Bożena Ratter: Twarde wymaganie tego, żeby człowiek został człowiekiem
data:26 lutego 2019     Redaktor: Anna

Są takie miejsca w Polsce, wobec których nikt nie jest pozostaje obojętny. Jak niegasnący ogień. Nawet ci, którzy twierdzą, że to temat przebrzmiały, zastępczy wobec walącej się gospodarki wiedzą, że tego odłożyć w niepamięć nie można. Przecież to, że Polska w ruinie, ma ścisły związek z tą historią z początku Polski Ludowej, władzy komunistycznej, która wyniszczała najwartościowszych Polaków. Konsekwencje tego mamy dzisiaj. Nie można pominąć tych faktów.

Na wystawie zorganizowanej w 2015 roku w ramach projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956" zaprezentowano 28 sylwetek polskich bohaterów – żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Ich szczątki odnaleziono w wyniku dotychczasowych prac ekshumacyjnych i identyfikacyjnych prowadzonych przez ekipę specjalistów kierowanych przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka - wystawa zorganizowana była w 2015 roku w ramach projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956".
 
Oni wierzyli w wolną Polskę i czekają na odpowiedź. Oni i ich rodziny. Tu spotykamy córkę Generała Fieldorfa. 25 lutego 1953 roku została wykonana kara śmierci wobec Generała, organizatora i dowódcę Kedywu – Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej AK, w więzieniu na Mokotowie. Został oskarżony za „zdradę ojczyzny” na podstawie art. 1 dekretu o wymiarze kary dla „faszystowsko hitlerowskich zbrodniarzy i zdrajców narodu polskiego”– tymi słowami zaczyna Alina Czerniakowska opowieść w filmie „On wierzył w Polskę”, w 2010 r.
 
Poszukiwania tysięcy szczątków polskiej elity, która w wyniku napaści Niemiec i ZSRR zmobilizowana przez rząd do Wojska Polskiego, broniła z honorem naszej niepodległości, i za to została zamordowana, wciąż trwają. Nie mamy szans na odnalezienie wszystkich, zwłaszcza tych, którzy umierali w sowieckich obozach koncentracyjnych w głębi Rosji, Kazachstanu oraz na Ziemiach Wschodnich Rzeczpospolitej, które nam zabrano traktatem „światłych” i „mądrzejszych”, za to wrogów państwa i narodu polskiego.
 
Prawi obywatele państwa polskiego mordowani skrytobójczo przez komunistów z NKWD, KBW, Smiersz, samozwańczy „rząd” PKWN i bandytów z GL i AL, którzy nienawiść do nich wyssali z „pseudonauki” Marksa, Lenina, Stalina i braku zasad moralnych i którzy nie ponieśli kary za te i inne popełnione zbrodnie. Przez blisko pół wieku trwania systemu komunistycznego w Polsce i później, władze i podległe im struktury państwa czyniły wszystko, aby prawda o masowych zbrodniach dokonywanych przez komunistów nigdy nie stała się elementem powszechnej świadomości historycznej Polaków.
Strata najbliższych była i jest w świadomości rodzin, żon, matek, mężów, ojców, dzieci, wnuków, prawnuków zamordowanych Polaków. Tak jak obecne synekury i obecną nienawiść komunistycznych oprawców dziedziczą ich dzieci i wnukowie (nie wszyscy zapewne), tak traumę i wykluczenie z normalnego życia odziedziczyły rodziny ofiar.
Bardzo często jest tak, że te rodziny przez wiele lat nosiły w sobie ból nie do opisania. Te tragiczne przeżycia odcisnęły się na wszystkich członkach tych rodzin, na dzieciach, częściowo nawet na wnukach. Dzisiaj następuje coś na kształt oczyszczenia, wyjścia z tej traumy, która przez lata trawiła wiele polskich rodzin – opowiada profesor Krzysztof Szwagrzyk.
Nie wszystkim potomkom dane było dożyć tego momentu.
Barbara Szendzielarz, córka majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Córka „wyklętego” nie miała łatwego i dostatniego życia, zmarła w Domu Opieki Społecznej. W swoim testamencie prosiła, by pochować ją obok ojca w symbolicznym grobie, stało się to możliwe nie dlatego, że władze państwa w poczuciu odpowiedzialności i skruchy oraz w imię pojednania podzielonego społeczeństwa zapewniły godny pochówek. Dzięki ofiarności części społeczeństwa, które nie jest opętane nienawiścią do przeszłości i upamiętniania, tych co odeszli, udało się uzbierać środki pozwalające na spełnienie ostatniej woli. Nikt ze „zwycięzców/wyzwolicieli” nie przyszedł do Domu Opieki Społecznej, by porozmawiać z Nią i przeprosić, nikt z winnych i odpowiedzialnych nie przemówił w kościele podczas Jej pogrzebu w 2012 roku. Dopiero po Jej śmierci zostały odnalezione doczesne szczątki ojca, majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” . Mogliśmy odprowadzić je uroczyście do wspólnej mogiły ojca i córki.
24 lutego 2019 roku w 66 rocznicę wykonania wyroku na Generale Emilu Fieldorfie „Nilu” uczestniczyliśmy we Mszy św. w miejscu wykonania wyroku, w Muzeum - Więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Szczątków generała niezłomne zastępy naukowców i wolontariuszy z profesorem Krzysztofem Szwagrzykiem na czele nie znalazły. Znaleziono jedynie miejsce zbrodni. [foto 1. BR]
Po uroczystym oddaniu hołdu generałowi w pomieszczeniu, w którym został powieszony wierny Polsce i sobie generał , historyk dr Piotr Szubarczyk wspominał córkę śp. Marię Czarską i odczytał fragmenty pamiętnika żony generała. One nie doczekały.
„Pamiętam kiedyś audycję, mieliśmy radio, rok ..37, miałam wtedy 11 lat. Pamiętam, że gdy mówiono, iż w ZSRR zapadły takie straszne wyroki, w tył głowy oficerów, byłam taka szczęśliwa, że ja nie jestem w ZSRR - wspomina Maria Fieldorf-Czarska łamiącym głosem. Że ojcu to nie grozi. Potem wojna wybuchła, byłyśmy w Brzeżanach. Ukraińcy mordowali strasznie. Krew się lała. Mama miała pistolet, gdy tutaj wejdą do mieszkania, zastrzelę nas - ojciec był na froncie”.
A po walce z okupantem o niepodległą Polskę pod zmienionym nazwiskiem (nie rozpoznano go do powrotu z obozu sowieckiego do Polski) został wywieziony w głąb Rosji, jak 50 000 innych żołnierzy AK, przez uszczęśliwiających nas, naród polski - komunistów, którzy powtórzyli nieudany najazd z czasu rewolucji bolszewickiej.
„Jego należałoby postawić za wzór młodemu pokoleniu. To był człowiek , który potrafił porwać, nie zmusić, ale porwać. Twarde wymaganie tego, żeby człowiek został człowiekiem” – wspomina inż. Tadeusz Bobrowski, współwięzień.
Generał został zamordowany, nie dane było mu porwać młodych. A może właśnie Ci młodzi „wyklęci”, jeszcze dzieci, których tysiące znalazło się w ubeckich katowniach za szkolne gazetki, dowcipy i wierszyki o Stalinie wiedzieli o Nim?
Maria Czarska była równie niezłomna, jak Jej ojciec. Do ostatniego dnia swego życia domagała się osądzenia winnych śmierci ojca. Przecież Jej ojca uznano za niewinnie oskarżonego już dwa lata później, nikt nie ma odwagi do dzisiaj powiedzieć słowa „przepraszam”.
„Nie mogę się zgodzić na umorzenie śledztwa i uznanie za niewinnych Alicji Graff, wicedyrektor departamentu sądowego w Prokuraturze Generalnej, prokuratora Witolda Gatnera, śledczego Kazimierza Górskiego. Mogli odmówić udziału w zbrodni. Nikt ich nie zmuszał ani psychicznie, ani fizycznie. Żądam osądzenia ludzi, którzy zamordowali mego ojca”. Sąd oddalił zażalenie… mówiła odważnie w sądzie: „dla mnie to jest niepojęte. Człowieka powieszono, ale winnych nie ma. Śledczy żyją i ta pani prokurator też żyje, nie mówię już o tych, którzy umarli. Przeważnie to byli sędziowie i prokuratorzy pochodzenia żydowskiego. Ja twierdzę, że gdyby mój ojciec był Żydem i Polacy by go tak skazali, to ci Polacy dawno by już byli osądzeni. A ponieważ jest odwrotnie – mamy to, co mamy”.
 
„Pięciopiętrowa kamienica, w której mieszkaliśmy, jedna z piękniejszych w Kijowie, posiadająca obszerne lokale sklepowe na parterze i odpowiedniej wielkości witryny wystawowe, nie mogła ujść uwagi reprezentantów ludu. Komisja mieszkaniowa oznajmiła niespodziewanie wszystkim lokatorom, iż cały ten gmach wraz z oficynami został przeznaczony dla Oddziału Propagandy - Maria Dunin Kozicka opisuje Kijów po wkroczeniu bolszewików 100 lat temu. Po jakimś czasie… szliśmy razem do klatki schodowej. Wspaniałe, marmurowe schody były zaplute i brudne do tego stopnia, że wyglądały jak szara mozaika, okna zasnute pajęczynami. Zewsząd przez pootwierane drzwi niósł się gwar głosów, z jednego piętra na drugie biegali zdyszani pracownicy, przeskakując często po trzy stopnie…
Weszłam do wykwintnego mieszkania eks-właścicieli. Pełno tu urzędników, wyłącznie Żydów, zajętych pracą przy biurkach lub też rozprawiających z niesłychanym ferworem i charakterystycznym, gardłowym akcentem o sprawach związanych z ich zajęciem. Słowo „towariszcz” latało po tych pięknych salonach prawie bez przerwy niby piłka futbolowa, odbita zawsze w powietrzu i przed dotknięciem ziemi. Zewsząd bił zapał, szczery, niekłamany, nie dający się kupić, ale wypływający z poznania własnych korzyści lub też z przekonania. Po kątach stały drewniane paki naładowane po brzegi bibułą komunistyczną. Zachodziłam do innych mieszkań kolejno. Wszędzie ta sama gorączkowa, wytężona działalność, ruchliwa, mrówcza, imponująca tym maksimum wkładanego wysiłku i sumienności. Tak się przedstawiało owe potężne ognisko propagandy komunistycznej, promieniujące na całe Kresy".(Maria Dunin Kozicka, Burza od wschodu, nagrodzona w Lozannie przez europejskich intelektualistów)
Tym, którzy będą chcieli oskarżyć autorkę o niecne cele, przytoczę inny fragment: "Całe falangi Żydów i Tatarów skupywały od przyciśniętej biedą inteligencji wykwintne ubrania, bieliznę…Z czasem powstały w Kijowie sklepy komisowe.. Należały one do przedsiębiorczych Polaków i Rosjan, którzy świetnie zarabiali, biorąc po 10% od sumy sprzedanej…. Szmalcownicy nie mają jednej narodowości".
Zdumiewające jak historia po 100 latach się powtarza, osoby dramatu jakby te same, intencje również, tylko środki oddziaływania na miarę XXI wieku.
W Wikipedii w biogramie generała Emila Fieldorfa „Nila” zapisano: ur. 20 marca 1895 w Krakowie, zm. 24 lutego 1953 w Warszawie.
Zmarł czy został zamordowany?
Przypominam swój tekst z 04.03.2017 skierowany do pana Piotra Gursztyna, nadal dziennikarza w TVP Historia:
   W dzisiejszym „Salonie dziennikarskim” (TVP Info) w ocenie i stosunku mediów do walki żołnierzy o niepodległość i suwerenność Polski oraz o sposobie obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, została przywołana Pana wypowiedź: „to było najbardziej ludowe powstanie, to nie było powstanie „paniczyków w sanacyjnych mundurach” obwieszonych orderami, ale tę walkę podjęli sierżanci, plutonowi i to była walka, która opierała się o tereny wiejskie”. Wypowiedź tę uważam za nieodrobioną lekcję historii i wpisującą się w retorykę stosowaną do uzasadniania przez oprawców komunistycznych dokonywanej zbrodni na elicie Polski. Elitę stanowiły różne stany, dla "szczęścia ludu socjalistycznego" komuniści likwidowali "paniczyków" nazywając ich bandytami, rewizjonistami, faszystami, zdrajcami.
A o co miała się oprzeć walka tej części niezłomnych, którzy zmuszeni byli pozostać w oddziałach partyzanckich, w miastach, gdzie czyhali na nich oprawcy, na każdym rogu znajdował się urząd bezpieczeństwa, posterunek MO i ORMO, koszary z żołnierzami NKWD, KBW, Śmiersz, po ulicach chodziły ich patrole? I wokół mnóstwo cywilnych konfidentów? Musieli ukryć się w lesie, a las na ogół to przestrzeń wiejska.
Odnośnie rangi i pochodzenia kieruję Pana redaktora na stronę pamiec.pl, ja też tam szukam informacji. Dzień śmierci porucznika Łukasza Cieplińskiego obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Łukasz Ciepliński „Pług” jest postacią, która stała się symbolem walki Polaków z reżimem komunistycznym w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej. Ciepliński należał do elity pokolenia wychowanego w II Rzeczypospolitej. Już 15 października 1936 r. otrzymał awans do stopnia podporucznika, a 11 listopada 1936 r., jako delegat swojego rocznika, został przedstawiony prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu.
Odnośnie rangi i pochodzenia posłużę się też fragmentem apelu nieugiętego orędownika walki o ustanowienia dnia 1 marca jako Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, śp. Jerzego Scheur z lutego 2012 roku:
„Apel do Mas mediów o należyte uwzględnienie w publikacjach, słuchowiskach, programach telewizyjnych „Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych”.
Ustawą z dnia 3 lutego 2011 r. Sejm RP Państwo Polskie ustanowił dniem 1 marca Świętem Państwowym – Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
My obywatele Państwa Polskiego stajemy przed obowiązkiem godnego uczczenia tego dnia.
Biorąc pod uwagę, że ten świąteczny dzień jest jednocześnie dniem roboczym, ciężar przekazu pamięci, pokazania poświęcenia w walce o Wolność i Niezawisłość Polski spada w dużym stopniu na media. Jeżeli wziąć pod uwagę, że w latach 1944-1956, komuniści po części sowieccy, ale w podstawowej masie z PPR i PZPR zamordowali 20 tys. patriotów polskich, a 200 tys. przeszło przez zsyłki i więzienia jak również fakt, że właśnie wtedy decydowały się losy Polski i Polaków i nie sposób zrozumieć współczesnej historii Polski bez zrozumienia tego NARODOWEGO DNIA PAMIĘCI.
Bieżący miesiąc luty niesie z sobą rocznicę tragicznych śmierci:
08.02.1951 strzałem w tym głowy został zamordowany dowódca V i VI Brygady Wileńskiej AK mjr Zygmunt - Łupaszka.
19.02.1947 r. strzałem w tył głowy został zamordowany dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego gen. Stanisław Sojczyński – Warszyc.
24.02.1951 r. został zamordowany przez powieszenie Z-ca Komendanta AK gen. Emil Fieldorf – Nil.
W imieniu i z upoważnienia ,,Porozumienia na rzecz obchodów Dnia i Roku Żołnierzy Wyklętych”.
Prezes Fundacji „Polska się Upomni’’
Jerzy Scheur
 
Bożena Ratter
 
 
Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.