Brak legitymizacji działań TSUE i ETPC najwyraźniej unijnym urzędnikom nie przeszkadza. Zresztą, bądźmy szczerzy: to nawet nie wysoko postawieni urzędnicy o tym decydują, lecz kluczowi politycy najsilniejszych państw Unii Europejskiej. Ich postawa jest wytworem lewicowej wizji urządzenia świata, która niestety dominuje w większości europejskich państw i wywiera niesamowitą presję na wszystkie niepokorne kraje.
Mamy sprawę Turowa, groźbę oddania do użytku Nord Stream 2, drakońskie podwyżki opłat za emisję dwutlenku węgla, naciski na likwidację kluczowych sektorów polskiej polityki energetycznej. Bezprawnie wstrzymane są środki na odbudowę gospodarki po pandemii, a w dodatku raz za razem sypią się ciosy w postaci wyroków, nieposiadających żadnego uzasadnienia prawnego - no, chyba, że chodzi o prawo silniejszego.
Jest jeszcze szansa na poprawę sytuacji (nie licząc oczywiście na wyniki nadchodzących wyborów w innych państwach). Kryzys na naszej wschodniej granicy rzeczywiście zaniepokoił głównych unijnych rozgrywających, a europejska opinia publiczna mocno wspiera Polskę i kraje bałtyckie w ich twardej postawie. W natłoku ważnych wydarzeń i szumie medialnym jest czas na kontrofensywę. Wyrok Trybunałłu Konstytucyjnego dowodzi, że polski rząd, stawiając na jasne rozstrzygnięcie spraw kompetencji, nie zamierza przegapić okazji - i chwała mu za to.
Być może właśnie teraz jest czas na rzeczywistą reformę wymiaru sprawiedliwości, bez której odzyskanie pełnej podmiotowości będzie bardzo trudne? Za naszą zachodnią granicą dzieją się niepokojące rzeczy: rządzić będzie koalicja, stawiająca za cel utworzenie europejskiego superpaństwa. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości pozwoliłyby Polsce przygotować się na próby kolejnej wielkiej unijnej ofensywy - wszak jasnym jest, że w owym superpaństwie decyzje na pewno nie będą przysługiwały Polakom, a dla niepokornych przygotuje się wiele narzędzi dyscyplinujących.
AN