Tomasz A. Żak: Antologia Mgły - Czy pamiętacie 10 kwietnia 2010 roku?
data:13 kwietnia 2020     Redaktor: ArekN

Obie „Antologie smoleńskie” – ta z 2015 i ta z 2020 roku – otwiera motto wyjęte właśnie z wieszcza Adama; owa znana dobrze strofa z III części „Dziadów”: „Jeśli zapomnę o Nich – Ty Boże na niebie zapomnij o mnie”. I słusznie właśnie tak - pisze autor recenzji drugiej edycji "Antologii Smoleńskiej".

 

Mego ojca gdzieś zadźgali
gdzieś zatłukli, spopychali
kijakami, motykami
krwawiącego przez lód gnali...
Myśmy wszystko zapomnieli – mówi Wyspiański. Do nas mówi i choć to już sto lat temu, to boli jakby wczoraj. Boli, bo potem także „popychali” i „zatłukli”, również „gnali” i „zadźgali”, a myśmy wszystko zapominali. Pięć lat temu Stowarzyszenie Solidarni 2010 wydało tom poetycki „Antologia smoleńska”. Minęło pół dekady i trzymam w ręku drugą edycję tej antologii. A więc nie wszyscy zapomnieli!


Szczęśliwy ten naród, który ma swego Homera. Przy wszelkich dolegliwościach dziejów, które dotykają Polskę, za jedno możemy dziękować Opatrzności – za poetów. „Są w ojczyźnie rachunki krzywd” i na pewno żadna dłoń ich nie przekreśli, ani obca, ani swoja. Miał rację Broniewski, choć zacytowane słowa dotyczyły czego innego, ale co do zasady są w stu procentach słuszne. Bo, tak jak Katyń potrzebował pieśni, aby go zrozumieć, tak pieśni potrzebuje siostrzany Smoleńsk.


Może nie od pierwszych godzin, ale na pewno zaraz po 10 kwietnia roku 2010 wszystkie informacje, komentarze i materiały tegoż dotyczące zacząłem gromadzić w „szufladzie”, której nadałem nazwę MGŁA. Po dziesięciu latach jest tego sporo. Co ciekawe, im dalej od tamtej tragedii, tym więcej w mojej szufladzie literatury. Bo kiedy prawda staje się ofiarą polityki, jedynym światłem bywa poezja.


Poeta pamięta
Och, jakże złowieszczo brzmi dzisiaj ta fraza Miłosza o „pamięci poety”. Ludzie zakutani w maski, rękawiczki i swój strach zmuszani są codzienną medialną nagonką, aby myśleć tylko o „swoim zdrowiu”, o „bezpieczeństwie”. Perspektywa dalsza niż wyjście na kolejne zakupy jest trudno wyobrażalna, a przeszłość jawi się wtedy jako nikomu niepotrzebny balast i nieodpowiedzialne pięknoduchostwo. Tyle, że to nieprawda. Dowodnie nam to pokazuje wpisany w fundamenty polskiej kultury czas Wielkiego Postu i czas Męki Pańskiej, po których przychodzi czas Zmartwychwstania. O losach świata, a i naszego narodu, nie zadecydują „zjadacze chleba”, których – jak chce Słowacki – trzeba „w aniołów przerobić”, ale ci, którzy „nad poziomy wylatują”, co najpiękniej zdefiniował Mickiewicz.


Obie „Antologie smoleńskie” – ta z 2015 i ta z 2020 roku – otwiera motto wyjęte właśnie z wieszcza Adama; owa znana dobrze strofa z III części „Dziadów”: „Jeśli zapomnę o Nich – Ty Boże na niebie zapomnij o mnie”. I słusznie właśnie tak. Do obu tomów słowo wstępne napisał prof. Andrzej Nowak i w obu znajdziemy pełną listę ofiar tej tragedii spuentowaną przez ks. Stanisława Małkowskiego jednym arcyważnym zdaniem: „ Modlę się, aby z tych smoleńskich śmierci w służbie prawdy, pamięci i nadziei wyrosło dobro – mocą krzyża”.


Oj, niełatwo się modlić mową wiązaną na takim polu śmierci, wśród tysięcznych okruchów Polski rozrzuconych w smoleńskim lesie. I za pierwszym i za drugim razem redaktorzy tych książek zdecydowali symbolicznie, aby zawierały one po 96 wierszy – tyle ilu było pasażerów samolotu, którzy lecieli nawiedzić katyńskie doły śmierci. Mamy więc w obu tomach prawie 200 wierszy sygnowanych przez niemal stu autorów umieszczonych w porządku alfabetycznym. Są nazwiska znane szeroko i takie, które wielu z nas może nie kojarzyć, przynajmniej od razu. Niełatwa to lektura i nie tylko ze względu na różnorodność poetyki, a tym samym konieczność przestawiania za każdym razem swego aparatu odbioru na odmienny formalnie przekaz. Trudność polega i na tym, iż przewracając strony tej książki/książek, uświadamiamy sobie, że to spacer po cmentarzu. Tutaj nie da się pobiegać. Każdy nagrobek ma coś do powiedzenia. Każdą inskrypcję trzeba przeczytać do końca, a może nawet przeczytać dwa razy.


Pandemia smoleńska
W tomie tegorocznym znajduję słowa i zdania, które chciałoby się wykrzyczeć na całą Polskę. Ale jak przekonać tych, od których to zależy, aby choć kilka minut poświecili ludziom, których zabił inny wirus, taki, który nigdy nie pretendował do korony, ani nad którego strukturą i treścią jakoś nie chcą pracować instytuty i laboratoria. A przecież ten wirus jest śmiertelnie groźny dla każdego kłamstwa i zaraźliwy nawet po śmierci. Tym bardziej zapraszam na przechadzkę cmentarną aleją, która prowadzi do światła. Proponuję, abyśmy w tej drodze zatrzymali się co jakiś czas.


Trudno
zamknąć tę listę
i wyjść z lasu (…) znowu mgła
i znów trzeba powiedzieć prawdę [Wojciech Banach, Aneks]


Jesteśmy zmęczeni otwieraniem ran
i przepraszaniem tych, którym okazaliśmy serce.
i czy musimy na kłamstwach odbudowywać kraj? (…) [Marek Baterowicz, Ojczyzno ma…]


(…) Za mgłą
został las cierpienie i prawda [Teresa Boguszewska, Mgła]


(…) Sprzątane w pośpiechu,
Sprzątane w złości -
Jakby te kwiaty niechciane,
Te znicze -
Zarazić miały płomieniem miłości. [Ewa Credo / Zuzanna Stec, Dzisiaj dla Pierwszej Damy]


Nawet gdyby przypadkiem
Ten zamach był wypadkiem
I tak pozostanie atakiem
Na naszą wyobraźnię
Na prawo wątpienia
Na dochodzenie prawdy
Na wolność sumienia [Andrzej Tadeusz Kijowski, Zamach]


(…) W powietrzu lepkim od kłamstwa
Na ziemi grząskiej od krwi
Ciągle szukamy okruchów Państwa
Patrząc na świat przez łzy [Andrzej Kołakowski, Krakowskie Przedmieście 2010]


(…) Nie rozumiałeś i nie pojmiesz:
cierpiącym – wzgarda, smutnym – jad.
Choć nie na wojnie, jak na wojnie.
Dziesiąty kwietnia… Żadnych dat. [Barbara Lipińska- Postawa, Po dziesięciu latach]


Połamali szachownicę
ulepili figury z wosku
i oto stoi przed nami
panopticum doczesności [Maria Dorota Pieńkowska, Święto Lotnictwa]


(…) Bóg Honor Ojczyzna
a wokół
czarne wdowy
i flagi do połowy
Panie Prezydencie!
larum grają!
Ojczyzna w potrzebie!
a Ty
a my [Ryszard Smagacz, Tryptyk Katyński]


Zakuliśmy Cię w zbroję z wotywnych ryngrafów
daliśmy miecz do ręki i tarczę z herbami (…)
lecz Ty nie toczysz wojen choć twarz Ci ciemnieje
od tych klęsk których objąć rozumem nie sposób (…) [Wojciech Wencel, Matka Boska Smoleńska]


zginąłem tak, jak żyłem,
w drodze do Katynia,
nie chciałem umierać,
chciałem tylko,
żeby inni wiedzieli, skąd przychodzą
i dokąd zmierzają (…) [Mirosław Woźniak, Testament]


O co mi chodzi z tym wirusem, ktoś zapyta? O wolność, o Polskę, o Pana Boga – odpowiem. Że górnolotnie, że zbyt patetycznie? A jakże można inaczej o tym, co się kocha? Już w maju, 10 lat temu, Jan Pietrzak napisał, a co utrwalone zostało w pierwszym tomie antologii:


Smoleńska ballada kończy się pomału…
Wciąż nie znamy prawdy, więc nie ma morału.
Każdy sobie musi dośpiewać przesłanie.
Od tego zależy, co się z Polską stanie!


Źródło wciąż bije
Wiem, że ta praca Solidarnych 2010 to tylko 1000 egzemplarzy. A może nie „tylko”, a „aż”? Iluż to Spartan broniło słynnego przesmyku, a Zadwórze – te polskie Termopile? A jeżeli komuś nie w smak powoływanie się na „zwycięskie przegrane”, to niech powędruje wąwozem Somosierry albo stanie na murach Częstochowy. Tysiąc to naprawdę dużo. Bo, idąc za wersami Jacka Kaczmarskiego o Katyniu, Jacka, który zmarł zbyt wcześnie, by napisać/zaśpiewać o Smoleńsku:


(…) Może wszyscy byli na to samo chorzy
te same nad karkiem okrągłe urazy
Przez które do ziemi dar odpłynął Boży
ale nie ma znaków, że to grób zarazy


Odwołajmy się więc do innej jego liryki, która – tak ja to odbieram – opisuje nasz chory i zarażony obojętnością świat tymi słowy:


I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła pod kożuchem brudnej zieleni;
Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go, znika – niewidoczne bagienne są sidła (…)


A potem, z tego brudy, z tych bagien, ten wielki polski poeta powoli wyprowadza nas ku światłu:


Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls miedzy stoki,
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka!


Nic to, zdaje się mówić Kaczmarski. Nic to, że „nieba prawie nie widać”, nic to, że „czeluść chłodna i ciemna”, bo co z tego, że „się sypią lawiny kamieni”, co z tego, że „łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów”, kiedy to nie od złego zależy przyszłość tego świata… I od razu wyjaśnia:


Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni
Jak nie rzeka podziemna?
Groty w skalach wypłucze,
Żyły złote odkryje –
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.

 

 

Tomasz A. Żak

 


Antologia smoleńska II. 96 wierszy. Łódź – Warszawa – Wrocław 2020, Stowarzyszenie Solidarni 2010. Wydrukowano dzięki finansowemu wsparciu członków Stowarzyszenia Solidarni 2010.


Za: pch24.pl
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.