Potęgę kapitału w ręku nielicznych szczęśliwców, miliarderów, przedstawił (zmarły w 1909 roku) Wojciech Dzieduszycki, w mitycznej postaci Lewiatana - pisze prof. Marian Zdziechowski w szkicach polityczno-literackich Europa Rosja Azja, wydanych w Wilnie w 1918r.
„Lewiatan dni dzisiejszych - czytamy tam - to wielki miljarder, który sam nic nie produkuje, ale pobiera dochody ze wszystkiego w całym świecie, to generalny właściciel cudzych majątków, pracodawca takich nawet, którzy sami pracodawcami mienią się być, a których on nie zna i dbać o nich nie potrzebuje"... „Posiadłszy nieuchwytny majątek, nie tylko jest niezależny od wszechpotężnego niby państwa, ale stał się wierzycielem jego, bankierem, bez którego ono się obejść nie może i dla niego większą cześć podatków od ludności pobiera i niejednem przedsiębiorstwem zarządza…Gdy ziemianin ciężko pracuje odmawiając sobie wszystkiego , mieniąc zachowanie odziedziczonego majątku patriotycznym obowiązkiem, troszcząc się skąd podatek a przede wszystkim ratę bankową zapłacić, miijoner, czy miljarder, który spożywa całe zadłużonego jego majątku dochody, żyje rozkosznie w miejskim pałacu, albo w willi - i dyktuje wolę swoją rządom i parlamentom (i oczywiście kongresowi, który w Paryżu obradował). …Wśród zaś haute finance, w której ręku spoczęły rządy świata, jedno z przednich miejsc zajęli żydzi. Mając miljony w kieszeniach, a kredyt na miljardy, faktorują przy wszystkich niemal większych interesach prywatnych i publicznych, posiadają akcje najznaczniejszych przedsiębiorstw i pobierają dochody ze wszystkiego na świecie, nie przyjmując odpowiedzialności za nic na świecie. Że zaś pieniądz i kredyt rozstrzygają dziś o wszystkiem, nawet o wojnach, więc są górą; anonimowo rządzą nie tylko bankami i fabrykami, ale także państwami i narodami.
Ojczyznę Dzieduszycki kochał gorąco, a patrjotyzm łączył z bardzo żywem uczuciem godności narodowej, oraz swojego osobistego znaczenia w życiu politycznem Polski. W czasie pierwszej rewolucji rosyjskiej, gdy sprawa polska wypłynęła na jaw, pamiętam, jak z uczuciem dumy i ciążącej na nim odpowiedzialności, zastanawiał się on w rozmowie ze mną nad tern, że wobec braku instytucji parlamentarnych i tem samem przedstawicielstwa polskiego w państwie carów, wobec tego, że w Berlinie posłowie polscy mają usta zakneblowane i ręce spętane, przyjść może chwila, że on, jako prezes Koła Polskiego w Wiedniu, będzie musiał zabrać głos w charakterze głównego legalnego przedstawiciela Polski nie przed Austrją tylko, lecz przed całym światem.
„Niech każdy w zakresie swoim gorliwie pracuje nad powiększeniem narodowego mienia, nad udoskonaleniem narodowej wytwórczości, ale na nic się nie przyda narodowi wytężanie handlowych i finansowych zdolności, na nic bogactwa, jeśli świadomość narodowa nie będzie mocno spojona z opartą na religji moralnością rodzinną. Moralność rodzinna jest rękojmią mnożenia się narodu. Naród, który przestał się mnożyć, jest narodem gnuśniejącym i prędzej, czy później, da się wyprzedzić innym, upadnie i cieleśnie i moralnie.
Więc pracujmy, oszczędzajmy, mnóżmy się - oto odpowiedź na pytanie „dokąd nam iść wypada", jaką nam dał jeden z najbystrzejszych i najrozumniejszych ludzi w Polsce, myśliciel i statysta, a dawał ją w przededniu wielkiej wojny, o której wiedział, że wybuchnie, i w której naród polski, chcąc coś zyskać, nie mógł przecie pozostać tylko obojętnym widzem, filistrem. I nie wahał się za wzór nam stawiać Ormian tureckich, którzy, zrobiwszy majątek zagranica, wracają do źle rządzonego i uciskanego kraju, zdobywają tam rozumem i pieniądzem górujące stanowiska - i w końcu za pomocą majątku zapanowują nad bezładem i nad złą wolą swoich ciemięzców tureckich. (Marian Zdziechowski, Szkice literacko polityczne Europa Rosja Azja).
Czytali nasi przodkowie ze zrozumieniem dzieła dr prof. Mariana Zdziechowskiego, dziekana Wydziału Humanistycznego i rektora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Wojciecha Dzieduszyckiego, filozofa i profesora na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, czynnego polityka, członka Sejmu we Lwowie i Rady Państwa we Wiedniu, szereg lat Prezesa Koła Polskiego w końcu ministra, autora testamentu politycznego „Dokąd nam iść wypada”. Pojętni uczniowie odzyskali dla nas Niepodległą Rzeczypospolitą w 1918 roku, a przez 20 kolejnych lat II RP pracowali, oszczędzali i mnożyli się zgodnie z testamentem Wojciecha Dzieduszyckiego.
Bożena Ratter