Sowiecka agresja na Polskę - 17 września 1939
data:13 września 2019     Redaktor: GKut

O ile dzień 1 września 1939 był początkiem tej straszliwej wojny, a w sercach jeszcze tliła się nadzieja (zwłaszcza gdy Anglia i Francja 3 września wypowiedziały wojnę Niemcom), to data 17 września anonsuje już nekrolog dla II Rzeczypospolitej. Polska – wzięta w dwa ognie i bez wsparcia sojuszników – była skazana na zagładę. Zagładę, która szybko przybierze wymiar dantejski.

 

Od początku na kresach Sowieci dopuszczali się bestialskich rzezi na jeńcach i na ludności cywilnej zarówno na Wileńszczyźnie jak i w okręgu lwowskim. Przedstawia je np. „Czerwona Apokalipsa” (Kraków, 2014) Piotra Szubarczyka, o której pisałem już dawno. Na samym początku zdarzały się wyjątkowe incydenty jak ten opisany przez Karolinę Lanckorońską w swych „Wspomnieniach wojennych” ( Kraków, Znak 2008):

W nocy 22 IX 1939 armia sowiecka zajęła Lwów. Rano wyszłam na zakupy. W małych grupach kręcili się po ulicach żołnierze Armii Czerwonej, która już od paru godzin była w mieście. „Proletariat” palcem nie ruszył na jej powitanie. Sami bolszewicy bynajmniej nie wyglądali ani na radosnych, ani na dumnych zwycięzców. Widzieliśmy ludzi źle umundurowanych, o wyglądzie ziemistym, wyraźnie zaniepokojonych, prawie wystraszonych. Byli jakby ostrożni i ogromnie zdziwieni. Stawali długo przed wystawami, w których widniały resztki towarów. Dopiero po paru dniach zaczęli wchodzić do sklepów. Tam bywali nawet bardzo ożywieni. W mojej obecności oficer kupował grzechotkę. Przykładali ją do ucha towarzyszowi, a gdy grzechotała, podskakiwali obaj wśród okrzyków radości. Wreszcie nabyli ją i wyszli uszczęśliwieni. Osłupiały właściciel sklepu po chwili milczenia zwrócił się do mnie i zapytał bezradnie: „Jakże to będzie, proszę pani? Przecież to są oficerowie”...

Niestety, bardzo szybko Sowieci rozpętali prawdziwe piekło na kresach. A dokonując nie sprowokowanej agresji ZSRR – jak przypomniał prof. W. Roszkowski – pogwałcił cztery wiążące go umowy międzynarodowe: traktat ryski z 1921 r. o granicy polsko-radzieckiej, protokół Litwinowa z 1929 r. o wyrzeczeniu się wojny jako środka rozwiązywania sporów, pakt o nieagresji z Polską z r.1932 ( przedłużony w r.1934 do r.1945 ), a wreszcie konwencję londyńską z r.1933 o definicji agresora ( vide: „Historia Polski 1914-1990”, W-wa, PWN 1991, str.90). Londyński „Times” określił najazd sowiecki Armii Czerwonej jako „pchnięcie Polski nożem w plecy”, co było zgodne z prawdą. Najazd był też skutkiem paktu Ribbentrop-Mołotow, a podział polskich terytoriów między Niemcy a Rosję oznaczał w praktyce czwarty rozbiór Polski jak to niedawno przypomniał Wolfgang Schauble, przewodniczący Bundestagu. Natomiast strona rosyjska nie zdobyła się na tak szczerą ocenę tego cynicznego traktatu, zawartego przez Stalina z Hitlerem. Podczas inwazji Sowieci z niepohamowanym sadyzmem nie tylko masowo mordowali Polaków ( nawet w więzieniach), a potem organizowali deportacje na Sybir specjalnie zimą, aby podczas mrozów ludzie – wiezieni w bydlęcych wagonach – umierali z zimna. NKWD na kresach pozyskała sobie współpracowników wśród fanatyków marksizmu i koniunkturalistów, zatem ocaleni jeszcze Polacy uciekali jak mogli do Generalnej Guberni. Bardzo trudno było przedostać się do Rumunii czy na Węgry, udało się to jednak około 83 tysiącom polskich żołnierzy i oficerów, którzy potem walczyli na Zachodzie.

We wspomnieniach Lanckorońskiej jest też o sowieckich zbrodniach poza Lwowem jak np. w Równem, gdzie bolszewicy urządzali masowe rozstrzeliwania polskiej ludności. Tylko niektórzy uratowali się cudem jak np. ksiądz prałat, którego Moskale chybili, a po paru godzinach wydobył się spod zwału trupów ( str.129). Hrabina Lanckorońska, pracując w Czerwonym Krzyżu, a potem w Radzie Głównej Opiekuńczej i władając perfekt niemieckim, mogła poruszać się po okupowanej Polsce. Nie uchroniło to jej jednak od represji, a w końcu niemieckiego więzienia w Stanisławowie, potem zaś pobytu w obozie w Ravensbruck, który przeżyła dzięki wstawiennictwu włoskiej rodziny królewskiej. Jej książka ukazuje tragiczny los polski pod okupacją sowiecką i niemiecką. Hitlerowcy też pokazali pazury we Lwowie, a szczególnie głośną zbrodnią stało się rozstrzelanie 23 profesorów lwowskich (4 lipca 1941) z rozkazu Hansa Krugera, który chorobliwie nienawidził Polaków. Sonderaktion na Uniwersytecie Jagiellońskim ( 6.XI.1939) skończyła się zesłaniem 183 wykładowców z UJ, AG i AR do obozu w Sachsenhausen. W maju 1940 starsi profesorowie byli już zwolnieni, niektórzy jednak nie przeżyli obozu. Młodszych trzymano jeszcze w Dachau, wrócili później ( str.64). Lanckorońska notuje miejsca wielu kaźni jak Sanok („spływał krwią”) czy Nowy Sącz, gdzie też gestapo rozstrzeliwało Polaków ( str.107). Ale najbardziej wstrząsającą zbrodnią było wymordowanie przez Rosjan wszystkich więźniów w sławnym więzieniu lwowskim Brygidki przed opuszczeniem Lwowa, gdy Sowieci uciekali przed ofensywą niemiecką. Uciekli zresztą pociągiem, który miał wywieźć na Sybir kolejny transport polski! „Niemcy pozwalali ludności zwiedzać to więzienie, chodziło tam pół Lwowa szukając najbliższych wśród trupów tak zniekształconych, że rozpoznanie było zwykle rzeczą zupełnie beznadziejną. Byli tam i księża, ukrzyżowani na ścianie, jeden z różańcem przeciągniętym przez obydwie jamy oczne...” ( str.113/4). Nie dziwi więc komentarz Autorki: „doczekali się ludzie wreszcie cofnięcia Azji ze Lwowa i połączenia z resztą Polski” ( str.113). Niestety, po Jałcie Lanckorońska była „człowiekiem bez Ojczyzny” ( str.313), została we Włoszech.

Lektura wspomnień Lanckorońskiej jest naprawdę nieodzowna, jeżeli chcemy poznać „od podszewki” tragiczną rzeczywistość Polski w latach 1939-1945. Są to relacje autentyczne, drobiazgowe i dają przenikliwą analizę tego tragicznego okresu nawet z perspektywy obozu w Ravensbruck, gdzie Lanckorońska odkryła, że „Czeszki tworzyły centrum propagandy komunistycznej, trzymały się z Rosjankami, Ukrainkami, a otwarcie zwalczały Polki, spośród cudzoziemek grupę najbardziej liczną i zdecydowanie antykomunistyczną” ( str.244). Z kolei w więzieniu berlińskim Autorka spotkała Niemki, które propagowały...Stany Zjednoczone Europy pod przewodnictwem Rosji!! Wspomnienia Lanckorońskiej, opatrzone głębią spojrzenia wielkiej humanistki ( doktorat na Uniwersytecie Wiedeńskim), znawczyni kultury grecko-rzymskiej i naszych klasyków literatury uczą i czasem wyjaśniają historię jak np. znaleziona przez nią opinia Cezara o plemionach germańskich, która tłumaczy powodzenie hitleryzmu wśród Niemców ( str.256/7). I właśnie w Ravensbruck cytując Homera i Tucydydesa znalazła wspólny język z greckimi więźniarkami, które szanowały Polki, ponieważ wiedziały, że naród polski poniósł najwięcej ofiar dla wspólnej sprawy wolności i że jedynie Polacy stawiają opór totalny wobec najeźdźcy ( str.303). Tej niezwykłej książki Karoliny Lanckorońskiej nie można pominąć w w spisie naszych lektur, jest ona wstrząsającym świadectwem z tamtych lat. Na tle innych wspomnień, które zwykle akcentują historie rodzinne, Lanckorońska ukazuje martyrologię narodu. Nie można pominąć i tego, że Rosjanie i Ukraińcy okupując Lwów niszczyli tamtejszy Uniwersytet, a likwidowano zwłaszcza katedry prawnicze i humanistyczne ( str.25). Albowiem prawo było pierwszą ofiarą komunistów, dziś jeszcze zwłoki „prawnego” systemu PRL-u gniją i zaśmiecają III RP, a kasta post-peerelowskich sędziów dyktuje nawet Prezydentowi swoje warunki i bezprawne kaprysy. Kiedy naprawdę powstanie III RP?

Marek Baterowicz


***

17 września 1939


Po tylu latach widzę was umarłych,

zamiast „aniołów na rodzinnych polach”,

gdy szkielety z kosą i gwiazdą na czołach

tłoczą się na granicy Europy i Azji

 

Była niedziela, ludzie rozmodleni

nie takich czekali śpiewów i Ofiary,

klęcząc przed Światłem u ołtarzy

usłyszeli nagle głuche kroki Śmierci...

 

I mrok i mogiły w tylu miastach, wioskach,

splamionych od rzezi i brudnych rąk sołdatów,

tam gdzie była kiedyś praworządna Polska

dzisiaj słychać krzyk zniewolonych ptaków...

 

Panie, gdy otworzysz kiedyś słuch narodów

ludzie przebudzą się z kłamstw, wstaną z Prawdą...

Znów ujrzą Światło u ołtarzy, w Bogu,

i zmówią pacierz za Ziemię Umarłą...

17 września 2021

Marek Baterowicz

 

Od redakcji:

Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.