POLECAMY! Kultura w sieci: Powieść muzyczna Wojciecha Rohatyna Popkiewicza odc. 1-30
data:28 września 2020     Redaktor: Redakcja

"Pianista bez palców" Wojciecha Rohatyna Popkiewicza - najnowsze dzieło kompozytora i pisarza, radiowca i muzyka. Prezentujemy kolejne odcinki powieści-słuchowiska, która przenosi nas w czasie, począwszy od 1943 r. , i w świat dźwięków, skomponowanych i nagranych przez Wojciecha Popkiewicza. Czyta - Autor.
"Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.

Zachęcamy do lektury pierwszego odcinka, poniżej PROLOG powieści w wersji drukowanej wraz z plikiem audio

Magda Zuk - scherzzo Chopina wraz z kolędą
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 


Wojciech Rohatyn Popkiewicz

Powieść muzyczna

PIANISTA BEZ PALCÓW

PROLOG. 24 grudnia 1943, Warszawa

Wbiegał po dwa, po trzy schody, podciągając się poręczą do góry. Słyszał wyraźnie chopinowskie akordy. Zadyszany przystanął na trzecim piętrze. Ktoś zdzierać musiał mosiężną wizytówkę na drzwiach. „ Dyżewi…” Muzyka zamilkła nagle. Tylko serce rozrywało mu pierś. Więcej niż sto uderzeń na minutę – pomyślał… Szesnastka, przedłużona ósemka, szesnastka i półnuta. Przewodni motyw etiudy rewolucyjnej. W takim rytmie zapukał do drzwi. To był ich sygnał. Jego i Basi.

- Jesteś. –

Barbara wyszeptała w półmroku przedpokoju, w uchylonych drzwiach.

Przywarł do jej szczupłego ciała.

W salonie rozbłysło światło i rozbrzmiały głosy.

- A Janek ?

- Żyje. Żyje- uspokoił .-Muszą odebrać w nocy zrzuty…Ja też tylko na chwilę…

- Chodźcie do stołu ! Czekaliśmy. Postawiłam dwa puste talerze. Dla Ciebie Tadziu i dla Janka. Nie wiem, czy tak można… - Mama Basi wskazała gestem - Siadaj tu mój drogi...

Jej ojciec przeżegnał się i wziął do ręki opłatek. Drugą ręką objął mamę…

- Kochani. Po pierwsze, życzmy sobie i Boga prośmy, by skończyła się okupacja, wojna…

Byśmy wszyscy przeżyli…Basiu, choć kochanie. Życzę ci…

Basia odsunęła się. Podniosła i zaraz ściszyła głos.

- Muszę wam to wyjawić teraz…Chyba jestem w ciąży !

Tadeusz zauważył, że była wpatrzona tylko w niego. Wytrzymał jej wzrok.

Przez myśli przemknęło mu ich ostatnie, krótkie i szalone spotkanie. Bielański lasek. Pierwszy listopadowy śnieg…Miała wtedy nasuniętą na czoło wełnianą czapeczkę z pomponem. Taką śmieszną. Dopiero jak ją zerwał, rozsypały się aż do ramion ciemne włosy.

Tam była mała stajenka dla saren. Pełna pachnącego siana. Do tej pory pamięta jego zapach.

- Słuchaj Basiu… Ta dziecina, która narodzi się…Oby żyła w wolnej Polsce -powiedział ojciec, przerywając milczenie wszystkich.

Tadeusz wpatrywał się w twarz Basi. Przymknęła powieki jakby zażenowana.

Mama rozpłakała się bezgłośnie.

Chcąc ukryć zmieszanie Tadeusz zapytał – Czy była już kolęda?

- Słyszysz Basiu? Siadaj do pianina ! – Ojciec był prawie stanowczy.

- Może ty tato…Albo Tadzio….Gdyby był Janek, zagrałby scherzo h-moll. Tam jest kolęda.

Najpiękniejsza z polskich kolęd…

Basiu. Ty też to grasz - odezwała się mama.- W naszej rodzinie tylko ja na niczym nie gram.

Basia obruszyła się. - Przecież świetnie malujesz… - No dobrze…Niech wam będzie…Póki mi brzuszek nie będzie wadził..

Tadeusz podwyższył stołek. Dawno nie grała- pomyślał - Czyli to ojciec grał przed chwilą…

Szczupłe, długie palce Basi rozpętały zawieruchę dźwięków. Trafiały precyzyjnie w pożółkłą klawiaturę z kości słoniowej. Było już za późno, by przymknąć klapę. Po burzliwym intro przyszło uspokojenie. Równolegle z motywem kolędy zabrzmiał głos Basi. Świeczka na stole

dopalała się skwiercząc. Obok leżały na sianku nietknięte opłatki.

,,Nie płacz maleńki, szkoda twej łezki

Ojciec niebieski niech martwi się o świat…

Czy wszystkim starczy okruszków chleba?

Śpij sił ci trzeba, byś mógł ocalić nas…

2

Lulajże, zmruż oczka, by nie widziały

Jak licha ta szopka, żłóbek zbyt mały

Lulajże, skiń rączką teraz pasterzom

Tyś dla nich nadzieją, daj znak niech wierzą…”

- To Basi słowa, czy twoje Tadeuszu ? – wyszeptała mama.

- Nasze…Wybaczcie Kochani. Ja nie mogę tu dłużej być z wami. Wyrwałem się tylko na krótko, a zaraz będzie godzina policyjna. Nie mogę Janka zostawić samego. Przyrzekłem mu, że wrócę. Po północy ma być zrzut… Basiu. Tak się cieszę…To najlepsza wiadomość jaką w życiu usłyszałem. Błagam…Graj dalej…

,, …Zaśnij Maleńki, niech ci się przyśni

Że nienawiści nie ma na ziemi tej…

Niech ci się przyśni kraj Twój w zieleni

Dom bez płomieni- uśmiechnij się przez sen…”

Wzruszone twarze słuchających zamarły. Na korytarzu rozległy się kroki. Było ich wiele.

Przeniosły się wyżej, jakby na czwarte piętro. Trzasnęły drzwi. Podniesione głosy, jak szczekanie sfory psów, ucichły. Barbara w transie nie przestała grać i śpiewać.

,,Czy słyszysz Chopina moja perełko

To twoja kolęda, me pieścidełko

Spij, niech cię utuli to kołysanie

Śpij, niech cię nie zbudzi ludzi wołanie…”

Pukanie do drzwi było bezładne, choć niezbyt natarczywe.

Mama zdjęła łańcuch i otworzyła. W świetle korytarza rysowała się sylwetka w zadaszonej czapce i długim czarnym płaszczu.

- Entschuldigen…

Dostojnym krokiem oficer wszedł do salonu.

- Spiel weiter…- zwrócił się grzecznie do Barbary wstającej od klawiatury.

Basia usiadła z powrotem. Finałowa część scherzo zabrzmiała forte. Ostatnie akordy cody zbiegły się z wkraczającymi do pokoju dwoma żołnierzami.

- Was ist das ? – oficer usztywnił się i podniósł głos.

- Scherzo h moll … odpowiedział ojciec.

- Chopin ? Ja ?

Ciszę przerwał ryk oficera – Das ist verboten !

Odsunął gwałtownym ruchem Basię i sam usiadł do fortepianu.

Zaczął grać Cichą Noc…Samą melodię.

Naraz przerwał i zaintonował barytonem…- O Tannenbaum ,o Tannenbaum …Wie grin sind deine blettern…

Jedną ręką walił teraz w klawiaturę, a drugą dyrygował. Żołnierze podchwycili melodię. Nawet nie fałszowali. Darli się coraz głośniej, podchodząc bliżej instrumentu.

Tadeusz puścił dłoń Basi. Zdecydował się.

Broń, którą miał przy sobie, pistolet VIS 35, mogłaby kosztować więcej niż muzyka Fryderyka. Boże…i to wszystkich. Wiedział, że z pokoju można było przez kuchnię wyjść na korytarz. Drzwi na klatkę schodową były otwarte. Zbiegł po schodach. Mroźne powietrze uświadomiło mu, że płaszcz tam został. Zdawało mu się, że został tam cały. Ulica była pusta.

„Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.