Bożena Ratter: Ten straszny terror uzyskał cichą akceptację
data:26 czerwca 2019     Redaktor: Redakcja

Zbliża się kolejna rocznica Rzezi Wołyńskiej. Przypominamy felieton sprzed roku i przypominamy o rocznicy upamiętnienia ludobójstwa na Wołyniu - już 11 lipca.
Nieosądzone zbrodnie rodzą nowe - pisze Bożena Ratter o ludobójstwie na Wołyniu dokonanym na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów.

Szanowni Państwo, serdecznie dziękuję za zaproszenie na obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich  nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Południowo-wschodnie kresy II Rzeczypospolitej kryją do dziś wielką, niezabliźnioną ranę… Przez wiele lat ze zdumieniem słuchaliśmy głosów płynących także z polskiej strony zaprzeczających ludobójczemu charakterowi działań podejmowanych  przez oddziały UPA… W 2016 roku polski Sejm jednoznacznie odciął się od haniebnych dywagacji ustanawiając Narodowy Dzień Pamięci Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich  nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Dla mieszkańców Opolszczyzny, wygnańców z Kresów i ich potomków dzień ten przywołuje bardzo bolesne wspomnienia o męczeńskiej śmierci członków najbliższej rodziny, przyjaciół i sąsiadów -  list Ministra  Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odczytany został 1 czerwca 2019 roku organizatorom i uczestnikom  uroczystości w Kędzierzynie Koźlu.
 
W czerwcu 2019 roku nie odciął się jeszcze od „dywagacji” Instytut Pileckiego - Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami – polska państwowa instytucja kultury podległa Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, powołana 29 kwietnia 2016 z inicjatywy wiceminister Magdaleny Gawin.
Instytut Pileckiego nie odniósł się do uchwały w Sejmie z 2016 roku w reklamie, którą umieścił w stacji metra Politechnika w Warszawie. Podróżujący metrem może odczytać : wciąż byliśmy sąsiadami, w czasie Rzezi Wołyńskiej Anatolij i Zinaida uratowali polską rodzinę, ostrzegając ja przed atakami UPA.
To nie była rzeź wołyńska, to było Ludobójstwo obywateli polskich dokonane przez nacjonalistów ukraińskich spod znaku band  OUN UPA  i wpierającą ich otumanioną ukraińską ludność na Ziemiach Południowo-wschodnich II RP.  Ludobójstwo na obywatelach polskich na Wołyniu i  w Małopolsce Południowo-wschodniej , w województwie wołyńskim, tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, poleskim, lubelskim, krakowskim…  Są na to setki tysięcy dokumentów.
 
Ludobójstwo dokonane na ludności polskiej przez OUN-UPA w latach 1939-1947 w pow. Tomaszów Lubelski cz. 4
Na Rubieży: cz 1 nr 9/2007 s 36, cz 2 nr 97 s 32, cz 3 nr 115/2011 s 13 ( Szczepan Siekierka)
Gospodarz opowiedział nam jak 18 marca 1944 roku, o szarym świcie zbrojne grupy OUN - UPA pod dowództwem Mirosława Onyszkiewicza, ps. „Orest” dokonały w ciągu kilku godzin rabunku i mordu 53 mieszkańców Tarnoszyna i 10 mieszkańców sąsiedniego Ulhówka, do którego mieliśmy wkrótce wyruszyć na zasadzkę. W dniu napadu, opowiadał Buczkowski, zamordowano w bestialski sposób 23 kobiety w różnym wieku i 16 dzieci, dziesięcioro z nich miało poniżej pięciu lat. Do rzezi bandyci wykorzystali broń palną, widły, siekiery, noże i bagnety. Często pastwiono się nad nieszczęsnymi z niespotykanym sadyzmem zanim uśmiercono. W samym tylko Tarnoszynie banderowcy spalili 98 zabudowań. Dokonali masowej grabieży. Z kolonii tarnoszyńskiej zamordowano 4-osobową rodzinę Wolaninów. Wielu Polaków banderowcy palili żywcem w zabudowaniach. …
Przed nami zabudowania wsi Szczepiatyn. Podwajamy czujność. Zwiększamy odległości miedzy strzelcami. Sprawdzamy broń i granaty. Panuje złowroga cisza. Poprawiam pas karabinu. Część zabudowań spalona. Tu i ówdzie sterczą osmolone ściany, kominy nieistniejących chałup. Obserwujemy teren. Czujnie przemykamy przez wieś. Na skraju zabudowy po lewej stronie drogi gruntowej w kierunku na Ulhówek widnieje rozpadający się młyn. Od niego biegnie droga, która prowadzi do zabudowy kolonii. Przy ocalałej z pożaru ścianie stoją drewniane taczki. Naga, młoda kobieta została do nich przybita gwoździami wbitymi w rozkrzyżowane dłonie i ramiona.
 
Ludobójstwo dokonane na ludności polskiej przez OUN-UPA w latach 1939-1946 w woj. tarnopolskim pow. Kamionka Strumiłowa
Na Rubieży nr 3/13/1995 a. 1. NR 58/2002 cz. 2. NR 102/2009 Cl. 3. ( Szczepan Siekierka)
Emilia Rakowska z d. Skrzypek - Australia
Głos z dalekiej Australii
Od krewnej z Polski otrzymałam kilka egzemplarzy czasopisma pt. Na Rubieży … Zawarte w nim relacje i wspomnienia to najprawdziwsza historia opisana przez naocznych świadków zbrodni popełnionych w latach 1939-1947 przez Ukraińską Powstańczą Armię. Po wojnie w Australii osiedliło się dużo Polaków z Kresów Wschodnich i Ukraińców. Niektórzy z nich należeli do tej „armii”, która w okrutny sposób wymordowała dwieście tysięcy Polaków. Coraz więcej świadków tamtych okrutnych wydarzeń odchodzi, a ci co jeszcze żyją, nie potrafią wyzbyć się strachu ..
To tyle na wstępie, chciałabym też w skrócie opisać moją wędrówkę z podolskiej wsi do Australii. Pochodzę ze wsi o nazwie MAZIARNIA WAWRZKOWA pow. Kamionka Strumiłowa woj. tarnopolskie. Była to wieś koherentna - zamieszkała przez ludność polską, pamiętam jedną rodzinę ukraińską i kilka małżeństw mieszanych. Wieś rozległa z gospodarstwami o pokaźnym areale ziemi. We wsi był kościół, czteroklasowa szkoła i duża świetlica, po pracy pełna rozśpiewanej młodzieży. Położona była, wśród sosnowych lasów - pachnących żywicą, ukwieconych łąk na wiosnę i falujących łanów zbóż latem.
W tej wsi w 1925 roku ja się urodziłam. Moje rodzeństwo to cztery siostry i jeden brat. Rodzice moi Maria i Józef mieli dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. Ojciec zmarł, gdy miałam niecałe cztery lata. Mama jako wdowa dobrze radziła sobie z prowadzeniem gospodarstwa i wychowywaniem dzieci. Z ustnego przekazu mamy dowiedziałam się, że mój pradziadek był Czechem o nazwisku SKRZYPEK WAWRZYK - kupił on kilkadziesiąt hektarów ziemi w wyżej wymienionej okolicy i założył fabryczkę mazutu, stąd nazwa wsi MAZARNIA WAWRZYKOWA. ..W 1939 roku miałam już 14 lat, pamiętam wkroczenie na nasz teren Sowietów. W naszej wsi było spokojnie, ale tam gdzie mieszkali Ukraińcy - to ogarnęła ich euforia - cieszyli się, witali żołnierzy kwiatami i śpiewem. No i zaczęło się donosicielstwo na Polaków, mordowanie żołnierzy Polskich po klęsce wrześniowej. Ukraińcy wstępowali do policji i sporządzali listy z nazwiskami osadników legionistów polskich do wywózki na Sybir i innych części kraju (ZSRR). Ale apogeum ich bazyliszkowej natury ujawnił się z chwilą okupacji niemieckiej, kiedy Hitler napadł na Związek Radziecki w 1942 roku. To właśnie wtedy na ochotnika wstępowali do armii niemieckiej. Razem z Niemcami likwidowali Żydów, grabili ich majątki, a potem już jako bandy z UPA masowo mordowali Polaków, palili i rabowali całe wsie najpierw na Wołyniu, a potem w Małopolsce. Niemcy na okupowanych terenach zarządzili, że młodzież po ukończeniu czternastu lat musi pracować na rzecz okupanta. Ja należałam do starszego rocznika, miałam wtedy skończone siedemnaście lat, musiałam razem z innymi jechać do Niemiec na przymusowe roboty.
W 1944 roku dostałam ostatni list od siostry Marii, która pisała, że wioski już nie ma, została spalona i ograbiona, 35 osób zamordowanych - brat Władysław i mąż kuzynki - zaginęli, z pewnością też zostali zamordowani, ona razem z mamą schroniła się w Busku.
Obie zmarły z choroby w Busku, przeżyły 2 inne siostry, Bronia i Frania, które pani Emila odwiedziła w 1968 roku pytając, co zdarzyło się w jej rodzinnej wsi.  
Napad był o północy 25 marca 1944 roku. Ludność wsi nie spodziewała się tak zmasowanego ataku. Ta napaść była przez banderowców starannie zaplanowana. Banda z UPA weszła drogą do samego serca wsi i zaczęli od zabudowań sołtysa o nazwisku Święs, zamordowali całą rodzinę Jana, Marię i Stanisławę, a domostwo podpalili. Następnie podpalili drewniany kościół szkołę i świetlicę. ..Banderowcy po kolei mordowali ludzi z domostw, wynosili co się dało i podpalali zabudowania…Ocaleli tylko ci, którzy zdążyli ukryć się w lesie lub dobiec do innych wsi jak Huta, Połoniczna lub Grabowa. Niektórzy z nich rano poszli zobaczyć co zostało ze wsi Maziarni Wawrzykowej. Jak weszli widok był okropny - poczerniałe kikuty kominów, żarzące się jeszcze drewniane belki domostw, zaduch, gdzieniegdzie martwe zwierzęta i zwłoki pomordowanych, okropnie zmasakrowane. Rozpoznano leśniczego Muzyczaka - miał odrąbaną głowę, obok leżał jego syn. Również we wsi Turki - był napad, zamordowali 17 osób - między nimi żywcem spalili rodzinę Skrzypek - brata naszego ojca Jana, jego żonę Marylę i syna Władysława.
Siostrom razem z innymi uciekinierami w bydlęcych wagonach Niemcy umożliwili wyjazd do Polski na Podkarpacie. Tam prawie rok mieszkały we wsi Trzcinica koło Jasła u gospodarza o nazwisku Wilczak. To byli bardzo dobrzy ludzie - pomagali siostrom, one pracowały w ich gospodarstwie, zanim wyjechały na Ziemie Odzyskane.
Wracałam do Australii chora – wspomina pani Emilia, wiedząc, że z siostrami nie zobaczę się już więcej. Lata mijały - nie mieliśmy dzieci. Razem z mężem w wieku 70 lat przeszliśmy na emeryturę. W roku 2007 mąż zmarł, zostałam sama, ale mam dobrych znajomych, sąsiadów - pomagają mi w miarę potrzeby. U schyłku życia często wracam wspomnieniami do mojej rodzinnej wsi. Miejsca, którym była Maziarnia Wawrzkowa, siostra nie mogła odnaleźć, rósł tam młody sosnowy zagajnik. Nawet dawnego lasu już nie było. jedynym pozostałym znakiem jest duży kamień - niemy świadek minionych zdarzeń.
Władysław Kubów we wstępie do wspomnień „Terroryzm na Podolu” napisał: zdecydowałem się w wieku 80 lat napisać tę książkę, aby dać świadectwo prawdzie o strasznych wydarzeniach na Podolu, szczególnie w czasie II wojny światowej. Mordowały tu w okrutny sposób ludzi, od niemowlęcia do starca, bojówki ukraińskie zorganizowane przez OUN. Wydarzenia te przeżyłem osobiście. Powinny być potępione  i osądzone. Pragnę również oddać cześć  OFIAROM tych zbrodni i upamiętnić ich nazwiska.
Dr Józef Fajkowski, historyk, do którego zwrócił się z prośbą o korektę napisał: Opracowanie to jest niezwykłym dokumentem, mogą czerpać pełnymi garściami z takich książek zawodowi historycy, jako źródła.
 
Szkoda, że  naukowe gremium Instytutu Pileckiego (jak i gremia mediów czy MKiDN) nie korzysta z takich rad. Mimo, iż mottem Instytutu jest : "Upamiętnianie, dokumentowanie i badanie historii XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego doświadczenia i losów obywateli polskich " nie znalazłam na stronie „polskiego doświadczenia i losów ” Polaków z Ziem Wschodnich II RP mordowanych w więzieniach i dołach śmierci Lwowa, Stanisławowa, Łucka, Pińska…, mordowanych skrytobójczo w lasach, wsiach, na polach, w dworach, chatach, leśniczówkach, szkołach, kościołach, wywożonych do sowieckich łagrów na Syberii, Kazachstanie na podstawie list przygotowanych przez Ukraińców, losu 200 000 zamordowanych w bestialski sposób przez Ukraińców zgodnie z wytycznymi Nacjonalizmu Doncowa.
 
Współczuję dzisiaj  Amerykanom dotkniętym tragedią World Trade Center,  lecz jednocześnie odżywa we mnie wspomnienie terroru, jaki dotknął Polaków na Kresach. I nasuwa się gorzka konstatacja, że terroryzm mógł stać się  pierwszoplanowym problemem świata dopiero wtedy, gdy tysiące ludzi zostało pogrzebanych na oczach milionów telewidzów pod gruzami największej budowli w najpotężniejszym światowym mocarstwie. Tymczasem to, co wydarzyło się blisko 60 lat temu na Kresach, nie zostało nigdy przez światową  opinię publiczną ani zauważone, ani potępione .[również polską - uwaga BR].
A przecież szalał tam straszliwy terror na masową skalę. Trudno by znaleźć w historii ludzkości takiego nagromadzenia potwornych zbrodni. One porażają zarówno rozmiarami, jak i sposobami popełniania. Dobrze, że obecnie zaczynają się ukazywać  książki dokumentujące te wydarzenia.
Pokazują one - a książka “Terroryzm na Podolu” czyni to w sposób niezwykle staranny – jak doszło do tego, że społeczność kresowa, zgodnie i pokojowo od lat żyjąca podzieliła się na dwie grupy: ofiary i zbrodniarzy- napisał we wstępie o. prof. dr hab. Mieczysław Albert Krąpiec, który pochodzi ze Zbaraża na Podolu.
Ta najbardziej skrajna i zwyrodniała postać terroryzmu, zakładająca osiąganie politycznych celów przez masową  eksterminację cywilnej ludności, kiełkowała i rozwijała się również na naszych polskich ziemiach w nacjonalistycznych kręgach ukraińskich…Początek i narastanie terroru na Kresach zapamiętałem jako dziecko. Jeszcze przed 1930 r. nacjonaliści ukraińscy przeprowadzili akcję palenia polskich stodół i stogów ze zbożem. Pamiętam grozę płonących w nocy ogromnych stogów pszenicy, gdy niszczono zbiory panu Konopackiemu, bogatemu właścicielowi ziemskiemu z mojej rodzinnej Berezowicy Małej. Najstraszniejsze miało dopiero nadejść. Kilkanaście lat później ten Konopacki zginął obdarty przez nacjonalistów ukraińskich ze skóry. W mojej rodzinnej wsi i w setkach jej podobnych, działy się rzeczy nie do wyobrażenia. Głowy niemowląt i dzieci rozbijano o ściany, dzieci wieszano na jelitach matek, księży piłowano w beczkach i korytach, przybijano gwoździami do drzwi kościołów...
Nieosądzone zbrodnie rodzą nowe. Ten straszny terror, który dotknął niewinną ludność polską, nie został nigdy potępiony, a zatem w pewnym sensie uzyskał cichą akceptację. (Warszawa 2003 r.)
 
Bożena Ratter
 
Od Redakcji:
Na stronie https://instytutpileckiego.pl/pl/zbiory/swiadkowie-epoki?wolyn=on znajdują się dwie mówione relacje oznaczone #okupacja#Wołyń_UPA
 

Krzesimir Dębski

Krzesimir Dębski (ur. 1953 w Wałbrzychu), wybitny polski kompozytor, muzyk i dyrygent. Opowiada o zbrodni w Kisielinie na Wołyniu, podczas której ukraińscy nacjonaliści zamordowali jego dziadków. Rodzice cudem przeżyli w oblężonym kościele, a po wojnie wyjechali na "ziemie odzyskane".

#okupacja #Wołyń_UPA

Irena Koźlicka

Irena Koźlicka (ur. 1935 w Poluchnie na Wołyniu). Wspomina sielskie dzieciństwo na Wołyniu i tragiczne lato 1943 roku. Znajomy Ukrainiec Petro Stasiuk ostrzegał ich przed napadami ukraińskich nacjonalistów, postanowili się więc ukryć. Wraz z mamą schowała się w zbożu, niestety zostały odnalezione. Mama została zastrzelona a 8-letnia Irena Koźlicka przeżyła i schroniła się w domu Petra Stasiuka. Po kilku tygodniach odnalazł ją ojciec i zabrał do Horochowa.

#okupacja #pomoc_w_czasie_II_WŚ #Wołyń_UPA

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.