Marek Baterowicz- Dobrzy ludzie
data:02 lutego 2019     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać.....

 

                                                                  

                                    DOBRZY  LUDZIE  to tytuł wiersza Marii Doroty Pieńkowskiej, godnego szczególnej uwagi, a przede wszystkim zacytowania w całości, tym bardziej że składa się zaledwie z jedenastu wersów:

 

Dobry jest ten który zapomniał

dobry kto nie pyta

dobry wolny od historii

dobry kochający słońce

i kłamstwo

 

dobrzy ludzie nie psują nastroju

sobie i innym dobrym ludziom

dobrzy ludzie uśmiechnięci

chodzą po ulicach miasta

gdzie dawno pogrzebane kości

nikogo nie dławią w gardle

                      W tym gorzkim i wstrząsającym utworze, opartym na prostocie konstatacji, odkrywamy przyczynę naszego mało budującego status quo, zbliżonego do „nastroju” obojętności albo moralnego „utylitaryzmu”, który uśpił jakby nasze dusze. I daje nam luksus indyferentyzmu, zapewne nie pozbawionego wyrzutów sumienia. O ile ktoś kieruje się jeszcze skalą wartości z patriotycznego śpiewnika. Bo są w naszym społeczeństwie ( narodzie? ) niestety owi „dobrzy ludzie – którzy - nie psują nastroju sobie i innym dobrym ludziom” dociekaniem przeszłości, ani pielęgnowaniem pamięci o naszej martyrologii. Odrzucają wszelką historyczną perspektywę, wystarcza im  tylko tu i teraz, bo cenią tylko to, co przynosi im doraźne korzyści.

          Pierwszy wers przedstawia nawet tych, co wybrali amnezję: „dobry jest ten który zapomniał”. Tacy ludzie chronią się w codzienności, unikają przeszłości, nie chcą pamiętać spraw dawnych, zapewne i nierozliczonych zbrodni. Ale też jak je sądzić, gdy wymiar sprawiedliwości nie działa ? I tak ci ludzie jakby opancerzyli się przeciwko wszelkim reminiscencjom, które mogłyby zburzyć im ich dobre samopoczucie. A bywało, że amnezję zalecały im autorytety już na progu III RP, jeżeli zabójstwa księży w okresie przygotowań do okrągłego stołu zupełnie zlekceważono i nie oprotestowano. A jednak rozmowy należało przerwać, bo czy można było trakotwać poważnie dialog z władzą, która dalej morduje patriotów, choć niby deklaruje wolę porozumienia ?  Była to okrutna tresura społeczeństwa: musicie się z nami dogadać mimo naszych makabrycznych metod! I – o dziwo – na tę tresurę ( mniejsze zło ?) zgodzili się nawet pewni biskupi.   A potem – kiedy w odniesieniu do innych zbrodni PRL-u – powtarzano, że „sprawiedliwość to zemsta”, naród już nie miał wyboru i ustępował z pokorą.  Amnezja stawała się niemal społecznym nakazem. A w tzw.III RP dawne służby nie rezygnowały z wypróbowanych metod usuwania niewygodnych ludzi – czy to prezesów NIK-u, ministrów albo ekspertów awiacji, nawigatora smoleńskiego JAK-a, generałów, cyfrantów itd. Wypadki drogowe albo seryjny „samobójca” okazywał się niezawodny.

  Drugi wers utworu wymienia i tych, co nie stawiają pytań – z wygody czy obojętności – aby tylko nie stwarzać sobie niepotrzebnych problemów. Tacy ludzie żyją jakby w uśpieniu, sami odcinają się od narodowej wpólnoty. A wers trzeci mówi o „wolnych od historii”, bo negują ją programowo, niektórzy nawet pogardzają historią. Ten obszar tragicznej głupoty zaludniają lemingi albo świadomi peerelczycy. Ale może są i tacy, których od historii odrzuca zafałszowanie jej w mediach, a także sposób przedstawiania naszych dziejów i w Instytucie Pamięci Narodowej. Jak pisze prof. Andrzej Nowak w „Westerplatte czy Jedwabne” ( w cennym tomie „Historia i polityka”, Biały Kruk 2016, str.38-41) IPN przypomina nam w pierwszej kolejności o zagładzie Żydów dokonanej na naszej ziemi, a w drugiej kolejności o...kolaboracji z totalitarnymi najeźdzcami. Bo to wpisuje się w schemat walki z Polską bohaterską, przybraną w... „wygodny kostium ofiary” (!?) jak chcą nas widzieć w mediach i prasie wykupionej przez kapitał niemiecki, a  zależnych też od antypolskiego lobby. Szum wokół zbrodni w Jedwabnem ( choć to Niemcy pełnili kierowniczą rolę i zmusili kilku Polaków ) ma na celu przysłonić heroizm kombatantów z Westerplatte, Monte Cassino, ofiary z Katynia, Syberii czy powstania warszawskiego. I prof. Andrzej Nowak pisze, że te „ symbole bohaterstwa i ofiary nie mogą być odesłane do rekwizytornii „wygodnych masek” Polaków. Są elementami prawdy historycznej, więcej ważącymi w bilansie wojny niż tak modne dziś dzieje kolaboracji czy rzekomo masowy współudział Polaków w zagładzie Żydów. O tym instutycje prowadzące edukację historyczną w Polsce nie powinny zapominać.” ( tekst ten ukazał się też w r. 2001 w „Rzeczypospolitej”, piśmie potem zawłaszczonym przez lobby bliskie „Gazecie Wyborczej”). III RP odebrano nawet „Rzeczypospolitą”, więc jaka suwerenność ?

     Dobrzy ludzie to też amatorzy czterech pór roku ( riwiera lub narty), a zwłaszcza „kochający słońce”, niektórzy może i kłamstwo jak sugeruje Poetka w wersie piątym. Sugestia to ważna, bo kiedyś ogromny odłam społeczeństwa bał się prawdy. W epoce totalitarnej nawet zmuszano do kłamstwa ( było na pomnikach władzy) i jakiś procent obywateli może  przechował ten mało pochlebny nawyk. I być może dla nich kłamstwo jest nadal puklerzem wobec zagrożeń płynących dziś z Politycznej Poprawności, która bezlitośnie tka pajęczynę nowych dyktatów, takich jak kult aborcji, eutanazji czy deprawacji dzieci w szkołach pod pretekstem lekcji seksu. Sporo ludzi przymyka oczy i ulega presji owych dyktatów, bo – jak pisze Yeats w „Second coming”: „The best lack all conviction, while the worst are full of passionate intensity...”, ale nie wszyscy korzą się przed agresją. Istnieją jeszcze reduty zdrowego sensu i oporu, w nich ludzie bronią odwiecznych wartości. Inni – jak ostatnio związkowcy u minister edukacji – myślą tylko o podwyżkach, a mogliby przecież wystąpić z petycją w obronie dzieci deprawowanych w szkołach. Naprawdę nie przyszło im to do głowy ? Nie można wszystkiego zwalać na Ordo Iuris albo na Instytut im. Ks. Piotra Skargi!

      A w drugiej zwrotce, na pierwszym planie, Poetka eksponuje tych „dobrych ludzi, co nie psują nastroju sobie i innym dobrym ludziom” . Ich atrybutem jest nawet „uśmiech” i tak chodzą po ulicach miasta tam ( i tu zbliżamy się do puenty utworu),  „gdzie dawno pogrzebane kości / nikogo nie dławią w gardle”. Wracamy do bolesnych miejsc historii, do bezimiennych mogił patriotów i na „łączkę”, gdzie w końcu przerwano ekshumację szczątków bohaterów, pod presją Politycznej Poprawności i rządu PO-PSL. Nie oznacza to jednak, że tak naprawdę nikogo te „dawno pogrzebane kości” nie obchodzą. Bo mimo, że nowi „inżynierowie dusz” i wyprane z godności autorytety chcą wymazać pamięć o ofiarach komunizmu, przywracają stalinowskie nazwy ulic i brutalnie kaleczą dzieciństwo nowych pokoleń, poddając je tresurze dewiacji, to jednak nie wszyscy „dobrzy ludzie” ulegają szalonym i  chorym nakazom współczesności. I oni pójdą głosować przeciwko tym anomaliom, aby ocalić racjonalizm i  Kraj, bo przecież bojkot wyborów oznacza oddanie pola tym, którzy w marszach KOD-u nieśli wypchaną kaczkę i strzelbę, zarażając dzieci nie tylko „mową nienawiści”, ale i nawoływaniem do morderstw. I to oni  zamierzają zdeformować i unicestwić naszą Ojczyznę. I z pianą na ustach – jak Schetyna czy Neumann -  głoszą „mowę nienawiści” do Polski od wielu lat, jednocześnie insynuując przewrotnie, że jest ona wynalazkiem Prawa i Sprawiedliwości. A już udało im się zatrzymać reformę Temidy. Od strony prawnej Polska jest więc już bezbronna, wydana na łaskę i niełaskę peerelowskich troglodytów. Niektórzy z nich udają „dobrych ludzi”. I dlatego trzeba znowu podjąć reformę sądów i prokuratury, z prezydentem dbającym o praworządność, a nie wetującym wysiłki rządu!

  Wiersz „Dobrzy ludzie” pochodzi z tomiku „Ostańce” ( W-wa, Oficyna Volumen, 2018, str.97), a za szczególną ironią tego tytułu kryją się wspomniane wyżej aspekty, a być może i te, o których nie śniło się filozofom.

                                                                                                                     Marek Baterowicz

Od redakcji:

Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE


SzczegółyTUTAJ]

Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
 
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.