Dagmara Swałtek-Niewińska sięgnęła po akta sprawy karnej byłego żydowskiego policjanta Salomona Frisha, który ze swoimi kolegami wyszukiwał i otwierał bunkry i wydawał ich lokatorów w ręce okupantów. Z tych akt wynika, że żydowscy policjanci (w skrócie OD-manni) działali bez bez asysty Niemców, o Polakach nie wspominając wydając w ręce Niemców po trzeciej deportacji (wrzesień 1943 r.) setki swoich rodaków. - mówi dr. Gontarczyk w wywiadzie dla wpolityce.pl - Przeczytałem te akta i skonfrontowałem ich treść ze wspomnianą przez Pana książką [ „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” - przyp. red.]. W niej napisano, że żydowskie bunkry wykrywały zespoły składające się z „niemieckiego policjanta i policjantów polskich”. Więc w narracji historycznej tej książki polscy policjanci zastąpili żydowskich. Zapytałem więc publicznie, że jeżeli to nie jest grube fałszerstwo, to co nim jest?
W dalszej części wywiadu naukowiec z IPN stwierdza
- To co opisałem było tylko drobnym fragmentem większej całości, laboratoryjnym pokazaniem, o co tu chodzi. To było programowe zmistyfikowanie historii getta w Bochni. Swałtek-Niewińska miała inne źródła, a nawet opracowania wydane pod szyldem, uwaga, uwaga, macierzystego Centrum Badań nad Zagładą Żydów, w których wspomniane są różne dramatyczne aspekty działalności żydowskiej policji w Bochni z samym Samuelem Frishem na czele. Jeżeli wspomniana zrobiła to co zrobiła, czyli na dużą skalę przemilczała sprawę posługując się jakimiś bzdurnymi ogólnikami, to znaczy, że podjęła w tej kwestii świadomą decyzję. Że napisze taką wersję historii, jakiej w rzeczywistości nie było.
Polecamy cały wywiad:
https://wpolityce.pl/historia/439408-nasz-wywiad-dr-gontarczyk-odpowiada-bardzo-to-marniutkie
oraz wywiad dla Radia Wnet.