Bożena Ratter: Galicja wymyślona przez chytrość austriacką
data:07 września 2019     Redaktor: Redakcja

Europa jutra. Silna czyli jaka? – to główne przesłanie, które przez trzy wrześniowe dni będzie przyświecać uczestnikom XXIX Forum Ekonomicznego w Krynicy. Województwo Małopolskie jest partnerem głównym wydarzenia- przeczytałam na stronie malopolska.pl
„Chytrość austriacką” przejęli Ukraińcy, prowadząc od lat politykę wspierani przez nacjonalistyczną diasporę kanadyjską, amerykańską, europejską , nazywając "Galicją" [...] tereny od wieków zagospodarowywane przez Rzeczpospolitą Polską... - pisze Autorka.

 
Małopolska w rzeczywistości była większa niż Wielkopolska, ale nazwa „mało” znaczy „nowa”.
Od Unii Lubelskiej składała się ona z 11 województw, 3 księstw i 3 ziem : Woj. Krakowskie, Woj. Sandomierskie, Woj. Kijowskie (główne miasto Ż y t o m i e rz) , Woj.ruskie (główne miasto L w ó w), Woj. Wołyńskie (główne miasto Ł u c k), Woj. Podolskie (główne miasto K a m i e n i e c), Woj. Poleskie, Woj. Lubelskie , Woj. Bełzkie, Woj. Podlaskie, Woj. Bracławskie (stanowi część Podola). Woj. Czernichowskie należało do Polski od r. 1618 do 1667.
Powyższy opis Polski pochodzi z wydawnictwa:
Naród Polski i jego ziemie opisane dla Ludu i Młodzieży, z mapkami i obrazkami. Cena 10 halerzy.
Stanisławów 1903, nakładem Romana Jasielskiego.
Skład główny w księgarni W. Zukerkandla w Złoczowie.
 
Małopolska tworzy dzisiaj południową część Rzeczypospolitej, opartą o Karpaty, nakrytą w środku baldachimem rzek Wisły i Sanu, oddzieloną od Rosji prostopadłą linią Zbrucza. Historyczna Małopolska miała oczywiście granice inne. Z chwilą wejścia tej dzielnicy w skład dzisiejszego państwa polskiego zapada w niepamięć nazwa Galicji, wymyślona przez chytrość austriacką, która szukając tytułu „prawnego” do jej posiadania, odgrzebała epizod dziejowy z XIII w. gdy Koloman Węgierski jako król Halicza i Włodzimierza, tytułował się „Gallitiae Lodomeriaeque Rex” .
Wyjaśnienie pochodzi z poniższego wydawnictwa:
Podróż po Polsce – zestawili K. Jaworski i K. Błaszczyński
Poznań 1929
Fiszer i Majewski, Księgarnia Uniwersytecka ul. Gwarna.
 
„Chytrość austriacką” przejęli Ukraińcy, prowadząc od lat politykę wspierani przez nacjonalistyczną diasporę kanadyjską, amerykańską, europejską , nazywając "Galicją" nie tylko tereny od wieków zagospodarowywane przez Rzeczpospolitą Polską, bronione przez Nią przed hordami Turków, Tatarów, Kozaków, odbudowywane, uzbrajane przez nią w infrastrukturę, przemysł, rolnictwo, oświatę, naukę, kulturę, sztukę, literaturę, ale używając nazwy „Galicja” w przestrzeni publicznej dla korporacji taksówkowych, lokali itp.  Polityka  „oswojenia” turystów nie znających historii z antypolską, ukraińską narracją.
Czy  ukraińska „chytrość galicyjska” jest szukaniem tytułu prawnego do posiadania ziem Rzeczypospolitej ograbionej przez odwiecznych wrogów, Niemcy i Rosję przy aprobacie europejskich i amerykańskich sojuszników?  Exodus Polaków i zastępowanie ich Ukraińcami to już jedna z form realizacji.
 
Podczas XXIX Forum Ekonomicznego wręczono również nagrodę Nowa Kultura - Nowej Europy im. Stanisława Vincenta. W latach 2005-2007 inicjatorem nagrody był  Instytut Studiów Wschodnich założony przez Zygmunta Berdychowskiego. 4 września 2019 r. nagrodę wręczył profesorowi  Csaba Gyorgy Kiss Przewodniczący RM Krakowa, Dominik Jaśkowiec.  Zszokowało mnie użycie nazwy „Galicja” w uzasadnieniu przyznania nagrody zarówno  na określenie miejsca uroczystości jak i terenu, na którym żył i tworzył  polski etnograf, Stanisław Vincent. Nie przypominam sobie, by w pięknej opowieści „Na wysokiej Połoninie” nazywał świat Hucułów Galicją.
 
Nie słyszałam też, by Kanclerz Niemiec  w Nowej Europie czyli  Unii Europejskiej, w imię  „Nowej Kultury” rezygnował z wielowiekowego niemieckiego dziedzictwa i chciał je oddać zaproszonym emigrantom z krajów islamskich.
W 2018 roku we Lwowie odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa „Profesor Benedykt Dybowski – czołowy badacz wspólnego dziedzictwa przyrodniczego Polski, Białorusi i Ukrainy”. Czy zostało omówione wspólne dziedzictwo przyrodnicze nieistniejących, spalonych, zrównanych z ziemią ponad 2000 przedwojennych polskich wsi, osad, kolonii, ich przyroda, pola, łąki, sady, w których bestialsko mordowali Polaków ukraińscy nacjonaliści z band OUN UPA i cywilna ludność?
We Lwowie fetowane jest również święto Jacka Kuronia, specjalisty  w polskiej polityce wschodniej i narodowościowej według Bogumiły Berdychowskiej.
 
A przecież we Lwowie mamy specjalistów polskich od wieków, nie musimy przywozić komunistycznych działaczy PRL!  Jeśli chodzi tylko o zmarłych, można przejrzeć Ilustrowany Przewodnik po Cmentarzu Łyczakowskim Aleksandra Medyńskiego, wydany w 1937 r.  w „Drukarni Polskiej” B. Wysłoucha we Lwowie, ul. Krasickich 18a.
Znajdziemy specjalistów od polityki,  Wacława Zaleskiego, Stanisława Szczepanowskiego, Otto Hausera, Franciszka Smolka, Franciszka Stefczyka, Wacława Wolskiego, Ernesta Adama, Aleksandra Skarbka, Tadeusza Cieńskiego, Hipolita Śliwińskiego, Jana Rozwadowskiego, Bolesława Wysłoucha, Wojciecha Biechońskiego, Teofila Merunowicza, Ksawerego Fischera, Edwina Płażka,  Emanuela Dworskiego, Leonarda Stahla, Ludwika Goltentala i wielu innych,  specjalistów od rzeźby jak Hartman Witwer, Antoni Schimser, Tadeusz Barącz, Antoni Kurzawa, Julian Markowski, Otto, Nalberczak, Zacharewicz, Młodnicka, Jarzymowski i wielu innych, specjalistów od historii jak Karol Szajnocha, Henryk Schmidt, August Bielowski, Maurycy Dzieduszycki, Oswald Balzer, Władysław Łoziński, Franciszek Jaworski, specjalistów od nauki jak Rudolf Zuber, Marcin Ernst, Ernest Till, Ignacy Zakrzewski, Józef Maksymilian Ossoliński, od medycyny Ludwik Rydygier, Wawrzyniec Żmurko, Emanuel Machek, od prawa Stanisław Zborowski, August Łoziński, Michał Grek, Adolf Czerwiński. Przepraszam, wymieniłam niewiele nazwisk z nietuzinkowej, światowej sławy polskiej inteligencji z Ziem Wschodnich I i II RP.
 
Wyjeżdżając do Wilna przez Zdołbunów, Sarny, Baranowicze i Lidę, czułem się w skórze Forda, wyjeżdżającego na własnym jachcie w podróż naokoło świata i serdecznie współczułem z tymi wszystkimi, którzy nie nosili na szyi pod koszulą woreczka z pokaźną ilością złotych, nie licząc drobnych. Siedząc w przedziale pierwszej klasy, myślałem sobie : „Dobrze jest na świecie w pierwszej klasie“ i przyciskałem do piersi ów kochany woreczek, który miał mi otworzyć bramy Sezamu.
Mój towarzysz podróży czynił to samo ze swoim woreczkiem, lecz bardziej nerwowo, gdyż zdołałem go w międzyczasie poinformować, że między Dubnem a Zdołbunowem grasuje od pewnego czasu kuzyn atamana Muchy, i ten ze specjalnym zamiłowaniem wskakuje do przedziałów pierwszej klasy i lekkim poderżnięciem gardła ubezwładnia pasażerów, noszących woreczki na piersiach.
Poczęliśmy się zastanawiać nad różnemi sposobami napadów bandyckich ostatnich czasów i postanowiliśmy stanowczo nie przyjmować od nikogo zatrutych papierosów, nie wdawać się z nikim w rozmowę i w razie, gdyby najlżejszy zapach chloroformu doszedł do naszych nozdrzy, natychmiast pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa.
Na pociągnięcie hamulca mogliśmy sobie tern łatwiej pozwolić, że znajdowaliśmy się w wagonie, gdzie wyraźnie było napisane: „Missbrauch der Notbremse roird mit 2—5 Kronen bestraft. K. k. Oesterreichische Slaats- bahnen".
Była to całkiem tania przyjemność, wobec tego, że korona austrjacka dawno już ustąpiła miejsca szylingowi i dlatego uradziliśmy wobec choćby najmniejszego niebezpieczeństwa pociągnąć za hamulec, płacąc lojalnie koszta po połowie.
A pociąg tymczasem stał pod oszkloną halą dworca kolejowego we Lwowie, sapiąc i prychając parą, jakby zbierał się do skoku w ciemną dal.
-Dobrze, że znaleźliśmy osobny przedział; będzie można się zdrzemnąć - zauważył mój przyjaciel, rozciągając się na miękkiej kanapce
- Dobrze i niedobrze. — wtrąciłem — Do Brodów możemy jako tako być spokojni, bo będziemy na terenie Małopolski, ale już od Dubna, Bóg raczy wiedzieć co będzie...
(…)
Użyłem tu słowa „cepr", które dla niewtajemniczonych w gwarę góralską, będzie może niezrozumiałe. Otóż cepr, jest to, według pojęć górali, człowiek z nizin, z miast i osiedli ludzkich, gdzie nie ma gór, ale za to jest wielu wairjatów, którzy przyjeżdżają do Zakopanego, aby się dać żywcem obłupać ze skóry. Jednem słowem: cepr, jest to dojna krowa, którą każdy tubylec może wydoić, nie oglądając się na żadne pyskowania gazet, ani na t. z w. Urząd Klimatyczny, ani nawet na automobil  pana ministra, krążący w pobliżu. Słowo „cepr", przetransponowane na grunt reszty Małopolski, znaczy tyle, co gość, który np. przyjechał do Krakowa, aby wziąć udział w pogrzebie Słowackiego, lub zjechał do Lwowa na Targi Wschodnie, czyli człowiek, którego nabijają w butelkę.
W. Raort, Na karuzelu – kartki z wesołej podróży po Polsce z rysunkami Kamila Mackiewicza, Drukarnia Goldmana we Lwowie, 1928
 
Bożena Ratter





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.