Bożena Ratter: ROCZNICA PIERWSZEGO TRANSPORTU POLAKÓW do SOWIECKICH KOMUNISTYCZNYCH OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH I ZAGŁADY
data:05 lutego 2020     Redaktor: Redakcja

Z naszego archiwum - przypominamy felieton 10.02.2021 r. z okazji tragicznej rocznicy PIERWSZEGO TRANSPORTU POLAKÓW do SOWIECKICH KOMUNISTYCZNYCH OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH I ZAGŁADY.

 
80. ROCZNICA PIERWSZEGO TRANSPORTU POLAKÓW do SOWIECKICH KOMUNISTYCZNYCH OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH I ZAGŁADY - 10 lutego 2020 r.
 
Oddanie hołdu ofiarom przy symbolicznym Kolejowym Wagonie Śmierci w Warszawie (Pomnik Pomordowanych na Wschodzie) przez delegacje ocalałych oraz szefów zaproszonych delegacji państwowych  oraz  członków samorządu i przedstawicieli niezliczonych fundacji i stowarzyszeń (tzw. „filary pamięci”) pamięci o Ziemiach Wschodnich RP.
 
Z tej części polskich ziem wieziono na zagładę w głąb Rosji bydlęcymi wagonami przy 50 stopniowym mrozie setki tysięcy Polaków, kobiet, dzieci, starców, również tych, którzy przybyli tam chwilowo z innych regionów Polski.
Wielu z nich nie przetrwało tej zbrodniczej podróży, ich zamarznięte ciała wyrzucano z wagonów w bezkresną Nieludzką Ziemię.
 
Jak uczcimy pamięć o holocauście Polaków? Czy poinformujemy świat o naszej narodowej tragedii? Czy przetłumaczymy na wszystkie języki świata opis tej tragedii? Czy prowadzimy badania naukowe nad holocaustem Polaków?
 
27 stycznia 2020 r.  Elza Baker w Auschwitz Birkenau wspominała okrucieństwa obozu,
10 lutego 2020 przypomnijmy słowa Aureli Raszkiewicz zesłanej w głąb ZSRR:
"Codziennie ktoś umierał. Pamiętam te umierające twarze, których bardzo się bałam.
Umierali różnie, najczęściej w nocy, we śnie. Nieraz, kiedy się budziłam, a obok leżał ktoś nieżywy, najpierw czekałam chwilę – może jeszcze się poruszy, może nawet się odezwie. Od czasu do czasu dotykałam jego ramienia i cicho pytałam. Na próżno, nie dawał znaku życia. Zaciśnięte z bólu wargi albo otwarte usta, ukazujące brak zębów czy zaledwie kilka pozostałych po szkorbucie lub cyndze, trwały zamarłe w wyrazie niezasłużonej krzywdy.
Na bladym czole pasmo siwych, jasnych lub ciemnych włosów, na których widać było wszy. [...] Dla jednych śmierć była przerażeniem, dla drugich wybawieniem.
Niektórzy wieczorem wymawiali jeszcze swoje imiona, nazwiska, adresy, lecz nie było gdzie i czym ich zapisać - rano już nie żyli.
Świadomość, że nikt nigdy nie dowie się o ich śmierci i o tym, gdzie zostaną pochowani, była dla ludzi jedną z największych tortur psychicznych.
Umierali jak zwierzęta, nie zostawiając śladu swego istnienia". (Uzbekistan, 1941/1942).
 
Śmiercionośną podróż na Nieludzką Ziemię  odbyli wcześniej, po agresji  sowieckiej Rosji 17 września  1939 r., przedstawiciele polskiej inteligencji, zamordowani później przez sowietów (wyznawców marksistowskiej ideologii), strzałem w tył głowy i wrzuceni do dołów śmierci w Katyniu, Kozielsku, Ostaszkowie..
Wspominał śp. ks. prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski, jeniec  Kozielska, cudem ocalały od śmierci w Lesie Katyńskim.
"Nieraz ktoś mnie pyta, co to jest  Kozielsk – szaleństwo inteligencji, tylu ich było , tak fantastycznych! Czułem, że muszę się uczyć, kiedy zobaczyłem w tym Kozielsku taką ogromną masę ludzi wykształconych, siedmiuset lekarzy prawie było! Inteligencja taka, każda dyscyplina uniwersytecka, nie wiem, czy był jakiś język na świecie, którego nie znałby ktoś z obecnych!
Spotykało się fantastycznych ludzi, ktoś był olimpijczykiem, ktoś wykładał strategię, z pierwszej ręki od wybitnych uczonych można się było tyle dowiedzieć!”
 
Elza Baker cudem ocalała od śmierci wspominała 27 stycznia 2020r. - Ponieważ szkoły były zamknięte, postanowiłam się uczyć,  a było tam tyle języków! Chyba 15! Pomyślałam, muszę się czegoś nauczyć, więc nauczę się języka. Spotkałam nauczycielkę z Belgii, bez ołówka, bez papieru nauczyłam się doskonale języka francuskiego.
W obozie miałam mundur rosyjskiego żołnierza na gołym ciele, trepy 2 deski nierówne, najgorsza rzecz, którą przeżyłam na początku to utrata  włosów, które dawały mi poczucie że jestem kobietą.
 
O katorżniczej pracy i nędzy polskich kobiet zesłanych na zagładę w sowieckich obozach koncentracyjnych są setki wspomnień, powieści i wierszy. Poniżej  fragment wiersza Mariana Jonkajtysa, poety, aktora, reżysera, pedagoga, ale i dziecka wywiezionego na Sybir.
 
Stroje kobiet w łagrze szare - szablonowe.
Nie wyróżnia żadnej kolorowa szmatka,
Bo u wszystkich czunie - łapcie jednakowe,
Kufajka z numerem i czapka - uszatka.
Z kolumny więźniarek, jedna - szara taka,
W bok od drogi zeszła, krok nie przepisowo.
Chciała -  głodna - podnieść zmarzłego ziemniaka...
W Wani nagle czujność zbudziła klasową.
Szybki - jak strzała wyskoczył. Zaśmiał się automatem!...
Zgasły niebieskie oczy...Czerwonym zakwitły kwiatem...
 
I jeszcze nauczyłam się pieśni i melodii – kontynuuje Elza Baker-  śpiewali różni więźniowie, jedną z nich była Krystyna Żywulska. Jej wiersz stał się naszą modlitwą, był wyrazem cierpień każdej z nas.
Marian Jonkajtys jest autorem słów Marszu Sybiraków, modlitwy i Hymnu Związku Sybiraków.
 
Karolina Lanckorońska w książce „Wspomnienia wojenne” opisała co działo się 11,12 i 13 lutego 1940 w całej wschodniej Polsce.
11 lutego w nocy przyszło wojsko i zabrało w bardzo krótkim czasie całe Klicko-Kolonię, tzn. wszystkie te rodziny, które, pochodząc z sąsiednich wsi polskich, nabyły i osiadły po pierwszej wojnie na byłych gruntach folwarcznych. Ukraińcy z pobliskich wsi w pół godziny po wypędzeniu naszych ludzi, jeszcze w nocy, zajęli zagrody.
"(…) 12 lutego, popłoch padł na Lwów. Na wszystkich dworcach zjawiały się coraz to nowe pociągi, długie rzędy wagonów bydlęcych stawały na torach. Rozlegały się śpiewy. Najczęściej śpiewano Gorzkie żale, gdyż był to przecież Wielki Post. Pociągów pilnowało wojsko. Ludność miejska i podmiejska spontanicznie rzuciła się na dworce. Zimno było straszliwe. Pociągów na dworcach ciągle przybywało. Wagony były zamknięte, zezwalano tylko - i to nie zawsze - na wyrzucanie zwłok. Zbierano je wieczorem na torach. Dużo było wśród nich zamarzniętych dzieci. Pokazało się, że nie wszędzie można było zabierać pierzyny, jak w Klicku, z niektórych wsi kazano ludziom wyjść bez niczego, jeśli tego żądał miejscowy, ukraiński sowiet. Pociągi przybywały z okolic na zachód i na północ od Lwowa, a wiadomości przychodziły zewsząd, ze wszystkich województw i powiatów". (Wspomnienia wojenne)
 
Andrzej Bohdanowicz, urodzony na Wileńszczyźnie, w lutym 1940 roku miał niespełna osiem lat, kiedy wywieziono go bez rodziców na Syberię. Po 6 latach wrócił do Polski jako wychowanek Polskiego Sierocińca w Mamlutce. Napisał wiersz, to jego wspomnienie z kołchozu, gdzie głodne dzieci okradały ptasie gniazda.
 
Trzepot
twarz małego chłopca
jest zwrócona w kierunku dalekiej Polski
w wilgotnych oczach małego chłopca
błyszczy zachodzące słońce
które topi złocistą tarczę w syberyjskim stepie
w wilgotnych oczach małego chłopca
nie widać bajecznych kolorów
którymi utkany jest stepowy dywan
wilgotne oczy małego chłopca
nie widzą koników polnych ani jaszczurek
ani zielonego szczawiu
ani polującego suslika
w wilgotnych oczach małego chłopca
jest osamotnienie i głód
mały chłopiec pochyla się nad gniazdem cętkowanych jaj
nie słyszy rozpaczy ptasiej matki
nie czuje zagrożenia
z głowy małego chłopca cieknie krew
leży skulony i płacze
a nad nim ptasi wrzask i trzepot
kiedy wydorośleje i zamieszka w dużym mieście
tam gdzie zachodzi słońce
ten trzepot będzie pamiętał.
(Andrzej Bohdanowicz)
 
Marsz Sybiraków - HYMN POLAKÓW SKAZANYCH na HOLOKAUST. Czy zostanie przetłumaczony na 15 języków świata?
Z miast kresowych,
wschodnich osad i wsi,
Z rezydencji, białych dworków i chat
Myśmy wciąż do Niepodległej szli,
Szli z uporem, ponad dwieście lat!
 
Wydłużyli drogę carscy kaci,
Przez Syberię wiódł najkrótszy szlak
I w kajdanach szli Konfederaci
Mogiłami znacząc polski trakt...
 
Z Insurekcji Kościuszkowskiej,
z powstań dwóch,
Szkół, barykad Warszawy i Łodzi;
Konradowski unosił się duch
I nam w marszu do Polski przewodził.
 
A myśmy szli i szli - dziesiątkowani!
Przez tajgę, stepy - plątaniną dróg!
A myśmy szli i szli - niepokonani!
Aż "Cud nad Wisłą" darował nam Bóg!
 
Z miast kresowych,
wschodnich osad i wsi,
Szkół, urzędów i kamienic i chat:
Myśmy znów do Niepodległej szli,
Jak z zaboru, sprzed dwudziestu lat.
 
Bo od września, od siedemnastego,
Dłuższą drogą znów szedł każdy z nas:
Przez lód spod bieguna północnego,
Przez łubiankę, przez Katyński Las!
 
Na nieludzkiej ziemi znowu polski trakt
Wyznaczyły bezimienne krzyże...
Nie zatrzymał nas czerwony kat.
Bo przed nami Polska - coraz bliżej!
 
I myśmy szli i szli - dziesiątkowani!
Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg...
I przez Ludową przeszliśmy - niepokonani
Aż Wolną Polskę raczył wrócić Bóg!
 
Bożena Ratter





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.