POLECAMY! Muzeum Narodowe: Anna Bilińska-Bohdanowiczowa - tylko do 10.10!
data:23 września 2021     Redaktor: Redakcja

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa (1854–1893) to pierwsza polska artystka, która osiągnęła międzynarodową sławę. Jej twórczość była prezentowana na najważniejszych europejskich wystawach i doceniania przez krytyków sztuki z wielu krajów. Także dziś obrazy i fascynujące losy malarki wzbudzają duże zainteresowanie publiczności...
 
Wystawa stworzona z wyjątkowym smakiem, znakomicie przybliżająca rozwój twórczy artystki, wzbogacona elementami scenografii z epoki - naprawdę WARTO!
Godziny otwarcia MN:
poniedziałek: nieczynne
wtorek: 10.00–18.00
środa: 10.00–18.00
czwartek: 10.00–18.00
piątek 10.00–20.00
sobota: 10.00–18.00
niedziela: 10.00–18.00

Ze wspomnień malarki:
...zaraz po moim powrocie z podróży Zosia Stankiewiczówna zaproponowała mi wyjazd do Paryża, gdzie wspólnie mogłybyśmy się uczyć w słynnej Académie Julian. Była to nie lada okazja, ponieważ szkoła ta powszechnie uważana była za najlepszą placówkę kształcącą kobiety. Nareszcie szansa poważnego studiowania! Do tego Paryż był prawdziwą stolicą artystyczną. Jak mogłabym odrzucić taką możliwość?

W ten sposób w listopadzie 1882 roku znalazłam się we Francji, gdzie od razu podjęłam intensywną naukę. Przez kilka pierwszych lat nie było mi łatwo. Rodzice wspierali mnie jak mogli, choć sami mieli duże problemy finansowe. Zdana byłam więc na własne siły i, choć żyłam bardzo skromnie, nieźle sobie radziłam. Po kilku miesiącach wynajęłam nawet własną pracownię, która służyła mi także za mieszkanie. Pokoik był malutki – miał zaledwie 5 m2 – i trudno było się w nim pomieścić z malowanymi obrazami, jednak byłam z siebie bardzo dumna. Co za swoboda, mieszkać samej!

W mieszkaniu nie przebywałam zresztą zbyt często – w końcu moim głównym celem była nauka. To szkoła stała się moim drugim domem, spędzałam tam nawet kilkanaście godzin dziennie, wykonując zadania powierzone przez profesorów. Muszę przyznać, że trafiłam na świetnych nauczycieli. Założyciel szkoły, Rodolphe Julian, był dla mnie niezwykle życzliwy. Również Tony Robert-Fleury, znany malarz scen historycznych, udzielał doskonałych porad. W szkolnej pracowni wiele czasu poświęcałyśmy na malowanie żywych modeli. Profesorowie starali się zatrudniać jak najbardziej różnorodne postacie – mężczyzn, kobiety, a nawet dzieci – wszystko po to, żebyśmy nauczyły się oddawać podobieństwo twarzy i całej sylwetki.

Na przykład do jednego z moich najlepszych studiów, które zatytułowałam Murzynka, pozowała nam ciemnoskóra dziewczyna ubrana w egzotyczną, złotą biżuterię. Poza tym przygotowywałyśmy olejne szkice na zadane przez nauczycieli tematy – najczęściej związane z historią albo religią. Miało nas to nauczyć dobrego komponowania dużych obrazów z wieloma postaciami. Profesorowie regularnie sprawdzali nasze postępy i udzielali wskazówek, które skrupulatnie zapisywałam w swoim notatniku, a nawet z tyłu prac.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.