Polonia Christiana: Jacek Kowalski, Wojna światów trwa
data:23 kwietnia 2021     Redaktor: Anna

Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje.
Jak pogodzić te prorocze słowa z dzisiejszym stanem Polski? Widzimy przecie gołym okiem, że iskra już z Polski wyszła: Jan Paweł II.
Czy jednak postępy cywilizacji śmierci w naszym kraju nie niweczą pozostałej części obietnicy? I co z naszą młodzieżą – czyli naszą przyszłością?

Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli, którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli – powiada Jan Kochanowski.

Młodzież lubi się buntować; brać aktywny, ostry udział w dziejach. Zwłaszcza z poczuciem, że robi to dla słusznej sprawy. Toteż właśnie młodzież można szczególnie łatwo oszukać. Bywały wszak młodzieżowe bunty w imię spraw niesłusznych, ba, bunty przedstawiające się jako odważne, a w gruncie rzeczy dające tylko możność paradowania w (fałszywej) aurze bojownika o szczęście ludzkości – na koszt innych.

Duch Stalina
Wczesna komuna, rok 1953. „Odwagą” wykazują się poznańscy studenci Katedry (dziś Instytutu) Historii Sztuki. 6 marca 1953 roku ogłoszono śmierć Stalina. Ojciec-założyciel naszej placówki, ksiądz profesor Szczęsny Dettloff, podówczas już siedemdziesięciopięcioletni, wstąpił do klubu profesorskiego, zamówił kawę i dziesięć pączków, po czym miał rzucić ekspedientce: Moje kondolencje. Wasz Stalin umarł. Żaden materializm ani inne nastawienie ideologiczne nie uratują człowieka od śmierci (w naszej instytutowej legendzie słowa te brzmiały o wiele dosadniej, ale akta postępowania podają tylko taką wersję). Ekspedientka doniosła i rozpętało się piekło. Księdza profesora usunięto z uczelni przy akompaniamencie protestujących „masówek”, a „odważny” samorząd studentów historii sztuki zobowiązał się wzmocnić czujność w kierunku zdemaskowania wszelkich elementów wrogich klasowo na terenie Katedry Historii Sztuki. Zapewne wielu członków samorządu czuło niekłamaną satysfakcję z tej rewolucyjnej i postępowej akcji. Inni milczeli, wiedząc swoje. Dwa światy. Dopiero w roku 1956 ksiądz profesor triumfalnie powrócił na uczelnię.

Współbrzmienie różności
Lata lecą. Mamy rok 1980 i następne. W Instytucie Historii Sztuki UAM działa nadziemna i podziemna „Solidarność”. Stąd wychodzi Janusz Pałubicki, legenda podziemia. Komunistów w zasadzie nie ma. Wiem, bo to czas moich studiów. Znałem wtedy dwa środowiska, w których można było swobodnie dyskutować i czuć się wolnym: duszpasterstwo akademickie ojców dominikanów i mój macierzysty instytut. Niby dwa różne światy – jeden naukowy, przeważnie agnostyczny, drugi gorąco religijny – a jednak współbrzmiące. Poza nimi pozostawał świat komunistycznych aparatczyków, pozbawiony sumienia, obcy i dziki.

W imię wolności nauki
Lata wciąż lecą. W dawnym środowisku „Solidarności” dokonuje się podział. Połowa idzie na lewo, połowa na prawo. Żadna tragedia: pluralizm. Niby rozdwojone światy, a jednak wciąż splecione braterskim węzłem przyjacielskich kłótni przy wódce: o lustrację, o aborcję, o Kościół.

Wtedy też docierają do nas wieści o nowinkach typu gender i feminizm. Pamiętam, jak jeden z naszych obecnych profesorów relacjonował nam przy kawie swój kilkumiesięczny pobyt w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdumiało go podobieństwo statusu feminizmu do marksizmu-leninizmu w końcowym stadium komuny: większość uważa go za brednie, ale nikt nie ośmiela się publicznie skrytykować, bo to ideologia rządząca.

Jeden nasz kolega uległ fascynacji tym nurtem – i zaimplementował go na polskiej niwie. Był człowiekiem wybitnym, miał duży wpływ na studentów i spore zasługi dla naszej dziedziny naukowej, jak i dla wolnej Polski. W instytucie rozgorzał ostry spór. Po krótkich spięciach powstał etatowy przyczółek gender studies. W imię wolności nauki. Bodajże pierwszy w Polsce.

Znowu duch Stalina
Ale lata lecą dalej. Jest druga dekada XXI wieku. Ojciec-założyciel poznańskiego ośrodka gender odszedł. Na arenę polskich dziejów wchodzi teraz młodzież walcząca o „tolerancję”, przeciwko „dyskryminacji i wykluczeniom”, która – co ważne – nie pamięta komuny. Wychowana przez czytelników „Gazety Wyborczej”, „Wysokich Obcasów”, „Tygodnika Powszechnego” młodzież zaczyna walczyć o tęczowy totalitaryzm, którego charakteru nie chce sobie uświadomić. Nie chce dostrzec, że wchodzi w buty inicjatyw quasi-stalinowskich. Dwa światy dotąd jeszcze zazębione – definitywnie i ostro się rozstępują.

Jeden z naszych profesorów porusza na zajęciach kwestię wolności badań naukowych. Pyta, czy obecni znają jakieś przykłady zagrożenia tejże? Kilku studentów wskazuje na prześladowania osób LGBT+ i badań gender. Profesor prosi o konkrety. O dziwo, nikt nie potrafi ich podać. Wtedy on podaje przykład socjologa, któremu odebrano zajęcia za wypowiedź o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny. Studenci milczą. Któryś z nich pisze potem w ankiecie, że profesor mówi o rzeczach, na których się nie zna.

Dwa światy – w których te same słowa znaczą co innego.
Na Uniwersytecie Ekonomicznym ma się odbyć krytyczny wykład księdza profesora Pawła Bortkiewicza na temat gender. Szereg samodzielnych pracowników nauki protestuje przeciwko temu wykładowi. W gronie kilku profesorów Instytutu Historii Sztuki wyrażamy zdziwienie: każdy wykład uniwersytecki może zostać poddany dyskusji, ale nie cenzurze! Nasz apel również spotyka się z protestami. Ostatecznie wykład księdza profesora Bortkiewicza odbywa się w auli nabitej do ostatniego miejsca. Zostaje zakłócony przez młodzieżową bojówkę. Rektor wzywa policję, która wyprowadza agresorów. Kara dosięga jednak tylko… jednego z policjantów za nieuprawnione użycie tak zwanego paralizatora. Lokalne genderowe pismo („naukowe”!) zachwyca się postawą młodzieży.

Dwa światy – w których te same słowa znaczą co innego.
Ostatnio wreszcie kilkoro profesorów naszego uniwersytetu współtworzy krytyczny tom studiów Gender. Projekt nowego człowieka? Książka ukazuje się w naukowym Wydawnictwie PTPN. Gdyby żył nasz kolega, twórca poznańskiego ośrodka gender studies, z pewnością odbyłaby się ostra debata – bezpardonowa, ale merytoryczna. Za jego życia światy nasze były przecież spojone braterskim węzłem dyskusji. Dziś grupa studentów oraz uczelnianych kolegów i koleżanek, którzy nawet nie raczyli zapoznać się z książką, dokonała próby instytucjonalnego zdyscyplinowania profesorów. Konflikt został szczęśliwie wygaszony, ale nikt nikogo nie przeprosił. Dyskusji nie było. Była próba wykluczenia jednego ze światów przez drugi. Jak to pisał Norwid? Noc idzie – czarna noc z twarzą Murzyna!


Manipulacja dobrymi chęciami
Dlaczego tak? Część zapytanych diagnozuje: po prostu nieuchronna modernizacja, po prostu młodzież jest nowoczesna. To nieprawda! Nie modernizacja jest nieuchronna, lecz starcie z jej widmem. Widmem – bo prawdziwa nowoczesność nie polega na arbitralnym narzucaniu antywartości, lecz na właściwym rozpoznaniu tego, co tu i teraz jest dla człowieka dobre.

Czyżby więc w konfrontacji z tą tak zwaną „modernizacją” nasza wiara, nauczanie Kościoła i tradycyjne społeczeństwo okazały się za słabe?
I tak, i nie. Póki żyliśmy w świecie odciętym od Zachodu, bronił nas depozyt wiary w Kościele – bardzo długo bezkonkurencyjny. Przetrwaliśmy, choć daleko nam było do ewangelicznego ideału. Potem długo omijało nas promieniowanie cywilizacji śmierci – można to nazwać prawem cywilizacyjnego opóźnienia, wolałbym jednak użyć metafory: że długo nie wchodziliśmy na linię strzału, mogąc za to obserwować szaleństwo owładające światem.

Polscy promotorzy gender działali wtedy w ciemnej dziurze, zdawali się nam śmieszni, nielogiczni, marginalni. Sami jednak nie stracili z oka swojego celu – zburzenia społecznego porządku. Wzrastali w spokojnym przymierzu ze światem zachodnich mediów i biznesu, a dzięki atrybutowi rzekomej naukowości zdobywali zaufanie młodzieży, oferując jej bezpłatne złudzenie uczestnictwa w walce o dobro ludzkości. Bazowali i bazują na naturalnej potrzebie dobra i na nieracjonalnych uczuciach, zafałszowując podstawowe pojęcia chrześcijańskiej cywilizacji: wolność, miłość, miłosierdzie, współczucie i zwodząc młodych zwyrodniałą postacią pseudolitości. Resztę czyni wzajemna presja rówieśników, bo kto nie z nimi, ten przeciw nim – ten okrutnik, ten faszysta.

Niech powróci rozum!
Mamy więc dwa światy. Oni – świat wyznawców kontrrzeczywistości, żyjący pod presją nieracjonalnych dogmatów, których w żaden sposób nie wolno podważać. Oni – z góry uznający naukową krytykę ich pseudonaukowych twierdzeń za godną szczególnego potępienia jako najbardziej dla nich niebezpieczną. Oni – żyjący we własnej bańce informacyjnej, szczelnej, izolującej od siebie pokolenia stare i nowe.

Aby odzyskać te nowe pokolenia – winniśmy, przynajmniej wedle ludzkiego rozeznania, rozpocząć pracę na tym właśnie polu: zacząć walczyć o promocję racjonalności, a co za tym idzie – o wolne słowo, o prawo do nieskrępowanego nazywania faktów po imieniu, do wolności badań naukowych, do swobodnej naukowej dyskusji (dla wszystkich!).

Nade wszystko – wierność Bogu!
Jeszcze ważniejsze będzie świadectwo wiary i głoszenie Ewangelii. Prawo do nazywania katolickim tego i tylko tego, co rzeczywiście jest katolickie. Czy to aż tak trudne? Spójrzmy za siebie. Ileż razy w dziejach następowały podobne wojny światów? Kto je wygrywał? Pieniądze? Naga siła? Oczywiście też. A jednak, gdyby nie Prymas Tysiąclecia i Jan Paweł II, gdziebyśmy teraz byli? Jak wiele może wiara i wola jednostki! Nie biadajmy więc, że Polska nie jest wierna Bogu. Jako całość nigdy nie była. Żaden naród nie był i nie będzie. Wierność Bogu liczy się nie procentami, ale postawą wybranych, którzy jako wezwani – odpowiedzieli wiernością.

Dlatego wciąż żywię nadzieję, że niemiecka mistyczka Teresa Neumann rzeczywiście usłyszała z Chrystusowych ust zapowiedź – że to w języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa i najsprawiedliwsze ustawy, a Warszawa stanie się stolicą Stanów Zjednoczonych Europy.

Nie musimy w to wierzyć, wystarczy wiedzieć, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Jacek Kowalski

Źródło: Pch24.pl







Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.