Wydaje się, że słuszne jest spostrzeżenie, że wśród Polaków jest wielu utalentowanych ludzi. I zauważam, jak te zdolności są marnowane. A organizacja życia publicznego i gospodarczego wręcz zniechęca do innowacyjności i pomysłowości, a wpycha w koleinę biurokracji.
Miałem okazję to obserwować i poniekąd być uczestnikiem różnych przedsięwzięć w latach 90-tych ubiegłego wieku (to brzmi dość dziwnie bo oddala te lata, które wciąż nie są takie odległe). W latach 90-tych nastąpił wysyp różnych pomysłów, po ograniczeniach socjalizmu ludzie podejmowali różnorakie inicjatywy. Dotyczyło to prywatnej działalności, ale również inicjatywność pojawiła się w administracji, w szczególności rządowej. Zaowocowało to różnorakimi rozwiązaniami; brak może było centralnej koordynacji tych działań, ale w tym czasie było to niemożliwe, gdyż również tworzyły się zręby administracji państwowej. Nie zabrakło niestety również takich działań, które wykorzystywały braki w prawie, by budować fortuny. Szybko też się okazało, że istotne dla rozwoju swojego biznesu jest to, kogo się zna.
Weszliśmy w okres transformacji z silnym kompleksem niższej wartości wobec Zachodu i gotowi byliśmy kopiować wszelkie rozwiązania tak zastosowane. Gdy rozpoczęliśmy proces akcesyjny do struktur Unii Europejskiej (najpierw okres stowarzyszeniowy), gotowi byliśmy kopiować wszystkie biurokratyczne przepisy i jeszcze gorliwiej je interpretować i stosować niż w krajach unijnych. „Zaowocowało” to olbrzymią biurokracją i wielu obszarach ograniczenie działania, wystawiając się na konkurencję krajów zachodnich. Pojawili się też doradcy akcesyjni, którzy decydowali o wielu procesach gospodarczych Polski, a bywało, że nie mieli wystarczającego doświadczenia, bądź też, że działali w interesie krajów, które ich wysłały. Sprawiło to, że w wielu przetargach wygrywały zachodnie firmy, a nie polskie, mimo że niejednokrotnie posiadały one lepsze oferty. I tak polskie firmy stawały się podwykonawcami zachodnich, a ich przestrzeń swobody była ograniczana. Nastąpił drenaż utalentowanych Polaków przez firmy zachodnie.
Po latach funkcjonowania w Unii Europejskiej nieco sie ocknęliśmy i lepiej to rozumiemy, ale sytuacja na różnych rynkach sprawia, że trudniej się przebić z innowacyjnością.
Być może, wciąż takim obszarem, na którym jesteśmy w stanie pokonać konkurencję, jest rolnictwo. Ale i tu biurokracja UE (a także interesy innych krajów) chce ograniczać polskich rolników. Odbywa się to poprzez centralne polityki, które określają, co należy uprawiać a co nie, jakie branże rozwijać, a jakie likwidować. UE płaci za to, by niczego nie uprawiać. I niestety, część rolników przystaje na to. A oprócz tego, za pomocą takich „pomysłów” jak „piątka dla zwierząt”, usiłuje się likwidować całe branże rolnicze, i to rękami polskiego rządu.
Ideologia zrównoważonego rozwoju jest również elementem ograniczania rozwoju Polski i uzależnienia jej od surowców z innych krajów. A Nowy Zielony Ład określa, że co najmniej 10 proc. dotychczasowych użytków rolnych ma być oddane „w celu zapewnienia przestrzeni dla dzikich zwierząt”, czyli co dziesiąty hektar zostanie odebrany rolnikom z uprawy. Rolnik nie będzie mógł gospodarzyć tak jak dotychczas. Jeśli gospodarstwo rolne znajdzie się w tych 30 proc. „objętych ochroną”, to rolnik będzie musiał realizować założenia niezwiązane z produkcją rolną, a wypracowane w Brukseli.
Mimo wszystko, wciąż w rolnictwie jest przestrzeń swobody i -jak mówi R. Kluska - prosty podatek i osoby innowacyjne mają szansę znaleźć tu przestrzeń dla swego działania.
Niestety, lata po transformacji „wykształciły” całkiem sporą grupę młodych i średnich wiekiem ludzi, którzy uzależnili się od „kroplówki” pieniędzy nie swoich. Starają się pozyskać pieniądze w postaci tzw. grantów na zupełnie niepotrzebne działania, albo „podpinają się” pod tzw. organizacje pozarządowe, by korzystać z ich funduszy. Często podejmują działania zlecane im przez fundatorów, które są szkodliwe dla wspólnoty polskiej. I taka grupa ludzi jest w dużej mierze stracona dla budowania pomyślności Polaków, gdyż częstokroć uwierzyła w to, za co otrzymuje pieniądze.
Jednakże, wciąż jest wielu Polaków zdolnych, pełnych pomysłowości, którzy mimo przeszkód podejmują trud innowacyjności. I w nich cała nadzieja. Oby tylko władza państwowa poszerzyła zakres swobody działalności takich osób, a poradzimy sobie w świecie pełnym konfliktów i napięć! Oby Polska wraz z innymi krajami skutecznie umiała się przeciwstawić biurokracji unijnej. A jeśli to okaże się niemożliwe, to powinniśmy uciekać z takiej organizacji, która uniemożliwia (bądź istotnie ogranicza) wykorzystanie talentów otrzymanych od Boga. Jak zdamy sprawę z wykorzystania otrzymanych talentów?
Zb.