Śp. bp Józef Zawitkowski o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim
data:22 stycznia 2021     Redaktor: GKut

Urodził się równe sto lat temu i chociaż żył niewiele ponad dwadzieścia lat, przeszedł do kanonu polskiej literatury. Nasz wielki poeta, kóremu przedwczesna śmierć wytrąciła pióro z ręki.
„Krzysiu, Ty to jesteś KTOŚ!” – pisze o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim bp Józef Zawitkowski. Posłuchajmy Jego opowieści:

 
CZY TO BYŁA KULA, SYNKU, CZY TO SERCE PĘKŁO?
Urodził się w Warszawie 22 stycznia 1921 r.
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI.
Matka Stefania – nauczycielka,
autorka podręczników szkolnych
i książek dla dzieci.
Ojciec Stanisław – syn powstańca z 1863 r.,
antycarski radykał, piłsudczyk i legionista,
uczył syna być prawym człowiekiem,
nie chciał, aby Krzysztof został żołnierzem.
Uważał bowiem, że odrobił obowiązek wobec Ojczyzny
za siebie i za syna.
Ojciec poety zmarł tuż przed wybuchem wojny.
W kilka dni po śmierci przyszło gestapo,
aby aresztować go jako szczególnie
niebezpiecznego dla Rzeszy.
„Los każe wszystko powtórzyć
szybciej, okrutniej, z absolutną bezwzględnością”.
Krzysztof poległ
w czwartym dniu powstania w 1944 r.
na placu Teatralnym w pałacu Blanka.
Miał wtedy 23 lata.
W pięć lat po jego śmierci do domu matki
wtargnęli ubecy, aby aresztować syna.
Dziwna analogia losów.
Krzysztof kochał matkę.
Jej mówił swoje pierwsze tajemnice.
Ona była odbiorcą pierwszych jego wierszy,
recenzentką, korektorką i skrzętną zbieraczką.
W 1937 r. Krzysztof wyjechał na wakacje
do Jugosławii.
Zakochał się wakacyjną miłością w Ance Żelazny,
a miłością w następne wakacje
była Zuzia Chuweń ze Lwowa.
„Ty jedyna na całym świecie zrozumiesz te wiersze,
bo jesteś moim natchnieniem.
Wszystkie są Twoje,
bo pisane w smutku naszego rozstania”.
Na początku wojny Krzysztof nie opuścił Warszawy.
Nieco później przyłączył się do grupy komunistów.
Wyszedł z Warszawy jako zbuntowany przeciw Bogu,
jako niewierzący i komunista.
Wrócił jako wierzący i niekomunista.
Krzysztof wraca myślą do swoich miłości.
Po rozstaniu z Anką popada w depresję.
„Miłość upłynęła w listy.
...Świat nagle się zapadł i zgłębiał,
jakby ktoś gwiazdę z nieba wyrwał i zdusił”.
Matka i Ania to dla Krzysztofa
„dwie najpiękniejsze chrześcijanki”,
ale to też dla niego rozterka:
„jak miłość powierzoną dwóm życiom rozdzielić?”
Ukochanej Ani czyni wyrzuty:
„Tak się nie kocha, jakby kto zabijaniem kochał”.
Trzecią jego miłością jest Barbara Drabczyńska,
córka drukarza i wydawcy książek.
Tej miłości nie akceptowała mama Krzysztofa.
Wiersze, które teraz dzieli między mamę a Basię,
są już dojrzałe, zwłaszcza „Psalmy” i „Modlitwy”.
Te wiersze
powstają „z głębokiej konieczności wewnętrznej,
z poczucia mojej bezgranicznej słabości czynów”.
„Boże mój, ja przed Tobą ciała ołtarz rozdarty” (Ps II).
„O ile odrzucimy nadzieję – po cóż mamy żyć?”
Baczyński jest poetą „coś widzącym dalej”.
Przeczuwa śmierć.
W wierszu dedykowanym Basi mówi:
„Tylko płakać będą na ziemi
zostawione przez nas cienie”.
„Czuję Twój młot przejrzysty – Panie,
który mnie kruszy...
i wiem, gdy skruszy – zmartwychwstanę”.
„Daj żebym umarł choć jak człowiek!”
Przewidział też śmierć Basi – swojej żony,
która ranna w głowę odłamkiem szkła
zmarła 1 września 1944 r. Spodziewała się dziecka.
Spełnił się straszny sen:
„Śnili, że dziecko poczęli, całe czerwone od krwi”.
Baczyński bardzo kochał swoją mamę, matkę Ojczyznę
i Matkę Bożą. Chciał się dobrze przysłużyć Ojczyźnie.
Był mało przydatny w działaniach polowych.
W batalionie „Zośka” był kronikarzem.
Pisał piosenki dla żołnierzy.
Najpiękniejsza z nich to: „O Barbaro, o Barbaro!”,
„Maszeruje pluton... pójdę z wami do sławy”.
Muzykę do tego wiersza
skomponował Witold Rowicki.
Wiele wierszy Krzysztofa
wyśpiewała Ewa Demarczyk.
„Nie zapomni czas narodu,
a Bóg jak płomień stanie przy mnie”.
„Jeszcze sobie szum Wasz przypomnę,
bo za rok już go nie usłyszę”.
Zginął w pałacu Blanka na placu Teatralnym.
To też przewidział.
„Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?”
„Mamo, bądź spokojna o mnie,
na pewno nic mi nie będzie”.
Matka szukała go pośród żywych.
Zmarła w 1953 r.
W 1947 r. Basia z Krzysztofem
zostali pochowani we wspólnym grobie na Powązkach,
między kwaterą „Parasola” i „Zośki”.
„Dwa kwiaty dopiero co rozwinięte – już ścięte”.
Polsko, „czy zawsze będziesz tragedią?”,
czy jeszcze nam przyjdzie
„do wroga strzelać z brylantów?”
A co dla nas?
„Z naszych ramion czy tak, czy siak,
wyrośnie Polska wolna jak ptak!”
„Polska powstanie i będzie żyć!”
Krzysiu, naprawdę?
A co dla was?
„Nam jedna szarża – do nieba wzwyż
i jeden order – nad grobem krzyż!”
Krzysiu, niech się teraz spełni
Twoja modlitwa do Matki Bożej:
"Która jesteś nad czarnym lasem...
blask pogody słonecznej – Kościół!
Nagnij pochmurną naszą broń,
gdy zaczniemy walczyć miłością".
Matko, wysłuchaj Go teraz!
Wisło, pamiętasz?...
Piasku, pamiętasz?...
Lesie, pamiętasz?...
Polsko, odezwij się!
Krzysiu, poeto-żołnierzu,
meteorycie polskich gwiazd –
Ty to jesteś KTOŚ!
 
Ks. Tymoteusz, „Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?” w: „To jest Ktoś”.
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.