Wacław Leszczyński: Oskarżenie
data:30 listopada 2020     Redaktor: Anna

Australijski kardynał George Pell, był zdecydowanym przeciwnikiem zabijania nienarodzonych dzieci. Mafia aborcyjna postanowiła go za to zniszczyć i oskarżyła o pedofilię. Sądy australijskie skazały go za nią na 6 lat więzienia. W wyniku odwołania, bezstronni sędziowie Sądu Najwyższego Australii, uniewinnili Kardynała, gdyż dowiedziono, że oskarżenia były fałszywe. Po tej sprawie, mafia antykościelna uznała, że Kardynał został uniewinniony, bo żył, bo mógł się bronić i dochodzić prawdy.
    
W oparciu o to, wrogowie Polskiego Kościoła postanowili uderzyć w jednego z jego dostojników, w kardynała Gulbinowicza.


Nienawidzili Go za wspieranie antykomunistycznej opozycji i przechowanie 80 milionów złotych „Solidarności”. Nienawidzili też Jego współpracowników (zwłaszcza dwóch), mianowanych za Jego przyczyną biskupami. Oskarżyli Go więc o pedofilię, ale dopiero wtedy, gdy 96-letni Kardynał był już nieprzytomny i nie mógł się bronić. To wykorzystali, w swych gadzinówkach pisząc, że „odmówił komentarza”. Zarzuty opierały się na zeznaniu jednego człowieka, który w 1990 r. był ponoć ofiarą molestowania w wieku 16 lat (więc nie pedofilia !). Zeznań złożonych 29 lat po tym rzekomym incydencie, nie można zweryfikować. On mówił, że był w Kurii po przesyłkę, czekał na nią i został na noc i Kardynał go molestował wtedy, gdy nocował w Rezydencji. A to stwierdzenie jest nieprawdopodobne. On nie był biskupem, by móc nocować w Rezydencji. Jeśli miałby zostać na noc, to mógł nocować jedynie w Seminarium Duchownym (może tego nie pamiętał). Jeśli by go ktoś tam molestował, to nie mógł to być Kardynał. Tak więc te jego zeznania, zupełnie nie są przekonywującym dowodem i podstawą do oskarżania Kardynała Gulbinowicza ani o pedofilię, ani też żeby był gejem.
     Oskarża się też Kardynała o to, że prowadził rozmowy z SB. Ten zarzut podobny jest do oskarżania dowództwa AK o wybuch Powstania w Warszawie w 1944 r. Czynią je ludzie, rozumujący post factum ahistorycznie, w oparciu o dokumenty, bez znajomości i wyczucia czasu, miejsca i warunków. Kto nie żył w Warszawie w 1944 r., nie ma pojęcia o czym mówi i pisze ! Tak jest też z rzekomą „współpracą” Kardynała z SB. Pochodził on ze skromnej szlacheckiej rodziny na Wileńszczyźnie. Od Powstania Listopadowego, a zwłaszcza od Styczniowego, ta ziemia poddawana była szczególnie intensywnej rusyfikacji i terrorowi. Za byle co można było być zesłanym na Sybir, czy utracić rodzinny majątek. W takiej atmosferze, że trzeba było być „chytreńkim”, aby się utrzymać, wychował się Gulbinowicz. Gdy miał 16 lat na Polskę napadli Sowieci. Pod ich okupacją trzeba było „lawirować”, by nie być zesłany na Sybir. Elementem tego, było posługiwanie się przez Gulbinowicza metryką, odmładzającą go o 5 lat.
     Nowa okupacja rosyjska (PRL) sprawiła, że gdy Gulbinowicz został księdzem, a potem biskupem, postanowił być tak, jak w jego rodzinnych stronach „chytreńkim”. Uważał, że w tych warunkach „stawianie się” tylko pogorszy sprawę. Wdawał się więc w rozmowy z  agentami SB, może nawet przyjmował od nich drobne prezenty, żeby nie psuć „dobrych stosunków”. Może czasem przeniósł jakiegoś księdza mającego „niepoprawne” dla władzy kazania na inną placówkę. Ale i nie tak dawno, we Wrocławiu, młody ksiądz za „niepoprawne” kazania był karany tak, że aż odszedł z duchownego stanu. W warunkach Dolnego Śląska inne, niż „chytreńkie” postępowanie kard. Gulbinowicza mogło dać dużo gorsze rezultaty. A dzięki niemu, udało się wybudować pewną liczbę kościołów, legalnie działały duszpasterstwa akademickie, w domach parafialnych odbywały się lekcje religii. W papierach SB są domniemania o homoseksualizmie Gulbinowicza, ale tylko plotki. Gdyby były na to dowody, to by SB szantażem zmusiło Gulbinowicza do współpracy, jako TW, a tak jednak nie było, a nawet SB, by Kardynała „postraszyć” podpaliła Mu w Złotoryi w 1984 r. auto. Zarzut, że rozmawiając z SB, Kardynał był wobec Prymasa Wyszyńskiego nielojalny, nie jest niczym poparty. Możliwe, że czynił to właśnie w cichym porozumieniu z Prymasem, który na to się zgadzał, ze względu na warunki Dolnego Śląska.
     Wydany wyrok na Kardynała i niejawność śledztwa kościelnego budzi zastrzeżenia. To był proces, w którym oskarżony nie miał prawa do obrony. Nikt sprawy we Wrocławiu nie badał, nikt o nic nie pytał, nikt tu o niczym nie wiedział i „wyrok” Watykanu dla wielu był zaskoczeniem. I wielu uważa, że wyrządzono Kardynałowi wielką krzywdę (choć On się tym już nie przejmie), za którą ci, co Mu ją wyrządzili, odpowiedzą przed Bogiem. „Postępowi” ważni urzędnicy Watykanu z otoczenia Papieża niezwykle szybko i chętnie (może za czyjąś „podpowiedzią”…) uznali winnym ważnego hierarchę  z „konserwatywnego” Polskiego Kościoła. O ich do Niego „sympatii”, świadczy to, że od wielu lat do Polski nie trafił kardynalski kapelusz, nawet do tradycyjnie „kardynalskiej” stolicy – Krakowa.

    Wacław Leszczyński





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.