AKTUALNE! Glenn Jorgensen: Jak dokończyć badanie Smoleńska? - cały tekst
data:09 kwietnia 2021     Redaktor: Redakcja

Duński inżynier, były członek Podkomisji smoleńskiej, Glenn Jorgensen opublikował artykuł w tygodniku Sieci w kwietniu 2021r. Przedstawia w nim program naprawczy funkcjonowania Podkomisji smoleńskiej.
Polecamy lekturę całości artykułu.

Jak dokończyć badanie Smoleńska? Pięć kroków w oparciu o doświadczenia MH17

Każdy dzień działa na korzyść sprawców a na niekorzyść bezpieczeństwa Polski. Po 5 latach badania „Smoleńska” przez Podkomisję do spraw Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10 kwietnia 2010 mamy „dom” bez części fundamentów z nie wszystkimi ścianami nośnymi, choć niektóre z tych, co zostały postawione – są bardzo solidne. Wiele ścian posiada dziury, niektóre ściany w ogóle nie powstały. Budowany był w ekstremalnie długim czasie przez dużą grupę, w której tylko kilka osób wykonywało przydatne prace. Część z tych prac jest nawet na najwyższym poziomie jakości.  Co często jest jednak marnotrawione, bo głównodowodzący grupą budujących konsekwentnie bronił się przed stworzeniem projektu architektonicznego, a sam nie ma kompetencji. Są małe szanse, że w ramach takiej budowy „dom” zostanie ukończony lub „przyjęty” przez jakąkolwiek „Inspekcję” z zewnątrz. I po kolejnych latach w tym układzie może w wielkim trudzie powstać kolejna ściana, ale nigdy ukończony dom, którego wszyscy bardzo potrzebujemy.
Niecałe piętnaście miesięcy po zestrzeleniu Boeinga 777-200ER przez rosyjski pocisk BUK, Holandia z powodzeniem zakończyła CZTERY poważne dochodzenia zgodnie z międzynarodowymi standardami, dokumentując swoje ustalenia w kompletny, bardzo wiarygodny sposób w raportach końcowych, które mogą zapewnić podstawę respektowaną w działaniach prawnych na arenie międzynarodowej. Przyjrzyjmy się bliżej, jak tego dokonano i porównajmy ze sprawą smoleńską.
K.E. Beumkes z Holenderskiej Rady Bezpieczeństwa wyjaśniał na konferencji Międzynarodowego Towarzystwa Badaczy Bezpieczeństwa Lotniczego (ISASI) w 2016 roku: Ważnym celem śledztwa było dostarczenie społeczności międzynarodowej i bliskim ofiar dokładnego i prawdziwego obrazu przyczyn katastrofy samolotu. Krewni ofiar mają prawo poznać odpowiedzi na swoje pytania w rozsądnym terminie po wypadku. Dokładne dochodzenie ustala przyczyny katastrofy, dostarcza faktów i usuwa niepokój spekulacji. Zapewnia wiedzę i pomaga pogrążonym w żałobie krewnym ofiar".
Praca komisji śledczej składa się z dwóch równie ważnych części. Pierwsza dotyczy wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości, udowadniając ponad wszelką wątpliwość, co się wydarzyło, jak do tego doszło i dlaczego nie udało się temu zapobiec. Druga część badania ma zapewnić bezpieczeństwo lotów oraz bezpieczeństwo państwa w przyszłości w oparciu o wyniki badań uzyskane w części pierwszej. Trzeba wyraźnie wskazać co powinno się zrobić, przez kogo oraz jak można zabezpieczyć Państwo Polskie w przyszłości. I należy to zrobić poprzez badanie własne podkomisji wszystkich poziomów procesów decyzyjnych, które miały wpływ na tragedię, jak również wpłynęły na następujące po niej śledztwo. Niepowodzenie w ukończeniu obu tych części badań, byłoby poważną porażką w wywiązaniu się ze zleconego obowiązku i otwarte zaproszeniem do powtórzenia podobnej tragedii w przyszłości. Trzeba podkreślić, że to nie są czynności śledztwa prokuratorskiego.
Oczywiście istnieją różnice w stopniu trudności polskiego i holenderskiego badania, jednak nie tłumaczą one drastycznej przepaści w podejściu do badania, czasu i efektów uzyskanych przez Państwo Polskie.
Obecnemu badaniu – a właściwie pierwszej jego części - jest daleko do ukończenia – poniżej w tekście wyjaśnię dlaczego – i nie jest to spowodowane brakiem czasu, którego upłynęło ekstremalnie dużo, za dużo. Od tragedii mija 11 lat, w tym ponad 5 lat kierowania podkomisją przez Antoniego Macierewicza – w sposób, który był według mnie bardzo daleki od planowania, kompetentnych decyzji i gospodarowania czasem. Druga część badania moim zdanie praktycznie nawet się nie rozpoczęła.
A czas odgrywa tu kluczową rolę. Każdy dzień zwłoki gra na korzyść sprawców i na niekorzyść Polski oraz jej bezpieczeństwa. Może niektórzy ludzie liczą, że czas ostatecznie doprowadzi do „naturalnej śmierci” „tematu”, zmęczenia społeczeństwa, coraz mniejszej świadomości i utraty szerokiego zainteresowania - co niestety dzieje się po 11 latach w sprawie smoleńskiej. Nie usunie to jednak ran społecznych i cierpienia najbliższych, nie zażegna kłótni narodowej, dla której pożywką są nie tylko dezinformujące media i część polityków, ale także sprzeczne i błędne komunikaty szefa podkomisji oraz fragmentaryczne uzasadnienia. Co najważniejsze, a co wydaje się często pomijane: Nie naprawi bezpieczeństwa państwa.
Dlatego tak ważne jest, aby prawda nie tylko została wyrażona, ale w sposób kompleksowy i nie do podważenia w rozsądny sposób, udowodniona, przy wyeliminowaniu wszystkich innych możliwości za pomocą zebranych dowodów. Badanie powinno być prowadzone, a następnie udokumentowane w Raporcie Końcowym według rozpoznawanych na świecie schematów.
Opierając się na wiedzy z mojej edukacji badacza wypadków, praktyki członka Międzynarodowego Towarzystwa Badaczy Bezpieczeństwa Lotniczego, który pracuje nad tą sprawą od wielu lat, w tym przez 4 lata jako członek Podkomisji do spraw Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego 10.04.2010, chciałbym przedstawić na przykładzie śledztwa dotyczącego zestrzelonego holenderskiego samolotu MH17, w jaki sposób dochodzenie smoleńskie może zostać pomyślnie zakończone w pięciu krokach.
W świetle zamętu w przestrzeni publicznej – w grę wchodzi tu wiedza specjalistyczna, znajomość uznanych standardów działania - wielu ludzi nie jest w stanie oszacować czym tak naprawdę dysponujemy i czego nam brakuje, jeśli chodzi o badanie i Raport. Żeby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, czego powinniśmy oczekiwać od dobrze przeprowadzonych prac i właściwego ich udokumentowania w Raporcie Końcowym. Proszę wybaczyć, jeśli dla części z Państwa będą to oczywistości lub znajdziecie tu część powtórzeń, ze względu na próbę podsumowania zagadnienia. Ponownie poruszam ten temat w nadziei i przekonaniu, że jest to absolutnie konieczne, by Państwo Polskie uzyskało mocne i skuteczne narzędzie w celu poprawy jego bezpieczeństwa i dochodzenia sprawiedliwości.
Holandia MH17: Cztery śledztwa zakończone w ciągu 15 miesięcy.
W 2017 r. ówczesny wiceprzewodniczący podkomisji profesor Binienda i ja z własnej inicjatywy i na własny koszt (po 3 latach zwrócono nam część kosztów) odwiedziliśmy Holenderską Radę Bezpieczeństwa, aby omówić różne kwestie i m.in. dowiedzieć się, jak Holendrzy osiągnęli swoje cele tak skutecznie.
Tak, Holendrzy w pewnych kwestiach mieli łatwiej. Dzięki położeniu wraku na terenie bardziej przychylnego do współpracy państwa, ale także dzięki dyplomatycznym naciskom i aktywności służb specjalnych działających w interesie państwa, uzyskali dostęp do wraku w środku strefy wojennej. Mieli przychylność większości społeczeństwa, władz i mediów.
Wobec odpowiedzialności komisji holenderskiej za bezpieczeństwo Holendrów i ich państwa – bo taka jest rola każdej komisji badania wypadków lotniczych -  Holenderska Rada Bezpieczeństwa przeprowadziła i zakończyła 13 października 2015 roku, po PIĘTNASTU MIESIĄCACH pracy, nie tylko jedno dochodzenie, ale cztery różne niezależne badania, których przedmiotem były:
 Bezpośrednie przyczyny wypadku.
 Decyzje związane z wybraną trasą lotu, analiza roli holenderskich służb wywiadowczych.
 Doznania pasażerów, mechanizmy i zjawiska, którym byli poddani.
 Informacje udzielane najbliższym krewnym ofiar. Jak traktowano rodziny.
Holendrzy postępowali zgodnie z uznanym na szczeblu międzynarodowym protokołem – który szczegółowo opisuje sposób pracy i jest używany na całym świecie do dochodzeń w sprawie wypadków lotniczych zgodnie z wytycznymi Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), załącznik 13 - "Dochodzenie w sprawie wypadków i incydentów lotniczych". Ze względu na skuteczność wskazówek jak badać katastrofę, „protokoły śledcze” ICAO stały się szeroko stosowane w wyjaśnianiu katastrof samolotów zarówno cywilnych jak i wojskowych.
Proszę odróżnić tu pomocne wskazówki jak badać katastrofę, czyli „protokoły śledcze” opisane w załączniku 13 Konwencji Chicagowskiej od szkodliwej dla Polski podstawy prawnej, użytej przez Rosję, by zdecydować o tym, kto jest odpowiedzialny za prace śledcze. Podstawa ta, którą uznał Tusk po katastrofie, umożliwiała przejęcie Putinowi pełnej kontroli nad dowodami i prowadzeniem śledztwa. Było to niezgodne z polskim interesem a także niezgodne z zapisem umowy z 1993 roku pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską określającej warunki badania katastrof samolotów wojskowych.
W przypadku badań zestrzelenia holenderskiego samolotu MH17 na mocy załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej wyznaczono jednego badacza nadzorującego, który miał dowodzić międzynarodowym zespołem członków. Posiadał on odpowiednią i aktualną wiedzę fachową zarówno w zakresie treści, jak i metod dochodzenia w sprawie wypadków.  
Śledztwa holenderskiej komisji koncentrowały się na jak najdokładniejszym określeniu przyczyn i systematycznym wykluczaniu wszystkich innych scenariuszy (to bardzo ważne by rzeczywiście przekonać osoby zainteresowane) oraz na zapewnieniu, aby dochodzenie uzyskało jak największe międzynarodowe uznanie.
Śledczy odpowiedzieli na pytanie, jakim warunkom pasażerowie byli poddani podczas wypadku i jak wpłynęło to na ich ciała, przytomność i świadomość, a także zbadali, w jaki sposób po katastrofie postępowano z ludzkimi szczątkami. Ponadto zbadali, w jaki sposób traktowano i informowano rodziny.
Konsekwentnie i systematycznie holenderscy naukowcy byli otwarci na fakty, informacje, badania, podejrzenia i wszelkie teorie przedstawione w przestrzeni publicznej i mediów społecznościowych przez "outsiderów" na temat katastrofy samolotu MH17, wiedząc, że jakość wniosków poprawi się, gdy wszystkie rodzaje perspektyw zostaną uwzględnione w ich sformułowaniu (należy odnieść się do wszystkich pojawiających się teorii i wykluczyć w świetle posiadanych dowodów „zostając” z tą jedną teorią udowodnioną).
Wyniki te zostały upublicznione jedynie w sprawozdaniu końcowym i jego załącznikach. Sprawozdania podwykonawców badania zostały w całości uwzględnione w załącznikach w ich pierwotnym stanie i nie były edytowane przez Holenderską Radę Bezpieczeństwa. Informacje przekazane parlamentowi holenderskiemu w trakcie badania ograniczały się do procesu badawczego (co jest badane) i nie były związane z ujawnieniem naukowego podejścia do badania lub wyników badań. Poza konsultacjami w sprawie projektu sprawozdania końcowego wynikającego z zaleceń załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej, do czasu opublikowania sprawozdania końcowego nie przekazano mediom żadnych innych informacji. Wymóg ten podyktowany jest nie tylko osłoną przed naciskami politycznymi, ale także faktem, że śledczy mogą w trakcie pracy popełniać błędy – jest to wpisane w każdy proces badawczy. Stąd przedwczesne komunikaty medialne, które następnie trzeba by było prostować, całkowicie podrywają wiarygodność ciała badawczego, a utrata zaufania społecznego jest w tym przypadku niezwykle szkodliwa.
Po wykonaniu badań Holendrzy sporządzili Raport Końcowy zgodny z Międzynarodowymi Standardami, co zagwarantowało akceptację i szacunek instytucji międzynarodowych a także, co bardzo ważne: pozwoliło, aby ich raport stanowił respektowaną podstawę do działań prawnych na arenie międzynarodowej.
Międzynarodowe uznanie i wartość prawna – dlaczego to jest ważne?
Jest zasadnicza różnica między połowicznym sprawozdaniem, „filmowym omówieniem” raportu, czy oświadczeniami medialnymi a udokumentowaniem procesu dowodowego w Raporcie Końcowym komisji badającej katastrofę lotniczą. Dochodzenie powinno udowodnić i udokumentować przyczynę ponad wszelkie uzasadnione wątpliwości, stosując dobrze opisane systemowe metody i standardy, które zapewniają ich wartość prawną i międzynarodowe uznanie. Od lat jest to w zasięgu naszej ręki. Tymczasem prace są prowadzone, bez zakorzenienia ich w wartości prawnej, z pogwałceniem zasad dobrej praktyki, tak by łatwo było zignorować je przez społeczność międzynarodową i jej instytucje.
Świadomość opinii międzynarodowej, presja i kroki prawne mogą zwiększyć koszt niszczycielskich działań przestępczych struktur do poziomu, który zniechęci do ich powtórzenia w przyszłości oraz narazi winne reżimy i jednostki na odpowiedzialność prawną.
Samo opowiadanie o zbrodniach bez skutecznego ich udowodnienia pomaga despotom w szerzeniu strachu, który utrzymuje ich przy władzy. Skuteczne udowodnienie takich działań osłabia moc despotów. I to jest zasadnicza różnica.
Obecny przewodniczący wydaje się kompletnie nie rozumieć jak ważne jest utrzymanie standardów zrozumiałych dla społeczności międzynarodowej. Jego zapewnienie umieszczone w raporcie pod presją publiczną, iż publikacja jest zgodna z międzynarodowymi standardami - nie wystarczy i – jeśli nie odpowiada rzeczywistości – tylko jeszcze bardziej podważa wiarygodność.
Pozostaje jeszcze jeden problem: w oczach instytucji międzynarodowych a także w świetle polskiego prawa dochodzenie nie będzie postrzegane jako bezstronne, jeśli wśród badaczy, w tym na czele śledztwa stoi osoba badająca śmierć przyjaciół, bliskich osób lub politycznych współpracowników lub też osoba, która jest czynnym politykiem. Jeśli chcemy walczyć w świecie o sprawiedliwość, musimy także to mieć na uwadze.
W przeciwną stronę. Różnica między dobrą praktyką a działaniem Antoniego Macierewicza.
Wyrażam uznanie dla Antoniego Macierewicza, za to, czego dokonał będąc w opozycji. W pierwszych latach po katastrofie za poprzedniego rządu równolegle z prof. Witakowskim organizował niezależne śledztwa, które pomogły w posunięciu badania do przodu. W roli krytykowania braku rzetelności dochodzeń MAK i Millera komunikaty medialne były bardzo potrzebne. Można było sobie pozwolić na własne błędy, nawet jeśli komunikowano je publicznie. Nikt nie żądał wtedy od Antoniego Macierewicza sprawnego zorganizowania kompleksowych prac badawczych według przyjętych w świecie norm. Nikt nie wymagał i egzekwował skuteczności.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy Antoni Macierewicz zaczął de facto kierować oficjalnym śledztwem państwa polskiego, w tym również jako minister obrony, a później jako przewodniczący podkomisji, obejmując władzę nad skompletowaniem zespołu, dysponowaniem budżetem oraz decyzjami merytorycznymi, w tym także w kwestiach technicznych.
Sprzeczne i błędne komunikaty medialne Antoniego Macierewicza podrywały autorytet ciała badawczego, dla którego wiarygodność jest niezbędnym kapitałem. Ponadto nie pomagały w zażegnaniu narodowej kłótni, a raczej dodawały jej paliwa. Oczywiście nie wszystkich da się przekonać, ale dobrze ukończone badanie przeprowadzone zgodnie z powszechnie w świecie przyjętymi standardami zapewni najlepszą możliwą podstawę. Gdy oprzemy swoje ustalenia na podejściu opartym na dowodach, zastosujemy metodę wielokrotnych potwierdzeń i systematycznie wykluczymy wszelkie inne możliwości.
Niezrozumienie obowiązków i fatalne postępowanie wobec partnerów międzynarodowych skutkowało niszczeniem relacji i izolacją podkomisji, która pozostaje niemal osamotniona w sytuacji palącej potrzeby wsparcia. Nieprzewidywalne decyzje personalne i merytoryczne, brak pomocy w usuwaniu przeszkód przed przeprowadzeniem właściwego badania, to wszystko utrudniało pracę i dojście do celu. Czasem uniemożliwiało. Przykładem może tu być walka o badanie foteli lotniczych. Każdy zawodowy śledczy wie, że fotele są bardzo ważnym elementem, przy badaniu sił działających na pasażerów, bo łączą pasażera z konstrukcją samolotu. Wysłanie foteli lotniczych do badania do umówionego z podkomisją amerykańskiego Instytutu NIAR – było wstrzymywane przez 6 miesięcy i gdyby zakaz szkodzący śledztwu nie został zignorowany w postaci samodzielnego obejścia przeszkód i wysłania ich na mój własny koszt do Instytutu –najprawdopodobniej właściwych badań foteli w ogóle by nie było.
Jak już wcześniej pisałem, nigdy nie został przedstawiony podkomisji plan pracy, który mógłby pomóc całościowo ogarnąć rzeczy do zrobienia. Często kto przyszedł i zaproponował, że coś spróbuje zrobić, to to robił, na ogół zresztą wbrew przeszkodom organizacyjnym i bez koordynacji z innymi. To wprost cud, że część prac jest naprawdę na najwyższym poziomie – ale to wyłącznie zasługa bardzo niewielu niezwykle zdeterminowanych i utalentowanych pojedynczych ludzi. Bolesne marnowanie czasu i kolejnych szans, to rzeczy, które trudno zrozumieć. Przy dobrej organizacji można było już dawno z powodzeniem zakończyć prace. Ze wsparciem światowych autorytetów. Tymczasem minęło 5 lat, a część prac jest wciąż na początkowym etapie lub w ogóle nie została przewidziana. Zarządzanie pracami bez całościowego spójnego planu, kompetentnych decyzji personalnych i merytorycznych nie daje szans na powodzenie badania bez względu na to, ile kolejnych lat miałoby jeszcze upłynąć.
Pierwsze próby naprawy były podejmowane w bezpośrednich rozmowach z przewodniczącym bez żadnej konfrontacji w nadziei na zaangażowanie jego samego do właściwego działania. O tym, że sytuacja była już bardzo nabrzmiała niemal 4 lata temu, świadczą wysiłki samodzielnego zorganizowania planu pracy podkomisji przez jej członków, dyskusja na forum podkomisji i wręczenie przewodniczącemu listu z apelem o sporządzenie planu działań, a było to w marcu 2017 roku. Wewnętrzna próba naprawy ma wieloletnią historię, włącznie ze sformułowaniem pisemnym bardzo konkretnych wskazówek w celu pomocy przewodniczącemu zorganizowania prac. Wyjście do mediów było tu ostatecznością. Problem dostrzegał także prof. Witakowski twórca 4 naukowych konferencji smoleńskich i późniejszy członek podkomisji, który 18 miesięcy temu jako pierwszy patrząc dalekowzrocznie miał odwagę, by zabrać głos publicznie.
Prawdopodobnie nie chcielibyście Państwo, by, wobec konieczności poddania się operacji chirurgicznej – zamiast chirurga – operował Was np. generał, choćby był to nawet najbardziej znany generał. Bez kompetencji w wymaganej dziedzinie, umiejętności i aktualnej wiedzy trudno oczekiwać sukcesu. Dlatego normy ICAO określają bardzo złożone zadanie badania wypadków, które muszą być wykonywane przez osoby o odpowiednich i aktualnych umiejętnościach śledczych i technicznych, a szczególnie wymagają, aby polityka nie odgrywała tu żadnej roli.
Jak już wspomniałem, jest różnica pomiędzy powiedzeniem prawdy – co jest obowiązkiem polityka - a solidnym udowodnieniem i udokumentowaniem prawdy - co jest obowiązkiem szefa komisji śledczej. Po 5 latach – trudno nawet ustalić czy Raport jest, i czy mowa tu o Raporcie Końcowym, nie mówiąc już o podjęciu działań, które zapewniłyby jego wartość. Jeśli w podstawowych kwestiach przewodniczący nie jest w stanie przekazać zrozumiałego i spójnego komunikatu, jak przekona szeroką publiczność w bardzo skomplikowanych kwestiach.
Prawda nie tylko musi zostać udokumentowana bez poważnych błędów, w sposób, jaki zapewnia wartość prawną i międzynarodowe uznanie. Właściwe dochodzenie jest głębsze niż zwykła odpowiedź „co się nie stało” (w odniesieniu do poprzednich raportów). Trzeba odpowiedzieć „co się stało” poprzez wielokrotne udokumentowanie „jak to się mogło stać” i „co mogło temu zapobiec” oraz wykluczenie wszelkich innych obecnych w przestrzeni społecznej hipotez, z zaleceniem jakie działania naprawcze należy podjąć.
Dla każdego poważnego badacza katastrof lotniczych, byłoby szokujące nazywanie przez organ dochodzeniowy „Raportem” materiału filmowego pt. „Wyniki prac Podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego” opublikowanego na stronach MON 3 grudnia 2020 roku.  Świadczy to o całkowitej niewiedzy czym jest raport i co powinien zawierać. Lub o poważnej próbie wprowadzenia w błąd odbiorcy, który przecież nie musi się orientować w tym względzie.
Antoni Macierewicz, przewodniczący poważnej instytucji badawczej, w Telewizji Trwam i Radiu Maryja 13 marca b.r. mówi o „filmowej wersji raportu” z wyjaśnieniem, że „wersja pisemna” jest obecnie przygotowywana.
Materiał filmowy pokazuje fragmenty solidnego badania, ale niestety zawiera poważne błędy i sprzeczności merytoryczne i tak przedstawiony znów naraża na szwank wiarygodność dobrej i solidnej pracy garstki ciężko pracujących, utalentowanych członków podkomisji. Po raz kolejny wydaje się, że priorytetem jest tu wystąpienie w mediach przed zakończeniem poważnego śledztwa i nawet przed dokonaniem jakiejkolwiek poważnej weryfikacji materiału filmowego. Brakuje konsultacji, które powinny się odbyć w kompetentnym gronie, zdolnym do wyłapania błędów, które w każdej pracy badawczej mogą się pojawić. Komunikat medialny nie zastąpi porządnego systematycznego i kompleksowego badania.
Materiał filmowy nazywany przez Antoniego Macierewicza  „Raportem” nie odnosi się w świetle dowodów do wielu obecnych w przestrzeni społecznej hipotez, nie zawiera zaleceń, nie porusza wielu ważnych dziedzin, które należało zbadać, a przede wszystkim został utworzony przed ukończeniem lub w ogóle zrealizowaniem koniecznych badań.
Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że film prezentuje także bardzo wiele wartościowych elementów i wyników precyzyjnych badań w niektórych dziedzinach i trzymam kciuki, by po usunięciu błędów merytorycznych, dotarł do jak najszerszej publiczności jako materiał pomocniczy.
Omówienia filmowe mogą służyć do wyjaśnienia i spopularyzowania Raportu Końcowego, kiedy badanie zostanie zakończone, a Raport opublikowany. Jak można prosić członków podkomisji o podpisanie Raportu po opublikowaniu zawierającego błędy filmu, o którym się twierdzi, że jest Raportem?
Przewodniczący oświadcza w mediach, że nie zebrał podpisów członków, co może sugerować brak konsensusu, zresztą jak uzyskać konsensus, bez gotowego „pisemnego” raportu?
Na Antonim Macierewiczu od 5 lat spoczywa instytucjonalna odpowiedzialność za wiarygodne przekonanie Polaków jak było, metoda jaką wybrał, kolejnych komunikatów medialnych – często nieprecyzyjnych, które trzeba później odkręcać jest całkowicie przeciwskuteczna, co nie może być żadnym zaskoczeniem. Część osób jest przekonana że był zamach, część to wyśmiewa, wielu nie zabiera głosu. Każda z grup ludzi pozostaje utwierdzona w swoich przekonaniach, a narodowa kłótnia trwa, lub wręcz dostaje kolejnego paliwa. To jest swego rodzaju zaklęty krąg – bo grono wyborców jest zadowolone, że Antoni Macierewicz „dobrze mówi”, zwłaszcza że często mówi to głośno jako jedyny z polityków, z kolei mając wszystkie narzędzia w ręku, moim zdaniem nie pozwala albo niezwykle utrudnia udowodnienie tego, co mówi, w sposób kompleksowy i w szczegółach na odpowiednim poziomie – rozpoznawalnym na całym świecie, nie pozwala ukończyć i udokumentować koniecznych badań.
W przypadku badania katastrofy samolotu MH17 budżet holenderskiej komisji był wielokrotnie większy niż polskiej, a wrak i czarne skrzynki zostały udostępnione śledczym, co oczywiście ułatwiło pracę w jednym z czterech holenderskich śledztw w porównaniu z badaniem tragedii smoleńskiej.
Podkomisja pod kierunkiem Antoniego Macierewicza – z tego co mi wiadomo – zwróciła Ministerstwu Obrony Narodowej znaczną część swojego budżetu w pierwszych latach, odmawiając w tym samym czasie przyjęcia bardzo potrzebnego do badań Tu-154M za cenę złomu.
Prof. Witakowski wielokrotnie podejmował wysiłki w podkomisji w latach 2016-2018, aby przewodniczący podjął formalne zabiegi, by uzyskać dostęp do miejsca katastrofy i wraku. Pisma w tej sprawie nie zostały wtedy wystosowane, choć na powtarzające się pytania Profesora – czy przyszła odpowiedź z Rosji – miesiącami otrzymywał informację, że „nie przyszła” -  bez wzmianki, że pisma w ogóle nie wyszły. Trudno sobie wyobrazić, że bez wyraźnego żądania przewodniczącego niejawnej blokady wysłania tego pisma - podobna sytuacja mogła mieć miejsce.  
Pomimo, że dostęp do wraku byłby niezwykle pomocny, trzeba podkreślić, że wiele innych dochodzeń w sprawie katastrof lotniczych zostało pomyślnie zakończonych przy znacznie mniejszej ilości materiału dowodowego, niż ten, który znajduje się w polskich rękach od prawie dekady. W dodatku wbrew złym warunkom organizacyjnym w podkomisji - kilku jej członków dysponuje przełomowymi bardzo precyzyjnymi ustaleniami – które mogłyby stanowić część podstawy dla Raportu Końcowego podkomisji, dla prokuratury i sądu, zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Podkomisja - w przeciwieństwie do badania prokuratorów - nie powinna wskazywać winnych. Ma jednak obowiązek przeprowadzić własne - niezależne od prokuratury - szczegółowe śledztwo, w każdym obszarze prowadzącym do katastrofy. Dzięki badaniu „bez wskazania winnych” zainteresowane strony mogą swobodnie wypowiadać się bez obawy o konsekwencje prawne. Prawdziwe zrozumienie wszystkich istotnych incydentów wymaga, aby osoby zaangażowane na każdym poziomie ujawniły swoje ważne informacje tak swobodnie, jak to możliwe. I to jest jednym z powodów, dla których tego działania nie można scedować na prokuratorów.
Rzuca się jednak w oczy ogromna różnica między metodą i podejściem holenderskiej Rady Bezpieczeństwa, a tym, co Antoni Macierewicz zrobił w ciągu ostatnich pięciu lat i nadal robi ze sprawą smoleńską:
- Zignorowano ogólnie przyjęte w świecie standardy dla badania katastrof zawarte w „protokołach śledczych” ICAO, jak ustanowić zespół badaczy i przeprowadzić odpowiednie dochodzenie, jak udokumentować dowody, proces badawczy i ustalenia, by były one uznane w dalszym postępowaniu przed instytucjami międzynarodowymi. Niezastosowanie tych dobrych praktyk ma zasadniczy wpływ na jakość efektu pracy.
- Nie wyznaczono kompetentnego śledczego z aktualną wiedzą nadzorującego badania przez cały czas trwania śledztwa.
- Żaden ogólny plan nie został opracowany i przedstawiony zespołowi, jak przeprowadzić i zakończyć dochodzenie.
- 11 lat mija bez udzielania krewnym ofiar lub innym podmiotom miarodajnych odpowiedzi na ich pytania, co pozwoliłoby im uwolnić się od niepokoju i spekulacji. Pięć lat odkąd Antoni Macierewicz ma wszystko w swoich rękach, by do tego doprowadzić.
- Nie zidentyfikowano wszystkich luk w zabezpieczeniach i nie sformułowano zaleceń działań naprawczych, co powoduje, że praca jest niekompletna i jest otwartym zaproszeniem do powtórzenia takiej tragedii w przyszłości.
- Nie podjęto wysiłków, aby dogłębnie zbadać i udokumentować rolę wielu instytucji  i osób decyzyjnych w kwestii obniżenia poziomu bezpieczeństwa Prezydenta, przygotowania wizyty, przygotowania remontu Tu-154M w Federacji Rosyjskiej, pierwszego śledztwa po tragedii, decyzji dotyczących podstaw prawnych śledztwa i przekazania dostępu do dowodów w ręce Rosjan, niewykonania podstawowych obowiązków instytucji państwa, zbadania działań po tragedii, przeanalizowania działań wszystkich osób i podmiotów decyzyjnych w tej sprawie, w tym wojska, MSZ, SWW, SKW, i in. Podkomisja nigdy dogłębnie nie zbadała roli ówczesnego premiera Donalda Tuska i jego kancelarii w świetle śmierci Prezydenta RP na terenie Federacji Rosyjskiej.
Tu nie wystarczy np. ustalić że „obniżono poziom bezpieczeństwa wizyty Prezydenta”, czy też że „Tusk przekazał śledztwo Rosjanom” i przekazać sprawę do prokuratury, kiedy w grę wchodzi możliwość popełnienia przestępstwa. Należy zbadać samemu dogłębnie okoliczności i przyczyny tych faktów. A mając do czynienia potencjalnie z działalnością przestępczą ustalić także, jak to było możliwe, że nikt temu nie zapobiegł. Aby zalecić potrzebne zmiany, należy w pełni zbadać i zrozumieć podstawowe problemy. Podkomisja powinna była samodzielnie zbadać proces decyzyjny w którym nastąpiło obniżenie poziomu bezpieczeństwa wizyty Prezydenta i przekazanie śledztwa Rosjanom i wyciągnąć wnioski i sformułować bardzo konkretne zalecenia. Dotyczy to wszystkich innych procesów decyzyjnych, które mogły przyczynić się do katastrofy.
Antoni Macierewicz nie tylko nie zaplanował zasobów ludzkich do przesłuchiwania świadków, a kiedy jeden z oddanych członków zespołu podjął się tego zadania, przewodniczący nakazał wstrzymanie wszystkich przesłuchań, gdy śledztwo prowadzone przewidywało przesłuchiwanie osób wyższych rangą.  To decyzja niezrozumiała, szkodliwa i powinna zostać cofnięta. Zwłaszcza że dochodzenie w sprawie wypadku dotyczy nie tylko "ustalenia, co wydarzyło się w przeszłości". Na podstawie zbadania, jak i dlaczego podjęto jakąkolwiek niewłaściwą decyzję należy dobrze przemyśleć odpowiednie zalecenia na przyszłość.
- Nie przyjęto, w przeciwieństwie do deklaracji przewodniczącego, żadnego systematycznego podejścia opisanego przez odpowiednie standardy badawcze (takie jak określone choćby w załączniku 13 do Konwencji Chicagowskiej) w celu zebrania wszystkich istotnych hipotez w śledztwie i próby wykluczenia błędnych hipotez na podstawie dowodów. Nie czyniąc tego, Antoni Macierewicz nadal podsyca spekulacje, zamiast zapewnić wymaganą jasność i pewność.
- Nieprofesjonalne działanie doprowadziło do utraty ekspertów międzynarodowych, tracąc jedynych śledczych z doświadczeniem i aktualną wiedzą w zakresie badania wypadkowego. Jest to kolejne wyraźne naruszenie procedur ICAO.
- Niestety proces sprawdzania (walidacji) modelu Tu-154M, który prawie ukończyłem wspólnie z amerykańskim Instytutem NIAR, został zatrzymany przez Antoniego Macierewicza we wrześniu 2019 r. zaledwie trzy tygodnie przed ukończeniem. W najgorszym przypadku, wystąpienia poważnych błędów, trzeba by powtórzyć dużą ilość wielomiesięcznych obliczeń po wprowadzeniu poprawek do modelu. O niekorzystnych konsekwencjach wstrzymania procesu walidacji - Antoni Macierewicz został uprzedzony pisemnie w 2019 roku.
- Połowiczne i niezweryfikowane wyniki badań są na bieżąco podawane do publicznej wiadomości przez przewodniczącego lub na jego polecenie, a błędne komunikaty do opinii publicznej i filmy wymagają wielokrotnie poprawek podważających całą wiarygodność podkomisji.
- Ustalenia i wnioski są oceniane nie przez niezależny komitet wybrany przez śledczego prowadzącego jak w przypadku badania MH17, ale często przez samego Antoniego Macierewicza, który publikuje w mediach swoje osobiste poglądy zmieszane czasem z wieloma bardzo dobrymi i ważnymi ustaleniami garstki utalentowanych członków podkomisji. Dodam, że nie chodzi tutaj o cenzurę, ale weryfikację badawczą przez kompetentne ciało, grupę powołaną przez samego śledczego prowadzącego, po to, żeby przed opublikowaniem badań, wyniki zostały zweryfikowane i by upewnić się co do ich prawidłowości. A także zagwarantować właściwe zrozumienie komunikatu w szerokim  odbiorze społecznym.
- Zamiast maksymalizować międzynarodowe uznanie śledztwa, postępowanie Antoniego Macierewicza powoduje, że nawet dobre i solidne ustalenia kilku bardzo pomocnych i wykwalifikowanych indywidualnych członków komisji – będą mieć problem z wartością dowodową. Przez cały okres postępowania nie został utworzony właściwy dziennik dowodowy.
-Chaos wygenerowany przez Antoniego Macierewicza grozi sytuacją, że będziemy mieć do czynienia nie z jednym, ale z dwoma albo nawet większą ilością raportów wygenerowanych w kierowanej przez niego podkomisji, z których każdy idzie w innym kierunku, a w sumie wykluczają się one nawzajem.  W tej sprawie bardzo ważne jest, żeby stanowisko Państwa Polskiego było jednolite. Jeśli Macierewicz doprowadzi do opublikowania sprzecznych raportów w zasadniczych kwestiach, będzie to tylko kolejny objaw niepowodzenia, wzbudzenie dyskusji, kłótni. Bo zamiast rozjaśniać sytuację wobec ludzi wahających się i szukających odpowiedzi –wznieci się dodatkowy chaos.
Próba przedstawienia podniesionych problemów jako konflikt personalny z Antonim Macierewicem, po 5 latach jego pełnej władzy w podkomisji, kiedy jesteśmy daleko od zakończenia prac jest całkowitym niezrozumieniem bardzo poważnego problemu. Sprawa smoleńska jest zbyt ważna dla rodzin ofiar, Polski i społeczności międzynarodowej i nie wolno pozwolić, by sprawy osobiste grały tutaj jakąkolwiek rolę.
Co mamy?
Można to porównać do wybudowanego domu, z częściowym brakiem fundamentów, dobrze pomalowanym, z nie wszystkimi, ale niektórymi częściami bardzo solidnych ścian nośnych. Jego budowa niesystematyczna (bez „planu architektonicznego”, który zapewniałby że żadne ważne elementy konstrukcyjne nie zostaną pominięte), zabrała kilka razy więcej czasu niż powinna, a efekt końcowy - to konstrukcja z dużymi lukami. Po 5 latach w niektórych dziedzinach jesteśmy w punkcie wyjścia.
Jednocześnie nieprawdą jest, że podkomisja nic nie wyjaśniła, jak niektórzy próbują przedstawić i wbrew dowodom wyśmiewają najbardziej uprawdopodobnioną wersję wydarzeń. Mamy niektóre ważne filary badania, takie jak np. parce amerykańskiego  Instytutu NIAR ale trzeba załatać dziury, by „dom” był stabilny i zapewnił bezpieczeństwo mieszkańcom.
Mamy dowody: dziesiątki tysięcy zdjęć i ujęć z miejsca katastrofy i składowania wraku, z różnych źródeł, dokumentujące te same obiekty pod różnym kątem, weryfikujące się na wzajem. Mamy "prawie” zweryfikowany model cyfrowy samolotu i niektóre symulacje uderzenia samolotu w ziemię a także uderzenia skrzydła o brzozę. Mamy wirtualną rekonstrukcję kluczowych partii wraku. Znamy konstrukcję Tupolewa.
Jeden z członków podkomisji, z własnej inicjatywy, podjął się wykonania wirtualnej rekonstrukcji wraku, pracy tytanicznej na niezwykłym poziomie precyzji.
Jest też Raport Techniczny. W marcu 2018 r. komisja była pod wielką presją sugestii, że zostanie zamknięta jeśli nie dostarczy na kwietniową rocznicę raportu.  Jednocześnie stało się oczywiste dla kilku członków komisji, że Antoni Macierewicz mimo obietnic i cotygodniowych spotkań podkomisji przez kolejne miesiące nie jest w stanie dostarczyć odpowiedniego raportu wstępnego, który musiał się ukazać około 10 kwietnia 2018 r.
Istniał już wtedy ponad 200-stronicowy raport sporządzony przez Marka Dąbrowskiego i jego grupę, nominowaną przez Antoniego Macierewicza - który jednak przedstawiał wnioski – w sposób niezgodny z dowodami i w sprzeczności z ustaleniami innych członków podkomisji.
Prof. Witakowski, prof. Binienda i ja omawialiśmy tę sytuację na spotkaniu kryzysowym na początku marca w Warszawie. W wyniku tego postanowiłem wziąć na siebie odpowiedzialność za sporządzenie „Raportu technicznego 2018” w języku angielskim zgodnie z wiedzą zdobytą podczas studiów na Uniwersytecie Cranfield w zakresie wypadków lotniczych i bezpieczeństwa oraz na podstawie materiałów z konferencji smoleńskich, a także odkryć wszystkich członków podkomisji.
Raport techniczny skupiał się na wyliczeniu ważnych dowodów, które zostały zaniedbane przez poprzednich rosyjskich i polskich śledczych, podając tylko dwa główne ustalenia. W intencji prof. Biniendy, prpf. Witakowskiego i mojej, chcieliśmy zagwarantować, aby ta wiedza nie została utracona w przypadku zamknięcia podkomisji, a także by przekazać prokuratorom do uwzględnienia wiele faktów w toczącym się śledztwie i w końcu zapewnienia międzynarodowego uznania dla tych ustaleń.
Po przeprowadzeniu własnej redakcji zleciłem przetłumaczenie wersji roboczej na język polski na własny koszt, który stał się dokumentem roboczym podkomisji od 23 marca. Dodając odpowiednie odniesienia i dokumentację wszystkich członków zespołu, stała się podstawą Raportu Technicznego.
Po dwóch tygodniach zespołowej pracy wszystkich kolegów i dwukrotnej poprawie wciąż tych samych błędów wprowadzanych do redakcji raportu przez sekretarza komisji nastąpiła finalna narada. Po całonocnej pracy - cała komisja osiągnęła konsensus. Następnie, tuż przed publikacją przewodniczący poczynił niewielkie zmiany w raporcie, co zniszczyło z trudem uzyskany konsensus i dało pretekst części członkom do wycofania swojej autoryzacji.
Moim zdaniem Raport Techniczny 2018 to bardzo ważny dokument i duży krok we właściwym kierunku. Oprócz wspomnianego wcześniej ważnego uzupełnienia dokumentacji przez innych członków zespołu, uwag proceduralnych forsowanych przez przewodniczącego oraz po usunięciu niektórych fragmentów w celu uzyskania konsensusu całej podkomisji, ostateczna wersja jest bliska draftowi sporządzonej przeze mnie wstępnej wersji roboczej, która istnieje do dziś.
Staraliśmy się, aby Raport Techniczny miał wartość prawną, był w standardzie zrozumiałym dla społeczności międzynarodowej i dla specjalistów.  Jednak jeden problem pozostał: materiał przekazany podkomisji Antoniego Macierewicza nigdy nie został prawidłowo opublikowany w dzienniku dowodowym.
Jak pomyślnie zakończyć śledztwo? Co dalej po opublikowaniu opracowania podkomisji 10 kwietnia 2021.
Krok 1 – Wymiana na kompetentnego przewodniczącego
To jest warunek konieczny dobrze poprowadzonego śledztwa. Kluczowe jest dobranie nowej osoby, która oprócz woli dojścia do prawdy miałaby kompetencje. Bo trzeba ruszyć do przodu, szanując czas, którego mamy bardzo niewiele, nie niszcząc tego co dobre.
Przewodniczącym komisji badawczej mającej na celu ustalenie prawdy nie może być osoba znana co najmniej z częstego niedotrzymywania słowa najoględniej mówiąc, co szybko zraża poważnych partnerów. Aby rany w polskim społeczeństwie się zagoiły, wynik musi być uznany za obiektywny i bezstronny przez zdecydowaną większość, a nie tylko przez zwolenników polityka Antoniego Macierewicza, wielu szlachetnych patriotów, ludzi o dobrych sercach. Jestem przekonany, że przy rzetelnej pracy zgodnej z opisanymi standardami jest to absolutnie możliwe i jest obowiązkiem każdego odpowiedzialnego rządu.
Nowa osoba przewodniczącego oprócz wymaganej wiarygodności powinna posiadać odpowiednią, aktualną wiedzę merytoryczną i naukową, by prowadzić i sfinalizować badanie tego rozmiaru. Proponuję profesora Wiesława Biniendę jako jedną z osób, która spełnia takie kryteria.
Krok 2 - Postępowanie zgodnie z wytycznymi ICAO
Postępując zgodnie z wytycznymi ICAO, należy podjąć wysiłki w celu ustalenia wymaganego dziennika dowodów. Jest to nie tylko konieczne z wymienionych względów prawnych, ale jest również niezbędnym narzędziem, które pozwala upewnić się, że wszyscy śledczy mają równą wiedzę o materiale dowodowym oraz zapewnić, by ważne dowody nie zostały pominięte, jak to miało miejsce w przypadku badania komisji MAK i dochodzenia komisji Jerzego Millera. Jest to również kluczowe w przypadku współpracy z międzynarodowymi ekspertami.
Krok 3 - Podejście systemowe
Istotne jest, aby przeprowadzić weryfikacje modelowe (walidację) fragmentów modelu TU-154M, które rozpocząłem we współpracy z NIAR, a które zostały wstrzymane przez Antoniego Macierewicza w 2019 roku.
Wszystkie liczne rzetelne badania przeprowadzone przez garstkę wiodących członków zespołu powinny zostać zebrane i odniesione do materiału dowodowego. Każde z tych badań można traktować jako potencjalne znaczące - elementy całościowego obrazu.
W systemowy i konsekwentny sposób, przy użyciu klasycznych metod badawczych, musimy sporządzić „mapę drogową”, która zebrałaby i uporządkowała wszystkie istotne fakty, informacje, zweryfikowane badania, podejrzenia i teorie przedstawione w przeszłości, a także odkryte w trakcie prac badawczych.
Nakładanie na siebie potwierdzonych fragmentów tego obrazu ujawni ważne obszary, które wymagają dalszych działań (luki w obecnym śledztwie). W zależności od ich charakteru może to wymagać dodatkowych badań i eksperymentów. W przeciwieństwie do nauki, która może oprzeć się na jednym wyprowadzeniu dowodu, wiarygodne śledztwo opiera się na dodatkowych „warstwach” ustaleń w celu wielokrotnego potwierdzenia.
Jednym z ważnych badań byłoby przeprowadzenie symulacji skutków eksplozji w kadłubie, kontynuacja bardzo ważnej pracy, która z niewyjaśnionych przyczyn, wobec protestów kilku członków podkomisji została wstrzymana przez przewodniczącego w 2019 roku.
Skoro (prawie) mamy już tak precyzyjny model cyfrowy Tupolewa, nieprzeprowadzenie tych ważnych badań byłoby niezrozumiałe.  Wszystkie nasze symulacje zachowania całego samolotu odnoszą się do udowodnienia „jak nie było”, pomijając pytanie i potwierdzenie „jak było”.
Krok 4 - Przywrócić zniszczone relacje
Niezbędne jest przywrócenie dobrych relacji z prokuratorami, NIAR i innymi ekspertami zewnętrznymi. Wiarygodni partnerzy o dobrych intencjach mogą pomóc w określeniu istoty ustaleń sporządzonych przez zespół dochodzeniowy poprzez zorganizowaną krytykę lub profesjonalne badania. Dotyczy to także światowej klasy ekspertów z poszczególnych dziedzin gotowych pomóc w badaniu, z którymi nigdy nie nawiązano odpowiedniej współpracy.
Krok 5 – Raport – udokumentowanie badania zgodnie z międzynarodowymi standardami
Zgodnie z opracowanym przeze mnie planem projektu uważam, że przy całkowitej zmianie podejścia,  dobrej organizacji i pracy zespołowej, postępując według wytycznych ICAO, większość wymaganych prac można zakończyć i udokumentować zgodnie z odpowiednimi międzynarodowymi standardami w ciągu 19 miesięcy, mając dobre, kompetentne kierownictwo i realistyczny budżet.
Plan ten oparty jest na mojej praktycznej edukacji jako badacza wypadków lotniczych i bezpieczeństwa, ośmioletniej intensywnej pracy nad tą sprawą, 35-letnim doświadczeniu w planowaniu projektów oraz wiedzy wynikającej z szeroko zakrojonych prac dotyczących przypadku katastrofy smoleńskiej, z których wiele zainicjowanych zostało z sukcesem już podczas konferencji smoleńskich zorganizowanych przez profesora Witakowskiego i kontynuowanych przez utalentowanych członków podkomisji.
Trzy drogi.
Bardzo chciałbym, by wbrew opisanym okolicznościom – Raport podkomisji był jak najlepszy. 10 kwietnia 2021 po upublicznieniu zapowiadanego Raportu Końcowego i po pokazaniu materiału filmowego – miejmy nadzieję ze skorygowanymi błędami – w mojej ocenie Państwo Polskie ma trzy możliwości:
1. Pozwolić Antoniemu Macierewiczowi na kontynuowanie przez kolejne miesiące i lata jego pracy w stylu blogera, wytwarzającej rodzaje opracowań i filmy raczej bez uznania międzynarodowego i wartości prawnej, uniemożliwiając na tej podstawie podjęcie śledztwa kryminalistycznego, mnożąc niepewność i podejrzenia, pomijając rekomendację wymaganych działań naprawczych na wszystkich poziomach podejmowania decyzji, ignorując ważne obszary badawcze oraz przekonując głównie tych, którzy już są przekonani.
2. Zamknąć dochodzenie z „zadowoleniem” z obecnego poziomu pracy podkomisji, akceptując to, że brakuje badań wielu obszarów, wyniki nie mają wymaganej wartości prawnej, nie zawierają istotnych zaleceń i prawdopodobnie nigdy nie uzyskają wymaganego międzynarodowego uznania, głównie z powodu braku systematycznego podejścia oraz braku zgodności z uznanymi standardami. Tym samym Państwo nie wypełni swoich obowiązków, nie wykorzysta okazji do zwiększenia własnego bezpieczeństwa, a także pozostawi naród w stanie niepewności i kłótni, podobnie jak to by miało miejsce w opisanym powyżej punkcie 1.
3. Docenić wiele dobrych osiągnięć Antoniego Macierewicza i innych osób, okazując im szacunek i odpowiednio je nagradzając. Jednocześnie uznać, że stojące przed nami zadanie wymaga nowego przewodniczącego i systematycznego podejścia. Z kompetentnym przewodniczącym (powodzenie przedsięwzięcia zależy od tego, kto nim zostanie), z ekipą, która zapewni sprawność i skuteczność działania - ukończyć i udokumentować dochodzenie zgodnie z międzynarodowymi standardami w sposób naukowy, profesjonalny, rzetelny i odnoszący się do zarejestrowanych dowodów. W sposób uznany przez międzynarodową społeczność. Opierając się na już osiągniętych podstawach, dostarczając wiarygodnych odpowiedzi i zaleceń na wszystkich poziomach, jak uniknąć takiej tragedii w przyszłości i zapewnić bezpieczeństwo państwu. Jestem przekonany, że to jedyna szansa na wyciszenie emocji i zabliźnienie ran.
Niestety czas tutaj gra na niekorzyść Polski. Im dłużej tylko mówimy a nie w pełni udowadniamy przyczyny tragedii, tym lepiej dla tych którzy chcą uniknąć konsekwencji i preferują utrzymanie dziur w polskim systemie bezpieczeństwa. Zdecydowanie apeluję o prawidłowe przeprowadzenie badań i przywrócenie Polsce bezpieczeństwa, rozwiązanie opisane w punkcie trzecim. Za parę lat może zabraknąć woli politycznej, a dokończenie badania katastrofy smoleńskiej może zostać pogrzebane na długie lata.  
 
Glenn Jorgensen
 
[wersja autorska]
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.