wstąpiłem na twardo zbijaną redutę klęcznika
widok stąd obejmuje sumienia całe przedpole
a pułki wrogie lepiej widać gdy oczy zamykam
jak motyl błyska dusza w tym grzechu żywiole
ile stąd próśb miotałem jak dawnych kartaczy
lub słowa obietnic co nie raz miażdżyły wroga
i nadzieja też gasła skłuta bagnetem rozpaczy
kiedy w ładownicy różańca dna sięgła trwoga
bez czucia i odzewu prośba zdawać się może
gdym słowa nabijał i jako młyn palny obracał
gniewu lonty w kolumny modlitw wrzucone
com łzami je żalu w ostatniej chwili zagaszał
- może i w końcu wysadzę tę żywota redutę
zakryta prochem zagaśnie placówki obrona
niech iskrą Bóg pozwoli wysadzić mi duszę
by wieczność ofiarą śmierci była tak ocalona