Roman Gutowski - już Go nie ma wśród nas
data:20 września 2021     Redaktor: Bigbag

Zmarł w Warszawie Roman Gutowski - jeden z ostatnich "polskich maharadźów"

 

15 września zmarł Roman Gutowski, jeden z ostatnich „polskich maharadżów”. Syn hallerczyka, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, polskiego osadnika wojskowego, podoficera WP Józefa Gutowskiego, urodził się w 1935 roku w Równem, gdzie ojciec odbywał zawodową służbę w 44 Pułku Legii Amerykańskiej. Po zajęciu Równego przez Armię Czerwoną w 1939 roku rodzina Gutowskich (rodzice, dwie starsze siostry i Roman) 10 lutego 1940 roku została deportowana wprost do tajgi w okolicy Archangielska. W wyniku układu Sikorski-Majski z 1941 roku na terenie ZSRR zaczęła się formować Armia Polska gen. Andersa, do której wyruszył Józef Gutowski. Nie dotarł na miejsce, nikt nigdy więcej już go nie zobaczył. Rodzinę natomiast przesiedlono do Uzbekistanu, gdzie matkę i siostry Romana skierowano do pracy na polach bawełny. Sześcioletni Roman został przymusowo odesłany do odległego o 40 km domu dziecka, aby nie być balastem dla robotnic. Stamtąd wyłowili go (i dziesiątkę innych dzieci) oficerowie Armii Andersa i skierowali do Iranu. Na miejscu wiele tysięcy polskich dzieci zostało rozesłanych na czas wojny do krajów zależnych od Wielkiej Brytanii. Dzieci pojechały do Indii, Australii, Nowej Zelandii i RPA oraz w mniejszych grupkach do innych krajów. Roman trafił do Indii, do obozu w Balachadi w indyjskim księstwie Nawanagaru. Obóz ten mieścił się na terenie letniej siedziby władcy Nawanagaru, maharadży Jam Saheba, który pobudował go własnym sumptem. Maharadża Jam Saheb był doskonale zorientowany w sprawach polskich. O Polsce usłyszał po raz pierwszy wlatach dwudziestych, gdy mieszkając wraz ze stryjem w Szwajcarii, poznał bliżej sąsiada – Ignacego Paderewskiego. Osobowość mistrza, rozmowy i dyskusje na temat Polski, które miały tam miejsce, zrobiły na młodym księciu takie wrażenie, że do końca życia czynnie interesował się jej losami. Jednym z opiekunów dzieci był ppor. Zdzisław Peszkowski, wysłany tam przez gen. Andersa do tworzenia polskiego harcerstwa i formacji patriotycznej. Podporucznik Peszkowski był tam komendantem Chorągwi ZHP, na którą składały się: hufiec męski i hufiec żeński. Po przybyciu do Balachadi ppor. Peszkowski przywitał dzieci słowami: „Witam moich małych Indian”. Żartobliwy zwrot przylgnął na stałe do tej grupy i rozwinął się w dłuższe określenie „Polscy Indianie od Dobrego Maharadży”. Zdzisław Peszkowski po wojnie został księdzem, następnie po latach kapelanem Solidarności i prałatem. Gdy po wojnie rząd komunistyczny upomniał się o polskie dzieci, maharadża Jam Saheb adoptował je w liczbie pięciuset, dla zapewnienia im indyjskiej i brytyjskiej ochrony prawnej. Powiedział wtedy małym sierotom z Polski:

„Nie uważajcie się za sieroty. Jesteście teraz Nawanagaryjczykami, ja jestem Bapu, ojciec wszystkich mieszkańców Nawanagaru, w tym również i wasz.”

Ostatecznie jednak Roman nie skorzystał z tej opieki, gdyż został odnaleziony przez rodzinę w sposób dość niezwykły. Jego kolega otrzymał list od swojej matki, będącej na zesłaniu w Rosji. Matka pisała, że do jej „ziemlanki” wprowadziła się pani Gutowska z córkami. Bystry kolega zaczął kojarzyć i tak Roman odnalazł swoją rodzinę, która repatriowała się do Polski i już tutaj oczekiwała na jego powrót. Roman wrócił, w Olsztynie skończył szkoły, a w Warszawie studia, i został inżynierem budowlanym. Przez wiele lat był projektantem, potem kierował budowami, kilkanaście lat budował wielkie obiekty użyteczności publicznej w Libii, pod koniec życia zawodowego wykonywał pracę inspektora nadzoru na wielu prestiżowych warszawskich budowach. Był aktywnym organizatorem działalności (i sekretarzem Zarządu) Koła Polaków z Indii z lat 1942-1947, stowarzyszenia skupiającego byłych podopiecznych indyjskich obozów dla dzieci polskich. Wraz z innymi członkami stowarzyszenia odwiedził Iran i Indie, gdzie Polacy spotkali się z żywym i życzliwym przyjęciem. W roku 2015 Roman jako osiemdziesięciolatek po raz pierwszy od 1939 roku odwiedził miasto swych narodzin Równe. Wizyta po 75 latach poruszyła miejscową prasę i telewizję, a Roman został zaproszony na sesję naukową w następnym roku, w której jednak nie uczestniczył z przyczyn zdrowotnych. Zmarł w wieku 86 lat.

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
Z rodzicami w Równem
Z rodzicami w Równem
Na zsyłce w tajdze
Na zsyłce w tajdze
Przybycie do Balachadi
Przybycie do Balachadi
Zuchy w Indiach - Romek najwyższy
Zuchy w Indiach - Romek najwyższy
Przed wyjazdem z Indii do Polski
Przed wyjazdem z Indii do Polski
Studenckie lata
Studenckie lata
Sportretowany symbolicznie na 80. urodziny
Sportretowany symbolicznie na 80. urodziny
Na spotkaniu z młodzieżą XXVII LO im. Zesłańców Sybiru w Lublinie
Na spotkaniu z młodzieżą XXVII LO im. Zesłańców Sybiru w Lublinie





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.