Bardzo mi bliskie jest
przeżycie Piotra, kiedy płynął
łodzią w kierunku Kafarnaum
i zobaczył Pana Jezusa idącego
po morzu. Nie dowierzał.
To On czy nie On?
I dla sprawdzenia powiedział:
„Jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść
do siebie”.
Chodź!
I Piotr szedł sobie po tafli jeziora.
Wtedy rozum ruszył.
Burza, wiatr,
pode mną kilka metrów wody,
utonę. I zaczął tonąć.
„Panie, ratuj mnie, bo ginę!”
I to pytanie, nad którym
„zamyśliłem się niemiłosiernie”:
Piotrze dlaczegoś zwątpił (Mt 14, 21)
„Wynijdź ode mnie
bo jestem grzeszny człowiek”. (Łk 5, 8)
Ale wrócę jeszcze do Sienkiewiczowego
opisu zdrajcy, któremu Bóg okazał
wielkie miłosierdzie.
Chilon to podły człowiek, zdrajca.
Oskarżył przed ludźmi Cezara,
swego chlebodawcę i dobroczyńcę,
lekarza Glaukosa. Za co ten
został skazany na spalenie
w żywych ”Pochodniach Nerona.
”Na koniec stanęli przed wysokim masztem.
Czerwone języki ognia dochodziły już
do kolan ofiary. Twarzy nie można
było rozpoznać, gdyż przesłaniał ją dym.
Po chwili lekki wiatr nocny
odkrył głowę starca.
Na ten widok Chilo zwinął się jak
raniony gad…
Glauku, w imię Chrystusa przebacz!
Głowa męczennika poruszyła się
lekko…
Przebaczam!”
Chilo postanowił wszystkie kłamstwa
odwołać. Za co wycięto mu język.
”Ktoś zawołał: Chilonie!
Kim ty jesteś? - zapytał Chilon.
- Jestem Paweł z Tarsu.
Chcę cię zbawić.
- Dla mnie nie ma zbawienia!
Wiem, com ja uczynił.
Dla mnie nie ma przebaczenia.
- Bóg nasz to Bóg Miłosierdzia...
Chilonie, ja ciebie chrzczę
w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Dwie łzy spłynęły mu zwolna po twarzy.
Umarł.
Pokój męczennikom”. (”Quo vadis”)