Pułapka ekologii
data:30 grudnia 2018     Redaktor: ArekN

 
Walka z globalnym ociepleniem wkracza w fazę decydującą- od jej wyniku zależą zyski wielu grup interesu oraz stan naszych portfeli.

 
Nie do końca udowodniony proces ocieplenia (zbyt krótki okres porównawczy, ignorowanie wielu faktów), naciągane teorie pseudonaukowe (uparte lansowanie wersji o roli dwutlenku węgla), brak współpracy ze strony państw posiadających najbardziej rozwinięte przemysły... To wszystko nie przeszkadza w nakładaniu na państwa Unii Europejskie drastycznych ograniczeń, mogących załamać rozwój gospodarczy. Wszystko to dzieje się w warunkach medialnego terroru i dzikich wrzasków zwolenników regulacji.
Normalny człowiek otwiera szeroko oczy ze zdumienia- bo jak to możliwe, żeby pozbawione rzetelnych podstaw teorie, mające w dodatku zasięg działania na bardzo ograniczonym obszarze i w bardzo wąskim zakresie, miały być wyznacznikiem gospodarczego rozwoju? W dodatku nie działają żadne argumenty, tłumaczenia, wyliczenia... Pal licho miejsca pracy, budżet, stabilność i szansę na dogonienie w poziomie życia innych państw: wyliczenia nowych guru ekologii są z założenia niepodważalne a ich zalecenia akceptowane jeszcze przed wyartykułowaniem.
 
Jeżeli w sporze nie ma miejsca na argumenty, to musi chodzić o coś innego. Tym czymś są nie tylko pieniądze- chodzi raczej o splot interesów gospodarczych, geopolityki oraz będących wciąż w głównym nurcie lewackich wizji świata. Europa od kilku dziesiątek lat jest polem eksperymentalnym do realizowania najbardziej szalonych teorii; społeczeństwa poddane odpowiedniemu wychowaniu biernie akceptują ten stan rzeczy. Co najgorsze, zgromadzone przez wieki bogactwo i poziom technologiczny naszego kontynentu są bezmyślnie trwonione, co grozi w dłuższym okresie czasu degradacją cywilizacyjną Starego Świata.
 
Obecny polski rząd za konieczność płacenia drastycznych danin obciąża- i słusznie- ekipę Donalda Tuska i Ewy Kopacz, która przyjęła obecne rozwiązania. W rezultacie głęboko sięga do budżetu, aby obywatelom i firmom zrekompensować straty.
Jest to rozwiązanie doraźne, uzależnione od rezerw finansowych; nic nie mówi się też o roku kolejnym. A normalny człowiek kolejny raz nie może uwierzyć: dlaczego w imię politpoprawności mamy wydawać nasze pieniądze (budżetowe- czyli wypracowane przez Polaków) na zaspokajanie potrzeb bliżej niesprecyzowanych grup. Konia z rzędem temu, kto potrafi wskazać, kto konkretnie przejmie te fundusze i w jaki sposób je wyda... Ale gdyby nawet beneficjenci wydawali środki w najsłuszniejszy sposób, to nadal nie musi oznaczać, że jesteśmy zobowiązani cokolwiek płacić.
 
Polityka chowania głowy w piasek- wielokrotnie przez obecny rząd stosowana- wkrótce się zemści. Co będzie, gdy zabraknie pieniędzy na zrekompensowanie ludziom strat? Zaczną upadać przedsiębiorstwa a rodziny boleśnie odczują podwyżki opłat za energię elektryczną i większość artykułów pierwszej potrzeby. Oskarżanie poprzedniego rządu już nie wystarczy- oznacza to kłopoty o wiele większe, niż jawne sprzeciwienie się dyrektywom anonimowych komisarzy. Najbardziej przewidujący politycy stojący twardo po stronie polskiej racji stanu zostali niestety wypchnięci na margines. Czy będzie ktoś, kto ich zastąpi?
 
Anglicy jakoś przeżyją brexit, ale przynajmniej nie brną dalej w bagno. Polska stawia na osuszenie bagna, ale robi w tym kierunku bardzo niewiele...
 
AN





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.