200% normy dla polskiej elity w łagrach sowieckich na cześć zwycięstwa 8 maja 1945 r
data:10 maja 2021     Redaktor: Anna

76 lat temu, 8 maja 1945 r., zakończyła się II wojna światowa w Europie.
Na portalu możemy przeczytać, że "Polska znalazła się się pod kontrolą Sowietów ".

Przedstawiciele polskiej elity walczący na wszystkich frontach świata o zakończenie II wojny światowej i troszczący się o suwerenność państwa i narodu polskiego, już wcześniej znaleźli się nie tyle pod kontrolą, ile byli tysiącami przez bolszewików mordowani i zsyłani do łagrów. Ich kości do dzisiaj niepogrzebane leżą zarówno na terenie Polski jak i poza wschodnią granicą, a potomkowie bolszewickich i ukraińskich oprawców, jak ich dziadowie, bezczeszczą pamięć o nich i ich szczątki. Treści wymierzone przeciw bolszewickiej ideologii w XXI wieku nadal są tępione.

Wspomnienia z internowania w ZSSR : „Znalazłem się w Rembertowie, nie wiedząc zupełnie komu to zawdzięczam. 16 marca 1945 r., w drodze powrotnej z liceum w Piastowie do domu na ul. Sobieskiego w Pruszkowie podszedł do mnie od tyłu żołnierz w płaszczu armii berlingowskiej i zapytał po rosyjsku o nazwę ulicy. Gdy spojrzałem na niego, pokazał mi trzymany w kieszeni pistolet i polecił iść za sobą. Zaprowadził mnie do domu przy ul. Klonowej na rozmowę. Po zdjęciu płaszcza i czapki żołnierz ukazał się w mundurze sowieckim. Był to kapitan NKWD. Oskarżył mnie o współudział w redagowaniu nielegalnego pisma, którego treści wymierzone były przeciwko ZSRR –Tadeusz Bobrowski .
Ciżba ludzka, smród, wszy. Volksdeutsche obok ludzi podziemia. Organizacyjny bałagan. Paropiętrowe, przeciążone prycze walą się. Ofiary w ludziach. Tak można wyobrazić sobie piekło…W tej sytuacji obdarzył mnie opieką Pan Walenty Gdanicki - „kolejarz”, który został zatrzymany za handel dolarami i tytoniem w jakimś mieszkaniu, w którym NKDW urządziło kocioł...Cudowny  gawędziarz, przenoszący nas swymi wspomnieniami daleko za druty. Miał co opowiadać, umiał i chciał nas wyrwać ze stanu przygnębienia. Cechowało go wspaniałe poczucie humoru, nawet tego trudnego do przekazania i zrozumienia dla tych, którzy nie poznali klimatu obozowego. Nie orientowałem się wówczas, że w wielu przypadkach ukierunkowany byłem w ten najbardziej doskonały, niedostrzegalny sposób przez doświadczonego wychowawcą, który w swych poczynaniach chciał ratować choć jednego z młodego pokolenia".

26 marca 1945 r. Tadeusz Bobrowski został wywieziony transportem 60 wagonów do łagrów na Ural. Nie wiedział, że pod nazwiskiem fałszywym Walenty Gdanicki jechał  z nim Generał Fieldorf Nil.

"Był 19 kwietnia 1945 r. Konwojenci otworzyli drzwi, zostaliśmy wypędzeni na tory i ustawieni przed wagonami. Policzono nas. Cały pociąg był obstawiony nową strażą -konną i pieszą z psami. Obok stała jakaś grupa nowego dowództwa. Komendant transportu wywoływał poszczególnych więźniów po nazwisku i wraz z ich aktami przekazywał nowemu komendantowi. Części więźniów nie wywołano. Wśród nich Pana Walentego i Stefana Hellera. Zostali oni oddzieleni i ustawieni osobno. Była to grupa złożona z mężczyzn starszych, chorych i kobiet. Co się z nimi stało, wówczas nie wiedzieliśmy. Dopiero po spotkaniu się z nimi później, w obozach rejonu Wierchoturie, mogliśmy sobie wszystko wyjaśnić.

Według informacji uzyskanych od naszych grabarzy, w drodze z Rembertowa na Ural, z transportu 60 wagonów, liczącego około 2000 osób zmarło około 300 do 400. Zwłoki, układane w ostatnich wagonach warstwami pod  sufit, pochowano przy torach obok wsi Sośwa w miejscu, gdzie nas wyładowano.

…Leżała gruba, blisko metrowa pokrywa śniegu. Obóz od miejsca pracy dzieliło kilka kilometrów. Nadchodziła wiosna. Śniegi topniały w ciągu dnia. Idąc do pracy przechodziliśmy przez strumienie, w których lodowata woda sięgała kolan. Wieczorem, w drodze powrotnej, mokre ubrania zamarzały.

Pracowaliśmy w grupach po 6 do 8 ludzi. Naszym zadaniem było stoczenie bali do rzeki. Przy naszym „sztablu” toczenie bali było niemożliwe, trzeba  było nosić na drążkach do rzeki. Praca ta ze względu na głęboki i nierówności terenu była przeraźliwie ciężka. Dosłownie miało się wrażenie, że kręgosłup się łamie, a nogi wyginają. Chcąc sobie ułatwić zadanie zaczęliśmy układać z cieńszych pni tor, po którym chcieliśmy staczać bale. Układanie trwało pewien czas, połowa toru była już wykonana, ale w tym czasie żaden bal nie znalazł się w rzece. Komendant zdenerwował się, zarepetował karabin i kazał bale na drążkach znosić do rzeki. Musieliśmy  także rozebrać tor.

10 maja 1945 r., przed wyjściem do pracy, przy bramie obozu komendant poinformował nas, że Niemcy skapitulowały, wojna się skończyła i na część zwycięstwa wezwał do wykonania w tym dniu 200% normy.

Dla potrzeb obozów zorganizowany został obóz szpitalny w Stupinie, tzw. »Sangorodok«, do którego przewożono więźniów po wypadkach oraz ciężko chorych na czas leczenia lub na stałe. Przebywał tam też Walenty Granicki. J. Hoppe pisze: W szpitalu lekarze Niemcy krzywdzili Polaków. Odbierali diety, przed terminem wypisywali i nie udzielali tej pomocy, jaka się każdemu choremu należy. Walenty nie umiał tolerować takich świństw. Przy najbliższej okazji jego ciężka, wojskowa menażka spadła na głowę  lekarza. Skutek wiadomy - skreślony z listy chorych. Walenty wraca do przewiewnej szopy w dobrym humorze, bo władze zainteresowały  się szpitalem i samowola lekarzy Niemców została ukrócona.

Wspomnienia z internowania w ZSSR i inne pochodzą z pracy Marii Fieldorf i Leszka Zachęty „Generał „Nil” August Emil Fieldorf.

W celi śmierci czyli celi 24, Emil Fieldorf z miejsca zaszył się w roczniki czasopisma „Nowe Drogi”. Książek też nie było dużo. Prawie sama bibuła propagandowa. Jedyną wartościową rzeczą był "Traktat o szczęściu" Tatarkiewicza. Nigdzie ta książka, prawdopodobnie, nie miała takiego powodzenia jak w celi śmierci na Mokotowie. Ktoś z administracji więziennej zakpił sobie z ofiar bezprawia bermanowskiego udostępniając im Tatarkiewicza. Pomylił się na korzyść tych ofiar, chociaż pragnął im dokuczyć . (książki m.in. prof. Tatarkiewicza przeznaczone do natychmiastowej likwidacji przez żydowskiego zbrodniarza NKWD Jakuba Bermana ).  Kilka lat później Jacek Kuroń zemścił się na światowej sławy filozofie, prof. Władysławie Tatarkiewiczu doprowadzając do usunięcia Go z uniwersytetu.

23 lutego 1953 r. wicedyrektor Departamentu III Generalnej Prokuratury, Alicja Graff pismem Nr W DS 9/53/tjn. zawiadomiła naczelnika Więzienia Warszawa I:

„Dnia 24 lutego 1953 r. o godz. 15 na terenie tamt. Więzienia zostanie wykonany wyrok w stosunku do Augusta Emila Fieldorfa, ur. 20 III 1895 r. 11 w Krakowie s. Andrzeja, skazanego wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia I 20 października 1952 r. nr akt III K. 74/52 uchylającym wyrok Sądu I Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy z dnia 16IV 1952 r. nr IV K. 311/51 na karę śmierci. Proszę o wydanie niezbędnych zarządzeń do wykonania egzekucji.

O godzinie 15.00 doprowadzono skazanego na miejsce stracenia. Prokurator odczytał sentencję wyroku Sądu Najwyższego. Wykonawca przystąpił do wykonania. Wyrok wykonano przez powieszenie.

Bożena Ratter

Zdjęcie:net





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.