Marcin Bogdan: Truskawiec-Zaleszczyki - a to Polska właśnie
Polska może i musi być silna albo jej nie będzie!
W Truskawcu położonym w pobliżu Drohobycza w okręgu lwowskim w okresie między wojną z Sowietami w 1920 roku a II wojną światową wybudowano prawie 300 (słownie: TRZYSTA) hoteli, sanatoriów, pensjonatów i willi. Były to inwestycje zarówno państwowe jak i prywatne ale oparte o polski kapitał, wyposażone w kanalizację i centralne ogrzewanie. Na przedmieściu uzdrowiska wybudowano siarczano-solankowy basen z wodą o stałej temperaturze 22 st., zaś znad Bałtyku przywieziono setki ton piasku, by stworzyć, jak pisały ówczesne gazety „plac leczniczy ozdobiony o wyszukanym guście”. Truskawiec uważany był w Polsce międzywojennej za drugie uzdrowisko zaraz po Krynicą, odwiedzane tłumniej niż Ciechocinek czy Druskienniki. Kurort posiadał bezpośrednie połączenie kolejowe z głównymi miastami w kraju.
Także w Zaleszczykach budowano hotele, domy wczasowe i pensjonaty, otwierano liczne restauracje. Zbudowano boiska do gry w siatkówkę i piłkę nożną, a także kręgielnię, strzelnicę i hipodrom. Po Dniestrze kursowały statki wycieczkowe. Największą dumą miasta były dwie plaże, z których pierwsza, nazywana słoneczną przeznaczona była wyłącznie dla opalających się. Druga plaża cienista przeznaczona była dla miłośników pływania w rzece. Maria Dąbrowska tak wspominała pobyt w Zaleszczykach:
„Niezapomniane wrażenia wjazdu na most na Dniestrze i olśniewającego widoku na jar i Zaleszczyki
z winnicami, które już z pociągu można było oglądać. Pobyt w Zaleszczykach okazał się istnym cudem.
Cały czas letnia pogoda, upały, błogie powietrze, moc winogron i przepysznych owoców – po prostu
raj ziemski zalany słońcem. Rankami przedziwny widok mgieł, jak podnoszą się z rzeki, stając dęba niby jakieś żywe stwory z tumanu. Wróciliśmy stamtąd 22 września opaleni i pełni radości, że jest w Polsce taki zakątek południa.”
Zaleszczyki nazywano polską Riwierą, latem można było liczyć na 209 do 228 słonecznych godzin przy najmniejszej w Polsce liczbie dni z opadami. Jedna z odmian moreli nazwana została zaleszczycką i znana była w całej Europie. Z Lwowa do Zaleszczyk jeździł pociąg zwany Lukstorpedą, taki sam jaki jeździł z Warszawy do Zakopanego. Na niektórych odcinkach trasy Lukstorpeda rozwijała zawrotną jak na tamte czasy prędkość 115 km /h. A była to polska lokomotywa produkowana w Fabloku Chrzanów.
Powyższe informacje pochodzą z książki „Ostatnie lata polskich Kresów” Sławomira Kopera i Tomasza Stańczyka. Jest to 3 tom serii, wydany po „Ostatnich latach polskiego Lwowa” i „Ostatnich latach polskiego Wilna”. Obecnie ukazał się 4 tom „Najdalsze kresy, ostatnie polskie lat” poświęcony terenom zamieszkałym przez Polaków, które to tereny znalazły się poza granicami II Rzeczypospolitej na mocy traktatu ryskiego. Zapowiadają też 5 tom, który poszerzy i uzupełni wiedzę o polskich Kresach, które stanowiły ponad połowę (!!) terenów ówczesnej Polski.
Informacje zawarte w tych książkach, albo choćby ten mały fragment, który przytoczyłem powyżej, warto polecić wszystkim tym, którzy rozpowszechniają poglądy, że:
- budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego to megalomania
- nie stać nas na budowę tunelu pod Świną łączącego wyspy Uznam i Wolin
- gdyby przekop Mierzei Wiślanej był potrzebny to zrobiłaby go natura
- budowa Via Carpatii to zmarnowane pieniądze
- odkupywanie mediów przez polski kapitał to zamach na wolność słowa
- fuzja Orlenu z Lotosem to osłabienie konkurencyjności na rynkach paliwowych
polecić wszystkim tym, którzy uważają, że Polska nie może (nie powinna ?) być silna.
Polska może i musi być silna albo jej nie będzie.
Siłę Polski, jak pokazuje nie tak odległa historia, można zbudować w okresie jednego pokolenia.
Wystarczy tylko odsunąć od wpływów złodziei i nie ulegać wrogim podszeptom.
Marcin Bogdan
[foto_duzy_2]
[/foto_duzy_2]
[foto_duzy_3]
[/foto_duzy_3]
[foto_duzy_4]
[/foto_duzy_4]
[foto_duzy_5]
[/foto_duzy_5]
[foto_duzy_6]
[/foto_duzy_6]
[foto_duzy_7]
[/foto_duzy_7]
[foto_duzy_8]
[/foto_duzy_8]
[foto_duzy_9]
[/foto_duzy_9]