BRAKUJĄCE OGNIWO
I któż odkryje tych, co opadli na samo dno ziemi
W kredę sypką mieli się zmienić i w nędzną glinę
Pod warstwą skał osadowych, peerelu skamielin
Czy jak węgiel z pralasu, czarna prawda wypłynie
Czy odkryje ich Darwin i zasady doboru odszuka
Poddani procesom ciśnienia i zmowie milczenia
- Żyją sędziowie i wyroków ich przetrwała nauka
Co ogniwo znaleźli przeklęte, polskiego istnienia
- I tak od teorii, ważniejsza się okazała praktyka
Bo strzał w tył głowy oznacza, że na to zasłużyli
Od kłamstw jednak, nie wyewoluował bandyta
I gady plemienia zbrodni, dotąd też nie zmieniły
BILANS KSIĘGOWY
Tkwi nadal w księdze pewien zapis dłużny
i bilans księgowy, od dawna już gotowy, psuje
może imiona odjęto, w tabeli tej rachuby,
stąd pewnie wynik powstał, zbyt optymistyczny
-lub nieczytelne może, po prostu były cyfry,
po stronie „winien”, w prawej kolumnie,
białej kartki papieru, zalanej zeschłym kleksem krwi
Czy wyrok przypomni kto po latach, policzy koszty,
po stronie pasywów, w tabeli krzywd
-szczególnie, gdy palce już złamane
i oddech, w boku przebitym jest nierówny,
a śmierć pozwala mówić bezgłośnie tylko,
w celi, pod darnią ziemi, w dole, dwa na trzy
W rejestrze utkwiła też koszula czysta
(zapięty pod szyją guzik jest starannie
-z Bogiem, Panowie, przed wyjściem, tuż, w nieznane)
i zarękawki munduru czyjeś,
od sumowanych za Polskę wciąż różańców
co błyszczą, tak wytarte
A jednak Bóg, na końcu, podliczy tę ofiarę,
Jak igłę odnajdzie w stogu kłamstw,
do wiary doda upór (dał siłę w oczy prosto patrzeć
gdy w świetle nagiej żarówki, składany był testament)
-i czyny spisze-te, jak trzeba, co schnąć będą długo,
pod piórem wiecznym, inkaust z krwi dawnej,
w barwę indygo przejdzie, w niebieski atrament
OPIECZĘTOWANA KWATERA
Nic pewnego poza Nim na świecie i znikąd zbawienia
Chociaż piętrzą się kości, jak wapnem bielona żałość
A może zginęli na próżno, pośród wzgardy, cierpienia
I egzystencji na wylot kruchej, dowiedli swej marności
Z czyjego rozkazu milczał Bóg, czemu spuścił głowę
Czy tak dopełnić musiała się miara zła, tak nieludzka
Bo ulepiony z gliny, za trybunałem zasiadał człowiek
Tchnieniem w nozdrza, śmierć ożywiał w dowódcach
Czy wystarczy spamiętać krzywdy o zgasłej wojnie
Kiedy krew znaczy przekleństwem, te czoła synów
Tak diaspora zbrodni, latami wrosła nam w Polskę
I urąga planom wolności zawieszonym na Krzyżu
Tajemnica Bożych planów, wciąż trwa obietnica
Już zdjęto pieczęć ziemi, warstwy całunu płowe
I przywrócone będą stopnie oraz imiona żywota
I kości białe wrosną w jedno Ciało Chrystusowe
Wojciech Miotke z Rumi k.Gdyni