Urodził się 18 maja 1920 roku już w wolnej Polsce, lecz będącej w stanie wojny z Rosją, która od czasów Iwana Groźnego nękała Rzeczpospolitą. Opatrzność i tym razem dała nam zwycięstwo, a Karol – prawie rówieśnik II RP, odrodzonej Ojczyzny – wzrastał w przeczuciu, że jest powołany do wyższych celów aniżeli degustacja kremówek w wadowickiej cukierni. Teatr i literatura także były tylko cichym preludium do służby Bożej. A ks. arcybiskup Sapieha przyjął Go na studia teologii, prowadzone w konspiracji – była wszak wojna. Był w tym niewątpliwy znak z niebios, dzisiaj zatem Papież Franciszek mógł powiedzieć bez błędu, że Karol Wojtyła został wybrany przez Boga. I Bóg prowadził Go za rękę przez lata wojny, a potem przez zbrodnie stalinizmu i PRL-u, aż do konklawe, po którym były biskup z Krakowa przyjął imię Jana Pawła II, mówiąc z prostotą „...wezwano mnie z dalekiego kraju”. Jego pontyfikat podsumował trafnie George Weigel w tych słowach: „Był najważniejszym Papieżem w historii biorąc pod uwagę Jego wpływ na Kościół i na świat”. Potwierdza to lektura książki „Papież pielgrzym” (1999), ułożonej przez kardynała Achille Silvestriniego, a zawierającej przesłania Jana Pawła II dla świata, które formułował odwiedzając liczne kraje i wszystkie kontynenty. W każdym kraju potrafił dotknąć problemów, które nurtowały żyjących w nim ludzi i wskazać drogę dla jutra. W 104 podróżach pasterskich głosił światu Ewangelię i obowiązek opowiadania się za dobrem, za Chrystusem.
Z okazji setnej rocznicy Jego urodzin Benedykt XVI ogłosił obszerny list poświęcony Janowi Pawłowi II. I jego zdaniem polski papież ukazywał nam wszystkim moc i dobroć Boga. Czynił to w każdym dniu swego długiego i jakże pasterskiego pontyfikatu. Przypomina też Benedykt okoliczności śmierci Jana Pawła II ( już wtedy na placu Św. Piotra widać było plakaty z napisem Santo Subito ) i to, że zmarł On w pierwszych godzinach ustanowionego przez niego święta Miłosierdzia Bożego, które rozbłysło nad Jego konaniem niczym krzepiące orędzie. I dodaje, że dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa miłosierdzie boże jest dane wszystkim. A Jan Paweł II – jak sądzi Benedykt XVI – był niczym ojciec ukazujący nam miłosierdzie i dobroć Boga. I we wspomnianym liście rozważa też definicję pojęcia „wielki”, które nadano dwóm papieżom: Leonowi I ( 440-461) i Grzegorzowi ( 590-604) z bardzo szczególnej przyczyny. Leonowi udało się odwieść Atyllę od zamiaru spustoszenia Rzymu, a Grzegorz kilkakrotnie ocalił Rzym przed Longobardami. Obaj odnieśli zwycięstwo dzięki duchowi, który był górą nad siłą. Mente quam vis. A według Benedykta XVI podobieństwo historii Jana Pawła II z historią obu tych papieży jest niezaprzeczalne. Bo – jak pisze - Wojtyła też nie dysponował siłą militarną, a przecież mocą wiary i ducha wytrącił z równowagi sowiecki system przemocy, co w 1989 umożliwiło narodom wschodniej Europy nowy początek. I choć nasz Papież niezupełnie sam przyczynił się do tej wiktorii, to jednak Benedykt XVI widzi w tym też wielkość Jana Pawła II. I kończy swój list refleksją, że gdy znowu Kościół cierpi pod naporem zła, to właśnie On jest dla nas oznaką nadziei i otuchy. W tym pięknym liście Benedykt zapomniał atoli dodać, że nasz Papież był najbardziej żarliwym namiestnikiem Chrystusa w dziejach Watykanu. Tę prawdę odkrywamy czytając Jego przesłania zebrane w tomie „Papież pielgrzym”. Tam – od Islandii po zamek Vadstena w Szwecji ( związany ze św. Brygidą), od Santiago de Compostela po Koreę, od Lourdes po Liban – rozdarty 20-letnią wojną -, od Alaski po Japonię, od Ameryki Południowej po Afrykę, od Fatimy po Jasną Górę Jan Paweł II w imię Chrystusa niósł posłanie Bożej Miłości, misterium pietatis, jakby cytując Św. Pawła: „Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat...” ( 2 Kor 5, 19).
A na marginesie listu Benedykta XVI dodajmy, że w kontekście polskich przemian po roku 1989 Jan Paweł II także odniósł zwycięstwo na polu ducha, gdyż naród wysłuchał jego apelu ze Skoczowa, gdzie 22 maja 1995 roku wołał: „Polska potrzebuje dziś ludzi sumienia!” Apel był na miejscu, bo właśnie w r.1994 wracała fala negatywnie zweryfikowanych prokuratorów, gdyż kadry z PRL-u miały znowu wsparcie byłych elit PZPR-u, a konkretnie ministra Jaskierni (TW „Prym”) za reakcyjnej (bo konserwującej relikty PRL-u) prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego (TW „Alka”). W tych „elitach” nie było ludzi sumienia. Wybrano je dopiero w r.2005 w PiS-ie, lecz po dwóch latach jazgotu i manipulacji mediów skołowany naród dał się nabrać na obietnicę „miłości” Donalda Tuska, która okazała się nienawiścią. Koalicja peerelczyków z PO-PSL odsunęła na bok ludzi sumienia i promowała korupcję, wygaszanie Polski i smoleńską hekatombę, w której zginęło wielu ludzi sumienia. Społeczeństwo w końcu przejrzało grę platformianych „elit” i w r.2015 wybrało ponownie LUDZI SUMIENIA – czyli Prawo i Sprawiedliwość - a również nowego Prezydenta. To najpiękniejsze zwycięstwo Jana Pawła II!
I miejmy nadzieję, że tak zostanie pomimo chorej nienawiści tych polityków, którzy kiedyś żyli z Polski (jak pasożyty) zamiast żyć dla Niej! Nie rozumieli, że rządzić Krajem oznacza służebność wobec suwerena czyli narodu? Niestety, zbyt wiele jeszcze jest cynicznych aferzystów i ludzi, którym nie pasuje sprawny wymiar sprawiedliwości i to oni nakręcają spiralę nienawiści wobec PiS-u. Choroba malwersacji jest plagą w nieukończonej III RP, to recydywa zła przeniesionego wirusem korupcji z PRL-u. Z dawnej czerwonej sitwy ukształtowały się struktury mafijne, niektóre działają pod szyldami samorządów. A zatem ludzie sumienia mają wielu wrogów...I dlatego musimy przypomnieć im jeszcze inne wezwanie Karola Wojtyły: „Nie lękajcie się!” Przed wami obowiązek uzdrowienia Polski! Rząd ludzi sumienia z Prezydentem Andrzejem Dudą ma właśnie taką misję, a z Domu Ojca patrzy na nich z nadzieją Jan Paweł II! Nie możemy Go zawieść! Czuj duch, bo rządy innych politycznych opcji byłyby katastrofą dla Kraju.
Marek Baterowicz
Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE