Wspomnienie o Andrzeju, Koledze z Solidarności
Z głębokim smutkiem przyjęłam wiadomość o śmierci Andrzeja Rozpłochowskiego, legendarnego działacza naszej śląskiej Solidarności, przywódcy strajku w Hucie Katowice, wspaniałego, prawego człowieka, dla którego niepodległość i suwerenność Polski oraz ludzka godność były najwyższą wartością.
Andrzeja spotkałam pod koniec września 1980 roku, gdy Zarząd Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z Huty Katowice przeniósł się do budynku przy ulicy Stalmacha 17 w Katowicach, siedziby naszej katowickiej "Solidarności".
Andrzej był niezwykle energiczny, zawsze odważny i bezkompromisowy, otwarty na nowe inicjatywy, był niekwestionowanym liderem, lubianym i szanowanym przez ludzi, i znienawidzonym przez SB.
Gdy w dniu 3 Maja 1981 roku po mszy w katowickiej Katedrze postanowiliśmy z flagami Solidarności przejść przez centrum Katowic, bez chwili wahania podjął decyzję:.. "Idziemy, bo to przecież jest nasz kraj, nasze miasto i nasza- Polaków rocznica.”
I tak, trzymając z Jadwigą Chmielowska flagę Solidarności przeszliśmy wspólnie na katowicki Rynek. Pierwszy raz od 70 lat, w skomunizowanym do czerwoności Śląsku, obchodziliśmy rocznicę Konstytucji 3 Maja.
Pamiętam Andrzeja, gdy organizowaliśmy spektakl "Dziadów" Adama Mickiewicza w katowickim Spodku, pamiętam Go na regionalnych Zjazdach Solidarności, na naszych zebraniach i wystąpieniach w zakładach pracy.
Gdy wprowadzono stan wojenny Andrzeja trzymano z dala od innych w Zabrzu- Zaborze, Grodkowie i Uhercach. W grudniu 1982 przewieziono Go do Aresztu Śledczego w Warszawie i oskarżono "o próbę obalenia ustroju PRL siłą".
Aby podtrzymać naszych kolegów, solidarnościowych działaczy na duchu, wraz z innymi internowanymi dziewczynami zaczęłam akcję pisania listów do więzień, aresztów i ośrodków odosobnienia.
Jeden z takich listów wysłałam do Andrzeja przed Świętami Bożego Narodzenia w 1984 roku do Aresztu Śledczego na Mokotowie, gdzie wówczas był więziony.
Pamiętam, że choć wysłałam wtedy dziesiątki kartek świątecznych, tylko jeden Andrzej odpisał. Ten list od Niego leży teraz przede mną i czytam go po raz kolejny, z ogromnym smutkiem.
„ Waszą mocą ja silny jestem, duchem wolny jestem, zawsze z Wami jak wy ze mną” - pisał do mnie Andrzej w swoim ocenzurowanym przez komunę liście z 8 stycznia 1984. Jego nieugięta, bezkompromisowa postawa była dla wszystkich niepokornych wzorem do naśladowania, utrzymywała nas w przekonaniu, że nasza walka z komunistami ma sens, i że zwyciężymy.
W 1987 roku spotkałam się z Andrzejem w Dąbrowie Górniczej, aby powiedzieć Mu, że podjęłam decyzję o wyjeździe na emigrację do Australii, wyjaśniłam powody, opisałam zdradę i represje, jakich wciąż doznawałam ze strony służby bezpieczeństwa PRL i jakie stały się moim chlebem powszednim. On wysłuchał i powiedział „ja Ciebie Elżbieta rozgrzeszam... teraz Ty musisz sama sobie wybaczyć ten wyjazd" / o ile wiem, On później również przebywał wiele lat na emigracji w USA /
Śp. Andrzej Rozpłochowski był po prostu dobrym, uczciwym, wyrozumiałym człowiekiem, był przyjacielem, który odszedł od nas i zostawił bolesną pustkę.
Żegnając śp. Andrzeja Rozpłochowskiego okażmy Mu naszą wdzięczność za Jego nieugiętą walkę o niepodległą i demokratyczną Polskę i podziękujmy Mu za wspomnienia z tamtych lat, które pozostawił w naszych solidarnościowych sercach póki my żyjemy.
Elżbieta Szczepańska
Geraldton 21/12/ 2021
Australia Zachodnia
Foto, dopisek Autorki:
Załączam tez scan Jego listu z Aresztu Śledczego na Mokotowie z 1984 roku,
zdjęcie z Katowic 3 maja 1981 my z Jadźka Chmielowska i Andrzej w jasnym płaszczu z kręconymi włosami w środku.
i zdjęcie odznaki z Dziadów Mickiewicza w Katowickim Spodku.