Łączy nas też wielowiekowa wspólnota życia w Rzeczypospolitej, gdyż jak powiedział w Casino Montbenon delegat żydowski Aberson w czerwcu 1916 r. na międzynarodowej konferencji na temat narodowości, „Polska zawsze była ziemią azylu dla prześladowanych Żydów”- pisze Bożena Ratter.
Dzieli nas stosunek do ideologii totalitarnych, których ofiarą padły miliony Polaków, świadomych obrońców wiary katolickiej, narodu i państwa.
Chrześcijańska Europa innego uczucia, jak nienawiść, budzić w nich nie mogła. Stąd sprawa walki z chrześcijaństwem, sprawa rewolucji (bolszewickiej) stała się ich sprawą. Żydzi obdarzeni kupieckim darem wychwalania towaru, rozsławiają po świecie wszystkie teorje, rozkładające społeczeństwo europejskie, a porwani niekiedy egzaltacją właściwą plemieniu swemu, stawali się apostołami i męczennikami rewolucyjnego radykalizmu – pisał prof. Marian Zdziechowski w szkicu polityczno-literackim w Wilnie 1923 r. Żyd miljarder sprzymierzył się z żydem radykałem i socjalistą. Pieniądzem i tajnemi wpływami dopomaga mu w rozdmuchiwaniu nienawiści przeciw religji, Kościołowi, moralności, porządkowi społecznemu.
Świadomość zagrożenia i wewnętrzna potrzeba przeciwstawienia się totalitaryzmom do złożenia ofiary z życia włącznie, była efektem inteligentnej oceny realiów życia współczesnego i postawy przodków oraz pracy wielu znakomitych Polaków świeckich i duchownych, ukazujących realne korzyści życia opartego na chrześcijańskich wartościach i realne tego zagrożenia. Czy w propozycji nauczania przedmiotów historycznych i nie tylko sięgniemy do ich dzieł? Czy w dyskusji o chrześcijaństwie i judaizmie zacytujemy świadków historii?
W szkicach polityczno –literacki prof. Marina Zdziechowski prezentuje różne postawy wobec „nowego czerwonego ładu”:
Zimą 1920 roku toczyła się w jednym z salonów Paryskich ożywiona rozmowa. Ostatnią modą polityczną jest demokracja - i pani domu demokratką była najczerwieńszego odcienia. W wyrazie twarzy jej i w oczach malowało się rozmarzenie, bo - marzyła głośno, marzyła o Rosji, o bohaterach tak hucznie i wspaniale szalejącej tam rewolucji, o kochanych „towarzyszach“ - chers tovariches. Chciałaby widzieć ich, poznać, uścisnąć, wyrazić im swój zachwyt nad energją, zapałem i natchnieniem, z jakiem tworzą oni nowy porządek rzeczy, nowy świat.
Naokoło pani domu siedzieli panowie we frakach, też demokraci bardzo czerwonych odcieni - był między nimi wielki Van der Velde z Belgii - i wszyscy jej potakiwali. Wśród gości tylko jeden nie brał udziału w rozmowie…
Niedługo potem znalazł się w Wilnie, ale już w lipcu musiał Wilno opuszczać, aby nie wpaść w ręce owych chers tovariches… Po kilku godzinach, przechodząc przez wioskę, zaszli do chaty, aby odpocząć i pożywić się. Przypatrywała się im baba, staruszka, cicho łkając. „Więc przyjdą"? — zapytała w końcu; -„A choćby i przyszli, nie macie czego obawiać się, was nie skrzywdzą" -pocieszali ją. -„Jak to nie skrzywdzą? Znam ich, byli w roku zeszłym, wszystko zabrali, zboże, bydło"... Podróżni odeszli, staruszka długo goniła za nimi wzrokiem, jak gdyby wraz z odejściem ich niknęła ostatnia nadzieja. Prosta wiejska baba lepiej zdawała sobie sprawę z istoty bolszewizmu, niż owa wielomiljonowa demokratka z Paryża, niż owi panowie we frakach, niż sam wielki Van der Velde, który miał po upływie kilku miesięcy głosować, jako minister belgijski, przeciw transportowi amunicji do Polski w chwili najazdu na nią czerwonych hord, gdy, jak się zdawało, już ginęła.
Leon Kozłowski (1879-1927), który większą część życia spędził w Rosji, znał z osobistego doświadczenia więzienia carskie i więzienia bolszewickie i wiedział, że nie imperialistyczna Rosja carska jest groźną dla nas; groźną jest czerwona dżuma, czerwona śmierć - która pędzi stamtąd- umieścił w Tygodniku Polskim, którego był redaktorem artykuł pt.
„Szkarłatna dżuma czy śmierć?”
Jack London w jednem ze swych fantastycznych opowiadań rysuje ponurą wizję zdziczałej ludzkości.
W XXI wieku nawiedziła świat nowa straszna zaraza — „szkarłatna dżuma", nazwana tak z tego powodu, że ciało chorego nabierało szkarłatnej barwy, poczem następowały konwulsje i śmierć. Przyczyną choroby były nowe bakterje, wobec których medycyna była bezsilna, wszystkie bowiem środki, które niszczyły owe bakterje w ciele ludzkiem, zabijały jednocześnie człowieka.
Bakterje szkarłatnej dżumy rozmnażały się z błyskawiczną szybkością i z błyskawiczną szybkością wymierała ludzkość. Ludzie w panice uciekali z miast nawiedzonych przez zarazę, ale przez to tylko prędzej i szerzej roznosili straszną chorobę, której zarodki mieli już w sobie. Śmierć i zniszczenie tryumfowały, a cywilizacja zanikała. Do wymarłych miast zaglądały stada wilków, uprawne pola stały się dzikiemi stepami, na miejscu dzisiejszych lasów powstały znowu przedhistoryczne puszcze, a w puszczach tych resztka ocalałej ludności ziemi, odziana w. skóry i uzbrojona w łuki, pędziła żywot naszych prapraprzodków.
Utopja Jacka Londona przypomina jeszcze bardziej ponurą i, niestety, więcej przekonywającą wizję Dostojewskiego. Bohater „Zbrodni i kary" Raskolników, majacząc w gorączce, widzi ludzkość skazaną na nową straszną zarazę, która z głębi Azji idzie na Europę. Zjawiły się jakieś nowe bakterje, mikroskopijne istoty, które przenikają w ciało ludzkie Ale istoty te są duchowe, są to bakterje zarazy moralnej. Człowiek, do którego trafiała taka bakterja, natychmiast dostawał obłędu, wpadał w stan opętania. A co najciekawsze, opętani ci uważali siebie za najmędrszych ludzi, święcie byli przekonani o prawdzie swoich myśli i w imię tej swojej prawdy mordowali inaczej myślących. Cale miasta dostawały tego obłędu i mordowały się. Ludzie zaprzestali pracy, nastał głód, zaraza szerzyła się, wszystko ginęło...
Wizja ta sprawdziła się niemal literalnie na Rosji doprowadzonej przez komunistów do stanu ruiny i zniszczenia; padła ona ofiarą nowej strasznej zarazy, która szerzy się przez bakterje, bakterje duchowe, moralne. Ale zaraza ta szerzy się po całym świecie. W każdym mieście są już ogniska tej zarazy, „komjaczejki", w których kultywuje się bakterje moralnej choroby. Nie ma dziś kraju, w którym by nie było większej lub mniejszej zorganizowanej partji ludzi opętanych, święcie przekonanych o prawdzie obłąkanej doktryny i w imię tej doktryny zdecydowanych wymordować połowę ludzkości i zburzyć całą kulturę współczesną.
W tych to bakterjach duchowych, a nie w nowej chorobie fizycznej tkwi straszne niebezpieczeństwo i możliwa zguba ludzkości i cywilizacji. ... postęp moralny ludzkości jest bardzo nikły, jej odporność na choroby moralne bardzo słaba, dla tego groźną jest , zaraza duchowa, którą niesie komunizm.
W walce z epidemjami fizycznemi ludzkość jest solidarna, świadczą o tem chociażby międzynarodowe kongresy lekarskie i i sanitarne. Lecz czy odbył się chociażby jeden kongres międzynarodowy dla omówienia wspólnej walki z powszechnym niebezpieczeństwem komunizmu? (Leon Kozłowski, Półksiężyc i gwiazda czerwona).
Nie odbył się też choćby jeden kongres dla omówienia udziału Żydów w rasistowskiej polityce Niemiec wobec narodów, w tym polskiego.
Helmuth Wilberg był inteligentnym generałem, któremu Hitler, tak jak Michlowi, przyznał status Aryjczyka. Ten pierwszorzędny dowódca stworzył podwaliny operacyjnej koncepcji działania Luftwaffe, znanej później jako Blitzkrieg. W czasie I wojny światowej Wilberg był pierwszym niemieckim dowódcą wojskowym, który zorganizował i wykorzystał całe grupy lotnicze do prowadzenia ataków na cele naziemne. ..Wilberg stał się głównym teoretykiem zastosowania lotnictwa wojskowego w Reichswerze. Pełniąc te obowiązki zdołał obejść większość ograniczeń i zakazów narzuconych Niemcom przez Traktat Wersalski.,.
W lutym 1944 roku Milch był siódmą w hierarchii osobą w Rzeszy. ( Bryan Mark Rigg Żydowscy żołnierze Hitlera).
Bożena Ratter