Bożena Ratter: Żałoba warszawskiego samorządu
data:18 stycznia 2019     Redaktor: Redakcja

17 stycznia 1945 roku w komunistycznej historiografii opisywane było jako „wyzwolenie” stolicy. To jedno z wielu  „wyzwoleń” naszego kraju. - zaczyna aktualny felieton Bożena Ratter.


17 stycznia 1945 roku w komunistycznej historiografii opisywane było jako „wyzwolenie” stolicy. To jedno z wielu  „wyzwoleń” naszego kraju.
W końcu września 1939 roku armia czerwona zlokalizowała szpital polowy na zapleczu 2-ch frontów, umieszczony w podziemiach szkoły, w którym leżało 30 rannych. Głównie ułani z 27 pułku – relacjonuje Adam Sikorski w „Było nie minęło”.
Gdy w poniedziałek 25 września wkroczyli tutaj sowieci natychmiast znaleźli się usłużni , ci sami co założyli czerwone opaski zaczęli nagle mówić z rosyjskim akcentem, nawet na stolnicy do ciasta namalowali czerwoną farbą napis „Witamy wyzwolicieli”. I właśnie oni powiedzieli: „tam są Polacy, tam są polscy żołnierze”.
Relacje z tego wydarzenia zebrał pochodzący z niedalekiego Hrubieszowa profesor Wiktor Zin a kiedy sczezła cenzura opublikował. Od strony góry zamkowej sunąć zaczęły ku Grabowcowi grupy jeźdźców. Siedzieli na małych, kosmatych koniach, niektórzy strzelali nie celując, inni krzyczeli hurra! Przypominali wielkie stado szarańczy, która potrafi przykryć sobą całe pola. Najbardziej charakterystyczną częścią tego wojska były czubate czapki z nausznikami i wielką czerwoną gwiazdą. Czerwonoarmiści zajmowali całą osadę, zabijali wszystkich odzianych w polskie mundury lub nawet w wojskowe buty. W tym przypadku chodziło o to, by wymienić swoje brezentowe na skórzane. Zdobywcy byli rozwścieczeni choć nie pijani. To był odwet za 1920 rok.
27 pułk działał na bolszewików jak czerwona płachta na byka, pamiętali ich z wojny 1920 roku. Zapadła decyzja wspólnie z miejscowym Komitetem Rewolucyjnym, żeby dyskretnie ich zlikwidować. Ponieważ mordowanie w miasteczku mogło zostawić nieprzyjemny ślad, poszła plotka, że rannych będą ewakuować. O godzinie 17 bagnetami wypędzono ciężej i lżej rannych, dowódcę szpitala, lekarza Henryka Wiśnickiego, przed szpitalem zastrzelono. Rannych przepędzono trudną dla nich, wycieńczonych walką i ranami, drogą do wąwozu Góry Zamkowej i po kolei 37 ludzi wymordowano. Nie tylko ich, tak się złożyło, że w osadzie pod Grabowcem, w 2-ch stodołach, nocowała grupa 30 młodych ludzi, harcerzy, ochotników gotowych do  walki z najeźdźcą.  Tam dopadli ich sowieci. Bolszewicy odnaleźli ich około północy, podpalono stojący obok stóg, otoczono zagrody, wymordowano wszystkich. Tylko w tym przypadku do zabicia każdej ofiary użyto 3 ludzi. 2 prowadziło skazańca wykręciwszy mu wcześniej ręce, w tym czasie kat strzelał przykładając lufę do potylicy. W tych warunkach każdy strzał niósł śmierć w sposób niezwykle skuteczny, zastosowany później w Katyniu a wypracowany już wtedy, parę dni po przekroczeniu granicy polskiej– kontynuuje relację profesor Wiktor Zin. Zwłoki zostały wywiezione furmankami w kierunku Chełma, dokąd - nie wiadomo do dzisiaj.
Minęło 80 lat od tego bestialskiego wydarzenia, a ta sama wręcz ideologia, tylko w „cywilizowanej” postaci na miarę XXI wieku i pod innymi hasłami, zbiera podobne żniwo. Otumanieni współcześni już nie rzucanymi ulotkami (prócz ziejących nienawiścią ulotek sowieci masowo kolportowali karykatury i plakaty, na których w mało wyszukany sposób zohydzali państwo polskie i wszystko, co z nim związane)  i wiecami ( powstawały tymczasowe komitety robotniczo–chłopskie niby samorządowy, ludowy organ władzy) tylko propagandą prowadzoną od lat przez imperium medialne (kulturalne) ojca Michnika, pod hasłem nowoczesności, postępu (zwłaszcza "cywilizacyjnego"), otwartości na nowe (czyli nienawiści do tradycji cywilizacji łacińskiej)  tracą poczucie odróżniania dobra od zła czyli moralności, zwykłej przyzwoitości i wrażliwości. Już nie pod czerwoną gwiazdą, ale pod wieloma gwiazdami na niebieskim tle, nie w brezentowych, ale w skórzanych butach za tysiące dolarów, bo już  nie o buty, ale o dusze im chodzi,  lewacka szarańcza "wyzwala" nas z okowów łacińskiej cywilizacji uśmiercając samodzielność myślenia w ludzkich umysłach i nawołując do nienawiści do niej.  W stołecznym mieście Warszawa, w Metrze Świętokrzyska , w przejściu między dwiema stacjami metra zobaczyłam wczoraj coś okrutnego. W wielkim formacie na całej wschodniej ścianie przejścia zdjęcie śp. zamordowanego Pawła Adamowicza i obok wielką czcionką (chyba większą niż daty z urodzin i śmierci) napis – Gdańsk – nasze miasto otwarte na różnorodność. Jeszcze ciało nie zostało pogrzebane, a już sączy się propaganda, gdzie wyciszenie, smutek, żałoba władz  samorządu stołecznego i organizacji, żałoba, której wymaga się od przeciętnego Kowalskiego? W takim razie brakuje  jeszcze kilku wulgarnych, prostackich, ziejących nienawiścią wpisów „żałobników” na facebooku Stanisława Michalkiewicza i za chwilę być może na moim.

Bożena Ratter

[foto archiwalne; defilada na ul.Marszałkowskiej 19.01.1945]





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.