie z apostolską konstytucją mógł mianować 5-ciu nowych kardynałów. Mianował jednak aż 16 w wieku poniżej 80-ciu lat, a więc z prawem wyborczym, powodując tym samym znaczne przekroczenie określonej w konstytucji liczby 120. Niestety prawdziwy niepokój budzi nie liczba, a charakter tych nominacji, jak choćby ordynariusza niewielkiej diecezji San Diego Roberta McElroya odprawiającego „msze LGBT+” i głoszącego, że krytyka związków jednopłciowych jest przejawem antygejowskich uprzedzeń w Kościele. Pięciu z siedmiu amerykańskich kardynałów aprobuje związki homoseksualne jako całkowicie normalne i zgodne z nauczaniem Kościoła.
       Czyżby więc papież Franciszek pod wpływem ideologii uległ pokusie, której uniknął prezydent Stanów Zjednoczonych? Czyżby uległ pokusie, by poprzez nadliczbowe nominacje wpłynąć na przyszłe decyzje? A może to szatan rozeźlony wyrokami polskiego Trybunału Konstytucyjnego i amerykańskiego Sądu Najwyższego postanowił rozhuśtać Łódź Piotrową? Na myśl przychodzą słowa z Ewangelii wg Św. Mateusza: „ W pewnej chwili zerwała się tak silna burza, że fale zalewały łódź. Jezus wtedy spał. Zaczęli więc Go budzić: Panie, ratuj nas, toniemy!”.

Marcin Bogdan





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.